Marek Bisztyga

Marek Bisztyga Analityk
biznesowo-systemowy
IT / Architekt
Rozwiązań IT...

Temat: Dlaczego pracodawcy wybierają mniej kompetentnych...

Paula Jewiec:
Problem zatrudnienia pracownika - myślę - możemy sprowadzić do dwóch podstawowych zagadnień:
- czy chcemy mieć pracownika-robota, który jedynie umie wykonać polecenie.
- czy chcemy mieć PRACOWNIKA, któremu pokazujemy cel, a on sam będzie umiał znaleźć do niego drogę.
Nie pracownicy są od wyznaczania celu.
Od wyznaczania celu jest właściciel, a od wyznaczania sposobu realizacji celu jest zarząd.
Pracownicy realizują zadania,które ktoś musi im postawić.
Czasami prawidłowe zaplanowanie i postawienie zadań przerasta możliwości managementu.
i kłania się czytanie ze zrozumieniem...

Przeczytałem i zrozumiałem.
Nie istnieje alternatywa:
-albo pracownik-robot
- albo pracownik z inwencją.

Dzisiaj już rzadko spotyka się pracowników-robotów . Nie te czasy. Pracownicy-roboty zostali zastąpieni przez roboty, w sensie dosłownym, albo przez zautomatyzowane procesy biznesowe. Nawet w Polsce.

Pracownik z "inwencją" to taki typowo polski wynalazek, "geniusz improwizacji". Jeśli pokażemy pracownikowi cel, i pozwolimy mu go osiągnąć , to zrobi on tak, aby jemu było najlepiej. Przez takie podejście giną ludzie.

Nadal podtrzymuje to co już napisałem. Niech każdy robi to, do czego został powołany i za co odpowiada głową i premią.
Piotr T.

Piotr T. Wciąż poJEEPany...
;)

Temat: Dlaczego pracodawcy wybierają mniej kompetentnych...

Marek Bisztyga:
Przeczytałem i zrozumiałem.
Nie istnieje alternatywa:
-albo pracownik-robot
- albo pracownik z inwencją.

Dzisiaj już rzadko spotyka się pracowników-robotów . Nie te czasy. Pracownicy-roboty zostali zastąpieni przez roboty, w sensie dosłownym, albo przez zautomatyzowane procesy biznesowe. Nawet w Polsce.

Pracownik z "inwencją" to taki typowo polski wynalazek, "geniusz improwizacji". Jeśli pokażemy pracownikowi cel, i pozwolimy mu go osiągnąć , to zrobi on tak, aby jemu było najlepiej. Przez takie podejście giną ludzie.
Widzę, że albo bardzo nisko ocenia Pan kompetencje polskich pracowników, albo po prostu nie zna się ludziach. Zakładam to drugie.

Są "pracownicy - roboty" - widział Pan, jak się filetuje ryby? Albo pakuje cukierki? To są ludzie-roboty, którzy przez cały dzień roboczy wykonują jedną i jedyną czynność - dostają cukierki, opakowanie, zawijają, efekt końcowy to karton zapakowanych cukierków. A czy z takiego pracownika zrobiłby Pan handlowca? Handlowiec to jeden z przykładów "pracowników z inwencją", którzy są zarządzani przez cele - ma wykonać dany obrót i tyle. I on sam musi kombinować, jak znaleźć Klienta, z którym warto współpracować, jak mu sprzedać, za ile, jak wyegzekwować płatność.
Marek Bisztyga:
Nadal podtrzymuje to co już napisałem. Niech każdy robi to, do czego został powołany i za co odpowiada głową i premią.
A jak znaleźć takiego? W kontekście pytania w pierwszym poście?

konto usunięte

Temat: Dlaczego pracodawcy wybierają mniej kompetentnych...

Pani Paulo, Panie Piotrze, Panie Tomaszu, mam uprzejmą prośbę, proszę na chwilkę odpuścić Panu Markowi.

Panie Marku, w sąsiednim wątku (o manipulacji) nasz przemiły kolega Artur Kucharski uprzejmie zaprosił m.in. Pana do dyskusji. Rozmowy z Arturem zawsze są, powiedzmy, interesujące, w jakimś sensie:) Zechce Pan skorzystać z zaproszenia?Piotr Szczurowski edytował(a) ten post dnia 26.03.13 o godzinie 17:07

Temat: Dlaczego pracodawcy wybierają mniej kompetentnych...

Piotr T.:
- czy chcemy mieć pracownika-robota, który jedynie umie wykonać polecenie.
- czy chcemy mieć PRACOWNIKA, któremu pokazujemy cel, a on sam będzie umiał znaleźć do niego drogę.

Zaręczam, że pierwszy będzie tańszy, ale zysk z jego zatrudnienia o wiele niższy, niż w drugim przypadku.
Niekoniecznie.

konto usunięte

Temat: Dlaczego pracodawcy wybierają mniej kompetentnych...

Robert R.:
Piotr T.:
- czy chcemy mieć pracownika-robota, który jedynie umie wykonać polecenie.
- czy chcemy mieć PRACOWNIKA, któremu pokazujemy cel, a on sam będzie umiał znaleźć do niego drogę.

Zaręczam, że pierwszy będzie tańszy, ale zysk z jego zatrudnienia o wiele niższy, niż w drugim przypadku.
Niekoniecznie.

Co doskonale widać w naszej rzeczywistości gdy czasem całkiem bystrzy młodzi absolwenci godzą się pracować za minimalne stawki. Tylko to chyba bardziej temat na PFP;)Piotr Szczurowski edytował(a) ten post dnia 26.03.13 o godzinie 17:23
Marek Bisztyga

Marek Bisztyga Analityk
biznesowo-systemowy
IT / Architekt
Rozwiązań IT...

Temat: Dlaczego pracodawcy wybierają mniej kompetentnych...

Piotr T.:
Marek Bisztyga:
Przeczytałem i zrozumiałem.
Nie istnieje alternatywa:
-albo pracownik-robot
- albo pracownik z inwencją.

Dzisiaj już rzadko spotyka się pracowników-robotów . Nie te czasy. Pracownicy-roboty zostali zastąpieni przez roboty, w sensie dosłownym, albo przez zautomatyzowane procesy biznesowe. Nawet w Polsce.

Pracownik z "inwencją" to taki typowo polski wynalazek, "geniusz improwizacji". Jeśli pokażemy pracownikowi cel, i pozwolimy mu go osiągnąć , to zrobi on tak, aby jemu było najlepiej. Przez takie podejście giną ludzie.
Widzę, że albo bardzo nisko ocenia Pan kompetencje polskich pracowników, albo po prostu nie zna się ludziach. Zakładam to drugie.
Są "pracownicy - roboty" - widział Pan, jak się filetuje ryby?

Filetował Pan ryby? To nie takie proste. Proponuje spróbować. To nie zarządzanie. Na tym trzeba się znać, jeśli chce się to zrobi dobrze.
Albo pakuje cukierki? To są ludzie-roboty, którzy przez cały dzień roboczy wykonują jedną i jedyną czynność - dostają cukierki, opakowanie, zawijają, efekt końcowy to karton zapakowanych cukierków. A czy z takiego pracownika zrobiłby Pan handlowca?

Kto dzisiaj pakuje cukierki ręcznie? Chyba tylko chałupniczo.

Handlowiec to jeden z przykładów "pracowników z
inwencją", którzy są zarządzani przez cele - ma wykonać dany obrót i tyle. I on sam musi kombinować, jak znaleźć Klienta, z którym warto współpracować, jak mu sprzedać, za ile, jak wyegzekwować płatność.

Panu się tylko wydaje , że taki "samodzielny handlowiec" to Pański pracownik. On jest Pańskim pośrednikiem. Pan mu tylko udostępnia towar do sprzedaży i ew. infrastrukturę.
On jest sam sobie szefem i pracownikiem. To on ma kontakt z rynkiem a nie Pan, więc to Pan zależy od niego, a nie on od Pana. To klasyczna sytuacja, gdy "ogon macha psem". Jeśli tak Pan organizuje swój biznes, to radzę uważać. Może Pan się mocno zdziwić.
Kiedyś pracowałem dla znanej polskiej firmy informatycznej opartej na koncepcie "samodzielnych jednostek handlowych". Któregoś pięknego dnia kilkudziesięciu ludzi zwolniło się, założyło nową firmę, która przejęła klientów tej pierwszej, wyparła ją z rynku i było niefajnie. Nie polecam.
Marek Bisztyga:
Nadal podtrzymuje to co już napisałem. Niech każdy robi to, do czego został powołany i za co odpowiada głową i premią.
A jak znaleźć takiego? W kontekście pytania w pierwszym poście?

Proponuję nie szukać. Lepiej samemu się wysilić i panować nad własnymi klientami. To się bardziej opłaca.
Tomasz P.

Tomasz P.
usługi/produkcja/spr
zedaż

Temat: Dlaczego pracodawcy wybierają mniej kompetentnych...

Marek Bisztyga:
Tomasz Pająk:
Marek Bisztyga:

Nie zawsze "cięcie kosztów bez względu na koszty" daje dobre efekty.

Ale zysk netto wzrasta i wg Pana powinno być OK.

Zysk netto wzrasta , gdy wzrasta przerób, a przerób rośnie, gdy wzrasta sprzedaż. Aby sprzedaż wzrosła często potrzebni są ludzie , którzy produkują i efektywnie sprzedają.
Ale zysk również rośnie, gdy maleją koszty operacyjne, np. gdy zatrudni się tańszych pracowników, lub część zwolni. Ale zwalniać trzeba z głową, tak by nie spadła sprzedaż. I tak w kółko.

To jest się nazywa "optymalizacja"

Jeśli ma Pan 3 parametry do zoptymalizowania, tak jak to proponuje rachunkowość przerobowa, może Pan to zrobić w exelu. Jeśli ma Pan ich kilkanaście, jak życzy sobie model CVP albo ABC, to życzę zdrowia. Bez "doktoratu" proponuję nie zaczynać.
Zazwyczaj to księgowy przedstawia pracodawcy wyniki z których może wynikać, że zwolnienie połowy jakiegoś działu spowoduje wzrost zysku netto o satysfakcjonujący go poziom .

A od kiedy księgowy podejmuje decyzje? Księgowy jest od księgowania, a nie od interpretowania wyników.

Tylko, że
księgowego nie interesuje, że ten dział wygenerował działania, które przyniosą efekty w niedługiej perspektywie. Dla księgowego wygenerował tylko koszty. Więc ryzyko działalności ponosi pracodawca i to on podejmuje ryzyko własnych decyzji opartych nie tylko o dzisiejszą wartość zysku netto ale w oparciu o prognozy, których księgowy nie zna i nie musi znać. Wyliczenia teoretyczne są wtedy dobre kiedy się je zweryfikuje innymi metodami. Jedni mają talent do tworzenia przebogatych formuł ekonomicznych a inni mają coś co pozwala im stwierdzić. "Co mi pan tu pokazujesz malunki skoro ja wiem, że na oko to wszystko się nie trzyma kupy"- i ma rację. I jakby nie patrzeć to ekonomistów mamy w Polsce tylu i takich, że aż nie wiadomo któremu wierzyć.

Wierzyc należy rozumowi, i to najlepiej własnemu.

Ponieważ teoria była pierwsza ale
weryfikuje ją praktyka i zdrowy rozsądek to obstawiam kompromis.

Nie bardzo widzę tu miejsce na kompromis. Nie da się "wynegocjować" kto ma rację. Albo "2+2=4" albo nie. To trzeb ustalić w dyskusji. Nie da się drogą kompromisu zgodzić na 3,5.

Nie ma takiej potrzeby prać się tutaj argumentami bo ich siłę wyznacza punkt siedzenia.
Wystarczy cofnąć się do pierwszej strony dyskusji i zastanowić się czemu zjechała w tym kierunku.

Warto właśnie dyskutować i naparzać się na argumenty. Przecież jesteśmy na forum profesjonalistów od zarządzania. Chyba, że coś przeoczyłem.
Jeśli nie tu, to gdzie dyskutować o sprawach profesjonalnych?
Panie Marku.
1/ Nigdzie nie napisałem, że księgowy podejmuje decyzje.
2/ Istnieją firmy w których właściciel nie musi znać się na słupkach i ma od tego księgowego( nawet korporacje- jeden właściciel, jeden księgowy i kilka osób w biurze)
3/ Ależ jest miejsce na kompromis. To że bilans się zamknął na zero, nie musi oznaczać, że firma traci czy zyskuje bo może teoretycznie jedno lub drugie. Z punktu siedzenia właściciela i jego wysokich aspiracji jest to porażka. Z punktu widzenia właściciela i krótkiego istnienia firmy na rynku może to zinterpretować jako sukces. W całym procesie oceny firmy oprócz słupków bierze udział rozum właściciela i to jego jest decyzja co dalej. Kompromis zaistnieje wtedy gdy właściciel o wysokich aspiracjach mimo zatrważających słupków, podejmuje decyzję, brzmiącą "używając swojego rozumu przewiduję, że w następnym założonym okresie będę ryzykował dalej bo widzę w tym sens i jestem gotów sprzedać żonę bo wiem, że ją odkupię" :)
Wykluczając jakiekolwiek kompromisy na styku słupków i rozumu(wyczucia, żyłki, smykałki) każda nowa firma powinna oprzeć się na badaniach rynku, ocenie ryzyk, itp. Wg tej teorii nie powinny istnieć firmy, których właściciele mieli w poważaniu rady niby mądrzejszych, zwłaszcza na rynku w którym uczestniczą ekonomiści mówiący, że Tusk jest zły a inni, że Kaczyński jest zły. Proszę o wybaczenie kolokwializmu ale są ludzie olewający setki teorii. To oni zazwyczaj idąc ulicą widzą więcej niż inni .
4/ Przeoczył Pan i ja i inni, że nie było zamierzeniem autora pytania - tematu, czytanie wywodów o ekonomicznych aspektach prowadzenia działalności gospodarczej, bo idąc w tym kierunku skończymy na bliskich relacjach Kaczora Donalda z drukarnią historyjek o jego przygodach.
To jest moja ocena faktu, że jak większość polityków odbiegamy od meritum sprawy czepiając się wątków pobocznych tworząc więcej niż potrzeba, komplikując sobie tym samym życie.
Marek Bisztyga

Marek Bisztyga Analityk
biznesowo-systemowy
IT / Architekt
Rozwiązań IT...

Temat: Dlaczego pracodawcy wybierają mniej kompetentnych...

Piotr Szczurowski:
Pani Paulo, Panie Piotrze, Panie Tomaszu, mam uprzejmą prośbę, proszę na chwilkę odpuścić Panu Markowi.

Panie Marku, w sąsiednim wątku (o manipulacji) nasz przemiły kolega Artur Kucharski uprzejmie zaprosił m.in. Pana do dyskusji. Rozmowy z Arturem zawsze są, powiedzmy, interesujące, w jakimś sensie:) Zechce Pan skorzystać z zaproszenia?

Już idę.
Marek Bisztyga

Marek Bisztyga Analityk
biznesowo-systemowy
IT / Architekt
Rozwiązań IT...

Temat: Dlaczego pracodawcy wybierają mniej kompetentnych...

Tomasz Pająk:
Marek Bisztyga:
Tomasz Pająk:
Marek Bisztyga:

Nie zawsze "cięcie kosztów bez względu na koszty" daje dobre efekty.

Ale zysk netto wzrasta i wg Pana powinno być OK.

Zysk netto wzrasta , gdy wzrasta przerób, a przerób rośnie, gdy wzrasta sprzedaż. Aby sprzedaż wzrosła często potrzebni są ludzie , którzy produkują i efektywnie sprzedają.
Ale zysk również rośnie, gdy maleją koszty operacyjne, np. gdy zatrudni się tańszych pracowników, lub część zwolni. Ale zwalniać trzeba z głową, tak by nie spadła sprzedaż. I tak w kółko.

To jest się nazywa "optymalizacja"

Jeśli ma Pan 3 parametry do zoptymalizowania, tak jak to proponuje rachunkowość przerobowa, może Pan to zrobić w exelu. Jeśli ma Pan ich kilkanaście, jak życzy sobie model CVP albo ABC, to życzę zdrowia. Bez "doktoratu" proponuję nie zaczynać.
Zazwyczaj to księgowy przedstawia pracodawcy wyniki z których może wynikać, że zwolnienie połowy jakiegoś działu spowoduje wzrost zysku netto o satysfakcjonujący go poziom .

A od kiedy księgowy podejmuje decyzje? Księgowy jest od księgowania, a nie od interpretowania wyników.

Tylko, że
księgowego nie interesuje, że ten dział wygenerował działania, które przyniosą efekty w niedługiej perspektywie. Dla księgowego wygenerował tylko koszty. Więc ryzyko działalności ponosi pracodawca i to on podejmuje ryzyko własnych decyzji opartych nie tylko o dzisiejszą wartość zysku netto ale w oparciu o prognozy, których księgowy nie zna i nie musi znać. Wyliczenia teoretyczne są wtedy dobre kiedy się je zweryfikuje innymi metodami. Jedni mają talent do tworzenia przebogatych formuł ekonomicznych a inni mają coś co pozwala im stwierdzić. "Co mi pan tu pokazujesz malunki skoro ja wiem, że na oko to wszystko się nie trzyma kupy"- i ma rację. I jakby nie patrzeć to ekonomistów mamy w Polsce tylu i takich, że aż nie wiadomo któremu wierzyć.

Wierzyc należy rozumowi, i to najlepiej własnemu.

Ponieważ teoria była pierwsza ale
weryfikuje ją praktyka i zdrowy rozsądek to obstawiam kompromis.

Nie bardzo widzę tu miejsce na kompromis. Nie da się "wynegocjować" kto ma rację. Albo "2+2=4" albo nie. To trzeb ustalić w dyskusji. Nie da się drogą kompromisu zgodzić na 3,5.

Nie ma takiej potrzeby prać się tutaj argumentami bo ich siłę wyznacza punkt siedzenia.
Wystarczy cofnąć się do pierwszej strony dyskusji i zastanowić się czemu zjechała w tym kierunku.

Warto właśnie dyskutować i naparzać się na argumenty. Przecież jesteśmy na forum profesjonalistów od zarządzania. Chyba, że coś przeoczyłem.
Jeśli nie tu, to gdzie dyskutować o sprawach profesjonalnych?
Panie Marku.
1/ Nigdzie nie napisałem, że księgowy podejmuje decyzje.
2/ Istnieją firmy w których właściciel nie musi znać się na słupkach i ma od tego księgowego( nawet korporacje- jeden właściciel, jeden księgowy i kilka osób w biurze)
3/ Ależ jest miejsce na kompromis. To że bilans się zamknął na zero, nie musi oznaczać, że firma traci czy zyskuje bo może teoretycznie jedno lub drugie. Z punktu siedzenia właściciela i jego wysokich aspiracji jest to porażka. Z punktu widzenia właściciela i krótkiego istnienia firmy na rynku może to zinterpretować jako sukces. W całym procesie oceny firmy oprócz słupków bierze udział rozum właściciela i to jego jest decyzja co dalej. Kompromis zaistnieje wtedy gdy właściciel o wysokich aspiracjach mimo zatrważających słupków, podejmuje decyzję, brzmiącą "używając swojego rozumu przewiduję, że w następnym założonym okresie będę ryzykował dalej bo widzę w tym sens i jestem gotów sprzedać żonę bo wiem, że ją odkupię" :)
Wykluczając jakiekolwiek kompromisy na styku słupków i rozumu(wyczucia, żyłki, smykałki) każda nowa firma powinna oprzeć się na badaniach rynku, ocenie ryzyk, itp. Wg tej teorii nie powinny istnieć firmy, których właściciele mieli w poważaniu rady niby mądrzejszych, zwłaszcza na rynku w którym uczestniczą ekonomiści mówiący, że Tusk jest zły a inni, że Kaczyński jest zły. Proszę o wybaczenie kolokwializmu ale są ludzie olewający setki teorii. To oni zazwyczaj idąc ulicą widzą więcej niż inni .
4/ Przeoczył Pan i ja i inni, że nie było zamierzeniem autora pytania - tematu, czytanie wywodów o ekonomicznych aspektach prowadzenia działalności gospodarczej, bo idąc w tym kierunku skończymy na bliskich relacjach Kaczora Donalda z drukarnią historyjek o jego przygodach.
To jest moja ocena faktu, że jak większość polityków odbiegamy od meritum sprawy czepiając się wątków pobocznych tworząc więcej niż potrzeba, komplikując sobie tym samym życie.

Panie Tomku.

Decyzja o zatrudnianiu, lub zwalnianiu, "kompetentnego" lub "niekompetentnego" jest decyzją biznesową , jak każda inna, i też ma swe konsekwencje w "bilansie" . W związku z tym trzeba umieć ja "wyliczyć". Pytanie tylko jak.
Właśnie po to by tych słupków było jak najmniej, i można było je ogarnąć samodzielnie , bez udziału księgowej, warto pochylić się nad jakimiś metodami.
Jan D.

Jan D. nie wszystko na raz
- mam ochotę na
zmiany

Temat: Dlaczego pracodawcy wybierają mniej kompetentnych...

Rozumiem emocje, nie rozumiem dlaczego nie tniecie Państwo "cytatów".
Celem przykładu post wyżejJan D. edytował(a) ten post dnia 26.03.13 o godzinie 18:15
Marek Bisztyga

Marek Bisztyga Analityk
biznesowo-systemowy
IT / Architekt
Rozwiązań IT...

Temat: Dlaczego pracodawcy wybierają mniej kompetentnych...

Jan D.:
Rozumiem emocje, nie rozumiem dlaczego nie tniecie Państwo "cytatów".
Celem przykładu post

Tak jest.
Będziem ciąć

Temat: Dlaczego pracodawcy wybierają mniej kompetentnych...

Piotr Szczurowski:
Robert R.:
Piotr T.:
- czy chcemy mieć pracownika-robota, który jedynie umie wykonać polecenie.
- czy chcemy mieć PRACOWNIKA, któremu pokazujemy cel, a on sam będzie umiał znaleźć do niego drogę.

Zaręczam, że pierwszy będzie tańszy, ale zysk z jego zatrudnienia o wiele niższy, niż w drugim przypadku.
Niekoniecznie.

Co doskonale widać w naszej rzeczywistości gdy czasem całkiem bystrzy młodzi absolwenci godzą się pracować za minimalne stawki. Tylko to chyba bardziej temat na PFP;)
Są stanowiska na których potrzebne jest precyzyjne odtwarzanie w góry załozonych czynnosci i kierowanie się ścisle sprecyzowanymi procedurami.
Nie koniecznie chodzi o prace przy taśmie w fabryce guzików.
Na takim stanowisku człowiek innowacyjny, stosujacy rozwiązania niekonwencjonalne, nie będacy pracownikiem-robotem, wcale nie koniecznie może być źródłem większego zysku dla pracodawcy.
Zwykle taki mędrek bywa źródłem chaosu i bałaganu, bo ciągle będzie coś tam sobie kombinował po swoijemu, uważając że robi dobrze a cała reszta jest tępymi, skostniałymi robotami.
Więc pracownik powinien mieć wiedzę , umiejętności i cechy osobowości wymagane na konkretnym stanowisku.
Zespół nie może składać się z samych innowacyjnych, nieszablonowych liderów którzy szybko by sobie łby pourywali.
Piotr T.

Piotr T. Wciąż poJEEPany...
;)

Temat: Dlaczego pracodawcy wybierają mniej kompetentnych...

Marek Bisztyga:
Filetował Pan ryby? To nie takie proste. Proponuje spróbować. To nie zarządzanie. Na tym trzeba się znać, jeśli chce się to zrobi dobrze.
Tak - jednak jest to zestaw prostych czynności, zmienia się jedynie kształt i wielkość ryby. Z takich samych procesów proponuję przyjrzeć się również "dzieleniu" indyka na części - też wszystko ręcznie.
Proponuję nie szukać. Lepiej samemu się wysilić i panować nad własnymi klientami. To się bardziej opłaca.
Naprawdę?

Nie ogarnie Pan sam wszystkiego w firmie - trzeba rozdzielać zadania. Aby ktoś mógł poprawnie wykonać zadania, trzeba mu przyznać pewne uprawnienia. To się nazywa delegacja uprawnień - ale tego to się trzeba nauczyć.
Piotr T.

Piotr T. Wciąż poJEEPany...
;)

Temat: Dlaczego pracodawcy wybierają mniej kompetentnych...

Robert R.:
Niekoniecznie.
Najbardziej konstruktywna odpowiedź w całej dyskusji, aż dam Panu plusika, nie będę taki...
;)
Krystian N.

Krystian N. Menadżer Jakości,
Green Belt

Temat: Dlaczego pracodawcy wybierają mniej kompetentnych...

Przemysław Walter:
Dlaczego pracodawcy wybierają mniej kompetentnych kandydatów?
Jakie są Twoje doświadczenia?

jeżeli mniej czytamy jako gorzej (a to nie koniecznie idzie w parze):
- bo to ktoś tańszy (tak kiedyś przegrałem ze studentem)
- bo to ktoś polecony a nie koniecznie sprawdzony (pozdrowienia dla...może jednak lepiej się ugryzę w język aby nie podpaść tu nikomu politycznie;)
- bo pracodawcy akurat mają możliwość podjęcia ryzyka (może nawet planowanego. źle, jeżeli to celowo prowadzi do obniżenia standardu w firmie. dobrze, jeżeli jest czas i chęć na szkolenie)
- bo nie ma czasu na rozpoznanie wszystkich potencjalnych możliwości (życie..)

konto usunięte

Temat: Dlaczego pracodawcy wybierają mniej kompetentnych...

Zależy czy pracodawca jest prywatny , czy tzw. państwowy ( myślę tu o spółkach miejskich). W typowo prywatnych spółkach zależy od stopnia zaawansowania technologii oraz możliwości innowacyjnych, tu często dobiera się pracowników kompetentnych, posiadających wiedzę i doświadczenie. W grę wchodzi czysty biznes - o zarobkach nie dyskutujmy. Co zaś do spółek gdzie właścicielem jest np: skarb państwa, urząd marszałkowski, gmina , miasto itd. tu dopiero jest wolna amerykanka. nie ważne jakie masz kompetencje , tylko kogo znasz i to gwarantuje niebotyczne wynagrodzenie i premie. Czytaliśmy o tym nie raz w różnych periodykach, słuchaliśmy na różnych kanałach tv i radia i co ... ciągle to samo. Czasem zastanawiam się czy nie łatwiej powiedzieć wprost jak się robi "ścieżkę kariery" niż opowiadać te wszystkie mądre zasady HR Public Relations itd.
Pozdrawiam wszystkich
Mirosław
Juliusz P.

Juliusz P. Zarządzanie |
Nieruchomości |
Konstrukcja |
Produkcja | P...

Temat: Dlaczego pracodawcy wybierają mniej kompetentnych...

Marek Bisztyga:

W tzw. krajach wysoko rozwiniętych pracownik w czasie swojego życia zawodowego zmienia swoja profesję od 3 do 5 razy.
Niestety nie u nas, gdyż o dopuszczeniu do rozmów rekrutacyjnych decyduje rekruter, który szufladkuje kandydatów. Rekruter jest z przysłowiowej "łapanki" i robi za "półdarmo" lub jest wolontariuszem, co zazwyczaj wiąże się z tym, że nie ma zielonego pojęcia o tym co robi. Pracodawca w zamian za marne wynagrodzenie mianuje takiego delikwenta na "specjalistę ds. rekrutacyjnych" co tylko deprecjonuje pojęcie specjalisty. W procesie rekrutacyjnym kandydat musi być "wyrazisty" czyli sekretarka jest sekretarką kowal kowalem. Jak z CV wynika, iż zmienia zawody, firmy, stanowiska, to znaczy, że na niczym się nie zna, czyli jest "passe". I całe przekwalifikowanie przysłowiowo bierze w łeb. A nie daj bóg jak zaczynamy się ubiegać o stanowisko niższego szczebla, niż to wynika z poziomu osiągniętego w dotychczasowej karierze zawodowej. Były kierownik lub dyrektor już nigdy nie dostanie etatu sprzątaczki czy też ochroniarza nawet gdyby bardzo chciał.
Nie dlatego , że chce. Dlatego , że musi. Umożliwia to zupełnie system edukacji. Tam wykształcenie służy do tego , aby nabyć ową zdolność adaptacji. Dlatego studenci studiują "zestaw" kierunków. Czasami pozornie odległych . W Polsce nadal kultywuje się monodyscyplinarny model wykształcenia. I dlatego wykształceni młodzi Polacy mają w kraju problemy ze znalezieniem pracy.
Nie wiem skąd ten wniosek. Owszem system studiów w innych krajach opiera się o "pakiety" wiem o tym z doświadczenia bo zaliczyłem rok studiów na jednym z uniwersytetów w Berlinie Zachodnim i znaczna część mojej rodziny to pracownicy naukowi, którzy nawet byli wykładowcami w USA.
Może system monodyscyplinarny był na kierunkach humanistycznych lub jest obecnie. Taki system panuje na zachodzie. Tam np. inżynier mechanik nie ma zielonego pojęcia o przetwórstwie tworzyw sztucznych, informatyce, socjologii, psychologi nie wspominając np. o zarządzaniu. Gość mówi, że zna się tylko na projektowaniu np. zawieszenia w samochodzie a nie na prowadzeniu projektu, bo się szanuje i wie, że jak na to pozwoli to szef mu wrzuci wszystko na głowę. Tym sposobem do zespołu trzeba zatrudnić fachowca z innej dyscypliny. I faktycznie, jak nie może dostać pracy projektanta zawieszeń, to nie znając się na niczym innym, zmuszony jest do przekwalifikowania się. Znam to z doświadczenia bo pracowałem w firmach w różnych krajach świata. Studia politechniczne zakończyłem ze 136-cioma wpisami do indeksu na ocenę i nikomu nie życzę studiowania na kierunkach technicznych bo to ciężka harówka. Zrobienie studiów podyplomowych na uczelni ekonomicznej z zarządzania nieruchomościami wraz z licencją państwową było dla mnie przysłowiową bułką z masłem. I co z tego, że jestem fachowcem interdyscyplinarnym potrafiącym się przekwalifikować, skoro dla rekrutera jestem niewyrazisty jak spawacz czy hydraulik i moja aplikacja, nawet na sprzątaczkę z definicji ląduje w "okrągłym segregatorze" - czyli w koszu, co i tak mnie tylko śmieszy, bo dzięki temu odkryłem szarą strefę, która daje niesamowite możliwości interdyscyplinarnie przygotowanym ludziom wykluczonym z życia zawodowego w naszym kraju przez bezmyślnych rekruterów. I potem mamy taki paradoks polegający na tym, że fachowcy mówią, iż nie ma dla nich pracy, a bezmyślni Head Hunterzy utrzymują, iż nie ma fachowców.
Juliusz P.

Juliusz P. Zarządzanie |
Nieruchomości |
Konstrukcja |
Produkcja | P...

Temat: Dlaczego pracodawcy wybierają mniej kompetentnych...

Mirosław Betkowski:
łatwiej powiedzieć wprost jak się robi "ścieżkę kariery" niż opowiadać te wszystkie mądre zasady HR Public Relations

Najprostsza ścieżka kariery, to nepotyzm i kumoterstwo. Sam Pan to napisał w swoim poście.
Pocieszeniem jest to, że dotyczy to wszystkich podmiotów gospodarczych od zarania dziejów ludzkości.

konto usunięte

Temat: Dlaczego pracodawcy wybierają mniej kompetentnych...

Robert R.:
Co doskonale widać w naszej rzeczywistości gdy czasem całkiem bystrzy młodzi absolwenci godzą się pracować za minimalne stawki. Tylko to chyba bardziej temat na PFP;)
Są stanowiska na których potrzebne jest precyzyjne odtwarzanie w góry załozonych czynnosci i kierowanie się ścisle sprecyzowanymi procedurami.
Nie koniecznie chodzi o prace przy taśmie w fabryce guzików.
Na takim stanowisku człowiek innowacyjny, stosujacy rozwiązania niekonwencjonalne, nie będacy pracownikiem-robotem, wcale nie koniecznie może być źródłem większego zysku dla pracodawcy.
Zwykle taki mędrek bywa źródłem chaosu i bałaganu, bo ciągle będzie coś tam sobie kombinował po swoijemu, uważając że robi dobrze a cała reszta jest tępymi, skostniałymi robotami.
Więc pracownik powinien mieć wiedzę , umiejętności i cechy osobowości wymagane na konkretnym stanowisku.
Zespół nie może składać się z samych innowacyjnych, nieszablonowych liderów którzy szybko by sobie łby pourywali.

Wszystko się zgadza. Praca powtarzalna/rutynowa wcale nie musi być prosta i banalna, a częstokroć jest bardzo odpowiedzialna (błąd może skutkować daleko idącymi konsekwencjami). W konsekwencji wcale nie weźmiemy do niej byle jakich ludzi po najniższych stawkach.

Z drugiej strony mamy młodych, bystrych i innowacyjnych gotowych pracować za bardzo niskie stawki.

W ten sposób rzeczywistość z dwóch stron obala tezę Pana Piotra a jest to wynikiem zastosowania przez niego nadmiernego uproszczenia. To samo dotyczy stosowania różnych modeli/koncepcji/metod. One powinny stanowić jedynie pewne ramy myślenia/działania a decydować powinien i tak zdrowy rozsądek, który zawsze nakazuje uwzględnienie specyfiki człowieka/organizacji/przedsięwzięcia. Nie ma gotowych uniwersalnych recept i to przede wszystkim należy kierować do tych, którzy korzystają z usług doradczych.

W krajach o nieco bardziej zaawansowanej kulturze biznesowej niż Polska mądrzy ludzie, gdy ktoś przychodzi do nich z pomysłem/koncepcją/modelem, pytają: a gdzie to zostało wdrożone, a jeśli gdzieś zostało to jaki był efekt długoterminowy tegoż wdrożenia?

konto usunięte

Temat: Dlaczego pracodawcy wybierają mniej kompetentnych...

Juliusz P.:

Studia politechniczne zakończyłem ze 136-cioma wpisami do indeksu na ocenę i nikomu nie życzę studiowania na kierunkach technicznych bo to ciężka harówka. Zrobienie studiów podyplomowych na uczelni ekonomicznej z zarządzania nieruchomościami wraz z licencją państwową było dla mnie przysłowiową bułką z masłem.

Zgadza się, chociaż przykład, który Pan podał nie jest do końca, jak Pan to z przekąsem ujmuje, wyrazisty albowiem zazwyczaj studia podyplomowe są mało wymagające. Pozwolę sobie podać przykład moim zdaniem bardziej wyrazisty. Otóż w liceum uczęszczałem do klasy matematyczno-fizycznej, która stawiała, szczególnie w zakresie matematyki, wyższe wymagania intelektualne niż moje późniejsze studia z zarządzania (dzienne, na tzw. elitarnej uczelni, a mianowicie UW, na której wtedy poziom był wyższy niż na SGH). Dopiero robienie doktoratu (nie mylić ze studiami doktoranckimi bo to bardziej poziom podyplomowej tandety), pod względem wyzwań intelektualnych, a może nawet bardziej charakterologicznych, mogę porównać do mat-fizu.

Następna dyskusja:

Dlaczego pracodawcy nie chc...




Wyślij zaproszenie do