Jan D.

Jan D. nie wszystko na raz
- mam ochotę na
zmiany

Temat: najważniejsze cechy menadżera

Agnieszka P.:
nawiazujac do cech menedzera...wymienie poniższe i jestem ciekawa Waszych zdań:

- nie uzasadnione upominanie krzykiem badż klocenie sie z podwładnym w obecności osób trzecich, również spoza zespołu, w tym np. podczas posiłku

- nie dopuszczanie podwładnego do głosu, przysłowiowe odwracanie kota ogonem

- nie informowanie podwładnego o sprawach,które wspolnie prowadzą przy różnych projektach

- reagowanie złościa na probley podwładnego, których rozwiązanie nie jest zależne od niego , nie leży w granicach jego możliwości a wszelkie próby rowiązania kończą się niepowodzeniem

Nasuwa się tylko jedna modlitwa "chroń nas od takich menedżerów i od tych co go wybrali na to stanowisko"

konto usunięte

Temat: najważniejsze cechy menadżera


Nasuwa się tylko jedna modlitwa "chroń nas od takich menedżerów i od tych co go wybrali na to stanowisko"

czytajac rózne watki ,obserwujac otoczenie można wnioskowa, że wielu managerów nie powinno nimi byc...Agnieszka P. edytował(a) ten post dnia 13.04.13 o godzinie 08:34
Jan D.

Jan D. nie wszystko na raz
- mam ochotę na
zmiany

Temat: najważniejsze cechy menadżera

Agnieszka P.:

Nasuwa się tylko jedna modlitwa "chroń nas od takich menedżerów i od tych co go wybrali na to stanowisko"

czytajac rózne watki ,obserwujac otoczenie można wnioskowa, że wielu managerów nie powinno nimi byc...

To zależy, od właściciela jaki ma interes powoływania takich ludzi. Wszak menedżerem się bywa, a człowiekiem się jest :-)

konto usunięte

Temat: najważniejsze cechy menadżera

Jan D.:
Agnieszka P.:

Nasuwa się tylko jedna modlitwa "chroń nas od takich menedżerów i od tych co go wybrali na to stanowisko"

czytajac rózne watki ,obserwujac otoczenie można wnioskowa, że wielu managerów nie powinno nimi byc...

To zależy, od właściciela jaki ma interes powoływania takich ludzi. Wszak menedżerem się bywa, a człowiekiem się jest :-)


Menedzerem tez nie jest sie na zawsze a zycie bywa przewrotne i okazuje sie ze takie zmiany rol maja miejsceAgnieszka P. edytował(a) ten post dnia 13.04.13 o godzinie 11:23
Zbigniew Heryng

Zbigniew Heryng Psycholog, trener,
coach.

Temat: najważniejsze cechy menadżera

Marek B.:
Panie Zbigniewie.

Zgodnie z obietnicą powracam do jakże miłego „niezgadzania się” z Panem.
Na wstępie chciałbym określić, z jakich pozycji będę z Panem polemizował „do krwi ostatniej” i swych tez (czytaj: tez moich mentorów) „bronił jak niepodległości”.
Oj, tam zaraz riposty. Przyjemnie poczytać to co Pan napisał. Polemika chętnie. Nawet jeśli Pan się nie zgadza. Merytorycznie doceniam.
Po pierwsze jestem inżynierem, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Czyli jestem tzw. „śrubokrętem” i wszystko co da się „skręcić” i „rozkręcić” jest mi bliskie. Nie znam się na „snuciu”. Działam według prostego schematu: „namierzyć” , „rozkręcić”, „skręcić” i „uruchomić”.
Fajne credo. Osobiście lubię pracować i gadać z inżynierami. Podnoszą poprzeczkę dla konkretu i precyzji. Być inżynierem to wg mnie najczęściej nie jest wada.
Przez przypadek w latach 80. skończyłem studia o kierunku „cybernetyka techniczna”, czyli coś podobnego do automatyki.
Ja zaczynałem od cybernetyki ekonomicznej i informatyki, ale ponieważ wyobrażenie o niej miałem na podstawie Lema, cybernetyka na szczęście mnie wypluła.

Polska szkoła cybernetyczna, za ojca której uważa się Mariana Mazura (http://pl.wikipedia.org/wiki/Marian_Mazur_(naukowiec)) , jest zjawiskiem wyjątkowym na skalę światową i niedocenionym przez współczesnych (Cudze chwalicie, a swego nie znacie.
Podzielam Pańskie zdanie.
Mam podstawy twierdzić, że socjocybernetyka była świadomie i celowo „wygaszana” przez władców PRL , ale i obecnie dba się, by nie była zbytnio popularyzowana. Dlaczego? Bo jest potężną bronią (ofensywną i defensywną) w wojnach „o dusze i umysły” wyborców, wyznawców, sympatyków, konsumentów – tych wszystkich , którzy coś „kupują” (idee, doktryny, towary) .
A poza tym, z tej „niewiedzy i nieuctwa polityków i ludu ciemnego” żyje spora grupa spindoktorów różnej maści.

Ciekawy pogląd.

W skrócie:

Wierzę w ewolucję, wcale mi nie przeszkadza, że pochodzę od małpy, szanuję tych , którzy pochodzą od Czegoś lub Kogoś innego.

Wiem z autopsji , że byt określa świadomość, a świadomość pozwala zmieniać byt.

Wiem z autopsji, że świadomość, osobowość, charakter i inne bla-bla-bla, to produkt chemii mózgu i procesów przemiany materii (opiekowałem się przez lata osobą chorą na Alzheimera. Bolesne doświadczenie, ale skutecznie leczy z wyznawania bzdur o jakimś „duchowym aspekcie” ludzkiej egzystencji – jesteśmy tym, czym jest to „coś” w puszcze między uszami).

Wiem , że człowiek to system autonomiczny
Wiem , że grupy ludzi (rodzina, klan, społeczeństwo, naród ) mogą być systemami autonomicznymi, choć wielu stara się, by tak nie było.

Wiem, że przedsiębiorstwa mogą być systemami autonomicznymi, w zależności od tego jak zostaną „pomyślane i wykonane”. (wiele przedsiębiorstw nie jest , ale może być, jeśli będzie taka wola właścicieli).
Jak dotąd Pańskie wierzenia, także jako założenia, mieszczą się w mojej wyobraźni i w pełni je akceptuję mentalnie, choć może nie wszystkie podzielam.

Wierzę w naukę i metodę naukową.
A ja nie tak bardzo. To szerokie pole do dyskusji jak mniemam na temat natury ludzkiego poznania w ogóle. Dzisiaj traktuję tzw. metodę naukową, jak i naukę w ogóle, jako jedno ze źródel poznania i niczym nie wyróżniające się specjalnie zbiory wierzeń.
Tyle manifestu. Teraz wezmę się za „rozkręcenie” Pana postu.
Zbigniew H.:
Raczej jednak każdy z nas żyje w takim świecie, jakim go sobie wyobraża na podstawie swoich wierzeń.

Man Pan absolutną rację. Żyjemy w świecie , jakim on jest, tylko wyobrażenia o nim mamy różne.lub inaczej - każdy żyje w matrixie na miarę swych wyobrażeń. Wystarczy zmienić okulary i od razu „widzimy” albo nie „widzimy’. Obiekt patrzenia jest niezmienny.
Rozumiem, że to chciał Pan powiedzieć.
I tak, i nie. Mogę żyć z jednymi założeniami - istnieje jakiś obiektywny świat poza moim matriksem, jak i drugimi - nie ma nic oprócz matriksa. Filzofowie nie rozstrzygnęli tego od paru tysiącleci do dzisiaj o ile wiem. Nie czuję się mądrzejszy od nich. Byli wręcz tacy, którzy powiadali, że świat jest ledwie wytworem naszych zmysłów (umysłów?). W praktyce życiowej żadne z tych wierzeń ani mi nie przeszkadza, ani nie pociąga za sobą żadnych konsekwencji dla moich działań.
No, tak sobie myślę. :-)

Jak sądzę oprócz klasycznego "byt kształtuje świadomość"

I znowu całkowicie zgadzam się z Panem. Mamy tu do czynienia z klasyczny sprzężeniem zwrotnym: doświadczenia życiowe (w tym indoktrynacja, zwana czasem edukacją), czyli byt, kształtują nasze wyobrażenia (wierzenia, wartości itp.), czyli świadomość, a ta z kolei determinuje nasze reakcje (te świadome, w przeciwieństwie do odruchów), które zmieniając nasze otoczenie, a to zmienione otoczenie dostarcza nam nowych doświadczeń itd. „ w koło Macieju”. Tak to działa.
Z jakich powodów odruchy tutaj nie pasują, Panie Marku? Myślę, że odruchy warunkowe jak najbardziej, bo są efektem uczenia się właśnie poprzez warunkowanie, a że sam mechanizm uczenia się jest raczej nieświadomy to niczego nie zmiania. Przypuszczam, że Panu raczej idzie o tzw. instynkty ( nie mam pewności czy zgadzamy się na instynkty u człowieka) lub tych kilka odruchów wrodzonych, z jakimi przychodzimy na świat (odruch ssania najważniejszy, odruch źreniczny, odruch Moro, odruch Babińskiego itp.), a które są jakby efektem uczenia się gatunku.
Jak rozumiem chodzi Panu o jakieś warunki i prawa obiektywne? Poza warunkami i prawami fizycznymi jakoś nie widzę innych w miarę obiektywnych (sami fizycy piszą przecież o prawach znanego nam wszechświata, a poza nim o osobliwościach).

I znowu muszę się z panem zgodzić (proszę dać mi szansę popolemizować).
Obiektywna to jest grawitacja, elektromagnetyzm i parę innych oddziaływań, a dokładniej - przepływ energii. Reszta to tylko konsekwencje lub tzw. „naukawa eseistyka”.
Większość praw regulujących nasze życie jest moim zdaniem pochodzenia społecznego i kulturowego, czyli wynika z wierzeń i umów społecznych.

Dokładnie !!! (zaczynam się niecierpliwić). A skąd pochodzą „umowy” ? Z bytu, który je określił. A dlaczego mamy takie „umowy”? Bo taki mamy byt. Zmieni się byt - zmienią się „umowy”. Zmienią się „umowy” - zmieni się byt. Ostatnia taka zmiana „umowy”nastąpiła w Polsce w 1989. Czy Pański byt uległ zmianie?
Cóż, cieszę się, że podziela Pan moje wierzenia, raźniej jakoś jest we dwóch. :-)
Tak, moje życie uległo zasadniczej zmianie na lepsze.
>Sęk w tym, że zarówno ekonomia ( w tym nauka o zarządzaniu), jak i psychologia nie są
naukami przyrodniczymi, choć bardzo chciałyby nimi być. Ich zdolność predykcyjna jest znikoma i ma co najwyżej wartość statystyczną. Magiczne "prawa rynku" są spekulacjami, a tak naprawdę za "rynkiem" kryją się miliony i miliardy codziennych decyzji pojedynczych ludzi i grup. )


No !!! Nareszcie mam okazję zaprotestować . Dziękuję Zbawco.
Otóż ekonomia, primo, nie jest samodzielną nauką i ma tyle wspólnego z zarządzaniem, że czerpie całymi garściami z cybernetyki, o czym większość „ekonomistów” nawet nie wie (tak jak Tartuffe nie wiedział, że całe życie mówi prozą). To samo dotyczy psychologów.
Secundo, zastanawiam się , czy ekonomia jest nauką, gdyż zamiast objaśniać, jak działa „świat”, mąci i co chwila musi się reformować bo „nieuświadomiony świat” obala jej fundamentalne aksjomaty. Winny jest oczywiście „świat”, a nie ekonomiści. Najlepszy dowcip lat ostatnich: http://www.sfora.biz/Zbankrutowala-firma-laureata-nagr...
Ten Pański protest nie wydaje mi się jednakowoż zaprzeczać temu co sam napisałem. To dla mnie raczej rozwinięcie lub uzupełnienie, ale jeśli tak Panu jest przyjemniej ...
Gdybyśmy tych cech nie mieli albo otoczenie byłoby inne , możliwe , że nie osiągnęlibyśmy takiego sukcesu ewolucyjnego.

Jaki sukces ewolucyjny Panie Marku? Że niszczymy swoje naturalne środowisko i staje się ono coraz bardziej sztuczne?

Drożdże w procesie fermentacji też niszczą swoje środowisko i giną , a jednak nadal trwają. Nie wiadomo, czy nasza działalność jest aż tak zabójcza dla świata. Na razie tak twierdzą tylko ekolodzy. A może i nas obowiązuje taka sama logika rozwoju jak u drożdży: cyklicznie będziemy się uśmiercać w wyniku „fermentacji” i jakoś żyć dalej, dzięki procesom rozmnażania, a produkt uboczny naszej ludzkiej „fermentacji” spijają jacyś bogowie. BTW. Ciekaw jestem co motywuje drożdże do takiego poświęcenia w imię przyjemności człowieka. Czy one też żyją i umierają w przekonaniu, że „to właśnie po to”?
O, to prawdziwie interesująca polemika i ciekawa sugestia na moje ulubione pytanie "po co?"
Dziękuję za ten wątek.

>Że bez licznych technologicznych protez większość z nas nie
potrafi już sobie poradzić w warunkach naturalnych? Nanotechnologie i cyborgizacja? Sukces ewolucyjny to rekin - 400 milionów lat, krokodyl jakieś 220 milionów, szczupak - ponad 100 milionów lat, miłorząb japoński - też pamięta dinozaury.


Jak do tej pory to ludzie hodują rekiny, krokodyle, szczupaki, a nawet miłorzęby japońskie. Nie słyszałem o fermie ludzi prowadzonej przez miłorzęby.
A tak na poważnie, zgadzam się z Panem. Historia zna przypadek, gdzie grupa ok. 400 equus asinus prowadzi hodowlę ok. 38 mln. homo sapiens. Jak dotąd eksperyment trwa.
A to moim zdaniem jednak nie ma się do rzeczy, że ktoś kogoś hoduje a ów jest hodowany, bądź częściej zabijany. Gdyby zachować konsekwencję, to raczej postawiłbym ten wątek podobnie, jak Pan zrobił to z drożdżami. Kiedyś czytałem opowiadanie s-f (nie pamiętam autora), w którym cel ludzkiej ewolucji został zdefiniowany jako stworzenie cywilizacji technicznej umożliwiającej podróże kosmiczne, żeby to muchy mogły rozprzestrzenić się po wszechświecie.
Na użytek naszej dyskusji o menedżerach wyciągam stąd pytanie - czy to menedżerowie kierują zespołami czy raczej zespoły kiedują menedżerami?
Proszę mi wskazać program inny niż biologiczny. Zycie to walka o przetrwanie. Niestety tak to działa, czy to się nam podoba lub nie . Jeśli chce się Pan przekonać , czy może być inaczej, proszę spróbować przestać walczyć. Chętnie usłyszę Pańską opinię „po udanym eksperymencie”. Jeśli mnie Pan przekona , że jest OK, chętnie zmienię zdanie i przyłączę się do Pana. Ja też jestem leniwy z natury.
Cóż, sam nie mam nic przeciwko dosłownemu "z prochu powstałeś, w proch się obrócisz" (nawiasem mówiąc podobno atomy, z których jesteśmy zbudowani - poza tymi bardzo ciężkimi powstającymi we wnętrzach gwiazd? - a przynajmniej wodoru? - są tak "stare" jak wszechświat ), jednak słyszałem od innych ludzi, że wierzą, iż to nie musi być wszystko (wiele jest odpowiedzi na kardynalne po co?), może być więc jakiś program boski (zbawienie, istnienie duchowe, wędrówka dusz), nieodgadniony program ewolucji i inne dające się pomyśleć elementy różnych matriksów. Jak jest obiektywnie? Może jak z drożdżami? Dlaczego człowiek miałby być ostanią formą ewolucyjnego kodu?
A wracając na ziemię - Wysocki w "Piesni o pieriesielienji dusz" śpiewa przestrogę m.in, dla menedżerów, w wolnym tłumaczeniu - że "jeśli żyłeś jak świnia, zostaniesz (dopisek mój - w przyszłym życiu) świnią". No, pocieszające może być to, że w następnym to ja będę twoim szefem. Taka wiara bardziej sprzyja chyba "byciu przyzwoitym".

Noworodek ma zakodowaną metodę „jak”. Gdyby noworodki naprawdę wiedziały „po co”, to już w wieku prenatalnym doszły by do wniosku ,że „szkoda nafty”, bo wiadomo, jak to się kończy.
Celowość nie wymaga świadomości. Jest doświadczenie ewolucyjne, doświadczenie gatunku (filogenetyczne w odróżnieniu od ontogenetycznego, że się tak mądrze wyrażę). Znowu wrócę też do metafory drożdży ...
Ale spróbujmy na serio. Wszystkie systemy biologiczne, które wypełniają definicję systemu
autonomicznego
Trochę skracam, ze względu na inne osoby, jednak jesteśmy w wysokiej abstrakcji - śmierć nie jest zanikiem w takim rozumowaniu jak sądzę, tylko transformacją, a to zbliża nas znowu do wierzeń religijnych jak sądzę.
To samo dotyczy przedsiębiorstw, jeśli są systemami autonomicznymi.
No, powstają żeby się podtrzymywać i odtwarzać w bardziej efektywnej formie, ale nawet jak się rozpadają, to tylko transformują - zawsze jednak działają po coś, a nie tylko dla samego przetrwania, trwanie - przez jakiś czas - jest raczej warunkiem skutecznego celowego działania niż celem samym w sobie.
Reszta , to tylko biochemia. Ale czy to rzeczywiście takie smutne i frustrujące? Dla mnie nie.
Być może wszystko to tylko biochemia mózgu? Z ciekawością myślę sobie o tym, że jeśli neuronauka wszystko dokładnie odkryje i nauczymy się sterować tymi procesami, to co będę robił jako psycholog? Pewnie przyjdzie się przekwalifikować, albo nauczyć oddziaływać metodami psychologicznymi na procesy biochemiczne w mózgu? A co wtedy będą robić menedżerowie?
Mnie też nie smuci, Panie Marku, a że "człowiek to brzmi dumnie" oznacza dla mnie bardziej zobowiązanie niz powód do samozadowolenia i zadufania w sobie.

Wiadomo, że teoretyczna granica długości ludzkiego życia to 150 plus minus kilkadziesiąt lat. Mazur to wyliczył jeszcze w latach 60. , dzisiaj potwierdzą to empirycy.
Nie mam danych na ten temat, trudno mi podjąć dyskusję, ale nieźle brzmi.

Czasami zadaję menedżerom pytanie: po co jesteś menedżerem?

Aby zrozumieć po co ktoś jest menedżerem, przytoczę definicję ról społecznych wynikającą z modelu systemu sterującego, który składa się z postulatora, optymalizatora i realizatora.
Role społeczne są efektem umów - oczekiwań i zobowiązań. Rozpatruję to bardziej na poziomie behawioralnym, niż modelowym. Model jest elegancki, nie przeczę. Jak w każdej koncepcji dużo zależy od sposobu zdefiniowania. Pytanie czy w oparciu o model można nie tylko opisać, ale też wyjaśnić i przewidzieć działanie (zachowanie), albo określić scenariusz dla zachowania się ( w tej roli). Moim zdaniem w żadnym modelu, w żadnej teroii, w żadnej koncepcji człowieka, nawet jeśli da się jakoś opisać, nawet co nieco wyjaśnić, to nie da się przewidzieć zachowania. Poza tym uważam za nadużycie stwierdzenie, że cybernetycy wiedzą co jest w tej skrzynce :-) to tylko założenie, bez którego pobożności model nie ma już sensu.

Jeśli mamy do czynienia z przedsiębiorstwem, które wyczerpuje definicję systemu autonomicznego, czyli istnieje („steruje się” zgodnie z terminologią Mazura) dla swego dobra
To też założenie - czym jest "dobro" i że dla tego dobra.
Decyzje, a za nimi reakcje służą pobieraniu energii z otoczenia. Energii pobranej powinno
wystarczyć na pokrycie potrzeb
To bliskie definicji strategii, jako inwestowania w przypływ potencjału (możliwości i umiejętności) umożliwiającego wykonywanie operacji dających przypływ pieniądza ... jak Pan pisze w postaci sprzedaży... i zamyka się cykl ...
Zachęcam do studiowania Mazura.
Dziękuję za tę rekomendację. Może w wolnej chwili? Mnie interesuje jak to zoperacjonalziować i przełożyć na zachowania (cechy? wartości?) menedżerskie. Na razie pozostaje elegancką co prawda i estetyczną, ale jednak teroretyczną abstrakcją. Taka fajna i oryginalna "mapa rzeczywistości". Czy jakakolwiek mapa jest rzeczywistością? Mapa to co najwyżej pewne przybliżenie rzeczywistości.
Model Ptolemejski, też dość elegancki, przynajmniej jak na tamte czasy, jako mapa (wszech)świata z grubsza sprawdzał się w praktyce gdzieś do XIV, XV wieku, aż wreszcie Regiomontanus uznał, że daje za grube błędy i wymaga zbyt dużych poprawek przy obserwacji nieba, stawianiu horoskopów, przewidywaniu zaćmień, oznaczaniu świąt i generowaniu danych dla rolnictwa i nieco go skorygował dając lepsze wyliczenia i tablice, a to dało później asumpt niejakiemu Kopernikowi do zakwestionowania samego modelu i zaproponowania nowego (choć ze starymi epicyklami) ze wszystkimi tego konsekwencjami dla myślenia o świecie i miejscu w nim człowieka. Czy model Kopernikański wystarcza nam dzisiaj? Jasne, że nie.
Nasza mapa (wszech)świata jest znacznie bardziej skomplikowana, ale to w dalszym ciągu tylko mapa, przybliżenie, model.
Uffff. Panie Zbigniewie. Czekam na ripostę.
Dziękuję, dowiedziałem się sporo nowego, czego dotąd nie wiedziałem. A jak Pan? Do ripostowania Mazurowi nie czuję się kompetentny. Żeby mieć rację i nawrócić Pana na swoje wierzenia nie zależy mi, bo szanuję Pańskie. Cieszę się, że podzielamy niektóre z nich. Czego właściwie Pan oczekuje?
Marek Bisztyga

Marek Bisztyga Analityk
biznesowo-systemowy
IT / Architekt
Rozwiązań IT...

Temat: najważniejsze cechy menadżera

Zbigniew H.:

Dziękuję za tę rekomendację. Może w wolnej chwili? Mnie interesuje jak to zoperacjonalizować i przełożyć na zachowania (cechy? wartości?) menedżerskie. Na razie pozostaje elegancką co prawda i estetyczną, ale jednak teoretyczną abstrakcją.

Otóż nie do końca tylko " teoretyczną abstrakcją".
Znam firmy, które właśnie na bazie mazurowej koncepcji systemu autonomicznego zbudowały całkiem ciekawą metodykę "inżynierii' HR. Podobno legitymują się sukcesami w coachingu sportowym i biznesowym.

Taka fajna i oryginalna "mapa rzeczywistości". Czy jakakolwiek mapa jest rzeczywistością? Mapa to co najwyżej pewne przybliżenie rzeczywistości.
Model Ptolemejski, też dość elegancki, przynajmniej jak na tamte czasy, jako mapa (wszech)świata z grubsza sprawdzał się w praktyce gdzieś do XIV, XV wieku, aż wreszcie Regiomontanus uznał, że daje za grube błędy i wymaga zbyt dużych poprawek przy obserwacji nieba, stawianiu horoskopów, przewidywaniu zaćmień, oznaczaniu świąt i generowaniu danych dla rolnictwa i nieco go skorygował dając lepsze wyliczenia i tablice, a to dało później asumpt niejakiemu Kopernikowi do zakwestionowania samego modelu i zaproponowania nowego (choć ze starymi epicyklami) ze wszystkimi tego konsekwencjami dla myślenia o świecie i miejscu w nim człowieka. Czy model Kopernikański wystarcza nam dzisiaj? Jasne, że nie.
Nasza mapa (wszech)świata jest znacznie bardziej skomplikowana, ale to w dalszym ciągu tylko mapa, przybliżenie, model.

Każde odkrycie miało swoją inspirację w spojrzeniu na jakąś "mapę" i konstatacji, że jeszcze są na niej jakieś białe plamy.
Uffff. Panie Zbigniewie. Czekam na ripostę.
Dziękuję, dowiedziałem się sporo nowego, czego dotąd nie wiedziałem. A jak Pan? Do ripostowania Mazurowi nie czuję się kompetentny. Żeby mieć rację i nawrócić Pana na swoje wierzenia nie zależy mi, bo szanuję Pańskie. Cieszę się, że podzielamy niektóre z nich. Czego właściwie Pan oczekuje?

Czego oczekuję? Towarzystwa w wyszukiwaniu białych plam.

Serdecznie pozdrawiam.
Agata Błaszkiewicz

Agata Błaszkiewicz Psycholog/ Coach

Temat: najważniejsze cechy menadżera

Michał K.:
Dorota Wojnar:
Witajcie,

jak myślicie, które z cech menadżera są najważniejsze np. te zgodne z listą najbardziej pożądanych cech menedżerów w XXI wieku wg Andersen Consulting Institute for Strategic Change (Globalne Myślenie, Przewidywanie Przyszłych Możliwości, Kreowanie Wspólnej Wizji, Rozwijanie i Zwiększanie Uprawnień Kadry, Akceptowanie Różnic Kulturowych , Budowanie Zespołów i Partnerstwo, Sprzyjanie Zmianom, Entuzjazm Dla Nowych Technologii) czy inne?
Może najpierw sprecyzujmy, o jakim menedżerze (lub menadżerze) mówimy? Jaki szczebel? Jaka charakterystyka pracy?

Jestem przeciwnikiem jednego wzorca dla wszystkich, ale wyróżniłbym prędzej elastyczność, profesjonalizm i chęć ciągłego rozwoju jako ponadczasowe, pożądane cechy menedżera.


Tak z ciekawości zapytam. Jak zdefiniować elastyczność w przypadku zawodu menadżera? Elastyczny w stosunku do czego ?
Albert M.

Albert M. użyteczny menadżer:
zwiększam zyskowność
przedsiębiorstw

Temat: najważniejsze cechy menadżera

Mam swoją, może trochę żartobliwą, definicję elastyczności menadżera, jako umiejętność zrobienia, dajmy na to trzech kroków wstecz, aby potem zrobić cztery kroki wprzód. Przydaje się w skutecznym kierowaniu i rozwiązywaniu problemów. Zwłaszcza kiedy pomysł wyprzedza przygotowanie otoczenia, a okoliczności jeszcze nie nadążają.

Poza tym bardzo cenię zbliżoną cechę, którą nazwałbym poczuciem płynności. Tak sobie myślę, że dobry szef powinien, podobnie jak dobry kierowca, płynnie przyspieszać, bezpiecznie hamować, nie bać się wchodzenia w zakręt, wyczuwać intencje innych użytkowników, zachowywać zimną krew, doskonale obserwować innych użytkowników drogi, zarówno wyprzedzanych, jak i wyprzedzających, ze szczególnym uwzględnieniem - jadących równolegle z nami, umiejętnie interpretować wszelkie sygnały o przyszłych zagrożeniach itd. Podziwiam menadżerów, którzy tak potrafią.

Uprzejmie pozdrawiam
Albert M.

Albert M. użyteczny menadżer:
zwiększam zyskowność
przedsiębiorstw

Temat: najważniejsze cechy menadżera

Może warto wspomnieć o elastyczności wobec współpracowników lub kontrahentów. Zauważyłem fantastyczne efekty, kiedy udało mi się dopasować łagodny ton głosu do osób wyciszonych lub zwiększyć tempo wypowiedzi wobec charakterów ofensywnych. Wartościowym drogowskazem do elastyczności wydaje się zwyczajna empatia. Każdy pracuje i myśli w swoim, indywidualnym tempie. Trudna sztuka. Warto próbować…
Tomasz P.

Tomasz P.
usługi/produkcja/spr
zedaż

Temat: najważniejsze cechy menadżera

Agata B.:
Tak z ciekawości zapytam. Jak zdefiniować elastyczność w przypadku zawodu menadżera? Elastyczny w stosunku do czego ?

Umiejętność szybkiego i efektywnego dostosowania własnych zachowań i działań do aktualnych lub przyszłych zmian okoliczności biznesowych *.

* Okoliczności biznesowe - Rynek, prawo, wymagania klienta, pracownika.
Pan Albert napisał;
Wartościowym drogowskazem do elastyczności wydaje się zwyczajna empatia.
W tym zdaniu zamieniam słowa " wydaje się" na "konieczna jest".
Albert M.

Albert M. użyteczny menadżer:
zwiększam zyskowność
przedsiębiorstw

Temat: najważniejsze cechy menadżera

Słówko o elastyczności wobec grup.

Bywa, że zastajemy jakiś zespół. Żyje on swoim odrębnym życiem. Składa się z wielu osobowości, osobistości i ”osobliwości”. Ma swoją hierarchię wartości, zalety i wady, liderów i cele (nawet, jeśli nie ma żadnego). Ma swój rytm, tętno i sposób komunikacji, często niewerbalny.
Mimo, że zespół poprosił nas o pomoc, to tak naprawdę, w "głębi grupowej duszy" wcale nas nie potrzebuje.

Jak się, przepraszam za słowo „wpasować” do takiej grupy ? Tylko elastyczność pozwoli nam zaistnieć w nowym otoczeniu, podjąć działanie i w końcu: działać skutecznie. Dopiero w takim przypadku nasze działanie przyniesie naszej (!) grupie „ wartość dodaną”. Czyli spełnimy menadżerskie zadanie.

Życzę dużo słońca w ten weekend. I wszystkie kolejne…Albert M. edytował(a) ten post dnia 21.04.13 o godzinie 22:54
Albert M.

Albert M. użyteczny menadżer:
zwiększam zyskowność
przedsiębiorstw

Temat: najważniejsze cechy menadżera

Tytułem podsumowania...

Z poczucia elastyczności płynie największa "frajda" zarządzania.
Mamy świadomość, że jesteśmy trybikiem dużego szwajcarskiego mechanizmu. Jednym z wielu. Wcale nie najważniejszym. A mimo to: cały mechanizm "tyka" w naszym tempie. Albo tak się tylko wydaje...Albert M. edytował(a) ten post dnia 21.04.13 o godzinie 15:30

Temat: najważniejsze cechy menadżera

Panie Albercie chciałbym wiedzieć, czy każdy może się tego nauczyć? Kierownik budowy to też po części manager.. Z pewnością dzięki takim umiejętnością, o którym Pan pisze, można zaoszczędzić sobie czasu, pieniędzy i nerwów..Marek Kozioł edytował(a) ten post dnia 21.04.13 o godzinie 17:45
Albert M.

Albert M. użyteczny menadżer:
zwiększam zyskowność
przedsiębiorstw

Temat: najważniejsze cechy menadżera

Szanowny Panie Marku,

Kierownik budowy to z pewnością menadżer, ponieważ budowa nie zbuduje się sama, ale trzeba do tego zgodnego wysiłku wielu ludzi. Wśród nich każdy jest inny i nie do powtórzenia.

Naturalnie, każdy może się nauczyć organizować cudzy wysiłek. Trzeba do tego bardzo, bardzo, bardzo uważnej obserwacji. Większość kierowników i mistrzów, których znałem zostało nimi, ponieważ umieli obserwować pracę kolegów. Umieli też z dystansem analizować tę pracę i odkrywać predyspozycje.

Z pewnością zauważył Pan, że pracując pośród innych i wykonując te same czynności, co koledzy nie jest łatwo skutecznie pokierować pracą grupy. Wystarczy jednak na moment wyłączyć się z grupy, żeby coś mądrego doradzić. Nie przeszkadza to wrócić potem do pracy, ale trzeba co pewien czas „łapać” dystans i obserwować rzeczy z innej perspektywy. Oczywiście zastanawiałem się, dlaczego tak się dzieje. Myślę, że praca polegająca na dobrym, samodzielnym wykonaniu czegoś wymaga innego rodzaju skupienia się, koncentracji, niż praca polegająca na perfekcyjnym zorganizowaniu pracy dla kogoś innego. Ta druga, organizacyjna praca ma charakter usługowy lub nawet usługi. Wiem, że jeszcze kilka lat temu wielu pracowników takie podejście śmieszyło.

Wchodzenie, jako kierujący do jakiegoś zespołu, dostrojenie się do niego musi być oparte na wzajemnym szacunku nie tylko dlatego, że tak wypada, ale i dlatego, że inaczej łatwo zostać „wybuczanym” jako ktoś, kto jedynie chce się mądrzyć, a nie pomóc we wspólnym rozwiązaniu problemu.

Mam szczerą nadzieję, że nie zanudziłem.
Z wyrazami szacunku i życzeniami powodzenia.
Zbigniew Heryng

Zbigniew Heryng Psycholog, trener,
coach.

Temat: najważniejsze cechy menadżera

Marek B.:

Otóż nie do końca tylko " teoretyczną abstrakcją".
Znam firmy, które właśnie na bazie mazurowej koncepcji systemu autonomicznego zbudowały całkiem ciekawą metodykę "inżynierii' HR. Podobno legitymują się sukcesami w coachingu sportowym i biznesowym.
Czego oczekuję? Towarzystwa w wyszukiwaniu białych plam.

Serdecznie pozdrawiam.

O! praktyczne zastosowanie modelu systemu autonomicznego, choćbyw HR, to byłoby już coś, jeśli dysponuje Pan dokładniejszym adresem lub publikacją, to poproszę, tutaj albo na maila. Inżynieria HR to piękne póki co marzenie moim zdaniem - tak ściśle i precyzyjnie zarządzać zasobami ludzkimi jak innymi. Jednak jeśli zna Pan praktyczne zastosowania z sukcesem, chętnie poczytam.
Jak na razie dla mnie to taka Psychohistoria wg Asimova, przewidująca zachowania ludzkie na podstawie statystyki i polegająca jednocześnie na założeniu, że człowiek nie wie, że jest przedmiotem badania, aby nie modyfikował swoich zachowań czyniąc je sprzecznym z przewidywaniem statystycznym. Wolna wola górą? Wg neuronauki może się okazać też tylko założeniem, bo podobno impulsy bioelektryczne w mózgu też przesyłane są na zasadzie statystycznej? Coraz więcej ciekawych przypuszczeń.
Na moje towarzystwo w wyszukiwaniu białych plam może Pan liczyć. Ciekawość, ot co!
I ja pozdrawiam serdecznie.
PS. a co do Mazura, pisałem na serio - w wolnej chwili, a póki co niedostępny, może gdzieś w antykwariatach?
Zbigniew Heryng

Zbigniew Heryng Psycholog, trener,
coach.

Temat: najważniejsze cechy menadżera

Piotr S.:
Zbigniew H.:

Podzielam Pańskie racje, nie wziąłem pod uwagę kierownictwa, ale teraz analogia wydaje mi się bardziej adekwatna do naszego tematu. Interesy pracowników zwykle nie idą w parze z interesami menedżerów i innych interesariuszy. W każdym razie moim zdaniem rzadkością jest raczej sytuacja, w której te interesy są zbieżne czy spójne.

Gdyby interesy jednej grupy interesu były dokładnie takie same jak interesy drugiej grupy interesu to tworzyłyby one jedną grupę interesu;)
Lubię Pańskie podejście historyczne, Panie Piotrze. W większości podzielam też Pańskie opinie, z ciekawością uzupełniam i aktualizuję swoją historyczną wiedzę dzięki pańskim postom.
W tym miejscu zgodziłbym się, gdyby poszczególne grupy interesariuszy były definiowane tylko poprzez kryterium interesu. Niekiedy w stanowieniu form właśności tak bywa, na przykład w spółkach pracowniczych, choć nie jestem pewien czy udaje się osiągnąć - może wypowie się ktoś bardziej kompetentny w tych sprawach? Pisząc o zbieżności czy spójności interesów nie miałem na myśli tożsamości interesów, choć pewnie i o to w jednej grupie interesów może nie być łatwo.
Interesem właściciela może być np. wzrost wartości firmy (żeby ją drożej sprzedać), menedżera zarządzającego produktywność, a dla pracownika wzrost wynagrodzenia i bieżąca gotówka umożliwiająca zaspokojenie potrzeb, bez odraczania lub bzpieczeństwo zatrudnienia ze względu na zaciągnięte kredyty. Za zbieżne czy spójne uważam różne interesy wówczas, kiedy wraz z rozwojem i sukcesem finansowym firmy wszystkie grupy interesariuszy uczestniczą w podziale wypracowanych korzyści, choć na różnych zasadach.

W mojej ocenie te kilkadziesiąt lat PRL poczyniło większe spustoszenie moralne w naszym społeczeństwie niż okupacja hitlerowska czy zabory.

Tutaj polemizowałbym chętnie, ale zmieniłoby to jeszcze bardziej temat i charakter naszej dyskusji. Urodziłem się, dorastałem, kształciłem się i wchodziłem w życie dorosłe za nieboszczki PRL i ani osobiście, ani w moim bliższym i dalszym otoczeniu naprawdę nie doświadczam moralnego spustoszenia. Mało tego, znam wielu ludzi przyzwoitych, którzy do czegoś w życiu doszli w zasadzie dzięki PRL np. powszechnemu dzięki dostępowi do bezpłatnej edukacji (bo pokolenie wcześniej w ich przypadku nie było to możliwe) i pewnej możliwości awansu społecznego niezależnego od pochodzenia, a dzisiaj są szanowanymi lekarzami, profesorami, naukowcami, artystami i tak dalej (i często tworzą teraz sami struktury klanowe w zawodach?). Mawia się też wdyskusjach medialnych nawet, że nieboszczka PRL bywała często bardziej pruderyjna niż Kościół Katolicki (szeroki temat do dyskusji oczywiście). Myślę, że to trochę jednak przekonanie ideologiczne z jednej strony, a z drugiej zanik pewnego rodzaju rygoryzmu moralnego, który może zachował się gdzieś na gruncie w miarę tradycyjnej rodziny?
Chociaż może brak uprzejmości i wzajemnego szacunku, i grzeczności na co dzień ... nie, nie mam pomysłu na teraz skąd to się bierze - też w sensie stosunku do podwładnych.

Czasami wydaje mi się, że oto mamy teraz wolność "do" i nie bardzo każdy z nas wie, co z nią > > zrobić. Może dlatego łatwiej o samowolę i wciąż obecny tu i ówdzie
dziki kapitalizm, nie liczący się z ludźmi, prawem, środowiskiem? I taki "dziki menedżeryzm"?

W pewnym uproszczeniu można powiedzieć, że kapitalizm powstawał z biblią (w ujęciu protestanckim)w ręku w czasach kiedy dotrzymywanie słowa było czymś oczywistym (odwrotnie niż teraz). Kapitalizm bez zasad to mafia.
Tak, i modlitwa przez pracę zamiast fasadowej, odpustowej religijności.
Kapitalizm bez zasad to mafia. Ładnie powiedziane. Chociaż przecież nawet mafie mają swoje zasady?
warto postępować w myśl prostej zasady: nie rób drugiemu co tobie nie miłe. Tak się staram chociaż chyba nie zawsze mi wychodzi:)
Mam wrażenie, że nazbyt często o tym zapominamy, przynajmniej niektórzy z nas, albo nie podzielają tej zasady.
Zbigniew Heryng

Zbigniew Heryng Psycholog, trener,
coach.

Temat: najważniejsze cechy menadżera

Albert M.:

Poza tym bardzo cenię zbliżoną cechę, którą nazwałbym poczuciem płynności. Tak sobie myślę, że dobry szef powinien, podobnie jak dobry kierowca, płynnie przyspieszać, bezpiecznie hamować, nie bać się wchodzenia w zakręt, wyczuwać intencje innych użytkowników, zachowywać zimną krew, doskonale obserwować innych użytkowników drogi, zarówno wyprzedzanych, jak i wyprzedzających, ze szczególnym uwzględnieniem - jadących równolegle z nami, umiejętnie interpretować wszelkie sygnały o przyszłych zagrożeniach itd. Podziwiam menadżerów, którzy tak potrafią.
Ładna metafora, w każdym razie przypomniała mi pewną przestrogę, jakiej memu przyjacielowi - kiedy uczył się do zrobienia prawa jazdy - udzielił jego ojciec, zawodowy kierowca: "I pamiętaj, poza tym masz jeździć zawsze tak, jakby każdy na drodze chciał cię zabić."
Zbigniew Heryng

Zbigniew Heryng Psycholog, trener,
coach.

Temat: najważniejsze cechy menadżera

Albert M.:
Szanowny Panie Marku,

Kierownik budowy to z pewnością menadżer, ponieważ budowa nie
Albert M.:
Szanowny Panie Marku,

Kierownik budowy to z pewnością menadżer, ponieważ budowa nie zbuduje się sama, ale trzeba do tego zgodnego wysiłku wielu ludzi. Wśród nich każdy jest inny i nie do powtórzenia.

Naturalnie, każdy może się nauczyć organizować cudzy wysiłek. Trzeba do tego bardzo, bardzo, bardzo uważnej obserwacji. Większość kierowników i mistrzów, których znałem zostało nimi, ponieważ umieli obserwować pracę kolegów. Umieli też z dystansem analizować tę pracę i odkrywać predyspozycje.
Święte słowa mądrego człowieka. Zwłaszcza na budowie ten wspólny wysiłek i dostrojenie się do siebie są ważne. Sęk jednak w tym, żeby dostrzegać predyspozycje, a nie tylko niedobory. Rady starych mistrzów zawodu. Kiedy jednak w grupie powszechne jest miganie się od roboty i nikt tego nie dyscyplinuje, nie koryguje, to jeździmy po takich drogach, po jakich jeździmy.
Wystarczy jednak na moment wyłączyć się z grupy, żeby coś mądrego doradzić. Nie przeszkadza to wrócić potem do pracy, ale trzeba co pewien czas „łapać” dystans i obserwować rzeczy z innej perspektywy.
Zgoda, perspektywa i tzw. proces grupowy w zespole.
Co najpierw jednak jest potrzebne, żeby potem wyłączać się na moment z grupy i spojrzeć z dystansu lub z innej perspektywy? Ano najpierw należy wejść do tej grupy, zidentyfikować się z nią, jej celami, zasadami, wartościami ... poczuć się jednym "z". To byłoby zatem jedno z pierwszych zadań szefa - stworzyć z grupy zespół i sprawdzić komu jest po drodze.
Ta druga, organizacyjna praca ma charakter usługowy lub
>nawet usługi. Wiem, że jeszcze kilka lat temu wielu pracowników
takie podejście śmieszyło.
Z moich doświadczeń wynika Panie Albercie, że to najbardziej śmieszy jednak menedżerów. Od lat lansuję na szkoleniach i w coachingu koncepcję, zgodnie z którą menedżerowie pełnią rolę usługową wobec swoich pracowników. W skrócie są od tego, aby poprzez wypełnianie swoich podstawowych funkcji menedżerskich ułatwiać pracownikom uzyskiwanie możliwie jak najlepszych rezultatów w pracy, bo to oni tak naprawdę wypracowują wynik. Niestety w moim przekonaniu w wielu przypadkach menedżerowie nie potrafią jakoś zbudować sobie autorytetu bez demonstrowania swojej władzy, no i cierpią na przerost jednej z funkcji, a mianowicie kontroli - ukierunkowanej na rozliczanie przeszłości. Co robią pracownicy nękani kontrolami i ich następstwem, czyli karami? Oczywiście, kombinują jak się nie dać przyłapać, zamiast skupić się mentalnie i emocjonalnie na jak najlepszym wykonaniu swoich zadań. Co oczywiście potwierdza tym menedżerom, że tak trzeba ...
Na szczęście spotykam też innych menedżerów. Takich także, o których Pan był łaskaw napisać.
Wchodzenie, jako kierujący do jakiegoś zespołu, dostrojenie się do niego musi być oparte na wzajemnym szacunku nie tylko dlatego, że tak wypada, ale i dlatego, że inaczej łatwo zostać „wybuczanym” jako ktoś, kto jedynie chce się mądrzyć, a nie pomóc we wspólnym rozwiązaniu problemu.
Niestety wygląda na to, że jako Polacy zwykle kiepsko gramy w drużynie, a każdy z nas wysoko ceni sobie swoje zdanie i lubi się pomądrzyć, i z zasady jest indywidualistą. Rzadko uruchamiamy myślenie w kategoriach grupy, drużyny, wspólnoty. A poczucie narodowe mamy jakby tylko z okazji kolejnych rocznic "brania w dupę", że wyrażę się kolokwialnie. Historycznie wydaje się, że najlepsi jesteśmy jako "zadymiarze"i kontestatorzy. I kombinatorzy.
Szacunek? Do siebie nawzajem, do własności, do prawa i Państwa? (Jest taka scena z psami w filmie „Dzień Świra” - przerabiam ją niemal codziennie pod moim domem z dalszymi sąsiadami).
Można zostać „wybuczanym” i za wprowadzanie zasad i budowanie relacji opartych na szacunku. Kiedy kultura organizacyjna firmy zdecydowanie preferuje agresywny autokratyzm (czyli od prezesa począwszy) i kierownicy liniowi sekują kolegę, który pracuje bardziej zespołowo, kolegialnie, niemal klubowo i do tego jeszcze bezczelnie śmie mieć świetne wyniki. Sumienie tak im nakazuje? (przykład z praktyki coachingowej)
Wspólne rozwiązywanie problemu - zdrowy rozsądek podpowiada, że tak, jak najbardziej - ale ilu z nas zamiast tego próbuje ugrać sobie coś na boku? Swoją drogą, jak Pan zachowuje się wobec takiego nieuczciwego czy nielojalnego postępowania?
Dobrze, że pisują tutaj menedżerowie i do tego tacy jak Pan, któremu się sprawdza inna metoda. Można się od Pana wiele nauczyć. Menedżer, czyli jeden z wielu „trybików szwajcarskiego mechanizmu”. Dziękuję. Choć sam mawiam, że być menedżerem, to znaczy być kimś wyjątkowym, to przywilej, ale i zobowiązanie. Menedżer, taki „starszy brat”.
Zbigniew Heryng

Zbigniew Heryng Psycholog, trener,
coach.

Temat: najważniejsze cechy menadżera

Agnieszka P.:

Nasuwa się tylko jedna modlitwa "chroń nas od takich menedżerów i od tych co go wybrali na to stanowisko"

czytajac rózne watki ,obserwujac otoczenie można wnioskowa, że wielu managerów nie powinno nimi byc...

Pani Agnieszko, odwołując się do potocznych 5-ciu Prawd wg Górali (swoją drogą ciekawe czy Górale też tak o tym myślą?) podzielę się swoją opinią - Świynto Prowda!

Temat: najważniejsze cechy menadżera

Panie Albercie dziękuję za odpowiedź i cenne uwagi.
Zapraszam do wątku, który założyłem, jestem pewien, że mają Panowie i Panie doświadczenia, którymi możecie się ze mną podzielić.

http://www.goldenline.pl/forum/3247246/kiedy-lider-fir...

Następna dyskusja:

Polskie cechy narodowe a p...




Wyślij zaproszenie do