Mariusz P.

Mariusz P. inżynier mechanik z
doświadczeniem w
branżach Oil & Gas,
...

Temat: Co radzicie?

Małgorzata Kamienska:

jezeli pracownik ma problemy z komunikacja werbalna, mogl swoje sluszne roszczenia zglosic na pismie

O ile znam prawo, to prawo wymaga od pracownika SKUTECZNEGO ZAWIADOMIENIA o łamaniu jego praw. Jeżeli po werbalnym przedstawieniu sprawy dyrektorowi, ten przyznał, że brak wypłaty jest błedem oznacza to, ze ZOSTAŁ SKUTECZNIE ZAWIADOMIONY a jednak nie podjął stosownych i skutecznych działań do spełnienia wymogów prawa pracy.
Nie widzę więc powodu, dla którego poszkodowana miałaby dodatkowo zgłaszać sprawę na piśmie. Mała ZAWIADOMIĆ JESZCZE BARDZIEJ SKUTECZNIE?

i nie uzywac do otrzymania
swoich praw awantur, kradziezy i szantazu ale informacji.
po pierwsze - dac informacje : wyplata nie zostala wyplacona.
po drugie - prosic o informacje : kto, na jakim szczeblu moglby zajac sie problemem niewyplacenia pracownikowi wynagrodzenia.
taka informacje moglaby uzyskac w sekretariacie, u kolezanki/kolegi wspolpracownika, u dyrektora.

W poniższym stwierdzeniu myli się Pani.
ROLĄ POSZKODOWANEGO pracownika jest jedynie SKUTECZNE ZAWIADOMIENIE PRZEŁOŻONEGO o zaistniałej nieprawidłowości. Od tej chwili obowiązek prawny spełnienia wymagań Kodeksu Pracy spoczywa na paracodawcy.
naprawde nie jest rola pracownika aby rozwiazywac problem, ale jest ktos w tym zakladzie kto powinien sie tym zajac i rola poszkodowanego pracownika jest znalezc te osobe.

Przyznam, że irytuje mnie Pani nierówne traktowanie stron omawianego sporu.
Jeżeli pracodawca złamał prawo, to gładko przechodzi Pani nad tym i sugeruje poszkodowanej pracownicy "delikatne podejście i aktywność w niewywoływaniu konfliktu, poszukiwanie właściwych osób itp.", a zaszantażowanie - poprze zatrzymanie narzędzi - ignorującego jej prawa pracodawcy: złodziejstwem.

Wpisuje się Pani w definicję przełożonego, który wybiórczo traktuje prawo a w szczególności pozwala sobie na ograniczanie praw podwładnych; jednocześnie każde naruszenie swoich praw nazywa złodziejstwem. Wg mnie jest to obrzydliwa manipulacja i świadczy źle o moralności. Prawo jest dla mnie a nie dla moich oponentów: to cynizm.
Ryszard S.

Ryszard S. Wolny strzelec

Temat: Co radzicie?

Małgorzata Kamienska:
uwazam, ze byl to smutny zbieg okolicznosci na poziomie dokladnie takich samych osob jak ta Twoja znajoma... tzn pracownikow... nie wiem dlaczego nikt nie zainteresowal sie niesieniem pomocy dla tej dziewczyny, zaden z jej wspolpracownikow, osoba,do ktorej zglosila sie po wyplate, dyrektor, do ktorego poszla... dla mnie jest problem komunikacji u tej osoby/ofiary...

Ani zbieg okoliczności, ani problem komunikacji - zwyczajne niedopełnienie obowiązków służbowych przez kilka osób. Plus zła organizacja pracy działu pracowniczego.

W latach osiemdziesiątych, gdy przyjmowałem się do pracy, na kopii mojej umowy był podpisany szef, kierownik kadr i jeszcze pięć innych osób (podpis, data). Nikt się nie ośmielił dopuścić zaniedbania.

to chamy te dyrektory, zrobili ją w kuku.

Tak to jest często postrzegane, czasami nie bez racji.

A przy okazji? Masz coś wspólnego z tym przypadkiem? :)

konto usunięte

Temat: Co radzicie?

Ewa Pokrywa:
Moi drodzy.
Rozpętała się burzliwa dyskusja na temat banalnie prostej sytuacji.
Wyciągacie daleko idące wnioski i uogólnienia na temat pracodawców, branż firm, szefów, pracowników ... zupełnie niepotrzebnie. Tym bardziej, że nie wiemy na ile np. "ten szef" był pracodawcą.
Według mnie winę za taki rozwój wydarzeń ponosi zarówno "ten szef" jak i "ta Ona". Według mnie nie ma sensu nad tym przypadkiem nadmiernie teoretyzować i rozszerzać opinii jako wszechobecnie w Polsce stosowane praktyki w biznesie. Bo wcale tak nie jest.

Moja ocena jest taka:
Sytuacja:
Ona była bez pracy, więc oni jej pomogli zatrudniając ją bez całego procesu rekrutacji.
Z tego wynika, że szef ma jednak "ludzką twarz" skoro nagiął procedury, aby jej pomóc.
... Może to jednak świadczyć, że i inne procedury bywają łamane, np. na styku kadry/płace. :-)

Niestety w centrali wynikły jakieś problemy z przelewem. I nie dostała pieniędzy za pierwszy miesiąc.
Niestety takie przypadki rzadko, ale zdarzają się ... w końcu to błąd ludzki.

Zwróciła się o pomoc. Szef oddziału dał jej nr tel. i kazał sobie to załatwić w centrali. Zadzwoniła, niby załatwiła, ale w przyszłym miesiącu znowu nie było pieniędzy.
I TO JEST NAJWIĘKSZY BŁĄD SZEFA.
Szef sam powinien rozwiązać powstały problem, szczególnie w przypadku, gdy dotyczy nowego pracownika.
Zrobiła karczemną awanturę szefowi(taką, że cały budynek słyszał)i rzuciła pracę, a ten obiecał, że pieniądze będą za kilka dni. Nie było.
A TO JEST NAJWIĘKSZY BŁĄD PRACOWNIKA.
Nie będę silił się na ocenę tej dziewczyny, bo inni już to zrobili.
Powiem jedno.
Awanturnictwo i chamstwo w żadnym przypadku nie są skuteczne.

Zagroziła, że nie odda narzędzi pracy jeśli nie dostanie pieniędzy. Minęło kilkanaście dni i pieniądze wpłynęły, a ona oddała co miała oddać.
A to jest już szczyt głupoty.
Rekwirując narzędzia pracodawcy sama odebrała sobie wszelkie argumenty formalnej obrony i zadziałała wręcz przeciwko sobie.

Dodam, że ona jest świeża w branży, a oni są już wiele lat. Są też znani i poważani.
Swiom postępowaniem to "Ona" i to na własne życzenie spaliła się w branży.
Jeżeli "oni" są znani i poważni to należałoby sądzić, że taka opinia na pewno nie powstała w wyniku kształtowania takich relacji z pracownikami, klientami jak sytuacja opisana przez tą dziewczynę.

Jak powinna się zachować w tej sytuacji?
Powinna zachować się mądrze, kulturalnie i zgodnie z prawem.
Jeżeli stwierdziła, że wyczerpała już swój "arsenał broni" w celu uzyskania należnych jej za pracę świadczeń to:
Powinna złożyć wypowiedzenie umowy o pracę w trybie natychmiastowym z powodu ciężkiego naruszenia obowiązków przez pracodawcę. Następnie złożyć pozew do Sądu Pracy.
Gwarantuję, że otrzymałaby swoje należne wynagrodzenie + odszkodowanie i co najważniejsze zachowałaby "twarz".

Reasumując, zanim zacznie się wszczynać wojny zawsze lepiej najpierw zapytać np. prawnika, lub chociażby na GL.

Pozdrawiam
:-)
Mariusz P.

Mariusz P. inżynier mechanik z
doświadczeniem w
branżach Oil & Gas,
...

Temat: Co radzicie?

Piotr K.:
Jeżeli stwierdziła, że wyczerpała już swój "arsenał broni" w celu uzyskania należnych jej za pracę świadczeń to:
Powinna złożyć wypowiedzenie umowy o pracę w trybie natychmiastowym z powodu ciężkiego naruszenia obowiązków przez pracodawcę. Następnie złożyć pozew do Sądu Pracy.
Gwarantuję, że otrzymałaby swoje należne wynagrodzenie + odszkodowanie i co najważniejsze zachowałaby "twarz".

Na pewno nie uchroniłoby to "Onej" od ostracyzmu i opinii "pieniacza" nie wartego zatrudniania w całej branży.
Nie sądzę, aby osoba pokroju opisanego szefa była w stanie zrezygnować z zemsty po przegranej sprawie w Sądzie Pracy.

Przy okazji, na sprawę w SP można czekać tygodniami, może nawet miesiącami. Po zapadnięciu wyroku pozytywnego dla skarżącej, jest jeszcze czas na realizację wypłaty. Dopiero po kolejnym odwołaniu można przystąpić do egzekucji komorniczej.
Reasumując, taka procedura jest długotrwała i "można nie dożyć końca". Poza tym, zamiast szukać pracy, trzeba skoncentrować się na sprawie sądowej a pieniędzy może zabraknąć.
Sam zrezygnowałem z takiego sposobu dochodzenia swoich praw, ponieważ nie miałem środków do życia na kolejne miesiące.
Ktoś życzliwy powiedział mi, że nawet jak wygram to i tak przegram: "Nikt Cię nie zatrudni z opinią pieniacza ciągającego pracodawcę po sądach. To że sąd przyznał Ci rację, nie ma znaczenia. Nikt nie chce być następnym (w domyśle inni też mają to i owo na sumieniu)".
Ryszard S.

Ryszard S. Wolny strzelec

Temat: Co radzicie?

Piotrze

Twoja porada miałaby sens, gdyby rzeczywiście spytała na GL przed, a nie po. Niemniej tak właśnie powinna była się zachować. teraz może się tylko bronić.

W tej całej sytuacji znalazłeś tylko jeden błąd szefa, a całą sytuację braku wypłaty i niemożności załatwienia oceniłeś jako błąd ludzki. Niestety, nie masz racji. To się może zdarzyć w pierwszym miesiącu, ale nie w drugim i nie po kilku awanturach i szantażu ze strony pracownika. To ewidentnie błąd organizacji, a nie pojedynczego człowieka.

Firma znana i poważana - na dobrej opinii można jechać długo, ale pierwsza rysa na tym wizerunku już jest zrobiona. Jeżeli rzeczywiście "oni opowiadają, że jest awanturnicą, złodziejką i niewdzięcznicą" to zrobili kolejny poważny błąd i kolejną rysę. Bo to jest nic innego jak "awanturnictwo i chamstwo", o którym pisałeś w kontekście postępowania dziewczyny. A przecież "w żadnym przypadku nie są skuteczne". Takim postępowaniem chcą przykryć własne błędy?

Jeszcze jedno. A co z uniknięciem podobnych przypadków w przyszłości? Jakieś działania korygujące ze strony firmy itp.

A co ma dziewczyna zrobić teraz? Poszukać roboty w branży, a jak zapytają o tę sytuacje - opowiedzieć jak było. Nie znajdzie roboty - przeciąć węzeł - zmienić miasto i branżę.

konto usunięte

Temat: Co radzicie?

Mariusz Poprawa:
Na pewno nie uchroniłoby to "Onej" od ostracyzmu i opinii "pieniacza" nie wartego zatrudniania w całej branży.
Jeżeli ma wyrok sądu - to wykazana jest wina pracodawcy a nie jej. To jest poważny argument. A dodatkowo pokazuje jej niezależność i determinację w działaniu oraz brak obaw przez sprzeciwieniem się silniejszym.
Nie sądzę, aby osoba pokroju opisanego szefa była w stanie zrezygnować z zemsty po przegranej sprawie w Sądzie Pracy.
Ciekawe jak miałby się mścić...?

Przy okazji, na sprawę w SP można czekać tygodniami, może nawet miesiącami. Po zapadnięciu wyroku pozytywnego dla skarżącej, jest jeszcze czas na realizację wypłaty. Dopiero po kolejnym odwołaniu można przystąpić do egzekucji komorniczej.
To nie do końca prawda. Sprawa może się zamknąc w końcu pary tygodni, potem np. 2 tygodnie na zapłatę. Przy braku zapłaty Wezwanie do zapłaty z terminem tygodniowym i komornik.
Reasumując, taka procedura jest długotrwała i "można nie dożyć końca". Poza tym, zamiast szukać pracy, trzeba skoncentrować się na sprawie sądowej a pieniędzy może zabraknąć.
Sprawa w sądzie nie jest - wbrew pozorom tak czasochłonna i absorbująca, jak by się mogło wydawać. I ni eprzeszkadza w poszukiwaniu pracy. To już są fantazje.
Sam zrezygnowałem z takiego sposobu dochodzenia swoich praw, ponieważ nie miałem środków do życia na kolejne miesiące.
Ktoś życzliwy powiedział mi, że nawet jak wygram to i tak przegram: "Nikt Cię nie zatrudni z opinią pieniacza ciągającego pracodawcę po sądach. To że sąd przyznał Ci rację, nie ma znaczenia. Nikt nie chce być następnym (w domyśle inni też mają to i owo na sumieniu)".
I zrobiłeś fatalnie. Poddałeś się a dodatkowo umocniłeś pracodawcę w poczuciu bezkarności. Zrobiłeś najgorsze, co mogłeś. A jeśli miałbyś pracować u kogoś, kto się boi (o ile się o tym dowie) pracownika szanującego siebie i pilnującego swoich praw - to lepiej, żebys u takiego nie pracował. A jeśli Ci wszytsko jedno - idź do Biedronki.... Sorry.
Mariusz P.

Mariusz P. inżynier mechanik z
doświadczeniem w
branżach Oil & Gas,
...

Temat: Co radzicie?

Piotr Ł.:
Ktoś życzliwy powiedział mi, że nawet jak wygram to i tak przegram: "Nikt Cię nie zatrudni z opinią pieniacza ciągającego pracodawcę po sądach. To że sąd przyznał Ci rację, nie ma znaczenia. Nikt nie chce być następnym (w domyśle inni też mają to i owo na sumieniu)".
I zrobiłeś fatalnie. Poddałeś się a dodatkowo umocniłeś pracodawcę w poczuciu bezkarności. Zrobiłeś najgorsze, co mogłeś. A jeśli miałbyś pracować u kogoś, kto się boi (o ile się o tym dowie) pracownika szanującego siebie i pilnującego swoich praw - to lepiej, żebys u takiego nie pracował. A jeśli Ci wszytsko jedno - idź do Biedronki.... Sorry.

Wszystko ładnie, piszesz co powinienem był zrobić. Ktoś kto mnie ostrzegał podał mi przykład człowieka, który wygrał sprawę w SP i przez dwa lata nikt w branży nie chciał z nim nawet rozmawiać ani zatrudnić go. Nie wiem co stało się z nim po tym czasie.

Piszesz:
(...) A jeśli miałbyś pracować u kogoś, kto się boi (o ile się o tym dowie) pracownika szanującego siebie i pilnującego swoich praw - to lepiej, żebys u takiego nie pracował.

Gdzieś jednak trzeba zarabiać na chleb. A parafrazując bohatera filmy Stanisława Barei "za pracą do Bydgoszczy nie będę jeździł"; "tam zresztą też same baby". To drugie z "Seksmisji" :)
Gdzie więc szukać właściwego, uczciwego pracodawcy; wszędzie tacy sami ludzie...

Temat: Co radzicie?

I zrobiłeś fatalnie. Poddałeś się a dodatkowo umocniłeś pracodawcę w poczuciu bezkarności. Zrobiłeś najgorsze, co mogłeś. A jeśli miałbyś pracować u kogoś, kto się boi (o ile się o tym dowie) pracownika szanującego siebie i pilnującego swoich praw - to lepiej, żebys u takiego nie pracował. A jeśli Ci wszytsko jedno - idź do Biedronki.... Sorry.

Nie wiem jak jest w innych miastach - ale w Rzeszowie co druga firma ma coś na sumieniu i raczej nie chciałaby mieć nawet teoretycznie kontaktu z Inspekcją Pracy.
Wiele osób pracuje na ułamki etatu -- mimo że harują po 10h.
A zaniżone umowy (zazwyczaj minimalna), nawet jeśli na rękę dostaje się więcej -- to standard w małych i czasem średnich firmach.
Nie mówię, że ciągle jeszcze wiele osób pracuje całkiem na czarno -- na Podkarpaciu ciągle jest duże bezrobocie, a więc rynek pracodawcy - jeśli ty się nie zgodzisz, to zawsze się znajdzie ktoś, kto zgodzi się na gorsze warunki.

Wiem, że wypowiada się tu wiele osób z dużych miast -- i po prostu nie rozumieją - że sytuacja na "prowincji" jest całkiem inna. Tu ciągle pracownik jest stawiany w sytuacji "nie podoba ci się -- to na twoje miejsce jest stu chętnych".

W porównaniu do tego w Biedronce są całkiem przyzwoite warunki - bo przynajmniej jest umowa!!!Ewa Pokrywa edytował(a) ten post dnia 04.10.08 o godzinie 15:45

konto usunięte

Temat: Co radzicie?

Mariusz Poprawa:

Wszystko ładnie, piszesz co powinienem był zrobić. Ktoś kto mnie ostrzegał podał mi przykład człowieka, który wygrał sprawę w SP i przez dwa lata nikt w branży nie chciał z nim nawet rozmawiać ani zatrudnić go. Nie wiem co stało się z nim po tym czasie.
Ni emożna podejmoważ tak waznych (nie tylko dla Ciebie) dezyzji na podstawie jakiegoś jednego przypadku. Zwłaszcza, ze - jak mówię - nie korzystanie ze swoich praw, przyzwalanie na ich łamanie - wzmacnia pozycję nieuczciwych pracodawców. Trzeba mieć chociaż szacunek do samego siebie. A jak Ci ktoś będzie codziennie niszczył samochód, to też będzeisz tylko patrzył?
Piszesz:
(...) A jeśli miałbyś pracować u kogoś, kto się boi (o ile się o tym dowie) pracownika szanującego siebie i pilnującego swoich praw - to lepiej, żebys u takiego nie pracował.

Gdzieś jednak trzeba zarabiać na chleb. A parafrazując bohatera filmy Stanisława Barei "za pracą do Bydgoszczy nie będę jeździł"; "tam zresztą też same baby". To drugie z "Seksmisji" :)
Gdzie więc szukać właściwego, uczciwego pracodawcy; wszędzie tacy sami ludzie...
Wiem, jak się odczuwa poszukiwanie pracy. Dla równowagi ci powiem, ze sam wygrałem z byłym pracodawcą i nadal pracuję w branży i to za lepsze pieniądze niż poprzednio.
Jeśli nie ma innej możliwości - to jak nie w Rzeszowie to w Krakowie..... Ale nie mozna traktować wygranej sprawy jak wilczego biletu. A tak to działa niestety w ogóle społeczeństwa - a potem sa płacze, że ci pracodawcy tacy źli. To ja pytam wszytskich płaczących - co zrobiłęś, zeby nie byli źli, żeby Ciebie normalnie traktowali?

konto usunięte

Temat: Co radzicie?

Ewa Pokrywa:
Nie wiem jak jest w innych miastach - ale w Rzeszowie co druga firma ma coś na sumieniu i raczej nie chciałaby mieć nawet teoretycznie kontaktu z Inspekcją Pracy.
Wiele osób pracuje na ułamki etatu -- mimo że harują po 10h.
A zaniżone umowy (zazwyczaj minimalna), nawet jeśli na rękę dostaje się więcej -- to standard w małych i czasem średnich firmach.
Nie mówię, że ciągle jeszcze wiele osób pracuje całkiem na czarno -- na Podkarpaciu ciągle jest duże bezrobocie, a więc rynek pracodawcy - jeśli ty się nie zgodzisz, to zawsze się znajdzie ktoś, kto zgodzi się na gorsze warunki.

Wiem, że wypowiada się tu wiele osób z dużych miast -- i po prostu nie rozumieją - że sytuacja na "prowincji" jest całkiem inna. Tu ciągle pracownik jest stawiany w sytuacji "nie podoba ci się -- to na twoje miejsce jest stu chętnych".

W porównaniu do tego w Biedronce są całkiem przyzwoite warunki - bo przynajmniej jest umowa!!!Ewa Pokrywa edytował(a) ten post dnia 04.10.08 o godzinie 15:45
Ewo, rozumiem, ale podtrzymuję moje zdanie. Kontakt z PIPą to nie jest donosicielstwo, tylko pilnowanie własnego tyłka i dbanie o właściwe relacje w pracy. A poza tym - świat nie kończy się na Rzeszowie.

Temat: Co radzicie?

Piotr Ł.:
Jeśli nie ma innej możliwości - to jak nie w Rzeszowie to w Krakowie..... Ale nie mozna traktować wygranej sprawy jak wilczego biletu. A tak to działa niestety w ogóle społeczeństwa - a potem sa płacze, że ci pracodawcy tacy źli. To ja pytam wszytskich płaczących - co zrobiłęś, zeby nie byli źli, żeby Ciebie normalnie traktowali?

Jeśli ktoś jest całkiem wolny to może się przeprowadzić, ale nie wszyscy są w tak dobrej sytuacji - rodzina, dzieci itp. zobowiązania.

Jak stają przed wyborem -- pozwolić na łamanie swoich praw i mieć 1000 zł/miesiąc lub unieść się dumą i mieć 0 zł -- to wybiorą 1000 zł, co jest całkiem logiczne.

Temat: Co radzicie?

Piotr Ł.:
Ewo, rozumiem, ale podtrzymuję moje zdanie. Kontakt z PIPą to nie jest donosicielstwo, tylko pilnowanie własnego tyłka i dbanie o właściwe relacje w pracy. A poza tym - świat nie kończy się na Rzeszowie.


Ja Cię rozumiem, sama się przeprowadzałam już kilka razy i migracja zarobkowa mnie nie przeraża -- ale nie wszyscy mają tak komfortową sytuację.

Niestety -- niektórzy pracodawcy (szczególnie tutaj) traktują kontakt z PIP jako donosicielstwo. A pracownika, który tak robi jako kogoś nielojalnego i niewdzięcznego (bo skoro dają prace i płacą -- to co on jeszcze chce)

konto usunięte

Temat: Co radzicie?

Ewa Pokrywa:
Jeśli ktoś jest całkiem wolny to może się przeprowadzić, ale nie wszyscy są w tak dobrej sytuacji - rodzina, dzieci itp. zobowiązania.
To najłatwiej powiedzieć... rodzina, dzieci, zobowiązania... To doskonale zwalnia z odpowiedzialności - "no nie mogę nic więcej zrobić, bo .... ". A może warto pomyśleć: "co jeszcze MOGĘ zrobić?" Ludzie często mówią, zę zrobiła dl adzieci, czy dl akogoś innego wszystko. Ale gdy przychodzi do konkretów... to zazwyczaj to "wszystko" jest za daleko...
Nie mówię, że nie wymaga wysiłku praca gdzieś dalej albo i całkowita przeprowadzka....

Jak stają przed wyborem -- pozwolić na łamanie swoich praw i mieć 1000 zł/miesiąc lub unieść się dumą i mieć 0 zł -- to wybiorą 1000 zł, co jest całkiem logiczne.
To nie jest kwestia dumy, tylko szacunku dla siebie i własnej rodziny. Równie dobrze można pójść kraść, bo to też jest akceptacja łamania prawa.

konto usunięte

Temat: Co radzicie?

Ewa Pokrywa:
Ja Cię rozumiem, sama się przeprowadzałam już kilka razy i migracja zarobkowa mnie nie przeraża -- ale nie wszyscy mają tak komfortową sytuację.

Niestety -- niektórzy pracodawcy (szczególnie tutaj) traktują kontakt z PIP jako donosicielstwo. A pracownika, który tak robi jako kogoś nielojalnego i niewdzięcznego (bo skoro dają prace i płacą -- to co on jeszcze chce)
A niech traktują. Gdyby wszyscy a przynajmniej większość się nie bała tych złodziei, to i ci złodzieje musieli by zacząć inaczej działać. Zwłaszcza, że pracownik, który pogadał z PIPą ma w garści dodatkowy argument przed zwolnieniem go (zakładając, że pracuje uczciwie, co też nie jest wciąż codziennością), jakim jest wtedy z kolei zarzut nierównego traktowania.
Mariusz P.

Mariusz P. inżynier mechanik z
doświadczeniem w
branżach Oil & Gas,
...

Temat: Co radzicie?

Piotrze, gdybym nie obejrzał Twojego profilu, pomyślałbym, że masz dwadzieścia kilka lat. Przytaczasz jakieś teoretyczne, nośna hasła z plakatów przedwyborczych do wyborów samorządowych.

Szacunkiem do siebie nie zapłacisz za wynajmowane mieszkanie, pokój, ratę za samochód itp.
Nie chodzi o to, aby w imię ideałów wykluczyć się ze społeczeństwa, zamieszkać gdzieś w szałasie w głuszy i żyć z tego co daje przyroda.
Pytanie raczej dotyczy tego jak być skutecznym w określonej, trudnej sytuacji a nie jak zostać moralnym zwycięzcą, ale na lodzie.

Rozpatrujemy tu sytuację walki Dawida z Goliatem gdzie wypowiadają się obserwatorzy pojedynku. Łatwo jest zachęcać Dawida do walki, bo to on walczy a nie Ty.

Proszę, pohamuj się wiec w tej demagogii.

Temat: Co radzicie?

Piotr Ł.:
A niech traktują. Gdyby wszyscy a przynajmniej większość się nie bała tych złodziei, to i ci złodzieje musieli by zacząć inaczej działać. Zwłaszcza, że pracownik, który pogadał z PIPą ma w garści dodatkowy argument przed zwolnieniem go (zakładając, że pracuje uczciwie, co też nie jest wciąż codziennością), jakim jest wtedy z kolei zarzut nierównego traktowania.

Nie wiem, czy ktoś jeszcze chciałby pracować u pracodawcy, którego podał do PIP. Szczególnie, że takie rzeczy zdarzają się zazwyczaj w małych i średnich firmach --- gdzie właściciel jest często bogiem i władcą w jednym.

To co mówisz jest teoretycznie spójne i się zgadzam, że tak powinno być ---- ale życie, to życie, a nie utopia. Ludzie są różni i różnie dostosowują się do sytuacji. Potrzebują pieniędzy więc wybierają drogę, która pozwoli im zarobić. A naprawianie sytuacji ich niekoniecznie interesuje.
Pracodawcy zaczną inaczej działać, gdy bezrobocie będzie mniejsze i gdy będą musieli "szanować" pracownika, by nie odszedł.

konto usunięte

Temat: Co radzicie?

Mariusz Poprawa:
Na pewno nie uchroniłoby to "Onej" od ostracyzmu i opinii "pieniacza" nie wartego zatrudniania w całej branży.
Nie sądzę, aby osoba pokroju opisanego szefa była w stanie zrezygnować z zemsty po przegranej sprawie w Sądzie Pracy.
Mariusz.

Nie jestem pewien, czy Twój scenariusz jest jedyny i właściwy.
Równie dobrze, gdyby zastosowała „moją wersję” a nie zaczęła od „pieniactwa”, sprawa w Sądzie trwałaby 2 m-ce, oczywiście wygrałaby a Sąd nakazałby pracodawcy przywrócenie do pracy a za okres pozostawania bez zatrudnienia otrzymałaby odszkodowanie.
A … „opisany szef” po przegraniu przez firmę sprawy mógłby już nie być szefem. :-)
Sam zrezygnowałem z takiego sposobu dochodzenia swoich praw, ponieważ nie miałem środków do życia na kolejne miesiące.
Ktoś życzliwy powiedział mi, że nawet jak wygram to i tak przegram: "Nikt Cię nie zatrudni z opinią pieniacza ciągającego pracodawcę po sądach. To że sąd przyznał Ci rację, nie ma znaczenia. Nikt nie chce być następnym (w domyśle inni też mają to i owo na sumieniu)".
Niestety z takim podejściem też się nie zgadzam.
Ja wyznaję zupełnie inną filozofię życiową. Bardzo nie lubię domniemywać, teoretyzować, rozprawiać o tym co będzie jak …, lub co by było gdyby …? Jak i również roztrząsać przeszłość …
Jestem zwolennikiem podejmowania decyzji zgodnie ze swoim sumieniem i ze swoją racją. Co nie znaczy, że zawsze muszę ją mieć. :-)
„Koronne” przykłady z życia innych też przesiewam przez grube sito racjonalizmu.
W każdym razie rezygnacja z dochodzenia swoich praw, czy racji nigdy nie wychodzi na dobre.

P.S.
Pozdrawiam Garwolin. :-)

konto usunięte

Temat: Co radzicie?

Mariusz Poprawa:
Piotrze, gdybym nie obejrzał Twojego profilu, pomyślałbym, że masz dwadzieścia kilka lat. Przytaczasz jakieś teoretyczne, nośna hasła z plakatów przedwyborczych do wyborów samorządowych.
Nie. Doświadczenie. Tylko trzeba spróbować, a nie bać się pracodawcy.

Szacunkiem do siebie nie zapłacisz za wynajmowane mieszkanie, pokój, ratę za samochód itp.
Nie chodzi o to, aby w imię ideałów wykluczyć się ze społeczeństwa, zamieszkać gdzieś w szałasie w głuszy i żyć z tego co daje przyroda.
To nie są ideały. Jeśli wszyscy będą tak szli na łatwiznę, to całe prawo stanie się fikcją. Twoje prawo do zamknięcia własnych drzwi również... Tak samo dokładnie się dzieje, gdzy jest banda pijaczków terroryzujących osiedle.
Pytanie raczej dotyczy tego jak być skutecznym w określonej, trudnej sytuacji a nie jak zostać moralnym zwycięzcą, ale na lodzie.
W określonej sytuacji - prawo jest i należy z niego korzystać, jeśli ktoś narusza Twoje prawa. Rozumiałbym obawy świadka w procesie karnym przeciwko groźnym bandytom. Ale tu?

Rozpatrujemy tu sytuację walki Dawida z Goliatem gdzie wypowiadają się obserwatorzy pojedynku. Łatwo jest zachęcać Dawida do walki, bo to on walczy a nie Ty.
Sam walczyłem. Wiem, jak to jest.

Proszę, pohamuj się wiec w tej demagogii.
I nie nadużywaj, proszę, słowa demagogia, do maskowania własnej słabości.

konto usunięte

Temat: Co radzicie?

Ewa Pokrywa:

Nie wiem, czy ktoś jeszcze chciałby pracować u pracodawcy, którego podał do PIP. Szczególnie, że takie rzeczy zdarzają się zazwyczaj w małych i średnich firmach --- gdzie właściciel jest często bogiem i władcą w jednym.

To co mówisz jest teoretycznie spójne i się zgadzam, że tak powinno być ---- ale życie, to życie, a nie utopia. Ludzie są różni i różnie dostosowują się do sytuacji. Potrzebują pieniędzy więc wybierają drogę, która pozwoli im zarobić. A naprawianie sytuacji ich niekoniecznie interesuje.
Pracodawcy zaczną inaczej działać, gdy bezrobocie będzie mniejsze i gdy będą musieli "szanować" pracownika, by nie odszedł.
Zaczną również traktować poważnie, gdy złodziejstwo zacznie ich poważnie kosztować...

konto usunięte

Temat: Co radzicie?

Piotr K.:
Mariusz Poprawa:
Na pewno nie uchroniłoby to "Onej" od ostracyzmu i opinii "pieniacza" nie wartego zatrudniania w całej branży.
Nie sądzę, aby osoba pokroju opisanego szefa była w stanie zrezygnować z zemsty po przegranej sprawie w Sądzie Pracy.
Mariusz.

Nie jestem pewien, czy Twój scenariusz jest jedyny i właściwy.
Równie dobrze, gdyby zastosowała „moją wersję” a nie zaczęła od „pieniactwa”, sprawa w Sądzie trwałaby 2 m-ce, oczywiście wygrałaby a Sąd nakazałby pracodawcy przywrócenie do pracy a za okres pozostawania bez zatrudnienia otrzymałaby odszkodowanie.
A … „opisany szef” po przegraniu przez firmę sprawy mógłby już nie być szefem. :-)
I taki scenariusz jest bardzo prawdopodobny. Tylko zamiast emocji - warto znać nie tylko swoje obowiązki ale i prawa.
Sam zrezygnowałem z takiego sposobu dochodzenia swoich praw, ponieważ nie miałem środków do życia na kolejne miesiące.
Ktoś życzliwy powiedział mi, że nawet jak wygram to i tak przegram: "Nikt Cię nie zatrudni z opinią pieniacza ciągającego pracodawcę po sądach. To że sąd przyznał Ci rację, nie ma znaczenia. Nikt nie chce być następnym (w domyśle inni też mają to i owo na sumieniu)".
Niestety z takim podejściem też się nie zgadzam.
Ja wyznaję zupełnie inną filozofię życiową. Bardzo nie lubię domniemywać, teoretyzować, rozprawiać o tym co będzie jak …, lub co by było gdyby …? Jak i również roztrząsać przeszłość …
Jestem zwolennikiem podejmowania decyzji zgodnie ze swoim sumieniem i ze swoją racją. Co nie znaczy, że zawsze muszę ją mieć. :-)
„Koronne” przykłady z życia innych też przesiewam przez grube sito racjonalizmu.
W każdym razie rezygnacja z dochodzenia swoich praw, czy racji nigdy nie wychodzi na dobre.
Ano właśnie. Może przez chwilę można mieć tzw. "święty spokój". A za każdym kolejnym razem głowa coraz niżej i człowiek daje się coraz bardziej ujeżdżać. To NIE jest sposób na życie.

P.S.
Pozdrawiam Garwolin. :-)
Piotr Ł. edytował(a) ten post dnia 04.10.08 o godzinie 16:44



Wyślij zaproszenie do