Łukasz Krzysztof P.

Łukasz Krzysztof P. Aude aliquid
dignum...

Temat: Szanowny Panie Prezesie...

Piszę do Pana w sprawie bariery rozwoju, jaka moim zdaniem stoi przed Pana firmą.

Mam na myśli brak warunków do tego, by Pana pracownicy chcieli i mogli wznieść się na szczyty swoich możliwości.

Oczywiście, jest to barier a jedynie wtedy, gdy będzie Pan chciał, aby firma dalej się rozwijała, gdy będzie Pan chciał raz jeszcze odczuć dreszcz emocji tworzenia czegoś, co Pana porywa, i nie czuć znużenia bieżącą działalnością, jak to jest dzisiaj.

Moim zdaniem to jedna z głównych barier uniemożliwiających wielu firmom efektywne pokonanie progu kilkudziesięciu milionów złotych obrotu. Inne to brak precyzyjnego pozycjonowania, realnej przewagi konkurencyjnej i procesów aktywnego zarządzania wartością firmy.

Tydzień temu dwaj Pana byli pracownicy Krzysztof i Piotr zadzwonili do mnie z projektem, który stał się przyczynkiem do napisania tego listu. Pomyślałem, żeby do Pana napisać, choć to już pół roku minęło od zakończenia naszej współpracy. Jak Pan pamięta, bardzo nie spodobał mi się styl, w jakim się Pan z nimi rozstał - informując ich na forum publicznym, że dostają wymówienia. Niezależnie od oceny ich kompetencji i przydatności potraktował ich Pan źle, posyłając fatalny sygnał do pozostałych pracowników.

Pamiętam, że nie zgadzał się Pan ze mną i uważał, iż wyolbrzymiam konieczność dobrego traktowania pracowników.

Nie podzielał Pan mojego przekonania, że zadowolenie z pracy pracowników przekłada się wprost na zadowolenie klientów, a to dalej na zadowolenie zarządu i na końcu zadowolenie udziałowców.

W kontekście mojego zeszłotygodniowego spotkania z Pana byłymi pracownikami pojawił się argument przemawiający na rzecz pochodnej tezy, że złe traktowanie, w dłuższym okresie, może Panu zaszkodzić. Piotr i Krzysztof zgłosili się do mnie z projektem, który wprost konkuruje z Pana zasadniczą działalnością. Mało tego, że sami tworzą taki projekt, to jeszcze korzystają z pomocy personelu będącego cały czas u Pana w firmie w celu przygotowania nowych produktów.

Może Pan powiedzieć, że to jedynie potwierdza słuszność zwolnienia obu Panów, z czym nie polemizuję. Pytanie, czy to również oznacza, że tak samo źli są ludzie z działu przygotowania nowych produktów i działu finansowego, którzy wspierają Krzysztofa i Piotra w konkurencyjnym projekcie? Zastanówmy się, dlaczego nie są lojalni wobec Pana i firmy.

Być może ma Pan faktycznie kiepski i niemoralny personel, bo taki Pan zatrudnił. Lub zatrudnił Pan dobrych ludzi, ale w wyniku Pana podejścia zmienili się na gorsze. Trudno mi uwierzyć całkowicie w pierwszy wariant, bo jest Pan doświadczonym przedsiębiorcą i nie wyobrażam sobie, by świadomie otaczał się Pan ludźmi nieuczciwymi. Chociaż mówi się, że ludzie otaczają się podobnymi do siebie, a Pana "elastyczność etyczna", która przebijała w wielu Pańskich wypowiedziach, może powodować to, że jest Pan mniej wyczulony na brak zasad u innych. Tak, wiem, że Pan powie, że jestem zbyt ortodoksyjny i widzę sprawy "czarno-biało", ale tym razem nie chodzi mi o polemikę na temat naszych postaw życiowych, tylko o znalezienie przyczyn, dla których w Pańskiej firmie pojawiła się "piąta kolumna".

Jeśli nawet miałbym wątpliwość co do kryteriów osobowościowych, jakie stosował Pan przy doborze personelu, to nie mam żadnych wątpliwości, że nie angażował Pan ludzi według prostego kryterium kompetencyjnego, zadając sobie pytanie: "czy są lepsi ode mnie?".

Nie było świadomej polityki otaczania się lepszymi, co umieściłoby firmę na krzywej wznoszącej.

Otaczał się Pan słabszymi od siebie, by móc pozostać na szczycie piramidy. Może to i dobrze, bo bez zmiany Pana niektórych nawyków menedżerskich, o których niżej, nie widzę, jak lepsi ludzie mieliby chcieć u Pana zostać.

Mogło też być tak, że zatrudnił Pan dość zdolnych i kompetentnych ludzi (choć nie wybitnych), ale ich Pan pozbawił motywacji i zraził. Ten, bardziej prawdopodobny, mechanizm działał następująco. Ma Pan tendencję do przechodzenia na skróty przez wszystkie struktury hierarchiczne, niedzielenia się władzą i odpowiedzialnością oraz do "wyręczania" średniego szczebla zarządzania w rozwiązywaniu problemów.

Za każdym razem chce Pan mieć ostatnie słowo i nie daje ludziom szans do eksperymentowania i rozwoju.

W takich warunkach osoby dobre, mające chęć wzięcia na siebie odpowiedzialności i wykazania się - odchodzą lub przechodzą w stan uśpienia. Oczywiście, już Pana słyszę, że to nieprawda, iż odchodzą, bo macie bardzo małą rotację personelu. Może i tak jest, ale nie powinien się Pan oszukiwać - Wasza firma jest w małym mieście, gdzie panuje bezrobocie i jeśli ludzie fizycznie nie odchodzą, to dlatego że nie mają gdzie, a nie dlatego że nie chcą odejść. Jak tylko nadarzyła im się okazja w postaci projektu Krzysztofa i Piotra, to "odeszli" od Pana, pracując w godzinach pracy nad czymś, co będzie stanowić dla Pana konkurencję.

Pańskie zachowania, jak te opisane wyżej, podejmowanie większości decyzji (w tym tych małych, którymi się Pan w ogóle nie powinien zajmować) solo i nieprzewidywalne zmienianie tych podjętych zespołowo, a na dodatek paternalistyczny stosunek do pracowników, zaowocowały tym, że nie ma Pan lojalnego zespołu.

De facto nie ma Pan w ogóle zespołu, ale zbiór ludzi, którzy przychodzą do Pana, by zarobić na życie.

Nie zbudował Pan firmy, w której na wielu poziomach ma Pan liderów, którzy są Panu oddani. Ma Pan sfrustrowanych potakiwaczy i jest Pan z trudnymi decyzjami sam. W tej sytuacji nie dziwi Pana zmęczenie i narzekanie na osamotnienie w myśleniu o przyszłości firmy.


Miałem ogromną nadzieję, że gdy w wyniku naszych długich, często nocą prowadzonych rozmów, zdecydował się Pan zatrudnić bardzo dobrego, profesjonalnego menedżera na stanowisku prezesa oraz pozwolił mu Pan przyprowadzić kluczowe osoby, które zastąpiły Piotra i Krzysztofa, nastąpił przełom. Myślałem, że firma szybko przeobrazi się w sprawną, konkurencyjną, profesjonalnie zarządzaną maszynę.

Nasz kontakt w tamtym momencie ustał i dopiero teraz dowiedziałem się, jak sprawy mają się naprawdę. Zamiast stworzyć realny zarząd wsparty kompetentną i wymagającą radą nadzorczą, stworzył Pan zadziwiającą hybrydę zarządczo-kontrolną. Obstawił Pan nowego prezesa dwoma wiceprezesami: Pana żoną, która była pracownicą działu kadr, i zaufanym księgowym, który w strukturze firmy podlega dyrektorowi finansowemu (nie będącemu członkiem zarządu). Nie chciałbym być złym prorokiem, ale spodziewam się, że jeśli nowy prezes jest tak dobry, jak kiedyś Pan opisywał, to nie minie dwanaście miesięcy, a przestanie u Pana pracować. Z żalem muszę stwierdzić, że widzę bardzo duże podobieństwo między Pana przypadkiem a losami warszawskiej firmy - dystrybutora farmaceutyków, która była swego czasu nr 1 w Polsce, z ogromnymi szansami na bycie głównym rozstawiającym w tej części Europy. Niestety, w wyniku błędów założyciela i prezesa w jednej osobie w ciągu trzech lat zjechała ze szczytu w stan upadłości.

Aby tego uniknąć, musiałby Pan zacząć traktować współpracowników jak odpowiedzialne, dorosłe osoby, wyznaczyć im cel strategiczny stanowiący wyzwanie, dać dostęp do informacji, by mogli widzieć wpływ swoich decyzji na kondycję firmy, dać nowemu prezesowi realne możliwości działania, podzielić się sukcesem z kluczowymi osobami w formie udziału w zyskach (po potrąceniu kosztów kapitału), samemu zaś odsunąć się od firmy, tak by nowy prezes mógł stworzyć nową, logiczną strukturę i zaczął wspierać rozwój liderów na niższych szczeblach.

Takie zmiany sprawią, że chociaż Pana firma jest w małym mieście, będzie mógł Pan pozyskać najlepszych ludzi z Polski, bo firm, w których ludzie mogą wznieść się na szczyt swoich możliwości, nadal jest u nas mało.

Ponadto pozyska ich Pan za mniejsze pieniądze niż dostawali w dużych miastach. To będzie niebywała przewaga konkurencyjna. Zaś energia wyzwolona z pracowników przesunie Waszą firmę na kolejną orbitę.

Życzę Panu, by umiał Pan zdobyć się na taką zmianę; firma będzie lepsza, a Pana życie zawodowe dużo ciekawsze.

Pozdrawiam
Jacek Witak

Źródło: http://ceo.cxo.pl

Temat: Szanowny Panie Prezesie...

ups...sliski temat:-))))
pokolenia mina...a prezesi beda sie bac kreatywnosci...to temat mentalnosci, kompleksow, zawisci, zazdrosci i sarmatyzmu (brak logiki, ale chlop potega jest i basta...)...pure life:)))
...bywaja wyjatki:-))
Pozdr

Łukasz Krzysztof P.:
Piszę do Pana w sprawie bariery rozwoju, jaka moim zdaniem stoi przed Pana firmą.

Mam na myśli brak warunków do tego, by Pana pracownicy chcieli i mogli wznieść się na szczyty swoich możliwości.

Oczywiście, jest to barier a jedynie wtedy, gdy będzie Pan chciał, aby firma dalej się rozwijała, gdy będzie Pan chciał raz jeszcze odczuć dreszcz emocji tworzenia czegoś, co Pana porywa, i nie czuć znużenia bieżącą działalnością, jak to jest dzisiaj.

Moim zdaniem to jedna z głównych barier uniemożliwiających wielu firmom efektywne pokonanie progu kilkudziesięciu milionów złotych obrotu. Inne to brak precyzyjnego pozycjonowania, realnej przewagi konkurencyjnej i procesów aktywnego zarządzania wartością firmy....................................................
........Ponadto pozyska ich Pan za mniejsze pieniądze niż dostawali w dużych miastach. To będzie niebywała przewaga konkurencyjna. Zaś energia wyzwolona z pracowników przesunie Waszą firmę na kolejną orbitę.

Życzę Panu, by umiał Pan zdobyć się na taką zmianę; firma będzie lepsza, a Pana życie zawodowe dużo ciekawsze.

Pozdrawiam
Jacek Witak

Źródło: http://ceo.cxo.pl
Przemysław Wojtasik edytował(a) ten post dnia 10.08.08 o godzinie 02:10
Łukasz Krzysztof P.

Łukasz Krzysztof P. Aude aliquid
dignum...

Temat: Szanowny Panie Prezesie...

Dlatego warto chyba o tym dyskutować...Łukasz Krzysztof P. edytował(a) ten post dnia 10.08.08 o godzinie 23:33

Temat: Szanowny Panie Prezesie...

Łukasz Krzysztof P.:
Dlatego warto chyba o tym dyskutować...Łukasz Krzysztof P. edytował(a) ten post dnia 10.08.08 o godzinie 23:33

Jasne...żlebet "demontuje" sie mlotami pneumatycznymi, materialami wybuchowymi, odpowiednimi piłami.. ;-), czasmi lepiej zaorac niz remontowac :-)))))
Pozdr
Przemo
Łukasz Krzysztof P.

Łukasz Krzysztof P. Aude aliquid
dignum...

Temat: Szanowny Panie Prezesie...

Przemysław Wojtasik:
Łukasz Krzysztof P.:
Dlatego warto chyba o tym dyskutować...Łukasz Krzysztof P. edytował(a) ten post dnia 10.08.08 o godzinie 23:33

Jasne...żlebet "demontuje" sie mlotami pneumatycznymi, materialami wybuchowymi, odpowiednimi piłami.. ;-), czasmi lepiej zaorac niz remontowac :-)))))
Pozdr
Przemo

Czy to jedyna metoda?

Czy warto może spróbować delikatniejszych metod... Choć pytanie...

Czy warto...

Co w takim razie zrobić gdy się ma takiego szefa?

Temat: Szanowny Panie Prezesie...

Bardzo, bardzo delikatnie walczyc o zmiany. W chwilach, gdy sa problemy w firmie, mozna delikatnie zaproponowac modernizacje, ale trzeba wyczuc moment i byc pewnym sukcesu...
Przemo
Łukasz Krzysztof P.:
Przemysław Wojtasik:
Łukasz Krzysztof P.:
Dlatego warto chyba o tym dyskutować...Łukasz Krzysztof P. edytował(a) ten post dnia 10.08.08 o godzinie 23:33

Jasne...żlebet "demontuje" sie mlotami pneumatycznymi, materialami wybuchowymi, odpowiednimi piłami.. ;-), czasmi lepiej zaorac niz remontowac :-)))))
Pozdr
Przemo

Czy to jedyna metoda?

Czy warto może spróbować delikatniejszych metod... Choć pytanie...

Czy warto...

Co w takim razie zrobić gdy się ma takiego szefa?
Łukasz Krzysztof P.

Łukasz Krzysztof P. Aude aliquid
dignum...

Temat: Szanowny Panie Prezesie...

Przemysław Wojtasik:
Bardzo, bardzo delikatnie walczyc o zmiany. W chwilach, gdy sa problemy w firmie, mozna delikatnie zaproponowac modernizacje, ale trzeba wyczuc moment i byc pewnym sukcesu...
Przemo
Łukasz Krzysztof P.:
Przemysław Wojtasik:
Łukasz Krzysztof P.:
Dlatego warto chyba o tym dyskutować...Łukasz Krzysztof P. edytował(a) ten post dnia 10.08.08 o godzinie 23:33

Jasne...żlebet "demontuje" sie mlotami pneumatycznymi, materialami wybuchowymi, odpowiednimi piłami.. ;-), czasmi lepiej zaorac niz remontowac :-)))))
Pozdr
Przemo

Czy to jedyna metoda?

Czy warto może spróbować delikatniejszych metod... Choć pytanie...

Czy warto...

Co w takim razie zrobić gdy się ma takiego szefa?
No właśnie... Wyobraź Sobie, że masz taki przypadek... Jesteś młodym, rzutkim, żądnym chwały i sukcesów menadżerem. Organizujesz firmę. Masz własną wizję rozwoju... Pchasz ostro do przodu... I nagle... Pojawia się kilkuosobowa grupa Twoich pracowników. Są to osoby sporo od Ciebie starsze, niekiedy bardziej doświadczone. Ta grupa zaczyna bardzo uważnie przyglądać się Twoim działaniom. Nikiedy bardzo głośno wyraża swoją dezaprobatę. Zaczyna też głośno zadawać pytania, które są dla Ciebie kłopotliwe? Co wtedy robi dobry menago? Traktuje tę grupę jak wyrzutki, które jedynie rzucają mu kłody pod nogi? Czy może zaczyna się zastanawiać, czy nie warto by jednak skorzystać z wiedzy starszyzny? No właśnie... Co zrobić?

Temat: Szanowny Panie Prezesie...

Ja korzystam z porad starszych, to jest doskonala sytuacja, gdy jestes otoczony bardziej doswiadczonymi. Skoro nie aprobuja moich dzialan, to moje pierwsze pytanie brzmi: Co koledzy proponuja. Lubie otwarte dyskusje i burze mozgow, wiec chetnie poslucham pomyslow. Zespol musi tak funkcjonowac, by odpowiedzialnosc byla rozlozona na wszystkich, ale manago odpowiada swoja glowa. Dobry manager zauwazy mocne i slabe strony swojego zespolu i tak rozlozy obowiazki, by nie bylo slabych punktow.
Najwazniejsza sprawa jest zgrany zespol. W przypadku, gdy pojawia sie walka o wladze,to juz po zespole, Krzykaczy, karierowiczow (nawet jak sa super specjalistami w swojej dziedzinie) nalezy momentalnie eliminowac z grupy, badz szukac rozwiazania konfliktowych sytuacji (jest to bardzo ciezkie). Jeszcze jeden aspekt: manager to nie strazak, musi przwidywac i planowac (za plany szczegolowe odpowiedzialni sa czlonkowie zespolu). Mysle, ze manager, to taki troszeczke wizjoner...
Pozdr
Przemo
Łukasz Krzysztof P.:
Przemysław Wojtasik:
Bardzo, bardzo delikatnie walczyc o zmiany. W chwilach, gdy sa problemy w firmie, mozna delikatnie zaproponowac modernizacje, ale trzeba wyczuc moment i byc pewnym sukcesu...
Przemo
Łukasz Krzysztof P.:
Przemysław Wojtasik:
Łukasz Krzysztof P.:
Dlatego warto chyba o tym dyskutować...

Jasne...żlebet "demontuje" sie mlotami pneumatycznymi, materialami wybuchowymi, odpowiednimi piłami.. ;-), czasmi lepiej zaorac niz remontowac :-)))))
Pozdr
Przemo

Czy to jedyna metoda?

Czy warto może spróbować delikatniejszych metod... Choć pytanie...

Czy warto...

Co w takim razie zrobić gdy się ma takiego szefa?
No właśnie... Wyobraź Sobie, że masz taki przypadek... Jesteś młodym, rzutkim, żądnym chwały i sukcesów menadżerem. Organizujesz firmę. Masz własną wizję rozwoju... Pchasz ostro do przodu... I nagle... Pojawia się kilkuosobowa grupa Twoich pracowników. Są to osoby sporo od Ciebie starsze, niekiedy bardziej doświadczone. Ta grupa zaczyna bardzo uważnie przyglądać się Twoim działaniom. Nikiedy bardzo głośno wyraża swoją dezaprobatę. Zaczyna też głośno zadawać pytania, które są dla Ciebie kłopotliwe? Co wtedy robi dobry menago? Traktuje tę grupę jak wyrzutki, które jedynie rzucają mu kłody pod nogi? Czy może zaczyna się zastanawiać, czy nie warto by jednak skorzystać z wiedzy starszyzny? No właśnie... Co zrobić?
Przemysław Wojtasik edytował(a) ten post dnia 16.08.08 o godzinie 14:45

konto usunięte

Temat: Szanowny Panie Prezesie...

Łukasz Krzysztof P.:
No właśnie... Wyobraź Sobie, że masz taki przypadek... Jesteś młodym, rzutkim, żądnym chwały i sukcesów menadżerem. Organizujesz firmę. Masz własną wizję rozwoju... Pchasz ostro do przodu... I nagle... Pojawia się kilkuosobowa grupa Twoich pracowników. Są to osoby sporo od Ciebie starsze, niekiedy bardziej doświadczone. Ta grupa zaczyna bardzo uważnie przyglądać się Twoim działaniom. Nikiedy bardzo głośno wyraża swoją dezaprobatę. Zaczyna też głośno zadawać pytania, które są dla Ciebie kłopotliwe? Co wtedy robi dobry menago? Traktuje tę grupę jak wyrzutki, które jedynie rzucają mu kłody pod nogi? Czy może zaczyna się zastanawiać, czy nie warto by jednak skorzystać z wiedzy starszyzny? No właśnie... Co zrobić?
Bardzo ciekawy temat.
W naszych stereotypach postrzegania biznesu funkcjonuje niestety takie przeświadczenie, że "stary" to beton a młody to super kompetentny wizjoner.
Nie ukrywam, że ja 20 parę lat temu myślałem podobnie, ale były do tego trochę lepsze podstawy - "beton komunistyczny" wówczas jeszcze był.
Teraz czasy zmieniły się, lecz "beton" nadal jest zauważalny. Gorzej, bo często dotyczy on właśnie młodych. (zaznaczam, nie generalizuję)
Zdarza się, że człowiek młody, rzutki, żądny sukcesów tak uwierzy w swoją własną wizję (zakładam nawet dobre intencje), że nie dopuszcza do siebie żadnej krytyki a szczególnie opinii starszych, doświadczonych, bo ... to "betony", rzucają kłody pod nogi, nie pasują do zespołu. ... Nie pasujesz do mojego pociągu - wysiadka.

Co zrobić ...?
Myśleć, umieć otwierać umysł, korzystać z każdej rady, opinii wykorzystując te, które prowadzą do realizacji wizji.
... Do stacji końcowej dojeżdża pociąg, w którego składzie są wagony I-szej klasy, II-giej klasy, WARS, a nawet śmierdzący kibel jest niezbędny. :-)

Pozdrawiam
Łukasz Krzysztof P.

Łukasz Krzysztof P. Aude aliquid
dignum...

Temat: Szanowny Panie Prezesie...

Przemysław Wojtasik:
Ja korzystam z porad starszych, to jest doskonala sytuacja, gdy jestes otoczony bardziej doswiadczonymi. Skoro nie aprobuja moich dzialan, to moje pierwsze pytanie brzmi: Co koledzy proponuja. Lubie otwarte dyskusje i burze mozgow, wiec chetnie poslucham pomyslow. Zespol musi tak funkcjonowac, by odpowiedzialnosc byla rozlozona na wszystkich, ale manago odpowiada swoja glowa. Dobry manager zauwazy mocne i slabe strony swojego zespolu i tak rozlozy obowiazki, by nie bylo slabych punktow.
Najwazniejsza sprawa jest zgrany zespol. W przypadku, gdy pojawia sie walka o wladze,to juz po zespole, Krzykaczy, karierowiczow (nawet jak sa super specjalistami w swojej dziedzinie) nalezy momentalnie eliminowac z grupy,

No pewnie. Całkowicie się z Tobą zgadzam. Jednak gdyby tu chodziło o zwykłych "zadymiarzy" to nie byłoby problemu.

Grzecznie dziękujemy i po sprawie...

Jednak problem jest nieco szerszy...

Okazuje się że ta grupa "krzykaczy" stara się zapobiec sytuacji, w której menago zaprzeda i zniszczy wartości i idee stworzone w firmie i zacznie kierować się w swoim działaniu po prostu kasą...

W firmie stworzyła się atmosfera, w której każdy kto ma inne zdanie (nie znaczy gorsze) jest po prostu "zakrzykiwany"...

A do głosu dochodzą takie hasła jak "W jedności siła..." "Pomożecie..." Tylko, że komuna już dawno minęła...

Efekt jest taki, że albo cenne dla dla firmy osoby są wyrzucane, same odchodzą, albo "odchodzą w cień" i zastanawiają się "po cichu" nad odejściem...

Menago oczywiście nie zauważa problemu bo rotacja jest zbyt mała...

Poza tym zdaniem Zarządu firmy EVERYTHING IS UNDER CONTROL...
badz szukac rozwiazania konfliktowych sytuacji (jest to bardzo ciezkie). Jeszcze jeden aspekt: manager to nie strazak, musi przwidywac i planowac

Baaa... No musi... Ale co robić jak pojawia się pożar...?
(za plany szczegolowe odpowiedzialni sa czlonkowie zespolu). Mysle, > > ze manager, to taki troszeczke wizjoner...
Pozdr
Przemo
Łukasz Krzysztof P.:
Przemysław Wojtasik:
Bardzo, bardzo delikatnie walczyc o zmiany. W chwilach, gdy sa problemy w firmie, mozna delikatnie zaproponowac modernizacje, ale trzeba wyczuc moment i byc pewnym sukcesu...
Przemo
Łukasz Krzysztof P.:
Przemysław Wojtasik:
Łukasz Krzysztof P.:
Dlatego warto chyba o tym dyskutować...

Jasne...żlebet "demontuje" sie mlotami pneumatycznymi, materialami wybuchowymi, odpowiednimi piłami.. ;-), czasmi lepiej zaorac niz remontowac :-)))))
Pozdr
Przemo

Czy to jedyna metoda?

Czy warto może spróbować delikatniejszych metod... Choć pytanie...

Czy warto...

Co w takim razie zrobić gdy się ma takiego szefa?
No właśnie... Wyobraź Sobie, że masz taki przypadek... Jesteś młodym, rzutkim, żądnym chwały i sukcesów menadżerem. Organizujesz firmę. Masz własną wizję rozwoju... Pchasz ostro do przodu... I nagle... Pojawia się kilkuosobowa grupa Twoich pracowników. Są to osoby sporo od Ciebie starsze, niekiedy bardziej doświadczone. Ta grupa zaczyna bardzo uważnie przyglądać się Twoim działaniom. Nikiedy bardzo głośno wyraża swoją dezaprobatę. Zaczyna też głośno zadawać pytania, które są dla Ciebie kłopotliwe? Co wtedy robi dobry menago? Traktuje tę grupę jak wyrzutki, które jedynie rzucają mu kłody pod nogi? Czy może zaczyna się zastanawiać, czy nie warto by jednak skorzystać z wiedzy starszyzny? No właśnie... Co zrobić?
Przemysław Wojtasik edytował(a) ten post dnia 16.08.08 o godzinie 14:45
Przemysław Lisek

Przemysław Lisek Trener i konsultant
zarządzania
projektami

Temat: Szanowny Panie Prezesie...

Przeczytałem list otwarty z rosnącym zaciekawieniem.
Albo znam TĄ firmę, albo firma, którą znam charakteryzuje się podobną historią i klimatem. Ta, o której myslę jest z Gdyni :)
Łukasz Krzysztof P.

Łukasz Krzysztof P. Aude aliquid
dignum...

Temat: Szanowny Panie Prezesie...

Przemysław Lisek:
Przeczytałem list otwarty z rosnącym zaciekawieniem.
Albo znam TĄ firmę, albo firma, którą znam charakteryzuje się podobną historią i klimatem. Ta, o której myslę jest z Gdyni :)


Bardzo możliwe... :-)

Ale problem jest nieco szerszy... Bo takie firmy i tacy menadżerowie istnieją w wielu miejscowościach....

A zatem dyskutujemy o pewnym problemie...Łukasz Krzysztof P. edytował(a) ten post dnia 17.08.08 o godzinie 00:10
Przemysław Lisek

Przemysław Lisek Trener i konsultant
zarządzania
projektami

Temat: Szanowny Panie Prezesie...

A mi się już zdazyło o tym dyskutowac w innym miejscu około 1,5 roku temu:
http://www.goldenline.pl/forum/forum-bogatego-ojca/20364Przemysław Lisek edytował(a) ten post dnia 17.08.08 o godzinie 00:17
Łukasz Krzysztof P.

Łukasz Krzysztof P. Aude aliquid
dignum...

Temat: Szanowny Panie Prezesie...

Przemysław Lisek:
A mi się już zdazyło o tym dyskutowac w innym miejscu około 1,5 roku temu:
http://www.goldenline.pl/forum/forum-bogatego-ojca/20364Przemysław Lisek edytował(a) ten post dnia 17.08.08 o godzinie 00:17

Ano... tu jakbyś trafił w sedno :-) Właśnie o takim przypadku menago mówimy...

Pytanie czy ten typ jest uleczalny? Czego potrzeba aby zrozumiał negatywne skutki swoich zachowań i działań?

To, że zamiast wspierać demotywuje, odstrasza i wyrzuca cennych ludzi...

A może trzeba aż tego, by wszyscy współpracownicy go opuścili...?

Heh. No wiem - nierealne... Ale powiedzmy połowa...

Chociaż potem wiadomo...

To nie menago był winien to te szczury co uciekły:-)

konto usunięte

Temat: Szanowny Panie Prezesie...

Łukasz Krzysztof P.:
Piszę do Pana w sprawie bariery rozwoju, jaka moim zdaniem stoi przed Pana firmą.

Mam na myśli brak warunków do tego, by Pana pracownicy chcieli i mogli wznieść się na szczyty swoich możliwości.

Oczywiście, jest to barier a jedynie wtedy, gdy będzie Pan chciał, aby firma dalej się rozwijała, gdy będzie Pan chciał raz jeszcze odczuć dreszcz emocji tworzenia czegoś, co Pana porywa, i nie czuć znużenia bieżącą działalnością, jak to jest dzisiaj.

Moim zdaniem to jedna z głównych barier uniemożliwiających wielu firmom efektywne pokonanie progu kilkudziesięciu milionów złotych obrotu. Inne to brak precyzyjnego pozycjonowania, realnej przewagi konkurencyjnej i procesów aktywnego zarządzania wartością firmy.

Tydzień temu dwaj Pana byli pracownicy Krzysztof i Piotr zadzwonili do mnie z projektem, który stał się przyczynkiem do napisania tego listu. Pomyślałem, żeby do Pana napisać, choć to już pół roku minęło od zakończenia naszej współpracy. Jak Pan pamięta, bardzo nie spodobał mi się styl, w jakim się Pan z nimi rozstał - informując ich na forum publicznym, że dostają wymówienia. Niezależnie od oceny ich kompetencji i przydatności potraktował ich Pan źle, posyłając fatalny sygnał do pozostałych pracowników.

Pamiętam, że nie zgadzał się Pan ze mną i uważał, iż wyolbrzymiam konieczność dobrego traktowania pracowników.

Nie podzielał Pan mojego przekonania, że zadowolenie z pracy pracowników przekłada się wprost na zadowolenie klientów, a to dalej na zadowolenie zarządu i na końcu zadowolenie udziałowców.

W kontekście mojego zeszłotygodniowego spotkania z Pana byłymi pracownikami pojawił się argument przemawiający na rzecz pochodnej tezy, że złe traktowanie, w dłuższym okresie, może Panu zaszkodzić. Piotr i Krzysztof zgłosili się do mnie z projektem, który wprost konkuruje z Pana zasadniczą działalnością. Mało tego, że sami tworzą taki projekt, to jeszcze korzystają z pomocy personelu będącego cały czas u Pana w firmie w celu przygotowania nowych produktów.

Może Pan powiedzieć, że to jedynie potwierdza słuszność zwolnienia obu Panów, z czym nie polemizuję. Pytanie, czy to również oznacza, że tak samo źli są ludzie z działu przygotowania nowych produktów i działu finansowego, którzy wspierają Krzysztofa i Piotra w konkurencyjnym projekcie? Zastanówmy się, dlaczego nie są lojalni wobec Pana i firmy.

Być może ma Pan faktycznie kiepski i niemoralny personel, bo taki Pan zatrudnił. Lub zatrudnił Pan dobrych ludzi, ale w wyniku Pana podejścia zmienili się na gorsze. Trudno mi uwierzyć całkowicie w pierwszy wariant, bo jest Pan doświadczonym przedsiębiorcą i nie wyobrażam sobie, by świadomie otaczał się Pan ludźmi nieuczciwymi. Chociaż mówi się, że ludzie otaczają się podobnymi do siebie, a Pana "elastyczność etyczna", która przebijała w wielu Pańskich wypowiedziach, może powodować to, że jest Pan mniej wyczulony na brak zasad u innych. Tak, wiem, że Pan powie, że jestem zbyt ortodoksyjny i widzę sprawy "czarno-biało", ale tym razem nie chodzi mi o polemikę na temat naszych postaw życiowych, tylko o znalezienie przyczyn, dla których w Pańskiej firmie pojawiła się "piąta kolumna".

Jeśli nawet miałbym wątpliwość co do kryteriów osobowościowych, jakie stosował Pan przy doborze personelu, to nie mam żadnych wątpliwości, że nie angażował Pan ludzi według prostego kryterium kompetencyjnego, zadając sobie pytanie: "czy są lepsi ode mnie?".

Nie było świadomej polityki otaczania się lepszymi, co umieściłoby firmę na krzywej wznoszącej.

Otaczał się Pan słabszymi od siebie, by móc pozostać na szczycie piramidy. Może to i dobrze, bo bez zmiany Pana niektórych nawyków menedżerskich, o których niżej, nie widzę, jak lepsi ludzie mieliby chcieć u Pana zostać.

Mogło też być tak, że zatrudnił Pan dość zdolnych i kompetentnych ludzi (choć nie wybitnych), ale ich Pan pozbawił motywacji i zraził. Ten, bardziej prawdopodobny, mechanizm działał następująco. Ma Pan tendencję do przechodzenia na skróty przez wszystkie struktury hierarchiczne, niedzielenia się władzą i odpowiedzialnością oraz do "wyręczania" średniego szczebla zarządzania w rozwiązywaniu problemów.

Za każdym razem chce Pan mieć ostatnie słowo i nie daje ludziom szans do eksperymentowania i rozwoju.

W takich warunkach osoby dobre, mające chęć wzięcia na siebie odpowiedzialności i wykazania się - odchodzą lub przechodzą w stan uśpienia. Oczywiście, już Pana słyszę, że to nieprawda, iż odchodzą, bo macie bardzo małą rotację personelu. Może i tak jest, ale nie powinien się Pan oszukiwać - Wasza firma jest w małym mieście, gdzie panuje bezrobocie i jeśli ludzie fizycznie nie odchodzą, to dlatego że nie mają gdzie, a nie dlatego że nie chcą odejść. Jak tylko nadarzyła im się okazja w postaci projektu Krzysztofa i Piotra, to "odeszli" od Pana, pracując w godzinach pracy nad czymś, co będzie stanowić dla Pana konkurencję.

Pańskie zachowania, jak te opisane wyżej, podejmowanie większości decyzji (w tym tych małych, którymi się Pan w ogóle nie powinien zajmować) solo i nieprzewidywalne zmienianie tych podjętych zespołowo, a na dodatek paternalistyczny stosunek do pracowników, zaowocowały tym, że nie ma Pan lojalnego zespołu.

De facto nie ma Pan w ogóle zespołu, ale zbiór ludzi, którzy przychodzą do Pana, by zarobić na życie.

Nie zbudował Pan firmy, w której na wielu poziomach ma Pan liderów, którzy są Panu oddani. Ma Pan sfrustrowanych potakiwaczy i jest Pan z trudnymi decyzjami sam. W tej sytuacji nie dziwi Pana zmęczenie i narzekanie na osamotnienie w myśleniu o przyszłości firmy.


Miałem ogromną nadzieję, że gdy w wyniku naszych długich, często nocą prowadzonych rozmów, zdecydował się Pan zatrudnić bardzo dobrego, profesjonalnego menedżera na stanowisku prezesa oraz pozwolił mu Pan przyprowadzić kluczowe osoby, które zastąpiły Piotra i Krzysztofa, nastąpił przełom. Myślałem, że firma szybko przeobrazi się w sprawną, konkurencyjną, profesjonalnie zarządzaną maszynę.

Nasz kontakt w tamtym momencie ustał i dopiero teraz dowiedziałem się, jak sprawy mają się naprawdę. Zamiast stworzyć realny zarząd wsparty kompetentną i wymagającą radą nadzorczą, stworzył Pan zadziwiającą hybrydę zarządczo-kontrolną. Obstawił Pan nowego prezesa dwoma wiceprezesami: Pana żoną, która była pracownicą działu kadr, i zaufanym księgowym, który w strukturze firmy podlega dyrektorowi finansowemu (nie będącemu członkiem zarządu). Nie chciałbym być złym prorokiem, ale spodziewam się, że jeśli nowy prezes jest tak dobry, jak kiedyś Pan opisywał, to nie minie dwanaście miesięcy, a przestanie u Pana pracować. Z żalem muszę stwierdzić, że widzę bardzo duże podobieństwo między Pana przypadkiem a losami warszawskiej firmy - dystrybutora farmaceutyków, która była swego czasu nr 1 w Polsce, z ogromnymi szansami na bycie głównym rozstawiającym w tej części Europy. Niestety, w wyniku błędów założyciela i prezesa w jednej osobie w ciągu trzech lat zjechała ze szczytu w stan upadłości.

Aby tego uniknąć, musiałby Pan zacząć traktować współpracowników jak odpowiedzialne, dorosłe osoby, wyznaczyć im cel strategiczny stanowiący wyzwanie, dać dostęp do informacji, by mogli widzieć wpływ swoich decyzji na kondycję firmy, dać nowemu prezesowi realne możliwości działania, podzielić się sukcesem z kluczowymi osobami w formie udziału w zyskach (po potrąceniu kosztów kapitału), samemu zaś odsunąć się od firmy, tak by nowy prezes mógł stworzyć nową, logiczną strukturę i zaczął wspierać rozwój liderów na niższych szczeblach.

Takie zmiany sprawią, że chociaż Pana firma jest w małym mieście, będzie mógł Pan pozyskać najlepszych ludzi z Polski, bo firm, w których ludzie mogą wznieść się na szczyt swoich możliwości, nadal jest u nas mało.

Ponadto pozyska ich Pan za mniejsze pieniądze niż dostawali w dużych miastach. To będzie niebywała przewaga konkurencyjna. Zaś energia wyzwolona z pracowników przesunie Waszą firmę na kolejną orbitę.

Życzę Panu, by umiał Pan zdobyć się na taką zmianę; firma będzie lepsza, a Pana życie zawodowe dużo ciekawsze.

Pozdrawiam
Jacek Witak

Źródło: http://ceo.cxo.pl
Paweł P. edytował(a) ten post dnia 18.08.08 o godzinie 12:35
Łukasz Krzysztof P.

Łukasz Krzysztof P. Aude aliquid
dignum...

Temat: Szanowny Panie Prezesie...

Paweł P.:
Lubisz, jak ktoś odpowiada na twoje komenty? Lubisz! Inaczej nie zaczynałbyś wątku przy każdej możliwej okazji. Zastanawiam się, czy to ciebie jakoś kręci??!! Piszesz non-stop, ale rzadko poklask. Moja subiektywna opinia: GL to forum "gadaczy" i teoretyków. The end.
Łukasz Krzysztof P.:
Piwarunków do tego, by Pana pracownicy chcieli i mogli wznieść się na szczyty swoich możliwości.

Oczywiście, jest to barier a jedynie wtedy, gdy będzie Pan chciał, aby firma dalej się rozwijała,ć dreszcz emocji tworzenia czegoś, co Pana porywa, i nie czuć znużenia bieżącą działalnością, jak to jest dzisiaj.

Moim zdaniem to jedna z głównych barier uniemożliwiających wielu firmom efektywne pokonanie progu kilkudziesięciu milionów złotych obrotu. Inne to brak precyzyjnego pozycjonowania, realnej przewagi konkurencyjnej i procesów aktywnego zarządzania wartością firmy.

Tydzień temu dwaj Pana byli pracownicy Krzysztof i Piotr zadzwonili do mnie z projektem, który stał się przyczynkiem do napisania tego listu. Pomyślałem, żeby do Pana napisać, choć to już pół roku minęło od zakończenia naszej współpracy. Jak Pan pamięta, bardzo nie spodobał mi się styl, w jakim się Pan z nimi rozstał - informując ich na forum publicznym, że dostają wymówienia. Niezależnie od oceny ich kompetencji i przydatności potraktował ich Pan źle, posyłając fatalny sygnał do pozostałych pracowników.

Pamiętam, że nie zgadzał się Pan ze mną i uważał, iż wyolbrzymiam konieczność dobrego traktowania pracowników.

Nie podzielał Pan mojego przekonania, że zadowolenie z pracy pracowników przekłada się wprost na zadowolenie klientów, a to dalej na zadowolenie zarządu i na końcu zadowolenie udziałowców.

W kontekście mojego zeszłotygodniowego spotkania z Pana byłymi pracownikami pojawił się argument przemawiający na rzecz pochodnej tezy, że złe traktowanie, w dłuższym okresie, może Panu zaszkodzić. Piotr i Krzysztof zgłosili się do mnie z projektem, który wprost konkuruje z Pana zasadniczą działalnością. Mało tego, że sami tworzą taki projekt, to jeszcze korzystają z pomocy personelu będącego cały czas u Pana w firmie w celu przygotowania nowych produktów.

Może Pan powiedzieć, że to jedynie potwierdza słuszność zwolnienia obu Panów, z czym nie polemizuję. Pytanie, czy to również oznacza, że tak samo źli są ludzie z działu przygotowania nowych produktów i działu finansowego, którzy wspierają Krzysztofa i Piotra w konkurencyjnym projekcie? Zastanówmy się, dlaczego nie są lojalni wobec Pana i firmy.

Być może ma Pan faktycznie kiepski i niemoralny personel, bo taki Pan zatrudnił. Lub zatrudnił Pan dobrych ludzi, ale w wyniku Pana podejścia zmienili się na gorsze. Trudno mi uwierzyć całkowicie w pierwszy wariant, bo jest Pan doświadczonym przedsiębiorcą i nie wyobrażam sobie, by świadomie otaczał się Pan ludźmi nieuczciwymi. Chociaż mówi się, że ludzie otaczają się podobnymi do siebie, a Pana "elastyczność etyczna", która przebijała w wielu Pańskich wypowiedziach, może powodować to, że jest Pan mniej wyczulony na brak zasad u innych. Tak, wiem, że Pan powie, że jestem zbyt ortodoksyjny i widzę sprawy "czarno-biało", ale tym razem nie chodzi mi o polemikę na temat naszych postaw życiowych, tylko o znalezienie przyczyn, dla których w Pańskiej firmie pojawiła się "piąta kolumna".

Jeśli nawet miałbym wątpliwość co do kryteriów osobowościowych, jakie stosował Pan przy doborze personelu, to nie mam żadnych wątpliwości, że nie angażował Pan ludzi według prostego kryterium kompetencyjnego, zadając sobie pytanie: "czy są lepsi ode mnie?".

Nie było świadomej polityki otaczania się lepszymi, co umieściłoby firmę na krzywej wznoszącej.

Otaczał się Pan słabszymi od siebie, by móc pozostać na szczycie piramidy. Może to i dobrze, bo bez zmiany Pana niektórych nawyków menedżerskich, o których niżej, nie widzę, jak lepsi ludzie mieliby chcieć u Pana zostać.

Mogło też być tak, że zatrudnił Pan dość zdolnych i kompetentnych ludzi (choć nie wybitnych), ale ich Pan pozbawił motywacji i zraził. Ten, bardziej prawdopodobny, mechanizm działał następująco. Ma Pan tendencję do przechodzenia na skróty przez wszystkie struktury hierarchiczne, niedzielenia się władzą i odpowiedzialnością oraz do "wyręczania" średniego szczebla zarządzania w rozwiązywaniu problemów.

Za każdym razem chce Pan mieć ostatnie słowo i nie daje ludziom szans do eksperymentowania i rozwoju.

W takich warunkach osoby dobre, mające chęć wzięcia na siebie odpowiedzialności i wykazania się - odchodzą lub przechodzą w stan uśpienia. Oczywiście, już Pana słyszę, że to nieprawda, iż odchodzą, bo macie bardzo małą rotację personelu. Może i tak jest, ale nie powinien się Pan oszukiwać - Wasza firma jest w małym mieście, gdzie panuje bezrobocie i jeśli ludzie fizycznie nie odchodzą, to dlatego że nie mają gdzie, a nie dlatego że nie chcą odejść. Jak tylko nadarzyła im się okazja w postaci projektu Krzysztofa i Piotra, to "odeszli" od Pana, pracując w godzinach pracy nad czymś, co będzie stanowić dla Pana konkurencję.

Pańskie zachowania, jak te opisane wyżej, podejmowanie większości decyzji (w tym tych małych, którymi się Pan w ogóle nie powinien zajmować) solo i nieprzewidywalne zmienianie tych podjętych zespołowo, a na dodatek paternalistyczny stosunek do pracowników, zaowocowały tym, że nie ma Pan lojalnego zespołu.

De facto nie ma Pan w ogóle zespołu, ale zbiór ludzi, którzy przychodzą do Pana, by zarobić na życie.

Nie zbudował Pan firmy, w której na wielu poziomach ma Pan liderów, którzy są Panu oddani. Ma Pan sfrustrowanych potakiwaczy i jest Pan z trudnymi decyzjami sam. W tej sytuacji nie dziwi Pana zmęczenie i narzekanie na osamotnienie w myśleniu o przyszłości firmy.


Miałem ogromną nadzieję, że gdy w wyniku naszych długich, często nocą prowadzonych rozmów, zdecydował się Pan zatrudnić bardzo dobrego, profesjonalnego menedżera na stanowisku prezesa oraz pozwolił mu Pan przyprowadzić kluczowe osoby, które zastąpiły Piotra i Krzysztofa, nastąpił przełom. Myślałem, że firma szybko przeobrazi się w sprawną, konkurencyjną, profesjonalnie zarządzaną maszynę.

Nasz kontakt w tamtym momencie ustał i dopiero teraz dowiedziałem się, jak sprawy mają się naprawdę. Zamiast stworzyć realny zarząd wsparty kompetentną i wymagającą radą nadzorczą, stworzył Pan zadziwiającą hybrydę zarządczo-kontrolną. Obstawił Pan nowego prezesa dwoma wiceprezesami: Pana żoną, która była pracownicą działu kadr, i zaufanym księgowym, który w strukturze firmy podlega dyrektorowi finansowemu (nie będącemu członkiem zarządu). Nie chciałbym być złym prorokiem, ale spodziewam się, że jeśli nowy prezes jest tak dobry, jak kiedyś Pan opisywał, to nie minie dwanaście miesięcy, a przestanie u Pana pracować. Z żalem muszę stwierdzić, że widzę bardzo duże podobieństwo między Pana przypadkiem a losami warszawskiej firmy - dystrybutora farmaceutyków, która była swego czasu nr 1 w Polsce, z ogromnymi szansami na bycie głównym rozstawiającym w tej części Europy. Niestety, w wyniku błędów założyciela i prezesa w jednej osobie w ciągu trzech lat zjechała ze szczytu w stan upadłości.

Aby tego uniknąć, musiałby Pan zacząć traktować współpracowników jak odpowiedzialne, dorosłe osoby, wyznaczyć im cel strategiczny stanowiący wyzwanie, dać dostęp do informacji, by mogli widzieć wpływ swoich decyzji na kondycję firmy, dać nowemu prezesowi realne możliwości działania, podzielić się sukcesem z kluczowymi osobami w formie udziału w zyskach (po potrąceniu kosztów kapitału), samemu zaś odsunąć się od firmy, tak by nowy prezes mógł stworzyć nową, logiczną strukturę i zaczął wspierać rozwój liderów na niższych szczeblach.

Takie zmiany sprawią, że chociaż Pana firma jest w małym mieście, będzie mógł Pan pozyskać najlepszych ludzi z Polski, bo firm, w których ludzie mogą wznieść się na szczyt swoich możliwości...
Tak, tak... A Świstak siedzi i zawija je w te sreberka... Miłego dnia.Łukasz Krzysztof P. edytował(a) ten post dnia 17.08.08 o godzinie 10:46

Temat: Szanowny Panie Prezesie...

Paweł P.:
Lubisz, jak ktoś odpowiada na twoje komenty? Lubisz! Inaczej nie zaczynałbyś wątku przy każdej możliwej okazji. Zastanawiam się, czy to ciebie jakoś kręci??!! Piszesz non-stop, ale rzadko poklask. Moja subiektywna opinia: GL to forum "gadaczy" i teoretyków. The end.
może i gadaczy i teoretyków ale przede wszystkim ludzi z doświadczeniem oraz młodych bez doświadczenia mających szerokie horyzonty i wiedzących, ze trzeba wiele w życiu przeżyć, żeby wiedzieć co się mówi.

a przykre jest to, ze ja też mam wrazenie, ze wiem o jaką firme chodzi... niestety często osoby na zbyt wysokich stanowiskach, tak bardzo boją się utracić swój autorytet przez delegowanie zadań do niższego szczebla, ze nie zauważaja , że nie maja co tracić...
Łukasz Krzysztof P.:
Piszę do Pana w sprawie bariery rozwoju, jaka moim zdaniem stoi przed Pana firmą.

Życzę Panu, by umiał Pan zdobyć się na taką zmianę; firma będzie lepsza, a Pana życie zawodowe dużo ciekawsze.

Pozdrawiam
Jacek Witak

Źródło: http://ceo.cxo.pl
Jan D.

Jan D. nie wszystko na raz
- mam ochotę na
zmiany

Temat: Szanowny Panie Prezesie...

Paweł P.:
Lubisz, jak ktoś odpowiada na twoje komenty? Lubisz! Inaczej nie zaczynałbyś wątku przy każdej możliwej okazji. Zastanawiam się, czy to ciebie jakoś kręci??!! Piszesz non-stop, ale rzadko poklask. Moja subiektywna opinia: GL to forum "gadaczy" i teoretyków. The end.

To spewnością nie ten wątek. :))
Mój subiektywny pogląd: Tacy prezesi i właściciele istnieją i nie jest to rzadkość. Warto na ten temat mówić. Może wjedą na GL i troszeczkę łykną nowego horyzonty. Znam teorię i praktykę. Na GL jestem z dwóch powodów pierwszy - jest kopalnią inspiracji do pomysłów i rozwiązań, powód drugi - bo lubię być w tym gronie, jak to Pan nazwał, "gadaczy" i teoretyków.
Pozdrawiam wszystkich
Przemysław Lisek

Przemysław Lisek Trener i konsultant
zarządzania
projektami

Temat: Szanowny Panie Prezesie...

Paweł P.:
Moja subiektywna opinia: GL to forum "gadaczy" i teoretyków. The end.

Co zatem tutaj robisz?

Temat: Szanowny Panie Prezesie...

A to sie zgadza, ale sa jeszcze na swiecie ludzie dla ktorych nie tylko kasa sie liczy...dla mnie lubie patrzec na sukces kolegow, ktorym pomoglem...to mnie uskrzydla
Pozdr
Przemo
Jednak problem jest nieco szerszy...

Okazuje się że ta grupa "krzykaczy" stara się zapobiec sytuacji, w której menago zaprzeda i zniszczy wartości i idee stworzone w firmie i zacznie kierować się w swoim działaniu po prostu kasą...

W firmie stworzyła się atmosfera, w której każdy kto ma inne zdanie (nie znaczy gorsze) jest po prostu "zakrzykiwany"...

A do głosu dochodzą takie hasła jak "W jedności siła..." "Pomożecie..." Tylko, że komuna już dawno minęła...

Efekt jest taki, że albo cenne dla dla firmy osoby są wyrzucane, same odchodzą, albo "odchodzą w cień" i zastanawiają się "po cichu" nad odejściem...

Menago oczywiście nie zauważa problemu bo rotacja jest zbyt mała...

Poza tym zdaniem Zarządu firmy EVERYTHING IS UNDER CONTROL...
badz szukac rozwiazania konfliktowych sytuacji (jest to bardzo ciezkie). Jeszcze jeden aspekt: manager to nie strazak, musi przwidywac i planowac

Baaa... No musi... Ale co robić jak pojawia się pożar...?
(za plany szczegolowe odpowiedzialni sa czlonkowie zespolu). Mysle, > > ze manager, to taki troszeczke wizjoner...
Pozdr
Przemo
Łukasz Krzysztof P.:
Przemysław Wojtasik:
Bardzo, bardzo delikatnie walczyc o zmiany. W chwilach, gdy sa problemy w firmie, mozna delikatnie zaproponowac modernizacje, ale trzeba wyczuc moment i byc pewnym sukcesu...
Przemo
Łukasz Krzysztof P.:
Przemysław Wojtasik:
Łukasz Krzysztof P.:
Dlatego warto chyba o tym dyskutować...

Jasne...żlebet "demontuje" sie mlotami pneumatycznymi, materialami wybuchowymi, odpowiednimi piłami.. ;-), czasmi lepiej zaorac niz remontowac :-)))))
Pozdr
Przemo

Czy to jedyna metoda?

Czy warto może spróbować delikatniejszych metod... Choć pytanie...

Czy warto...

Co w takim razie zrobić gdy się ma takiego szefa?
No właśnie... Wyobraź Sobie, że masz taki przypadek... Jesteś młodym, rzutkim, żądnym chwały i sukcesów menadżerem. Organizujesz firmę. Masz własną wizję rozwoju... Pchasz ostro do przodu... I nagle... Pojawia się kilkuosobowa grupa Twoich pracowników. Są to osoby sporo od Ciebie starsze, niekiedy bardziej doświadczone. Ta grupa zaczyna bardzo uważnie przyglądać się Twoim działaniom. Nikiedy bardzo głośno wyraża swoją dezaprobatę. Zaczyna też głośno zadawać pytania, które są dla Ciebie kłopotliwe? Co wtedy robi dobry menago? Traktuje tę grupę jak wyrzutki, które jedynie rzucają mu kłody pod nogi? Czy może zaczyna się zastanawiać, czy nie warto by jednak skorzystać z wiedzy starszyzny? No właśnie... Co zrobić?
Przemysław Wojtasik edytował(a) ten post dnia 16.08.08 o godzinie 14:45



Wyślij zaproszenie do