Zbigniew J Piskorz

Zbigniew J Piskorz www.PISKORZ.pl
sMs692094788
kreowanie wizerunku
...

Temat: Nie ma chętnych do zbijania kokosów Najmniejszy błąd może...

Nie ma chętnych do zbijania kokosów
Może to być śmiertelnie niebezpieczne

W Indiach rocznie zbiera się 15 miliardów kokosów. Przemysł ten przynosi krajowi miliardy dolarów. Prawie każdy kokos zrywany jest ręcznie.

Każdego dnia przed rozpoczęciem pracy S. Mohan podchodzi do drzewa, składa swe zgrubiałe od odcisków dłonie i pochyla głowę. "Boże, wspinam się na drzewo kokosowe – szepcze. – Miej mnie w opiece". Mohan, który oprócz zawiązanego wokół kostek sznurka z liści palmy nie ma żadnego zabezpieczenia, wskakuje na wygięty pień o wysokości kilkudziesięciu metrów. Dzięki serii szybkich, zwinnych ruchów w ciągu kilku sekund znajduje się u szczytu drzewa i zaczyna odcinać orzechy za pomocą ciężkiego ostrza, które chowa w przepasce na biodra. Najmniejszy błąd może skończyć się upadkiem, i to nawet z 30 metrów.



Rodzina Mohana para się tą pracą od pokoleń. Zbieraczami kokosów byli wszyscy jego wujowie i bracia. Zajęcie to było tradycyjnie wykonywane przez mężczyzn należących do miejscowych dalitów, czyli kasty niedotykalnych.

Ale Mohan, który podobnie jak wielu Hindusów z południa posługuje się tylko nazwiskiem i inicjałem imienia, nigdy nie pozwoliłby podjąć takiej pracy swemu synowi Shabu, który ukończył szkołę średnią. Nie zgodziłby się też, by jego córka Shalini, która także chodziła do szkoły, poślubiła zbieracza kokosów. Jego siostry i bracia również zabronili swym synom zajmować się tą profesją.

– To niebezpieczna praca – mówi żona Mohana, Girija. – Ale teraz ludzie mają wybór. Nikt nie wybierze tego zawodu.

Dlatego właśnie w Kerali, stosunkowo bogatym i dobrze zarządzanym stanie na południu Indii brakuje zbieraczy kokosów, co poważnie zagraża jednej z najważniejszych gałęzi gospodarki regionu. Niedobór tego typu pracowników świadczy o tym, że w wielu częściach Indii rozluźniły się sztywne niegdyś struktury kastowe, a młodzi ludzie uwalniają się od dziedziczonych zawodów.

W przeciwieństwie do północnych stanów, gdzie kasty wciąż się liczą, a edukacja jest dla wielu osób niedostępna, w Kerali 100 procent mieszkańców umie pisać i czytać, a system kastowy jest słabszy niż kiedykolwiek.

Zmiany te doprowadziły jednak do innego kryzysu: skoro nikt nie chce już zrywać kokosów, to jak zapewnić przetrwanie przemysłu? Znaczenie kokosów dla regionu jest nie do przecenienia. Tu wykorzystuje się wszystkie części palmy kokosowej i jej owoców. Niektórzy Hindusi używają korzeni drzewa do szczotkowania rano zębów, a wieczorem zasypiają pod dachem z liści palmy.Olej i miąższ kokosowy stosowane są nie tylko w kuchni, ale także jako składniki wielu produktów kosmetycznych, w tym odżywek do włosów i kremów nawilżających do skóry. Przeciętna indyjska rodzina konsumuje około 30 kokosów miesięcznie, jak podaje Coconut Development Board. Szorstkie włókno kokosowe to dochodowy produkt eksportowy, z którego na całym świecie robi się wycieraczki.

Branża kokosowa od lat zmaga się z trudnym wyzwaniem, jakim jest pozyskiwanie orzechów z niedostępnych koron wysokich, smukłych drzew. Indyjskie palmy rodzą około 60 orzechów co 45 dni. Jako że drzewo kwitnie cały czas, owoce dojrzewają w różnych porach, a decyzja, kiedy je zerwać, wymaga doświadczenia i intuicji. – Wytrawny wspinacz wie, które orzechy się nadadzą i do jakich celów – mówi Minnie Mathew, szefowa Coconut Development Board. – Maszyna tego nie potrafi.

Niektóre kraje będące producentami kokosów eksperymentowały z mechanicznymi platformami, które podnoszą zbieraczy aż do korony drzewa. Gdzie indziej szkolono do tego zadania małpy. Ale żadne z tych rozwiązań nie mogło się przyjąć w Indiach. Maszyny nie sprawdzają się na tak ukształtowanych terenach i są zdecydowanie za drogie. Małpy z kolei nie wchodzą w grę z uwagi na przepisy zakazujące okrutnego traktowania zwierząt oraz wierzenia religijne, twierdzą urzędnicy.

Rząd stanu Kerala postanowił stawić czoła kryzysowi, ogłaszając międzynarodowy konkurs dla projektantów i przeznaczając 20 tysięcy dolarów na budowę prototypów trzech ekonomicznie opłacalnych maszyn do zbierania kokosów. Swoje pomysły zgłosiło już 350 osób.

T. Balakrishan, szef sponsorującego konkurs departamentu ds. przemysłu Kerali, podkreśla, że kokosy są fundamentem gospodarki stanu. – Hoduje je 3,5 miliona mieszkańców, a wielu innych jest zatrudnionych w zakładach przetwórstwa kokosów – mówi. – To strategiczna część naszego sektora rolniczego.

Liczba zbieraczy zaczęła się zmniejszać około 20 lat temu, kiedy zapewniono darmową edukację dzieciom z kasty nietykalnych. Kerala uznawana jest dziś za jeden z najbardziej egalitarnych stanów Indii, a jej komunistyczny (z nazwy) rząd szczyci się, że udało mu się osłabić podziały kastowe. Standard życia mieszkańców stanu należy do najwyższych w Indiach. – Jesteśmy poniekąd ofiarami własnego sukcesu – mówi Balakrishnan. – Ludzie wykształceni nie uważają tego zawodu za atrakcyjny.

Mimo że obostrzenia kastowe stały się mniej uciążliwe dla ludzi z nizin społecznych, kojarzona z niską kastą praca wciąż jest niepożądana, nawet gdy jest dobrze płatna. Ze względu na niedobór siły roboczej doświadczony zbieracz może zarobić do 8 dolarów dziennie, co jest porządną stawką w kraju, gdzie wielu ludzi musi przeżyć dzień za mniej niż 2 dolary. – Wspinacz zarabia na ogół więcej od urzędnika w biurze – mówi Balakrishnan. – Ludzie gardzą tą pracą nie ze względów ekonomicznych. Chodzi o styl życia i aspiracje.

Dużą rolę gra również wpisane w ten zawód ryzyko. B. Mohan, 65-letni zbieracz kokosów, spadł w październiku z drzewa. Złamał kilka kości i uszkodził sobie kręgosłup. Teraz leży w swym małym domku pod dachem z palmowych liści; lekarze powiedzieli mu, że może już nigdy nie chodzić.

– Zacząłem się wspinać w wieku 15 lat – mówi Mohan (niespokrewniony z S. Mohanem). – Nie było żadnej innej możliwości. Tylko ta praca.

Jego ojciec zmarł wskutek upadku z drzewa, a sam Mohan też całe życie martwił się o swoje bezpieczeństwo. Ale nie miał żadnych innych umiejętności, które mogłyby mu przynieść porównywalny zarobek. Teraz, gdy jest niezdolny do pracy i nie ma ubezpieczenia, jego przyszłość rysuje się ponuro. – Pozostaje mi już tylko umrzeć – mówi obojętnie, wpatrując się w sufit.