Tadeusz
Reimus
trener, coach PCC,
konsultant,
Temat: Skąd Klienci?
Z Klientami (z szacunku i ofertowego przyzwyczajenia z wielkiej litery) to wieczny problem - na całe szczęście ostatnio widze rosnące zainteresowanie szkoleniami "miękkimi" ze strony firm i organizacji - już nie tylko korporacji, ale mniejszych, kilkunastoosobowych.I od razu pytanie, no bo jak to było historycznie? Z mojej perspektywy:
1. Czasy "mlekiem i miodem płynące" dla trenerów to była druga połowa lat 90 - wtedy wszyscy na hurra, zaczeli się szkolić (także dzięki kulturze organizacyjnej firm z zagranicznym kapitałem), było niewielu specjalistów i byli świetnie opłacani
2. Potem - pod koniec lat 90 - przyszło jakieś 3 letnie załamanie - większość firm tego nie przeżyła i albo przeszła na przebranżowienie. Zostali najsilniejsi i najbardziej uparci. Doktorzy psychologii, zarządzania i ekonomii albo wyrobili sobie markę, albo odpłynęli w siną dal rzeczy bardziej konkretnych niż szkolenia
3. Potem przyszły fundusze europejskie, które - co by nie mówić - poruszyły rynek. Do dzisiaj trwają dyskusje wśród firm szkoleniowych, czy brac się za to czy nie.
4. Przez kilka ostatnich lat następuje olbrzymi wysyp firm szkoleniowych - podobno w skali roku zakłada się 12000 tego typu działalności (informacje niepotwierdzone, ale z dobrego źródła analityka rynku). I w skali roku dokładnie tyle firm 12000 działalność zawiesza. Dosyć łatwo jest zostać trenerem, ale tych, którzy się do tego nie nadają, albo zawalą okrutnie weryfikuje rynek. Duże, starsze firmy priorytetyzują Klientów.
Tak to wygląda z mojej perspektywy. I teraz tak - jak się do tych Klientów "wbić"? Jak reagowac na ich potrzeby? Wiem, ze podobna dyskusja toczyła się na grupie Business Consulting (naprawdę, nie chcę robic konkurencji :), ale w aspekcie szkoleń, sprawa jest bardziej delikatna niż proste wynajęcie fachowca od ludzkich "głów".
Osobiście widzę, że przed wysłaniem oferty coraz więcej czasu potrzebuję na analizę charakterystyk danej organizacji. I to dobrze.
Macie jakieś inne pomysły?
Albo czy wasza "historyczna" perspektywa jest zupełnie inna?