Temat: DUŻA firma w kryzysie
A może na to wszystko trzeba spojrzeć jeszcze inaczej.
W każdej korporacji zacierają się granice odpowiedzialności – zazwyczaj jest to jakiś rodzaj odpowiedzialności grupowej (zbiorowej). Dotyczy to wszystkich grup struktury firmy od pracowników najniższego szczebla do zarządzających. Sytuacja taka wynika z faktu, że korporacje mają swoje najważniejsze instytucje zarządzające zlokalizowane setki albo tysiące km stąd i często kierują się zasadą: „My tam musimy być gdyż jesteśmy korporacją międzynarodową”
Zgodnie z powyższym często grupa wyższa w strukturze wymyśla szkolenie dla grupy niższej po to aby mieć zabezpieczenie w chwili gdy padnie pytanie o złe wyniki przedsiębiorstwa. Wtedy to kadra zarządzająca pokaże jakie fajne szkolenia przeprowadziła firma x,y,z ale niestety nasi podwładni nie chcieli z tego wspaniałego gestu skorzystać i poprzez swój brak zaangażowania doprowadzili do takiej sytuacji. Taki system powoduje, że „po łapkach” dostają szeregowi pracownicy a kadra menadżerska kwitnie dalej – zazwyczaj tak do trzeciego razu, kiedy ktoś tam daleko się połapie o co chodzi, że błąd tkwi gdzie indziej a mianowicie w zarządzaniu kadry średniego szczebla.
Faktem jest, że korporacje nie dają dużych możliwości wykazania własnej inicjatywy w zarządzaniu ale jasno trzeba pokazać, że zawsze takie pole jest, mniejsze lub większe, ale jest. Kwestia tylko osób zarządzających czy chcę z tego skorzystać i spróbować czegoś nowego. Jeżeli w strukturze panuje marazm to dopiero osiągnięcie dna takiego jak wykazanie dużej straty w rocznym bilansie budzi na chwilę normalne zasady zarządzania. Wtedy to dopiero ktoś dojrzewa do decyzji, że trzeba „coś” zmienić. Zazwyczaj następuje zmiana kadry zarządzającej, która przez pewien okres realizuje jakieś mniej lub bardziej autorski program restrukturyzacyjny ale po pewnym czasie liczonym od wyjścia z przysłowiowego dołka sytuacja się powtarza. I tak w kółko ……..