Temat: To wszystko już było!
O blog się ożywił! Fajnie.
Widzę, że zanosi sie na dłuższą dyskusję. Też fajnie.
Ludzie, którzy wprowadzali masowo downsizing i reengineering przewidywali, że w pewnej sytuacji ekonomicznej zakończy się to kryzysem. Uprzedzali nawet o tym. Prezentowałem nawet kiedyś swój artykuł na ten temat na Harvardzie, ale połowa profesorów ekonomii wyszła na znak protestu. To był rok 2000. Tylko Noam Chomsky (MIT) i Michael Chussodovsky (University of Ottawa) rozumieli dokladnie o co chodzi i poparli te tezy.
Pierwsza okazja kryzysu nadarzyla się, gdy pękła bańka IT w Dolinie Krzemowej. Gospodarka amerykańska obroniła się, ponieważ wbrew pozorom była i jest bardzo silna. To pokazało, że nie należy robić pieniędzy za wszelką cenę.
Niestety. Niewiele osób poparło to w praktyce.
Kryzys, który mamy obecnie powstał nie na rynku finanoswym (to jest zjawisko wtórne), tylko na rynku nieruchomości. Zainteresowanych odsyłam do mojego artykułu z roku 2006, przetłumaczonego na j. polski pt."Dziwne mortgages", oryginał "Wird mortgages - future danger".
Sztuczność polegala na tym, że wszyscy wiedzieli do czego to prowadzi i wszyscy to akceptowali, stwarzając przy tym bardzo sprzyjające warunki.
W skrócie. Nie wiem, czy wiecie w jaki spsób można łatwo nadmuchać cenę nieruchomości? Jeżeli ktoś nie wie - zapraszam na szkolenie :)) Dmuchano do absurdalnych granic. Dom warty naprawdę 100,000 dolarów wystawiano i sprzedawano często za 300,000 albo nawet za pół miliona.
Wszyscy sie cieszyli:
1. Sprzedający bo zrobił kupę kasy.
2. Kupujący, bo wskaźniki cen szły sztucznie w górę i wiedział, że otrzyma w przyszłości o 100,000 więcej.
3. Banki, bo skubały więcej na procentach.
4. Państwo, bo były wysokie wskaźniki przyrostu ceny nieruchomości, tym samym znacznie większy PKB.
5. Pośrednicy, bo zarabiali wielką forsę.
Nikomu więc nie zależało na tym, aby popatrzyć trzeźwo na sytuację.
Robiłem wtedy szkolenie dla prezesów jednego z większych banków kanadyjskich. Pytam jednego z nich po szkoleniu na drinku, czy wie co sie dzieje? Prezes odpowiada mniej wiecej tak, że nie strzela się do kury, która złote jaja niesie.
Faktycznie jaja były, tylko nie złote. Jedna grupa zarabiała na dmuchaniu cen. Druga wpadła na lepszy pomysł. Zaczęto dawac pożyczki pot equity nieruchomości. Nawet do 90% wartości.
Teraz, jeżeli nadmuchano wartośc czegoś za 100,000 do 500,000, i można to było kupić i natychmiast wziąć pożyczkę pod tę wartośc, powiedzmy 400,000? Czujecie teraz, dlaczego trzeba było dodrukować dolarów.
Cała zabawa trwała i uwierzcie mi, że Madoff i jego piramida inwestycyjna był w tym wszystkim małą płotką, tak więc cała zabawa trwała dokąd ktoś nie stanął i nie zakrzyknął: "Pokażcie mi moje pieniądze!". Nie te elektroniczne, tylko te realne na papierze. I wtedy jak klocki domina zaczęły lecieć korporacje, które zabezpieczały pożyczki hipoteczne (koniec 2008 roku). Z drugiej strony wartość nieruchomości zaczęła gwałtownie spadać. W Detroit, można było kupić dom za 4 do 10,000 dolarów. I to naprawdę ładny dom.
Jak sie czuł ktoś, a pamiętajmy, że domy kupuje sie jako inwetsycje; więc jak się czuł ktoś, kto 2 lata wcześniej kupił dom za 300,000, by dowiedzieć się, że jego wartość realna wynosi 50,000 dolarów. To spowodowało panikę. Do tej ogólnej paniki dołączyły banki pożyczkowe. Bo jeżeli ich assets skąłdały się z mortgages wartości powiedzmy 3 miliardów dolarów. I nagle sie okazało, że realnie te assets wynoszą tylko 3 mln. dolarów - no to banki faktycznie nie miały nawet pieniędzy na obsługę finansową.
Oczywiście, później doszły do tego inne czynniki. Ale to już inna bajka.
A teraz odpowiadam Dominikowi i Romanowi.
Kilka lat temu powstał bardzo poważny dylemat. Szkolenia sprzedażowe dla dealerów samochodów, przestały działać. Dlaczego?
Jeżeli ktoś kupuje samochód co kilka lat, to bardzo dobrze poznaje nawyki swojego dealera. I wtedy te wszystkie techniki sprzedaży, manipulacji, perswazji i NLP staja się do niczego. Nawet zwykły robotnik na swój prosty rozum, poddany kilkakrotnie takiemu samemu działaniu w końcu go rozszyfruje.
Powstała więc całkowicie nowa koncepcja. Nie wiem, czy może się trenerom sprzedaży pomieścić w głowie: koncepcja bardzo uczciwego, miłego i profesjonalnego podejścia do klienta. TYLKO DZIĘKI TEJ KONCEPCJI i szkoleń, bo nie tak łatwo jest wykorzenić stare nawyki, AUTA JAKOŚ SIĘ W KRYZYSIE SPRZEDAWAŁY. Oczywiście mniej, ale mimo wszystko nie za wielu dealerów, którzy mogli i chcieli się przystosować straciło pracę.
To tylko jeden z przykladów nowego trenowania obowiązujący od 2009 roku. Może jesteście ciekawi konspektów?
uff. Chyba najdłuższy post na tym blogu.
Pozdrawiam wszystkich
Christopher