Temat: Po co firmy wydają pieniądze na szkolenia?
Dorota Bienicewicz-Krasek:
Czy ocena szkolenia na podstawie zadowolenia uczestników nie skazuje na skreślenie programów szkoleniowych, które wypychają ludzi poza strefę ich komfortu?
No ocena na podstawie zadowolenia jest ważna. Przede wszystkim do uzyskania ... zadowolenia trenera. Uzyskania "głasków" za bycie fajnym trenerem, człowiekiem, atmosferę pracy, itd. Trener na końcu szkolenia żegnając się mówi: "Cieszę się, że miałem okazję z Wami pracować" a uczestnicy odwdzięczają mu się tym samym w ankietach. :-)
A na poważnie to ocena w ankietach to moim zdaniem najsłabszy etap badania efektywności szkolenia. Efektywności biznesowej. Całe sedno ujął
Maciek Sobczyk::
Wychodząc z sali solennie obiecali się zmienić.
Wchodząc do pracy zapomnieli o solennych obietnicach.
Szkolenie było fajne. Same szóstki.
Tylko temat wątku to "Po co firmy wydają pieniądze na szkolenia?". Z punktu widzenia właściciela firmy lub dyrektora zarządzającego każdy wydatek ma przynieść efekt biznesowy. A czasy gdy wysłanie pracownika na jakiekolwiek szkolenie powodowały wzrost jego zaangażowania w pracę już minęły.
Dziś, gdy szkolenie pracownikowi nic nie wnosi, najczęściej powoduje spadek motywacji i niezadowolenie.
Nie zgadzam się natomiast z
Darek S.::
z drugiej wyznaję zasadę: "nie rób głupstw, chyba, że ci za to płacą" i tu klient może dostać każda wg mnie bzdurę, którą sobie zażyczy o ile nie zrobię z siebie za dużego idioty. Tu wychodzę z założenia, że Duchem świętym nie jestem i nie wiem, po co klientowi ten idiotyzm, ale on pewnie wie a ja się pewnie mylę bo idiotyzm z jednego punktu widzenia może być mądrością z innego i na tym moje przemyśliwania się kończą.
Jeśli jestem mechanikiem samochodowym a klient, który chce naprawić u mnie auto, upiera się aby zamiast części do diesla wstawić części do benzynowego moim zadaniem jest wyprowadzić go z błędu. Z kilku powodów: to ja jestem ekspertem, biorę odpowiedzialność za to co zamontuję, jak będzie awaria to klient i tak będzie miał do mnie pretensje, stracę renomę na rynku.
W przypadku szkoleń jest podobnie, a zarazem inaczej. Podobnie bo tak powinno być, inaczej bo źle dobrane szkolenie nie skutkuje dla wielu firm niczym poza: brakiem poprawy efektów i wydanym budżetem szkoleniowym, ewentualnie krótkotrwałym negatywnym wewnętrznym PR na temat szkoleń.
To w osobach sprzedających szkolenia oraz projektujących je merytorycznie jest odpowiedzialność za pokazanie klientom perspektywy biznesowej.
A najczęściej wygląda to tak:
KLIENT: Chcemy szkolenie z zarządzania (określa obszar)
TRENER: A jaki ma być zakres szkolenia? Jakie tematy uwzględnić? (określa tematykę)
A następnie program "z półki" lub ułożony z "półkowych" klocków.
Zamiast pytania o zakres powinno pojawić się pytanie: Jaki ma być wymierny biznesowy efekt po szkoleniu? A następnie badanie wszystkich czynników w organizacji mających wpływ na oczekiwany efekt. Dopiero potem propozycja rozwiązań rozłożonych w czasie.
Całe szczęście coraz więcej firm patrzy na szkolenia pod kątem efektywności. Efekt przesytu po masowych szkoleniach dofinansowanych. Często realizowanych na poziomie ogólnym, teoretycznym i w formie skłaniającej do refleksji. A powoduje to efekt "I co z tego, że wiem jak to robić skoro nadal tego nie robię. I nie dlatego, że nie chcę (postawa) lub nie mogę (czynniki zewnętrzne). W teorii wszyscy są ekspertami, gorzej wychodzi w zderzeniu z rzeczywistością."
Musimy być przygotowani na to, że klient pyta o dalsze poziomy Kirkpatricka i pyta o zwrot z inwestycji.
Ciekaw jestem Waszych doświadczeń w temacie refleksja uczestników w trakcie szkolenia. Odnoszę wrażenie, że ostatnio uczestnicy oczekują coraz częściej wiedzy eksperckiej, nowych pomysłów, rozwiązań, a nie refleksji, motywacji i inspiracji. Terapeutyczne podejście do problemu "Jak można to rozwiązać? Jakie macie pomysły?" coraz częściej irytuje uczestników niż skłania do refleksji. Kolejny etap to takie samo podejście decydentów.