Temat: Ograniczenie kosztów ZUS o połowę.
Dariusz G.:
Obawiam się, że zupełnie kontekstu nie zrozumiałaś. I gwoli ścisłości wcale nie uważam, że trzeba grzecznie wszystkie pieniążki Państwu oddawać po najmniejszej linii oporu.
No tak to trochę zabrzmiało :)
Dyskusja toczyła sie przypominam wokół pracy nakładczej i wykorzystywania tej "dziury" do płacenia niższego zusu.
A. To nie jest wykorzystywanie luki prawnej, tylko zwykły kant polegający na podpisaniu lewej umowy. Nie mieszajmy pojęć proszę :) Po tym to sama jechałam kawałek wcześniej i podtrzymuję: pomijając nielegalność, jest to po prostu głupie i mocno ryzykowne.
Czy jesteś wtedy "przedsiębiorcą"? Według mnie nie jesteś skoro musisz kombinować z takimi śmiesznymi kwotami żeby się utrzymać na powierzchni, ale to oczywiście moje subiektywne odczucie.
Widzisz, moje nie. Jeśli o mnie chodzi, to spokojnie mogę wydawać parę stów więcej miesięcznie na ZUSy i podatki - tylko po co mi to, skoro mam opcje pozwalające mi ich nie wydawać...? Lubię swoje pieniądze, jestem z nimi bardzo zżyta, nie chcę za nie kupować następnych limuzyn naszym rządzącym... ;)
No ale ja to ja, Ty to Ty, a na nas się świat nie kończy. Podatki i ZUS nie uderzają w nas - uderzają w tych, którzy nie chcą "Wielkiego Biznesu [Tm]" tylko szukają metody przetrwania z własnej pracy.
Sęk w tym, że żyjemy w kraju paradoksów. Ot, zobacz: jednego dnia Janek Kowalski jest bezrobotnym na zasiłku, dostaje pieniądze z pomocy społecznej bo biedny jest taki i w ogóle. Następnego dnia Janek idzie zarejestrować działalność bo chce legalnie sprzedawać własnoręcznie robione taborety po 10pln sztuka - i nagle staje się Przedsiębiorcą Kowalskim, który zdaniem ustawodawcy od wczoraj nagle zbogaciał i stać go na wydanie kilkuset pln miesięcznie niezależnie od tego czy akurat mu te taborety kupują czy nie. Nie jest to trochę idiotyzm...?
Jeśli Janek, znaczy pardon, Przedsiębiorca Kowalski, nie sprzeda ok. 100 taboretów miesięcznie, to nie stać go na to, żeby w tym kraju legalnie funkcjonować. Żeby się utrzymać musi ich sprzedać tak ze 200 minimum. Nie zawsze się da. Dlatego Przedsiębiorca Kowalski w końcu się wkurzy, zamknie działalność, i utrzyma się sprzedając 100 taboretów - po znajomych i na lewo. A w Urzędzie Pracy się zarejestruje, żeby w razie złamania nogi uzyskać pomoc medyczną.
Nie dla każdego własna firma to coś, co ma mu pozwolić kupić domek za gotówkę i jeździć na Karaiby. Niektórzy starają się w ten sposób po prostu samodzielnie przeżyć - potrafią robić coś, co im przynosi ten tysiąc miesięcznie i chcieliby z tego żyć... no ale nie mogą, właśnie dlatego że ich nie stać. I tu się zaczyna kombinowanie, bo ustawy w ogóle istnienia takich ludzi nie przewidują.
Swoją książkę przeznaczoną dla początkujących w biznesie zaczęłam celowo od podkreślenia, zaznaczenia i łopatologicznego wyjaśnienia jednej rzeczy: jeśli tylko masz możliwość zarabiać bez otwierania działalności - to rób to, bo prowadzenie małej DG w tym kraju jest tak pieruńsko ze wszystkich stron utrudniane, że większość takowych firemek nie wytrzymuje nawet roku. I to właśnie w tym punkcie rodzi się kanciarstwo - bo jest "my albo oni", kantuję albo idę do Caritasu. Nie popieram tego, ale też się jakoś specjalnie nie potrafię dziwić.
Nie chcesz w ogóle ładować we wspólny worek? Załóż firmę w luksemburgu czy na cyprze. Można, jakiś problem?
Dla mnie prywatnie nie, już się nad tym zastanawiałam całkiem poważnie. Ale tak ogólnie to owszem, problem jak diabli: finansowy. Co z tego że nie tutaj odpadają Ci podatki, skoro tam potrzebujesz prawnika, tłumacza, księgowego ze znajomością ichnego systemu...? Jeszcze drożej wychodzi wbrew obiegowej opinii. Mi się nie opłaca.
Natomiast mnie osobiście wkurza wyszukiwanie prymitywnych było nie było sposobów na ciągłe podsrywanie własnego gniazda.
Widzisz, tak ogólnie to mi się wydaje że opinię mamy całkiem podobną - z tą drobną różnicą, że poza opierniczem za sam kant, ja jeszcze opierniczam za głupotę. Jak ZUS dowali karę w wysokości 100% zaległości i każe ją zapłacić razem z tymi zaległościami i odsetkami, to niejeden będzie sobie w pysk pluć że mu się oszczędności zachciało.
Tylko że dla paru milionów ludzi, jak nie więcej, nie ma żadnej alternatywy w tym momencie. Wiec co?
Więc zmusić rząd żeby tą alternatywę w końcu wymyślił. Jak ZUS przestanie być wypłacalny a budżet przestanie mieć możliwość dokładania takich horrendalnych kwot - to będą MUSIELI tą alternatywę znaleźć. Albo wkurzony lud ich powiesi na latarniach.
Ale jak już się zdecydowałaś to staraj sie chociaż w zarysie przestrzegac reguł gry, a jak Ci się nie podobają to spróbuj je zmieniać, a nie naginać do swojego widzimisię.
Przestrzegam tego co muszę: prawa. A że to prawo jest tworzone przez totalnych laików, którzy przy każdej poprawce robią następne idiotyzmy - sorry, to już nie mój problem.
Ot kwestia własnego sumienia tylko i wyłącznie.
"Sumienie mam czyste. Nieużywane."