Juliusz
P.
Zarządzanie |
Nieruchomości |
Konstrukcja |
Produkcja | P...
Temat: Dlaczego pracodawcy wybierają mniej kompetentnych...
Piotr Szczurowski:
Zgadza się, chociaż przykład, który Pan podał nie jest do końca, jak Pan to z przekąsem ujmuje, wyrazisty albowiem zazwyczaj studia podyplomowe są mało wymagające....
Jestem podobnie po profilu mat-fiz w LO, aczkolwiek prezentacja tego faktu w CV i tak nie zmieni świadomości potencjalnego rekrutera czytającego moją aplikacje. Przekaz nie mieszczący się na jednej stronie formatu A4 jest trudny w percepcji nawet dla sądu nie mówiąc o rekruterze, który jest czymś w rodzaju "inteligentnego" uzupełnienia bazy danych firmy HR i dziennie
"przewala" setki CV i listów motywacyjnych robiąc prosta selekcję - na prawo się kwalifikuje (segregator kwadratowy) , na lewo - (okrągły segregator) się nie kwalifikuje. I tak moje CV, będące tylko i wyłącznie stwierdzeniem faktu zatrudnienia, pełnionych funkcji i zakresu obowiązków już dawno wykroczyło poza jedną stronę formatu A4, czyli w tych kategoriach jest "passe". Owszem można dokonać zabiegów redakcyjnych polegających na zmniejszeniu formatu czcionki tekstu redukując ją z np 10 do np 6, coby się zmieściło na jednej stronie formatu A4, ale to i tak nie będzie miało wpływu na to, że potencjalny rekruter pozytywnie zakwalifikuje moją aplikację kupując lupę do jej przeczytania, bo potencjalnie nie podejrzewam go o to, że dokona reedycji mojej aplikacji wysłanej w postaci pliku PDF, gdyż w samej koncepcji jest tylko "potencjalnie inteligentnym saportem do bazy danych firmy HR" w aspekcie realizacji konkretnego zadania rekrutacyjnego, czego w konwencji "na wczoraj" nie da się zrealizować metodami informatycznymi bo będzie kosztować więcej niż zatrudnienie rekrutera z pominięciem kodeksu pracy.
Tak, rozumiem wartość gatunkową użytego porównania w dalszej części cytowanej wypowiedzi. Tak jak w pełni zgadzam się z tym, że studia doktoranckie podejmowane po magisterium są "produkcyjnym" pomieszaniem z poplątaniem, ale to wynika z deprecjacji wyższego wykształcenia jako dobra powszechnie dostępnego. W myśl powiedzenia "business like usuale" uczelnie bronią się przed potencjalną utratą popularności tworząc nowe produkty czując na karku zasapany oddech wszelkich firm oferujących płatne szkolenia, których konduitę i intencję z pewnością poznał nie jeden uczestnik niniejszego forum atakowany wszelkiego rodzaju płatnymi szkoleniami lub udziałem w grupach eksperckich do nich prowadzących bez perspektyw na potencjalne zatrudnienie po szkoleniu. Tak samo robią banki i inne firmy o "potencjale korporacyjnym". Takim produktem, między innymi są studia podyplomowe i doktoranckie. Te drugie oferuje się świeżo upieczonym absolwentom po to, żeby ich związać z oferowanym procesem edukacyjnym i dać przysłowiowe "pensum" pracownikom naukowym, których potencjalnie warto jest zatrzymać na uczelni, coby nadać kinetyki oferowanym usługom edukacyjnym. Studia podyplomowe, to w pewnym sensie modyfikacja "drugiego fakultetu". Jak słuchacz zaliczył większość przedmiotów oferowanych w programie drugiego fakultetu, to logicznym bezsensem jest zmuszanie go do tego, żeby ponownie był słuchaczem tego samego, gdyż potencjalnie może stać się kontestatorem nowego ujęcia zagadnenia w aspekcie już wcześniej zaabsorbowanej wiedzy ( asertywność) czyż nie? Nie mniej jednak potencjalny rekruter wysnuje wnioski, które Pan wyartykułował w swoim poście iż studia podyplomowe to "ściema" jak zwykł powiadać Jurek Owsiak (kreator i twórca Orkiestry Świątecznej Pomocy), któremu chwała za to co zrobił. Urzędasy wszelkiego pokroju i autorament w obronie bezkarności zachowania swojej pozycji wymyśliły rejestry zawodów typu PKD, z których wynika, iż wyższe wykształcenie nie jest zawodem, który może być identyfikowany przez potencjalnego rekrutera. Jest jedynie zagrożeniem, które wprowadza potencjalnego rekrutera w stan konsternacji w trakcie weryfikacji aplikacji na dane stanowisko. Stąd też jestem pełen podziwu dla wszystkich, którzy poszukując lepszego zarobku sięgają po "doktorat", gdyż sam tego doznałem pod namową paru profesorów liczących na to, że swoimi publikacjami pod ich "egidą" wzbogacę im nieznaną wiedzę i pozycję naukową w oparciu o moje doświadczenie w analizowaniu i wdrażaniu tematów, które w myśl pierwszego prawa socjologii wykraczają poza ich konserwatyzm, gdyż żaden rekruter nie zaakceptuje pozytywnie aplikacji z doktoratem na stanowisko np. fakturzysty.