Temat: Struktura organizacyjna - czy to najlepsze rozwiązanie?
Chwilkę mnie nie było i jaki odzew :) Bardzo dziękuję! A teraz do rzeczy:
Robert Radoń:
Może jest wielu chętnych na "liderów z tylnego fotela", którzy są raczej podrzegaczami a nie liderami? Może to jest jednak bardzo fajne, podejmować decyzje, krytykować ale nie ponosić za nic odpowiedzialności?
Tutaj oczywiście masz rację - o wiele łatwiej jest krytykować i w wielu firmach takie kółka wzajemnej adoracji się tworzą, działając raczej destrukcyjnie. Ktoś mi kiedyś napisał, że "to cecha narodowa".. Może ktoś podzieli się doświadczeniami jak z takim zjawiskiem skutecznie walczyć?
Robert Radoń:
Bo jeśli tak nie jest, to wygląda na to, że większością firm rządzą ludzie durni, którzy z definicji stanowiska kierownicze powierzają facetom pozbawionym charymy, zdolności przywódczych i organizacyjnych?
Trochę off-topic, ale rzeczywiście obserwuję, że kobiety nie mają tego problemu - nie ma znaczenia czy chodzi o charyzmę czy inne zjawisko, kobieta poradzi sobie zawsze dobrze. Może dlatego, że kobieta musi starać się 2x mocniej żeby postrzegano ją jako specjaliste - to niesprawiedliwe niestety..
Robert Radoń:
spotkałem się tutaj z konsekwentnie powtarzaną tezą, że charyzma wiąże się z inteligencją,wiedzą... to nie jest prawda, czasem, rzdko, występują wspólnie, ale zwykle spotyka się bystrych, inteligentnych samotników, i charyzmatycznych, magnetycznych kretynów, stąd właśnie takie problemy w obsadzaniu takich stanowisk.
Nie jest tak do końca.. Charyzma to IMHO tylko jedna z cech i to nie podstawowa, ale ułatwiająca zarządzanie. Nie można zapominać, że w organizacje tworzą LUDZIE, dlatego też umiejętności miękkie są BARDZO istotne - to oczywiste.
Czytałem w HBR taki artykuł, w którym opisano np. brak umiejętności miękkich u inżynierów jako istotny problem - i zgodzę się z tym - nie można na ludziach stosować jakiegoś mikro-managementu, czy traktować ich jak urządzenia lub trybiki. Trzeba wyczuć ich problemy, być "kochającą matką i wymagającym ojcem" w jednym :)
Henryk Metz:
Nasuwa się pytanie, jak pokonać ten opór by zainicjować przynajmniej zmiany we wskazanym przez Ciebie kierunku...
Edukacja, zrozumienie, edukacja.. Współpracuje z jedną z większych drukarni w Poznaniu i takie temat również przewinął się podczas rozmowy z Prezesem. Co mi się podobało w jego wypowiedzi to: "ludziom trzeba wytłumaczyć, że wprowadzane przez nas zmiany są tylko i wyłącznie na ich korzyść. Trzeba im wyjaśnić sytuację firmy, nie ukrywać nic i zachować to przejrzyste i prosto sformułowane. Przecież jeśli firma upadnie to pociągnie za sobą wszystkich, którzy w niej pracują."
Z tego co wiem, udało im się :)
Ewa Rytka:
Twoje wątpliwość jest w dużej mierze zasadna, dlaczego nie pozwolić naturalnym liderom pociągnąć ludzi za sobą i pozwolić zainspirować ich do czegoś - byłoby pięknie tak długo jak realizują strategię i cele firmy w której pracują i są one zgodne z celami całej organizacji i właścicieli tej organizacji.
Faktycznie, moje pominięcie w tym rozmyślaniu samej organizacji jest błędem. Naturalny lider jest skuteczny dla organizacji w momencie w którym realizuje jej cele, najczęściej jest niestety tak, że taki NL realizuje cele własne poprzez naturalne umiejętności. Robert R. wspomniał o tym, że najczęściej takie osoby są bardzo popularne i lubiane wśród pracowników danej organizacji, ponieważ stoją po "ich stronie" (aka nie muszą podejmować trudnych i niepopularnych decyzji).
Wynika z tego, że najlepszy układ w organizacji to dwie osoby: posiadający wiedzę i doświadczenie manager (prawdziwie Druckerowski) oraz lojalny "naturalny lider", który w razie problemów pociągnie za sobą cały zespół oraz ew. przetłumaczy te wszystkie "trudne" decyzję. Układ na dobrą sprawę wojskowy (w pozytywnym znaczeniu).
Ewa Rytka:
Cele organizacji powinny być podzielone pomiędzy odpowiednie grupy (działy), a te z kolei powinny współpracować ze sobą dla realizacji celu.
Naturalnie - efekt synergii musi zostać zachowany, aby był sens organizację tworzyć.
Ewa Rytka:
Pewna spontaniczność, o której mówisz widoczna jest w mniejszych organizacjach. Małe organizacje pozwalają na większy poziom komunikacji i większą współpracę, wiec łatwiej zastopować dryfowanie w niewłaściwym kierunku.
Właśnie - problem polega na tym, że w małych organizacjach ludzie bardzo, bardzo często spoufalają się. Czy uważasz to za zjawisko, które przynosi więcej złego niż dobrego? Chodzi mi o to, że ludziom, którzy są bliżej ciebie trudniej jest np. wydawać polecenia - zamazuje się linia między pracownikiem i przełożonym. Znika też możliwość prowadzenia "twardego zarządzania" w sytuacjach kryzysowych dla organizacji, czy słusznie zakładam?
Bartosz Burclaf edytował(a) ten post dnia 07.09.08 o godzinie 15:22