Temat: najważniejsze cechy menadżera
Robert R.:
Uważa Pan ze Inżynier i doktor nauk stosowanych to był przeciętny Polak za PRLu?
Chyba żyliśmy w innym PRLu.
Dalej się nie rozumiemy. Spróbuję jeszcze raz. Używam pojęcia "przeciętny" tutaj w sensie statystycznym czyli "często występujący" jak to w statystyce, natomiast Pan interpretuje je jak widzę w sensie" przeciętny = pospolity" czy raczej "nienadzwyczajny". Otóż tak, w PRL bywało często, że tzw. przeciętny statystycznie ktoś, z przeciętnej rodziny, po przeciętnej nawet szkole mógł zostać inżynierem czy nawet doktorem nauk i nie wymagało to przynależności do żadnej elity. Mamy ogromny potencjał w ludziach przeciętnych. Statystycznie.
Ale kible budowano na rozkaz tzw. elity.
Tzw. przeciętny obywatelom było to obojętne.
Ponadto, jak sądzę ma Pan na myśli termy i łaźnie publiczne.
To były jednak dość ekskluzywne miejsca.
Publiczne i ekskluzywne zarazem? Korzystamy chyba z różnych źródeł.
Akwedukty i swoiste klozety wodne to tylko dla tzw. elit?
Wręcz przeciwnie, w średniowieczu poziom higieny był dość wysoki.
To w renesansie wymyślono że zarazki przedostają się przez skórę a kąpiel poszerza pory skóry.
Znowu inne źródła.
ale tak w ogóle, to o co chodzi?
O to czyj poziom życia i świadomości wyznacza poziom życia społecznego i kultury.
artykułu słowa Billa Gatesa: "Nasz system akademicki jest najlepszy. Finansujemy nasze uniwersytety, by prowadziły badania [...]. Ludzie o wysokim IQ przyjeżdżają tu, umożliwiamy im rozwój, a ich innowacje przekształcamy w produkty. Nagradzamy to, że podejmują ryzyko. Nasz system jest nastawiony na konkurencyjność i eksperymentalność [...]. Dzięki pieniądzom z federalnych podatków i ze źródeł filantropijnych w przyszłości będzie on w stanie nadal prosperować tak jak dziś".
No co tym cytatem Pan dowiódł?
Nic. Nic ponad to, że drenaż mózgów ma miejsce i tylko tyle. To Pan raczy nazywać ich raz przygłupawymi, a innym razem bystrzakami. Nie pozwoliłem sobie na żadną ocenę Amerykanów.
Ze przygłupawi amerykanie ściągają geniuszy z całego świata żeby za nich myśleli?
Bo ja z tego wyczytałem że bystrzy amerykanie wiedzą czym jest potencjał intelektualny i starają się go oczywiście u siebie zwiększać. Ale to nie znaczy że sami są kretynami, tylko po prostu mają najlepsze ośrodki naukowe, najlepszych naukowców , zapewniają im najlepsze warunki i dlatego ci ludzie z całego świata tam chcą pracować.
Znalazł Pan gdzieś w moich wypowiedziach takie sugestie na temat Amerykanów? To ciekawe.
Co do warunków oczywiście zgodziłem się juz wcześniej.
Jakby się Pan tak nie zacietrzewiał, znalazłby Pan więcej takich zgodności.
Nie jestem zwolennikiem mitów, ale jestem przeciwko mitologizacji Stanów Zjednoczonych.
Nie jestem zwolennikiem USA, są mi one obojętne.
Przyjmuję do wiadomości, bo nie zgadłbym na podstawie tego co i jak Pan pisze.
Ale Pan ma wyraźnie obsesję na ich punkcie.
Litościwie pomijam milczeniem.
Zdecydowanie nie mitologizuję USA, polemizuję z poglądem że jest to kraj zamieszkały przez idiotów za których myślą przyjezdni.
Broni Pan tez stawianych przez samego siebie, nigdzie tego nie postuluję.
Wtedy cała masa matołów w niczym nie przeszkadza gdyż ich funkcjonowanie jest "włożone" w cywilizowane, rozsądne normy
Jestem innego zdania. Masa „matołów” jak się Pan wyraża stanowi zawsze duże zagrożenie, czego uczy nas historia Rzymu, Francji, Rosji, Niemiec …wojen religijnych i innych dżihadów.
Tego nie rozumiem.
Proszę wyjaśnić co Pan miał na myśli, mówiąc o matołach Rzymskich, Francuskich, Niemieckich itp.
Proszę bardzo. Dla Pana "matoły", bo tak się Pan konsekwentnie wyraża i to w kontekście masowym.
Historia zaś uczy, że masy ludzi, których traktuje się jak "matołów" potrafią być groźne i nie dają się w pewnych sytuacjach wcisnąć w "cywilizowane, rozsądne normy" - elity Rzymu musiały się politycznie liczyć z głosem ludu czyli obywateli Rzymu, lud Paryża w końcu przestał się liczyć ze swoimi elitami co nazywamy Rewolucją Francuską ... i tak dalej.
Poza tym, matoł musi wiedzieć że jest matołem i znać granice swoich możliwości.
A skąd ten „matoł” ma to wiedzieć? My czyli „nie - matoły” będziemy o tym orzekać i mu przypominać? Gdzie Pan widzi granice możliwości „matoła”?Wmawianie matołom że są bystrzy, przez np. obniżanie kryteriów egzaminacyjnych i masowe pchanie każdego chętnego na studia, to proszenie się o kłopoty.
Zgadzam się tylko w zakresie obniżania kryteriów egzaminacyjnych, ale cóż, skorośmy skomercjalizowali naukę i edukację, a matoła na to stać … Byłoby teraz brakiem konsekwencji, nie sądzi Pan?
Po pierwsze ja niczego nie komercjalizowałem, więc proszę mówić za siebie :)
No, dobre i to, chociaż tutaj się Pan uśmiechnął :-)
Wiem, byłby to brak konsekwencji. :-)
Ponadto, akurat motywowane ideologicznie obniżenie kryteriów egzaminacyjnych z celu podciągnięcia statystyki jest karygodnym posunięciem rządów solidarnościowych.
Podzielam opinię, to taki konformizm unijny. Rozdawanie dyplomów nie podnosi poziomu wykształcenia, kultury no i jak się okazuje nie rozwiązuje "problemu gówna".
Taka demokracja jaką Pan ma na myśli funkcjonowała w jaskiniach, przynamniej do chwili w której jakiś silniejszy troglodyta nie uprał słabszych i ogłosił się szefem.
No cóż, któryś z nas ma obłędne rozumienie demokracji.
? A jacy ludzie najbardziej kwalifikują się do bycia elitą? I dlaczego tak łatwo toną w masie krzykliwej hołoty?
Bo są bystrzejsi, inteligentniejsi, myślą, maja wątpliwości widzą przed sobą wiele możliwości.
Zwykle są pacyfikowani przez tych którzy nie dzielą włosa na czworo, nie maja wątpliwości , a wrodzona tępota daje im siłę i przekonanie o słuszności raz obranej linii.
Słaba definicja, ale odwagi Panu nie brak - jakoś tak bez wątpliwości, dzielenia włosa na czworo, konsekwentnie broni Pan słuszności raz obranej linii.
A ja wolę, żebyśmy jako ludzie byli dla siebie dobrzy, życzliwi, pogodni i owszem, robili swoje, ale okazując sobie zrozumienie i szacunek. Jak kto przy tym jest nadmiernie inteligentny to i może dobrze, ale lepiej kiedy umie żyć i współpracować z innymi ludźmi.
Jedno mniej więcej może się zgadzać. Ustrój juesejski może nie być demokratyczny, tylko oligarchiczny.
Bo jest, jak rozumiem ma im Pan to za złe.
Nie mam.
Jak sądzę Pańskim zdaniem demokracja jest lepsza i określenie ich ustroju jako oligarchii jest kolejnym kopem wymierzonym w USA.
Proszę nie zapominać że demokratyczne Ateny były najbardziej drapieżnym państwem swojego okresu i tzw. wolny świat przez kilkadziesiąt lat, pod wodzą monarchicznej Sparty stawiał czoło ich ekspansji.
Dziękuję, teraz pisze Pan coś naprawdę rzeczowego i podzielam tę opinię na temat tego wątku starożytnej historii. Nie jestem historykiem, ale wydaje mi się, że ustrój Ateński oscylował trochę pomiędzy demokracją i oligarchią, ze szczególnym miejscem na stany wyjątkowe.
Kop nie kop, skąd to Panu przychodzi do głowy? Jeśli tak jest w istocie, to powinniśmy powszechnie zerwać z eufemizmem i przestać mówić o amerykańskiej demokracji, a mówić o
amerykańskiej oligarchii. Zresztą sami Amerykanie (w wąskim znaczeniu tego słowa, czyli obywatele USA) mówią raczej o "amerykańskim stylu życia"?
Ktoś kiedyś powiedział, nie pamiętam kto, że demokracja to nie jest najlepszy możliwy ustrój, ale nic lepszego jeszcze nie wymyślono. Może i tak?
Proszę przyjrzeć się Francuskiej badaczce, M. Curie z domu Skłodowska.
Określanie jej mianem Polskiej uczonej, jest śmieszne.
W Polsce nie chciał przyjąć jej na studia. Gdyby nie wyjechała wydano by ją za mąż, urodziła by stado dzieciaków, i była by pewnie traktowana jak "głupia Marysia", bredząca o jakichś niewidzialnych promieniach. Mogli by ją w końcu zamknąć w wariatkowie.
I Pan ma za złe Amerykanom ze ściągają takich ludzi do siebie.
Zlituj się Pan, Panie Robercie, nie mam im tego za złe, dobrze na tym wychodzą przecież.
Mówię tylko, że nie sami Amerykanie to wszystko.
A w czasach Marysi Skłodowskiej to akurat także Francja była taką Mekką uczonych. Co prawda nie mam takiej jasności jak Pan, jakby skończyła w Polsce, niemniej jednak też mnie trochę irytuje takie nasze podpinanie się pod osiągnięcia rodaków zagranicą. Osobiście i jako Polakowi nic mi to nie wadzi, żeby mówić, że Jagiellonowie byli Litwinami, Ludwik i Batory Węgrami, Kopernik był Niemiec, Chopin Francuz, Mickiewicz Litwin i tak dalej, już o Matejce, Tuwimie, Brzechwie, Słonimskim, Kosińskim, Polańskim, Szymborskiej nie wspomnę.
I jeszcze jedno, nasz system nauczania jest całkiem do niczego, bo szczycenie się tym że Polski robotnik wie jaki jest najwyższy szczyt świata, i śmianie się z tego że amerykański robotnik nie wie gdzie jest Polska, jest objawem katastrofy intelektualnej.
Cóż, rzecz gustu. Mam inne zdanie na temat tego, co można by uznać za „katastrofę intelektualną”. Otóż zdecydowanie wolę żyć w kraju, w którym sąsiad mój nie lata na Księżyc, ale na papierowych kubkach amerykańskiej z pochodzenia jadłodajni nie umieszcza się ostrzeżeń, że dopiero co zaparzona w ekspresie kawa może być gorąca, a na sprzętach AGD, że nie należy suszyć kotów w pralko - suszarce, a psa w mikrofalówce, jeśli nie ma się zamiaru go zjeść.
Czyli Amerykanie to debile a pracują za nich Polacy, a myślą Żydzi :)
Skąd Pan wziął to czyli?
Dla kraju liczy się to, który robotnik lepiej kopie rowy, a okazuje się , że Polakowi nadmiar wiedzy ogólnej często przeszkadza w byciu sprawnym pracownikiem.
Wolę tego kopacza rowów, który zna łacińską nazwę motyla, którego spłoszył, zanim zaczął kopać.
Ale ja nie pisze o tym co ja wolę, może Pan sobie woleć kogo się Panu podoba.
No i szkoda. To o czym Pan pisze? O Prawdzie?