Temat: moralność w pracy trenerskiej
Artur, mówię o tym ze biznes i zabawa w rynek preferują albo wręcz wymagają pewnych specyficznych zachowań. Priorytetem zawodowym staje się zysk, priorytetem osobistym skuteczność. Poświęcając na biznes 26 godzin na dobę przez x lat wchodzi to w krew tak, że staje się to "pierwszą naturą" i sposobem na życie. I w porządku - sam się tego codziennie uczę - pracowitość, skuteczność, wygrywanie, szukanie przewag nad konkurencją, stałe dążenie do bycia najlepszym, do rozwoju w wybranej dziedzinie/branży - to są bardzo fajne i przyzwoite cele na życie. W tej przestrzeni nie mam nic do dodania i uznaję Twoje racje, a Twoje wypowiedzi widzę jako niezłe i uczące, podobnie jak TPS i jeszcze paru zagorzałych wyznawców wolnego rynku.
Ale zdaję sobie sprawę, że ten profil osobowościowy nie wszystkim pasuje. Po prostu nie wszyscy tak chcą - wolą rozwijać się na swój sposób i na swój sposób szukać szczęścia i zadowolenia w życiu - zawodowym również.
I teraz gdzie etyka? Etyka to sposób definiowania przyzwoitości u ludzi patrzących inaczej niż biznesowo/ nie tylko biznesowo (definicja na szybko w kontekście tematu). I nie twierdzę tu że biznes sam z siebie jest nieetyczny - ale twierdzę że etyka w biznesie wymaga zastosowania komponentu niebiznesowego w kontaktach z klientami/kontrahentami/konkurentami - innymi słowy - szerszego spojrzenia; zagrania w inną grę.
I chociaż doceniam nawyk zabezpieczania się w precyzyjny sposób w każdym szczególe w kontaktach biznesowych, to wolę ustalać robotę "na gębę" przy założeniu przyzwoitości mojego kontrahenta. Okej, trafiają się wpadki, jak u Joanny, ale zwykle wychodzę na +, zwłaszcza w kontaktach długoterminowych. To jest właśnie komponent niebiznesowy w biznesie; etyka. Przy założeniu, ze obie strony go posiadają, oszczędzam bardzo wiele papierów, formalności, nerwów, niedomówień, klauzul, wzajemnego testowania i tak dalej. Mogę spokojnie zaufać partnerowi.
Ale zgadzam się z tobą, że tego jest mało w realu a moja postawa trąci nieco naiwnością ;) No cóż, tak lubię póki co, choć wiedzy prawnej i biznesowej nigdy dość;))
pozdrawiam,
c.
PS. Janusz: pochodzę ze Śląska i mam dokładnie tak samo: dotrzymać umowy zawartej na gębę to honor; jak ktoś szafuje stosami papierów/podpisów/szczegółami/ustaleniami jest podejrzany z mety o chęć "wy...nia" mnie. Taka mądrość ludowa - szanuję ją i staram się stosować - choć oczywiście nie zawsze się sprawdza