Temat: Dlaczego pracodawcy wybierają mniej kompetentnych...
J. I.:
Magdalena T.:
Tym niemniej ludzie z kiepskimi ocenami częstokroć stoją na straconej pozycji. Bo np. podczas rozmowy muszą udowodnić, że są wybitni i z tego powodu system oświaty nie oszacował ich należycie.
Piątkowcy jednak też mają kijowo, bo rekrutujący, który zaliczał na tróje, będzie czuł się w ich obecności nieswojo. I odstrzeli ich już na rozmowie ;)
Czyli - jakby się nie ustawić, i tak z tyłu dupa ;)))
Jasne, racja. Ale nie w każdym przypadku.
Ktoś mógł być trójkowcem w wieku 20 lat, a potem sam z siebie zaczął chłonąć wiedzę i tak przez np: 20 lat, niekoniecznie studiując dalej na jakiejś uczelni.
No i jak te trójki sprzed 20 lat mają się do jego aktualnej wiedzy czy poziomu intelektualnego ? Raczej nijak :)
Co z ludźmi - samoukami, którzy mają świetną wiedzę i świetne umiejętności miękkie,a nie studiowali nic, więc nie mają "ocen" ?
Co z ludźmi, którzy pokończyli ileś tam uczelni i mają kilka dyplomów, ale robią to machinalnie, a w życiu żadnej książki ze zrozumieniem nie przeczytali ?
Ja wiem, że oba przykłady to skrajności, niemniej jednak dość częste w wielu branżach.
A ja znam pewną kobietę, która na studiach leciała na trójkach, a jest geniuszem w tym co robi :)
Znam też ludzi bez studiów, którzy są świetni w tym co robią.
Pan nadal mylnie utożsamia wysokie noty z balastem bezużytecznej wiedzy. To ograniczone spojrzenie na temat.
Albowiem oceny nie tylko mogą odzwierciedlać poziom wiedzy, ale - i to jest znaczące - świadczą o posiadaniu bądź braku użytecznych cech (takich jak spryt, operatywność, świetna pamięć krótkotrwała, umiejętność manipulowania, zasobność ;).
Ponadto oceny dostarczają cennych informacji o człowieku - np.:
1. Czy potrafi inwestować?
Oceny to kapitał - oceniamy innych na podstawie tego, jak wcześniej ich oceniono - vide społeczna recepcja aktorów, celebrytów, polityków itd.. Opinia publiczna kształtuje się pod wpływem ocen, wystawianych przez media.
Dlatego człowiek, który nie dostrzega/nie chce dostrzec tej prawidłowości, sam siebie dezawuuje.
Krótko mówiąc - popełnia autosabotaż :)
A kto zaufa pracownikowi, który sam siebie sabotuje? ;)
2. Czy realizuje priorytety, z którymi niekoniecznie się zgadza?
Student może uznać, że treść zajęć jest zbyteczna, więc nie będzie tracić czasu na jej przyswajanie. Postawa taka budzi wątpliwość: czy jako pracownik będzie realizował priorytety zwierzchników, uznawszy je za mało istotne?
3. Czy umie się zmusić do wysiłku?
Zakuwanie przed zaliczeniem to dowód właściwego oszacowania sytuacji.
Student rozumie, że dla takiej próby warto się zmobilizować, bo konsekwencje niezaliczenia pociągają komplikacje (płacenie za poprawki, ryzyko utraty roku itd.).
Fakt - dla wielu studentów takie "problemy" to znikomy dyskomfort, więc niefrasobliwie je mnożą.
Jednakże takim nastawieniem można się bezpowrotnie pogrążyć: wszak jeśli pracownik nie chce się mobilizować - bo wygodniej mu ponieść konsekwencje unikania pracy, aniżeli podjąć wysiłek - to jaki z niego pożytek?
itp..
Reasumując - człowiek nie uczy się dla ocen. Ale oceny odzwierciedlają jego stosunek do obowiązków. Świadczą też o umiejętnym wykorzystaniu sytuacji, pozwalających budować dobry wizerunek.
Dla pracodawcy ta informacja jest cenna.
I tego Pan nie zaneguje. Skoro bowiem o wyborze/odrzuceniu kandydata przesądzać może kolor sznurówek, to jak bardzo brzemienne w skutki są -3, które ów ma na indeksie? ;)