Temat: Dwie twarze
Michał Ksiądzyna:
Piotr K.:
Dagmara D.:
Przepraszam, że sie wtrącam :)
Zaproponuję po prostu połaczenie tych dwóch stylów. ja to nazywam modelem "rodzicielskim" - w literaturze nie znajdziecie :):)
Manager jest jak matka : kochający, ale surowy ,gdy ktoś zasłuży na karę.
Wiele z wychowywania dzieci jest w zarządzaniu - komunikacja, kary i nagrody, określanie granic, wzajemny szacunek etc.
Bardzo mi się ten styl podoba. :-)
Ja nawet często tak sobie obserwuję i porównuję "zarządzanie prywatne" z "zarządzaniem służbowym". Widzę w tym temacie wiele analogii. Np. relacje w rodzinie - relacje w pracy, strategia domowa - strategia firmowa, podejmowanie decyzji w domu - podejmowanie decyzji w pracy, zarządzanie finansami rodzinnymi - zarządzanie finansami firmy, inwestowanie prywatne - inwestowanie firmowe, itd., itp....
Może wielu z Was określi to jako głupotę, ale ja te związki zauważam. Wielu managerów w firmie chętnie i bez oporów podejmuje takie decyzje, których prywatnie (na własny rachunek) nie wykonaliby nigdy.
Bardzo ciekawe, czy mógłbyś podać kilka przypadków takich dysonansów, szczerze nie obserwowałem tego typu zjawisk - czy np. odpowiednia kultura wzmaga podejmowanie ryzyka? I czy to źle?
Ja kultury z ryzykiem tak bardzo nie wiążę. Ryzyko to odrębny temat.
A co do dysonansów ? (popatrz, są dwie twarze - prywatna i służbowa) :-)))
Np. Miałem do czynienia z managerem - dobrym specjalistą, pewnym siebie, baaardzo zaangażowanym, ale praktykującym wybitnie despotyczny styl zarządzania. Niby zadania dla firmy wykonywał bez zarzutu, ale ... zacząłem martwić się o ludzi. Traf chciał, że miałem okazję poznać gościa na niwie prywatnej (integracja :-)) i ... okazało się, że to zupełnie nie ten manager. Cichy, potulny, uległy, niemal bezradny, na widok żony aż mu się zmieniała mimika - typowy pantoflarz. I co o tym myśleć...?
Nie będę się nadmiernie rozwodził, ale podobnie bywa w branży finansowej, kapitałowej, inwestycyjnej a nawet politycznej. :-)
ALe zgadzam się w 100 % z Michałem - jesli jakieś zachowanie jest obce dla natury managera i musi coś udawać
- Ja też się zgadzam, tylko ekstremalne zachowania w zarządzaniu na dłuższą metę kiepsko sprawdzają się. I dlatego mówiąc o predyspozycjach do zarządzania nie stawiam na ekstremistów. :-)
Na kogo zatem Piotrze stawiasz?
Michał.
Nie ukrywam, że z ekstremistami też pracowałem, wykorzystywałem ich na trochę niższych szczeblach, i świetnie sprawdzali się w jednorazowych, krótkich, terminowych, "wariackich" zadaniach. Jak już wyżej mówiłem w stałej współpracy raczej takich ludzi unikam.
A na kogo stawiam? Stawiam na ludzi o zrównoważonym podejściu do pracy i "życia". Oczywiście profesjonalizm, kompetencje są poza dykusją. Dla mnie predyspozycje do zarządzania to realizm w implementacji teorii na rzeczywiste działanie. Managerów super wykształconych mamy obecnie bardzo wielu, a ilu jest faktycznie skutecznych w działaniu? Można się wykuć teorii OB, zasad budowania zespołów, budowania roli lidera, zasad komunikacji, itp. a stajesz przed grupą pracowników i ... oni być może książek nie czytali. I tu dopiero testujesz swoje predyspozycje. A wpływ na to mają różne banalne czynniki - chćby wygląd, tembr głosu, mimika, gestykulacja, lingwistyka, itp., czy tego wszystkiego można się nauczyć?
Toteż w zasadzie nie mogę tak "teoretycznie" powiedzieć na kogo stawiam. Stawiam na tych, których w miarę dobrze poznam i są potrzebni do realizacji zadań firmy.