Temat: Co czytać, pisarzu? - odpowiada Agata Tuszyńska

Agata Tuszyńska, zapytana, co według niej lektury mówią o ludziach, rzuca krótkie: Wszystko!

Beata Kęczkowska: Czy była jakaś biografia, która zdecydowała, że zaczęła pani opisywać cudze życia?

Agata Tuszyńska: - Nie, najpierw były książki jako takie. Czytanie wcześnie stało się moim nałogiem, najbardziej magiczną z czynności dostępnych dziecku. Wchodziłam w bogate światy, zaprzyjaźniałam się z bohaterami, traktowałam ich jak rodzinę - Plastusia, Karolcię, Mary Poppins. Jednocześnie zawsze byłam świadoma tego, że książka jest dziełem autora. Od chwili, kiedy po raz pierwszy zobaczyłam dystyngowaną panią w naszyjniku z pereł za płotem jej domu w Kazimierzu nad Wisłą, a mama powiedziała mi, że to PISARKA. Od Marii Kuncewiczowej dostałam pierwszy autograf. Z czasem przyszli inni. Pisarze interesowali mnie na równi z ich dziełem.

Czy jakaś książka stała się dla pani najważniejsza?

- Nie mam jednej najważniejszej książki. Borowski i Różewicz byli pisarzami mojej wczesnej młodości, Konwicki i Miłosz - lat studenckich, "Panią Bovary" i "Annę Kareninę" czytuję regularnie co kilka lat. Nad moim biurkiem długo wisiał portret Antoniego Czechowa. Z "Damą z pieskiem" rzadko się rozstaję. Do Singera, którym zajmowałam się przez kilka lat, nieczęsto dziś wracam. Natomiast odkrywam Philipa Rotha, Samuela Bellowa i Bernarda Malamuda. Pisarze i ich książki są jak przyjaciele - z różnych epok i okresów. Z niektórymi pozostaję w stałym związku, inni odchodzą.

Czy zdarzało się pani czuć żal, że lektura się kończy?

- Czytanie było dla mnie zawsze wielkim przywilejem. Pamiętam z dzieciństwa niecierpliwość, by już skończyła się uciążliwa codzienność i można było się pogrążyć w świecie książki. Przed szkołą, po szkole, na wakacjach zajmowałam się zachłanną lekturą. Latem pozwalałam sobie nawet na kryminały (moją imienniczkę Agathę Christie znałam swego czasu na pamięć), co stanowiło szczególną ucztę. Tak jest do dziś, choć Patricia Highsmith i Daphne du Maurier towarzyszą mi jedynie w długich transatlantyckich podróżach. Obie są niepokonane. Kryminały czytam tylko w języku oryginału, to reguła, z której się nie zwalniam.

Z biegiem lat czas przeznaczony na czytanie się kurczył. Pisanie - dla mnie - w pewnym sensie wyklucza czytanie. Dokumenty, relacje, dzienniki, listy - szeroko pojęta literatura faktu - dawały mi przez lata osiemdziesiąte i dziewięćdziesiąte więcej inspiracji niż proza fabularna. Przy łóżku zawsze mam tomik poezji, każdego wieczora staram się czytać wiersz. Emily Dickinson, Miłosz, Brodski, Tuwim - w zależności od pogody i niepogody ducha.

Im więcej piszę, tym rzadziej pozwalam sobie na czytanie niezwiązane z tematem mojej własnej książki. Dlatego ostatnimi laty czytam mało. Może te najważniejsze dzieła zostały już przeczytane? Ostatnie lata były szczególnie trudne. Przez miesiące walki z nieuleczalną chorobą mojego męża nie miałam w ręku książek. Nie umiałam czytać. Słowa wydawały mi się niepotrzebne. Kiedy zaczęłam wracać do życia, wszystko, co czytałam, dotyczyło śmierci i odchodzenia. "Wtorki z Morriem" - zapis rozmów umierającego profesora Morrie Schwartza z jego byłym studentem Mitchem Albomem - stały się dla mnie lekcją pokory i źródłem pocieszenia. Potem dotarła do mnie książka Joan Didion "The Year of Magical Thinking". Opowieść o nagłej śmierci męża, Johna Gregory'ego Dunne'a, towarzysza 40 lat wspólnego życia, jest ratunkiem przed rozpaczą, próbą oswojenia nieobecności.

Co w tym roku przeczytała pani w wakacje?

- Podczas krótkiej podróży do Wenecji wróciłam do Manna. Nawet udało mi się posiedzieć na tarasie słynnego Hotel des Bains, gdzie Visconti nakręcił film według "Śmierci w Wenecji". Dotykanie miejsc rzeczywistych, sprawdzanie literackich geografii pasjonuje mnie na r?wni z lekturą. W samolocie z Kanady przeczytałam relacje Yanna Andrea, towarzysza ostatnich lat życia Marguerite Duras, o jej antyalkoholowym odwyku. Dokument miłości i siły. Jej scenariusz filmu "Hiroszima, moja miłość" doprowadził mnie ostatnio do łez. Przedtem płakałam przed laty nad "Nieznośną lekkością bytu".

[b]Gdzie czyta się pani najlepiej?{/b]

- W drodze. Bez muzyki, bez rozmów i dźwięków w tle. Ale tak naprawdę wszędzie. Byle tylko znaleźć czas. Albo pozwolić sobie na wakacje od rzeczywistości.

Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna

Beata Kęczkowska:
Dariusz S.

Dariusz S. Project manager

Temat: Co czytać, pisarzu? - odpowiada Agata Tuszyńska

Boże, jak ja nie znoszę wywiadów z pisarzami... Okropieństwa. Gazeta Wyborcza szczególnie przoduje w zadawaniu artystom debilnych pytań. Cóż, jakie czasy, takie gazety...

Temat: Co czytać, pisarzu? - odpowiada Agata Tuszyńska

A ja lubię poczytać co autor sądzi na jakiś temat:)
A jeszcze lepiej, gdy znam utwory autora i je lubię.

Trudno zadawać ciekawe pytania. Takie, które byłyby zachętą do szczerych wypowiedzi.
A jakie gazety DAriuszu lubisz czytać, skoro nie GW?
Dariusz S.

Dariusz S. Project manager

Temat: Co czytać, pisarzu? - odpowiada Agata Tuszyńska

Z literackich czasopism, gdzie można naprawdę znaleźć świetne wywiady z pisarzami, to tylko "Odra" i "STUDIUM" (to drugie zamieszcza rozmowy zwłaszcza z młodymi autorami). Z bardziej popularnych magazynów: "Tygodnik Powszechny". "Przekrój" też kiedyś dawał radę; jak jest teraz - nie wiem, bo dokąd stał się tygodnikiem bylejakim, nie czytam.
A w GW czytam tylko działy "świat" i "nauka" :), do reszty nie mam cierpliwości. :)
Pozdrawiam

Temat: Co czytać, pisarzu? - odpowiada Agata Tuszyńska

Nie wiem, czy "Odra" lub "Studium" jest w sieci, (ale teraz chyba wszystko jest:)? M
oże wstaw coś z dziedziny literatury z Twoich czasopism. Chętnie poczytamy.



Wyślij zaproszenie do