konto usunięte
Jerzy
Fiuk
interim manager,
doradca, konsultant
Temat: PRINCE2 w projektach informatycznych
Moje odczucia są ambiwalentne. Lubię poukładane struktury, więc z przyjemnością poznawałem wiedzę o tej metodyce (poziom Foundation) i w pewnym zakresie wykorzystuję tę wiedzę w praktyce. W pewnym, bo albo projekty za małe, albo pieniądze nie są budżetowe, w każdym razie narzucona tam biurokracja nie wytrzymuje "prozy życia" w moim świecie. To klasyczny "dupochron". Na wszystko jest podkładka, wszystko z czegoś wynika i jest przez kogoś podpisane. Prowadzący kurs miał praktykę w Możejkach - no i co z tego, dla Możejek czy dla Orlenu? Ale nie chcę spłycać. Jeśli firma nie ma wymogu realizowania projektu w oparciu o konkretną metodykę (tutaj Prince2), szansa na narzucenie lub skuteczne rekomendowanie Prince2 fakultatywnie, znikoma, albo żadna.Nawiasem, zdecydowanie więcej czerpię z Lean Managment i Systemu Produkcyjnego Toyoty, przemycając stosowane tam zasady nic nikomu nie mówiąc.
Co do Practitioner. Mój kurs Foundation trwał14 dni. Practitioner trwa 3 dni. Nie będę do niego przystępował z powodów podanych mi na szkoleniu. Uważam je za bardzo zasadne. oto one:
a) Nie rób Practitioner, jeśli nie jesteś dobrze postrzeganym praktykiem Prince2, bo to kurs i egzamin dla praktyków a nie absolwentów Prince2 Foundation;
b) Nie rób Practitioner, jeśli nie będziesz mieć okazji faktycznie pracować przy projektach gdzie tego wymagają, bo twój certyfikat ma ważność tylko 5 lat.
Czy zrobi to wrażenie na pracodawcy?
Tak, jeśli stosuje Prince2 w praktyce, lub docenia, że ktoś się uczy, lub gdy jest ... niezbyt rozgarnięty.
Nie, jeśli nie stosuje i nie widzi potrzeby wykorzystywania tych standardów, bo ma własne, co by to nie miało znaczyć.
PS
To subiektywna opinia. W razie niepodzielania poglądów, proszę nie krytykować tylko opisać własne doświadczenia. Polemiki nie będzie.