Temat: Dlaczego pracodawcy wybierają mniej kompetentnych...
Marek K.:
Oj Panie Robercie chyba zaczynamy się obrażać a nie jest to celem tych wszystkich dyskusji..
Wie Pan co ja myślę, przez użeranie się z pracownikami (ekipami) ma Pan zjechane nerwy, do tego wyrobił sobie Pan najlepsze dla Pana metody kierowania ludźmi i nie chce się Pan otworzyć za cholere na inne sugestie.
Gdyby nie to, że mam spokojniejszy temperament, pewnie też bym tak miał, ale to prowadzi do takich nerwów, że wolę się tu doszkolić, co Panu też polecam.
skąd ten pomysł? Jestem człowiekiem z natury zrównoważonym i spokojnym.
Po prostu zadziwia mnie to z kim właściwie ci faceci polemizują.
Napisałem sobie rzecz oczywistą, że aby zdobyć posłuch i autorytet wśród podwłądnych należy stosować zróżnicowane bodźce, tj. czasem być kumplem a czasem użyć bata.
Dodałem nawet że z natury jestem człowiekiem spokojnym ale zdaję sobie sprawę z tego, że są pracownicy którzy lepiej reagują na agresję niż głaskanie, bo taka już jest ich natura.
I w tym kontekście zupełnie nie ogarniam , o czy ci faceci piszą.
nie wiem, ocb z ty Hitlerem który nie zawsze wrzeszczał, z przykładami kierowników którzy nie umieli inaczej zarządzać niż obrzucając wyzwiskami podwładnych, itp.
Więc zaczynam podejrzewać że w/w Panowie mają poważne problemy z rozumieniem teksu który czytają i prowadzą dyskusję sami ze sobą, bo na pewno nie z moimi poglądami.
Jedyny argument który mogę odnieść do siebie to jest twierdzenie że dostosowanie metod zarządzania do poziomu możliwości percepcji podwładnych jest zniżaniem się do ich poziomu i jako takie nie licujące z godnością człowieka wykształconego.
Sądzę mianowicie, że pewne zachowania i reakcje ludzi z warunkach pracy są zachowaniem podświadomym, odruchowym wynikającym z praw biologii.
I obrażanie się na nie, udowadnianie że JA TU JESTEM PANEM i będę postępował tak jak ja chcę a nie tak jak wynika z analizy oczekiwań podwładnych, ma w sobie tyle samo sensu co obrażanie się na rzekę że płynie z góry na dół.
Przecież analogicznie, można powiedzieć że nie będzie mi jakaś tam woda mówiła gdzie mam stawiać tamę, i postawię ją wzdłuż rzeki, bo to ja tu rządzę i decyduję.
I tą tamę można postawić i będzie ona stała, a woda będzie płynęła tam gdzie będzie chciała.
Ponadto, generalnie cała ta polemika jest kuriozalna.
Na dość niewinne stwierdzenie, że nie da się być zawsze fajnym gościem, czasem trzeba po prostu być skurwysynem, śmieszni ludkowie podają przykłady faceta który zwolnił 1/3 załogi, drugiego który wywalił z pracy jedynego żywiciela trojga dzieci i uważają że w ten sposób udowodnili , że wcale nie trzeba być skurwysynem żeby kierować ludźmi.
Niech Pan sam teraz zobaczy, czy to nie wygląda dziwacznie?