Temat: Moje cele. SMART, to za mało!
W modelu SMART jeden z jego elementów jest szczególnie frustrujący: cel powinien być ambitny.
To jest - moim zdaniem - jedna z głównych przyczyn zaniechania. Ambitny, choć nadal realny cel często okazuje się zbyt wielkim wyzwaniem, a to skutecznie zniechęca do działania.
Wrócę do swojego przykładu z odchudzaniem. Osiągnięcie celu, np.
"20 kilogramów mniej", okazuje się ponad siły tzw. przeciętnego człowieka, w czasie, jaki sobie wyznaczył (to kolejny, ważny element).
Ja postanowiłem skupić się na procesie, który mogę kontrolować, niż na celu, który pozostaje poza moją kontrolą. Oczywiście, określiłem kierunek, w którym zmierzam, lecz nie był to jakiś ustalony poziom wagi. Zresztą okazało się, że znacznie przekroczyłem to, czego się spodziewałem.
Realizując proces stawiałem sobie proste cele cząstkowe na krótkie, miesięczne odcinki czasu, np. 1,5 kilograma mniej każdego miesiąca. Czy to trudne do osiągnięcia? Nie. Możliwe, bez stosowania rygorystycznych diet, czy intensywnych treningów. Czy trzeba chudnąć w tempie 5 kilogramów na tydzień, jak to obiecują reklamy suplementów diety? Uważam, że nie. Dla mnie ważniejsze było utrwalanie osiąganych rezultatów w długim czasie niż samo tracenie wagi.
W podobny sposób pomagam teraz (prywatnie :o) znajomej odnowić umiejętność prowadzenia samochodu. Ma prawo jazdy, ale nie prowadziła od jakiś 20 lat. Teoretycznie, zgodnie z obowiązującym prawem, może wsiąść do samochodu i nim jeździć. Praktycznie nie ma takiej możliwości. Jak do tego podejść? Pierwsza próba odbyła się na pustej, bocznej drodze, krótkim odcinku z dwoma zakrętami. Jazda do przodu na I i II biegu, nawracanie (wycofanie) i zakręty. Trwało to 10 minut. Mało? Nie, ponieważ - zgodnie z powyższym opisem - mini-cel został osiągnięty, osoba, silnie zestresowana pierwszą próbą od lat, uświadomiła sobie, że może wrócić do prowadzenia samochodu, wykonała kilka prostych manewrów i w bezpieczny sposób dowiedziała się, nad czym musi popracować. Czasu ma dużo - nie musi wyjechać na ulice miast i wsi za powiedzmy tydzień. Może także wykupić dodatkowe lekcje w szkole jazdy, z instruktorem, ale woli trenować w samochodzie, którym będzie jeździć.
W Wielkiej Brytanii kursant zanim wyjedzie na ulice, trenuje w symulatorze, i to wiele godzin. Chodzi nie tylko o nauczenie się czynności związanych z prowadzeniem samochodu, ale także przyzwyczajeniem do sytuacji na drodze widzianej z perspektywy kierowcy. Szkoda, że w Polsce nie są stosowane symulatory (nie wiem, może już gdzieś są?)
Pozdrawiam