Temat: McKinsey - kto ma szansę na pracę?
Tomasz Zieliński:
Już gdzieś pisałem, to nie musi być koniecznie akurat McKinsey! Nie chcę całego swego życia, od A do Z, podporządkować tej jednej, jedynej firmie (choć z pierwszego posta może tak wynikać), firmę tę podałem jako jedną z potencjalnych, bardziej na zasadzie przykładu by dowiedzieć się co warto studiować by móc myśleć o pracy w tego typu placówkach. Mówiłem, wszyscy namawiają mnie na politechnikę. Ale ja siebie po prostu na tego typu uczelni nie widzę. Dużo bardziej wolałbym kierunek matematyczno-ekonomiczny lub matematyczno-finansowy na renomowanym uniwersytecie. Co o tym myślicie? Wiem, że na takich studiach czułbym się jak "ryba w wodzie", matematykę od zawsze bardzo lubię i chciałbym poznać jej zastosowania właśnie w szeroko rozumianej ekonomii, finansach lub bankowości i dodatkowo powiązać to z pracą zawodową. Czuję, że wtedy tak naprawdę robiłbym to co lubię najbardziej. Tylko co po studiach? Boje się, że musiałbym zostać nauczycielem, a do tego zawodu w ogóle nie czuję powołania. Dużo bardziej wolałbym znaleźć pracę właśnie w jakiejś firmie konsultingowej, być może w banku, w późniejszym czasie po odbyciu odpowiedniego stażu pracy starałbym się o licencję aktuariusza?
Człowieku skończ o tych nauczycielach!!! ;P
Nie bój się niczego tylko łap byka za rogi. A propos Twoich znajomych, o których wcześniej pisałeś - masz rację, często tak bywa. A bywa tak dlatego, że ci ludzie często myślą, że papierek (dyplom) świetnej uczelni toruje im drogę to dobrej roboty a tak nie jest i potem przychodzi rozczarowanie. Ktoś mi kiedyś w średniej szkole powiedział, że kto ma 3 i 4 w szkole to sobie poradzi na studiach - tak... bo studiować też czasem trzeba umieć ;)
Poza tym trzeba mieć cel, wiedzieć, co chcesz robić po studiach - Ty widzę się określiłeś i dobrze. Idź na tę matematykę, świetny kierunek, praktyczny i potrzeba ludzi z taką wiedzą szczególnie w firmach doradczych.
A tak BTW to mój kolega pracował dla Ernsta, potem aplikował do McK... nie dane mu było się dostać - podobno ciężki proces rekrutacyjny, kolega głupi nie jest więc mogę przypuszczać, że rzeczywiście jest ciężko. Kasa gruba, bardzo gruba już na starcie.
Póki co masz czas, żeby studiować to, co lubisz, poszerzać horyzonty, zbierać doświadczenia, działać na uczelni (pracodawcy na to patrzą) a potem jak nie McK to inna firma... I nic się nie martw bo jak będziesz dobry i będziesz sobie z tego zdawał sprawę to znajdziesz dobrą robotę.
Ja np. zacząłem pracować na 3 roku studiów w małych firmach żeby nabrać pewnego doświadczenia, dużo działałem na uczelni a po obronie pracy mgr (a może nawet trochę przed nią...? ;]) byłem zapraszany na każdą rozmowę kwalifikacyjną, do każdej firmy, do której wysłałem CV.
Powodzenia...
P.S.
Rzeczywiście krzepiący jest fakt, że niektórzy ludzie w tym wieku mają jakieś konkretne plany i zmartwienia poza browarem na klatce schodowej i jointem gdzieś w krzakach ;)