Temat: Ekonomia Społeczna
Ireneusz Klunder:
Witam
Ekonomia społeczna jest wielokrotnie bardziej produktywna od kapitalistycznej. Np. Polska 2005 - typowe przedsiębiorstwo kapitalistyczne daje ok 80 tys zł. wartości dodanej na pracownika, a społeczne - 640-670 tys zł. Różnica 8-krotna! Polska 10 lat wcześniej - różnica 15-krotna!
bardzo ciekawe wyniki. Proszę o przykłady polskich przedsiębiorstw typowo kapitalistycznych i społecznych
Listę 18 przykładowych przedsiębiorstw działających na zasadach określonych w porozumieniach społecznych opublikowałem w Postępach Jakości w 1995 roku (albo rok wcześniej). Jednak żyjemy w złodziejskim kraju i wkrótce okazało się, że wiele z nich koniecznie trzeba włączyć do NFI. No a potem kilka szybkich ruchów i po kasie. Dlatego dzisiaj nie podam nazwy ani jednego, które ma taką umowę dzisiaj, zresztą niewiele wiem, bo z tym ruchem społeczno-gospodarczym mam już nikły kontakt.
Ale mogę podać nazwy firm, wraz z krótką legendą, którym już nie zaszkodzę, bo albo zostały wkopane w ziemię albo menedżerowie, którzy je prowadzili nie żyją bądź są daleko poza burtą.
Kable Ożarów - tam rozwój przedsiębiorstwa nastąpił z inicjatywy załogi i z.z. Firma musiała być niesłychanie produktywna, skoro potrafiła przez wiele lat przynosić piękne zyski mimo że płynęła pod prąd - nie wyspecjalizowała się.
Polmo Łomianki (F-ka wyrobów z proszków spiekanych) - wsławiła się pierwszymi na Mazowszu toaletami dla robotników jak w Marriocie. Szefa chcieli wywieźć na taczkach, ale nie wywieźli, zwłaszcza że kontrahenci zagraniczni nagle nabrali zaufania do firmy co dba o pracowników i zostawili kontrakty...
Mera Pnefal SA, dzisiaj agencja wynajmu nieruchomości, co pozostały z tej firmy. Eksperymentalnie wprowadzono zasady porozumienia na wydziale nierentownym, przeznaczonym do likwidacji. W ciągu ok półtora roku produkcja na nim zwiększyła się 50-krotnie. Potem już cała firma poszła w tym kierunku. Dużo z niej legend, na przykład jak w sali konferencyjnej Min. Przem. związkowcy przechwalali się ze związkowcami Kopalni Śląsk, czyj prezes lepiej zarabia. Albo jak prezes Mery odmówił wyjazdu do Holandii na zaproszenie ważnego potencjalnego kontrahenta, gdyż... był umówiony w tym terminie na spotkanie z załogą. Szok - Holendrzy przyjęli to zupełnie naturalnie.
To przykłady z pobliża Warszawy. Było i jest sporo takich firm na Śląsku, ale nie powiem które.
[edit] Ale o jednej ciekawej powiem. Huta Cynku Miasteczko Śląskie w Tarnowskich Górach. Należała do słynnej 80-tki skazanej na zamknięcie z powodu nadmiernej emisji metali ciężkich. Dookoła teren skażony, zakaz budowy domów i zagród, ogromna śmiertelność dzieci. Huta zredukowała emisję do ilości śladowych nawet w porównaniu z bardzo ostrymi normami polskimi (60 x mniej niż normy europejskie), oczyściła glebę w promieniu kilkudziesięciu kilometrów, sfinansowała wielki program profilaktyczno-leczniczy dla okolicznych dzieci, wykłóciła się o cofnięcie zakazu budownictwa (bo już nie było powodu, ale urzędnicy...) i w dodatku zwiększyła zyski kilkadziesiąt razy w ciągu 2 albo 3 lat (z niezłego poziomu, nie z zera!).
A kapitalistyczne? Prawie każda firma produkcyjna należąca do zachodnich korporacji.
Nie tylko produkcyjne. Na przykład Instytut w Kędzierzynie-Koźlu, w którym jednym z liderów porozumienia był szef zakładowej Solidarności, obecnie wojewoda opolski. Do dziś się dobrze z nim rozumiemy.
Andrzej Góralczyk edytował(a) ten post dnia 19.12.07 o godzinie 02:35