Temat: Przestrzeganie godzin pracy
Dariusz W.:
Oj Robert, choć jesteśmy w przybliżeniu rówieśnikami, to czytam i widzę, że za wszelką cenę chcesz wywrzeć na czytelnikach tej dyskusji wrażenie, ale nie masz racji. :)
Rozmawiam z tobą a nie z czytelnikami, kimkolwiek by oni nie byli.
Albo te 20 lat niczego Cię nie nauczyło, albo wręcz przeciwnie miałeś pecha i miałeś tylko kiepskie doświadczenia. :)
Doświadczenia miałem różne, pracowałem z doskonałymi fachowcami i zupełnymi leszczami.
Co za sztuka zwolnić człowieka z pracy ? Żadna. A czy jest sztuką zmotywować go i spowodować żeby działał zgodnie z naszymi oczekiwaniami?
Zwróć uwagę na to że ja w żaden sposób temu nie przeczę.
nie rozumiem jak można tak przekręcać moją wypowiedź.
Mam wrażenie że to tylko chcesz zrobić wrażenie na czytelnikach pisząc rzeczy oczywiste ale nie mające nic wspólnego z tematem dyskusji.
Interesuje mnie tylko ten fragment który mówi o sytuacji gdy część podwładnych nie ma zamiaru się podporządkować poleceniom. W takiej sytuacji moim zdaniem przełożony nie może się czuć ograniczonym tym, że jeśli się kogoś zwolni to pokaże że sobie nie radzi.
Moim zdaniem TAK.
A moim nie, nigdy nie miałem szczególnych problemów ze zmotywowaniem i przekonaniem podwładnych. Prawdziwy dyskomfort czułem wtedy gdy musiałem kogoś ukarać.
Dlatego nie polecam zwalniania czyli "drastycznych rozwiązań", choć jeśli nie ma innego wyjścia trzeba i tak.
I właśnie o to chodzi, skup się na tym zdaniu, bo cała twoja poprzednia pisanina to jest wodolejstwo pod publiczkę i nie na temat.
PS. Nie teoretyzuje, a jeśli moje wypowiedzi brzmią jak z "podręcznika" to dzięki, może wezmę się za pisanie xD
Twoje wypowiedzi brzmią jakbyś przeczytał tylko część podręcznika i nie do końca go zrozumiał.
Zwróć na przykład uwagę na to, że ci tzw. wielcy ludzie konsultując się z personelem nie pytali go o zgodę na wprowadzanie zmian, tylko próbowali przekonać ludzi do tych zmian. To nie były referenda, tylko akcja propagandowa, wychodzili ze słusznego założenia że ludzie łatwiej łykną co co rozumieją i zmiany przejdą bezboleśnie. Natomiast, gdy w/w zmiany nie znajdowały poklasku a były wg. szefa konieczne, wprowadzano je bez żadnych ceregieli a opornych wywalano na zbita twarz. Czasem trzeba rozumieć to co się czyta.
Ten post został edytowany przez Autora dnia 10.08.13 o godzinie 12:41