Temat: Dlaczego pracodawcy wybierają mniej kompetentnych...
1.Skoro jest Pan po mat-fizie, tym łatwiej przyjdzie Panu zapoznać się z dorobkiem Pańskiego kolegi po fachu E. Goldratta - twórcy teorii ograniczeń i szkoły controllingu opartej na rachunkowości przerobowej. To , że jest prostsza, nie oznacza , że jest "aż tak" gorsza. Ma , co prawda, swoje ograniczenia, ale każda inna koncepcja też je ma.
Całkiem niezłą krytyczną analizę tej koncepcji przeprowadził Jarosław Mielcarek w pracy pt. "Paradygmat teorii ograniczeń jako koncepcji rachunkowości zarządczej". Fajna lektura.
2. Z całym szacunkiem dla Pańskich osiągnięć menedżerskich , ale, z tego co zrozumiałem, nigdy nie był Pan przedsiębiorcą. To trochę inna perspektywa.
3. Odradzam szerzenie "wiary", że "zysk netto jest głupim i niebezpiecznym miernikiem" . Nie ma takiej potrzeby. Lepiej uświadamiać rzesze dużych i małych przedsiebiorców , że zarządzanie firmą to nie taka "wiedza tajemna" i tę umiejętność można i warto samodzielnie opanować, choćby przy wykorzystaniu rachunkowości przerobowej.
4. Ok. Zakończmy wątek. Nie namawiam Pana do zmiany "wyznania" szkoły controllingu.
Mam tylko jeden apel. Więcej tolerancji , dla innych "wyznań". "Świat skrywa jeszcze wiele tajemnic". Proponuję pochylić się nad wielką mądrością i pokorą naszych mentorów. Rozumiem, że jako człowiek nauki podpisze się po załączonym "manifestem" Mariana Mazura i będzie zwalczał wszelkie przejawy doktrynerstwa również w teorii i praktyce zarządzania:
Naukowców interesuje rzeczywistość, jaka jest. Doktrynerów interesuje rzeczywistość, jaka powinna być.
Naukowcy chcą, żeby ich poglądy pasowały do rzeczywistości. Doktrynerzy chcą, żeby rzeczywistość pasowała do ich poglądów.
Stwierdziwszy niezgodność między poglądami a dowodami naukowiec odrzuca poglądy. Stwierdziwszy niezgodność między poglądami a dowodami doktryner odrzuca dowody.
Naukowiec uważa naukę za zawód, do której czuję on zamiłowanie. Doktryner uważa doktrynę za misję, do której czuje on posłannictwo.
Naukowiec szuka "prawdy" i martwi się trudnościami w jej znajdowaniu. Doktryner zna "prawdę" i cieszy się jej zupełnością.
Naukowiec ma mnóstwo wątpliwości, czy jest "prawdą" to, co mówi nauka. Doktryner nie ma najmniejszych wątpliwości, że jest "prawdą" to, co mówi doktryna.
Naukowiec uważa to, co mówi nauka za bardzo nietrwałe. Doktryner uważa to, co mówi doktryna, za wieczne.
Naukowcy dążą do uwydatniania różnic między nauką a doktryną. Doktrynerzy dążą do zacierania różnic między nauką a doktryną.
Naukowiec nie chce, żeby mu przypisywano doktrynerstwo. Doktryner chce, żeby mu przypisywano naukowość.
Naukowiec unika nawet pozorów doktrynerstwa. Doktryner zabiega choćby o pozory naukowości.
Naukowiec stara się obalać poglądy istniejące w nauce. Doktryner stara się przeciwdziałać obalaniu poglądów istniejących w doktrynie.
Naukowiec uważa twórcę nowych poglądów za nowatora. Doktryner uważa twórcę odmiennych idei za wroga.
Naukowiec uważa za postęp, gdy ktoś oderwie się od poglądów obowiązujących w nauce. Doktryner uważa za zdrajcę, gdy ktoś oderwie się od poglądów obowiązujących w doktrynie.
Naukowiec uważa, że jeżeli coś nie jest nowe, to nie jest wartościowe dla nauki, a wobec tego nie zasługuje na zainteresowanie. Doktryner uważa, że jeżeli coś jest nowe, to jest szkodliwe dla doktryny, a wobec tego zasługuje na potępienie.
Naukowcy są dumni z tego, że w nauce w ciągu tak krótkiego czasu tak wiele się zmieniło. Doktrynerzy są dumni z tego, że w doktrynie w ciągu tak długiego czasu nic się nie zmieniło.
("Cybernetyka i charakter", M.Mazur)
Piotr Szczurowski:
Marek Bisztyga:
Panie Piotrze.
Panie Marku
Spójrzmy na przedsiębiorstwo systemowo.
Słusznie. Tak patrzmy.Celem przedsiębiorstwa, z perspektywy właściciela (inwestora) jest generowanie nadwyżki.
A nadwyżka finansowa to co innego niż zysk netto.Brak nadwyżki oznacza, że przedsiębiorstwo nie realizuje swego celu.
To zależy jaki był cel. Wskaźniki, które Pan przytoczył, mówią "coś" o poszczególnych aspektach funkcjonowania przedsiębiorstwa, a nie o sprawności organizacji jako całości. Są ważne dla poszczególnych grup "interesariuszy" w firmie , w tym dla menedżerów i analityków finansowych.
Nieprawda. Wszystkie to wskaźniki syntetyczne i o wiele lepiej pokazują organizację jako całość niż zysk netto. Do oceny poszczególnych aspektów funkcjonowania firmy slużą inne wskaźniki.
Dla właściciela, inwestora "podkoniec dnia" ważne są nie wartości wskaźników, a dywidenda lub jej brak.
Zysk netto nie gwarantuje dywidendy.
Byłem przedsiębiorcą przez jakiś czas ( choć nie wielkim, ale skala nie ma tu znaczenia) i proszę mi wierzyć, że walne zgromadzenie nie interesuje się ociąganiem wartości wskaźników, ale wielkością dywidendy. Ja rozumiem, że Pan , jako nauczyciel akademicki, żyje z objaśniania świata jako bardzo skomplikowanego środowiska, które może być poznane i opisane tylko przez "wtajemniczonych". Ja mam trochę inne podejście, bo jestem prostym inżynierem - cybernetykiem. Dla mnie rzeczywistość jest znacznie prostsza , a prawa nią rządzące wcale nie są tak skomplikowane. Skomplikowana może być maszyna, ale przedsiębiorstwo ją używające jest prostym mechanizmem, o ile ktoś , świadomie lub nie, nie skomplikuje go pod miarę.
Myli się Pan. Od kilkunastu lat jestem w biznesie (byłem m.in. dyrektorem finansowym, prezesem zarządu spółki z o.o.) i stąd znam te wskaźniki. Moje "nauczycielowanie akademickie" nie ma tu nic do rzeczy. Zresztą zapewniam Pana, że jestem jednym z tych nielicznych nauczycieli akedemickich, ktory tłumaczy świat w sposób maksymalnie prosty (jestem po mat-fizie:)
Bardzo
słusznie, że walne interesuje się dywidendą, co nie zmienia faktu, że ludzi trzeba uswiadamiac, ze zysk netto to głupi i przez to bardzo niebezpieczny miernik.Wszystkie przytoczone przez Pana wskaźniki są jak najbardziej OK. Nie wiem tylko czy potrzebne.
To zależy do czego:)
Nie ma sensu, żebyśmy się wzajemnie przekonywali i dlatego proponuję zebysmy pozostali przy swoich zdaniach, tym bardziej, że watek jest na nieco inny temat:)
pozdrawiam
PS