Anna Furmańska

Anna Furmańska doradca rozwojowy,
trener, członek
Zarządu Centrum OPUS

Temat: Ja pier.... - największe hardcory szkoleniowe

Heh, też mieliśmy szkolenie 10.04.2010. To był ostatni dzień z 3 dni,integracja społeczności lokalnej, ostatni dzień o wolontariacie. Mogliśmy pozwolić sobie na skrócenie zajęć. Najpierw szok niedowierzanie. Potem wspólne TVN 24, niektórzy płakali.

Wróciliśmy do sali, omówiliśmy w skrócie zasadnicze rzeczy. Skróciliśmy zajęcia i rozjechaliśmy się. Jakoś nie wyobrażaliśmy sobie z kotrenerem prowadzić dalej szkolenia o wolontaracie w tej atmosferze. :)

Temat: Ja pier.... - największe hardcory szkoleniowe

" bo mam
jakiegoś "farta" na najeżdżanie na różne sytuacje drogowe, czy też bycia w miejscach wypadków (jak wybuch gazu w zeszłym roku). Po prostu są ludzie, którzy mają takiego "farta" i ja do nich należę :)

Potwierdzam są tacy ludzie , mój znajomy lekarz, chirurg , który jeździ też w grupie ratownictwa, ma to samo.Nie ma tygodnia żeby jadąc/wracając prywatnie nie był przy wypadku :)
Tadeusz Reimus

Tadeusz Reimus trener, coach PCC,
konsultant,

Temat: Ja pier.... - największe hardcory szkoleniowe

też szkoliłem po pamietnym dniu - inżynierowie robót drogowych. Byli nieprawdopodobnie zdruzgotani. Minuta ciszy i pytanie "To co teraz będzie?" Moja minuta ciszy "Szkolenie bedzie..."

Dziwnie się uspokoili,świat wrócił na normalne tory, a szkolenie było jakieś takie smutne. Ale intymne. Żegnaliśmy sie jako przyjaciele.

Ale Maćku, twój case... powiem tylko swoje "jajebe" i zamilknę. przerażające.

Temat: Ja pier.... - największe hardcory szkoleniowe

Byłam wtedy na angielskim, jako uczestnik. Nagle wszyscy zaczęli dostawać SMSy. Zamieszanie trwało jakieś 5-10 min. Po czym wykładowca stwierdził: Będą o tym mówić non stop jeszcze co najmniej przez trzy miesiące. Wszystkiego się dowiemy. Wróćmy do zajęć.
Wszyscy byliśmy tak zaskoczeni oczywistością tego stwierdzenia, że pokornie wróciliśmy do lekcji :DDD

Temat: Ja pier.... - największe hardcory szkoleniowe

Cokolwiek powiemy, mam wrażenie, że nie "przebije" to Maćka historii.
Dorzucę swoją.

Prowadziłam szkolenie dla terenerów. To był 4-dniowy zjazd. Trzeciego dnia wieczorem było "chodzenie po rozżarzonych węglach" - w ramach przełamywania barier. Pietra miałam jak diabli ale cóż było robić pognałam pierwsza, cała grupa również. Obok było wesele, ktoś przeszedł przez zamknięte szklane drzwi. Karetka, afera, my nakręceni adrenaliną po świeżym akcie odwagi. Wszyscy poczuliśmy się jeszcze bardziej zajebiści niż wcześniej... po cyzm poszlismy do siebie. Trenerzy do hotelu. O 6:30 obudziło nas dziwne zamieszanie, coś wyje, ktoś krzyczy, bieganina pod oknem.
Otworzyłam drzwi na korytarz a tam... nic nie widać. Siwo od dymu. Podobno powiedziałam dziwnie zmienionym głosem: kurde, tam na korytarzu wygląda trochę nieciekawie... Moja córka, stwierdziła później, ze miałam nieco za spokojny i za "kwadratowy" ton głosu i to ją zmroziło.
Potem zaczęło się zamieszanie. Wpadł strażak i nas wyprowadzał z mokrymi ręcznikami na głowach. Był z nami nasz pies, zaczął się dusić. Było tyle dymu, że nic nie było widać tylko wył alarm i błyskały światła.
Później, w drodze powrotnej i jeszcze przez kilka dni ciągle uciekałam przez ten korytarz.

Ewakuowano cały hotel i mieszkanców pobliskiego domu.
Po odzyskaniu swoich rzeczy przenieśliśmy się do salki szkoleniowej w firmie jednego z uczestników. Wszystkich logistycznie przekierowaliśmy do jego siedziby. Miałam jakieś silne wewnętrze przekonanie, że muszę dokończyć szkolenie. Wydaje mi się, że po prostu nie mogłam znaleźć innej opcji. Trochę byliśmy w szoku.
Okazało się, że w efekcie straciliśmy tylko dwie godziny. Do tej pory nie wiem dlaczego nie przełożyłam tego ostatniego dnia zjazdu.

To nie nasz żar wewnętrzny podpalił hotel - to kilku pijanych Niemców.
Grzegorz M.

Grzegorz M. Farmaceuta, trener,
redaktor, mediator.

Temat: Ja pier.... - największe hardcory szkoleniowe

Pozostaje życzyć tylko grupy Ratowników medycznych jako uczestników, dla niektórych to chleb powszedni.
Qrcze nie zazdroszczę

Maciek Sobczyk:
Był już wątek o wpadkach to teraz czas na hardcory.

No cóż, to miało być moje ostatnie szkolenie w tym roku. Spokojne, lajtowe i wg zasady: "pracuj grupą". Po godzinie zamieniło się w największy hardcore w ciągu 8 lat mojej pracy w tej branży.

Szkolenie w ośrodku nad Odrą. Po przerwie rozpoczynamy kolejny moduł szkolenia. Do sali wpada rozdygotana uczestniczka płacząc, że przed chwilą do rzeki, z wysokiego brzegu osunął się jakiś mężczyzna.

Wybiegam z hotelu. Faktycznie, w wodzie, twarzą do dołu leży facet. Obok grupka ludzi z drabiną, którzy stoją zamurowani i nie bardzo wiedzą, co robić. Kurwa, spuszczamy drabinę, mówię jednemu chłopakowi, żeby zszedł na dół. Reszcie, jak ubezpieczać. Potem jak sprawdzić facetowi funkcje życiowe etc. Facet okazuje się być martwy, cały siny, ze zniekształconym karkiem i potwornie rozpieprzoną o kamieniste cembrowanie brzegu głową.

Uczestnicy szkolenia zaczynają płakać i histeryzować. Dziewczyny krzyczeć. Chłopak, który przed chwilą dotykał trupa stoi i się trzęsie. Kilka razy trzeba mu powtarzać, że ma mokre buty, więc ma natychmiast wracać do hotelu. W końcu zbieram jakoś ekpę i wracamy.

Tu właściwie opis kryzysu powinien się skończyć. Jednak największa masakra zaczyna się teraz - zbierz do kupy dwudziestoosobową grupę, siebie, własne myśli i temat i prowadzać szkolenie dalej. W zamkniętej sali i przy zamkniętych oknach. Zamkniętych, bo gdy do nich podchodziłeś - na pierwszy plan rzucał się czarny plastikowy worek, w którym denat leżał przez jeszcze jakieś 4 godziny.

Chyba sobie odpocznę od tej roboty... Miło się sprawdzić w zarządzaniu kryzysowym, ale jeszcze lepiej móc po nim odpocząć. Powrót do sali i praca na pełnym gazie tuż po takiej akcji to mordęga. Ech....

konto usunięte

Temat: Ja pier.... - największe hardcory szkoleniowe

Cyprian Szyszka:
u mnie 10.04.2010 nie był problemem. Zrobiłem minutę ciszy - wszyscy wstali - po uszanowaniu i prośbie o skupienie się na tu i teraz szło bez żadnych zakłóceń. Szkolenie z konfliktów.

Szkoliłam 11.04 urzędników i spinałam się, czy proponować minutę ciszy, jakąś okolicznościową mowę na początek, itp. - jednak postanowiłam "wyczuć" grupę i okazało się, że było to zbyteczne. Za to dzień wcześniej ledwie kilka minut po 10.00 rozpoczynałam ćwiczenia ze studentami zaocznymi, które miały być poświęcone... roli mediów i komunikacji masowej (!!!) we współczesnym świecie. Jeszcze nie miałam tak nieoczekiwanego i intensywnego splotu akademickich teorii z praktyką. NIC nie dało się zrobić. Pozwoliłam sytuacji popłynąć, żeby dwa tygodnie później można było ją omówić i konstruktywnie wykorzystać.

konto usunięte

Temat: Ja pier.... - największe hardcory szkoleniowe

zajecia w ZK w 12 tyg ciazy - chwila nieuwagi i bojka wsrod skazanych ... dostalam gesiej skorki,
po przymusowej 2 godz przerwie - czas dla specjalnych sluzb do dyscyplinowania osadzonych - powrot do zajec.Joanna B. edytował(a) ten post dnia 10.12.11 o godzinie 13:07
Cyprian Szyszka

Cyprian Szyszka trener freelancer

Temat: Ja pier.... - największe hardcory szkoleniowe

Joanna B.:
zajecia w ZK w 12 tyg ciazy - chwila nieuwagi i bojka wsrod skazanych ... dostalam gesiej skorki,
po przymusowej 2 godz przerwie - czas dla specjalnych sluzb do dyscyplinowania osadzonych - powrot do zajec.

WOW...tam jeszcze nie szkoliłem...respect

konto usunięte

Temat: Ja pier.... - największe hardcory szkoleniowe

Cyprian Szyszka:
WOW...tam jeszcze nie szkoliłem...respect
Ja szkoliłem... kadrę :)

konto usunięte

Temat: Ja pier.... - największe hardcory szkoleniowe

Cyprian Szyszka:
Joanna B.:
zajecia w ZK w 12 tyg ciazy - chwila nieuwagi i bojka wsrod skazanych ... dostalam gesiej skorki,
po przymusowej 2 godz przerwie - czas dla specjalnych sluzb do dyscyplinowania osadzonych - powrot do zajec.

WOW...tam jeszcze nie szkoliłem...respect
praca jak kazda inna - tylko trzeba miec oczy dookola glowy i bardzo uwazac na slowa - szczegolnie gdy ma sie opr grupe za zachowanie :-)
tak naprawde to nigdy nie wiesz ile z osob to mordercy a ile z nich to pedofile ... ja lubie taka prace :-)
Tomasz S.

Tomasz S. Digital Marketing/
Recruitment/
Management,
www.staskiewi...

Temat: Ja pier.... - największe hardcory szkoleniowe

Joanna B.:
tak naprawde to nigdy nie wiesz ile z osob to mordercy a ile z nich to pedofile ... ja lubie taka prace :-)

To tak jak na szkoleniach komercyjnych...
Aleksandra Czech

Aleksandra Czech trener oświatowy

Temat: Ja pier.... - największe hardcory szkoleniowe

Znam trenerkę, która, będąc już dojrzałą kobietą tuż przed szkoleniem zrobiła test ciążowy.... Wyszedł dodatnio... Będąc w wielkim szoku poprowadziła piękne dwudniowe szkolenie.. Świat wywrócił jej się do góry nogami... W szoku.

Temat: Ja pier.... - największe hardcory szkoleniowe

Też znam taką trenerkę :)))
Paweł Kaczmarek

Paweł Kaczmarek Coach efektywności,
trener coachingu
narzędziowego,
trene...

Temat: Ja pier.... - największe hardcory szkoleniowe

Aleksandra Czech:
przed szkoleniem zrobiła test ciążowy.... Wyszedł dodatnio... Będąc w wielkim szoku poprowadziła piękne dwudniowe szkolenie.. Świat wywrócił jej się do góry nogami...

Pozostaje mieć nadzieję, że nie było w tym związku przyczynowo-skutkowego ... :)))

Wiem, nieco kwaśny żart ale nie mogłem się powstrzymać :P

konto usunięte

Temat: Ja pier.... - największe hardcory szkoleniowe

Mam stały fragment szkolenia, kiedy tłumaczę uczestnikom że nie powinno się zakładać że szansą danego projektu jest to że zrealizujemy kolejne tego typu projekty. Jest to bowiem po prostu cel prawie każdego projektu biznesowego, a nie szansa.

UWAGA robię ten fragment DZIŚ. Aby wzmocnić przekaż przeważnie dalej opowiadam kontrastową anegdotę. Dziś ugryzłem się naglę w język i powiedziałem do uczestników: „a dalej powiedzieć nie mogę”. A anegdota brzmi:

---Bowiem wyjątkiem od zasady że celem prawie każdego projektu jest jego powtarzalność jest projekt samobójstwa, który skutecznie przeprowadzony nie wymaga powtórzenia. Na chyba że taki projekt zakończył się niepowodzeniem……
Tadeusz Reimus

Tadeusz Reimus trener, coach PCC,
konsultant,

Temat: Ja pier.... - największe hardcory szkoleniowe

jacek pojechałeś :)

Temat: Ja pier.... - największe hardcory szkoleniowe

Jacek... :DDDDDDD
Tomasz K.

Tomasz K. Dyrektor Handlowy,
Coach, konsultant

Temat: Ja pier.... - największe hardcory szkoleniowe

Przy „zalatujących trupem” opowieściach moja historia to pestka, ale podzielę się takim małym hardcorem …

Szkolenie dla średniej kadry kierowniczej dla dużej drukarni.
Lokalizacja: Jura Krakowsko-częstochowska.
Klient naciskał na szczególnie oficjalną formę spotkania wiec czekam w nad wyraz pompatycznej sali, wciśnięty w garnitur, sprawdzając czy wszystko dopięte na ostatni guzik…
Do sali szkoleniowej wpada rozwrzeszczana grupa – turystów !!!
Wszyscy posiadają wysokie buty, ciepłe ubrania, w rekach widać mapy, termosy i kanapki …
Patrzą na mnie przerażająco dziwnie i nie da się ukryć ja odwdzięczam dziwne spojrzenie :)
(wtedy to zrozumiałem, co oznacza powiedzenie, iż ktoś mam oczy jak przedwojenne pięć złotych)
Po chwili konsternacji i obopólnego niedowierzania podchodzi do mnie naczelny szef wszystkich szefów i mówi: „Panie Tomku ja powiedziałem pracownikom, że idą na wycieczkę, bo na szkolenie na pewno by nie przyjechali! –Proszę pracować” i poszedł.
Z oczu i ust uczestników płynęła nieskrywana wrogość – sytuację interpersonalną opanowałem w zasadzie stosunkowo szybko jednak dopiero po przerwie kawowej udało się przejść do przedmiotu spotkania …

Pozdrawiam

Temat: Ja pier.... - największe hardcory szkoleniowe

Tomasz Kachniarz:
Po chwili konsternacji i obopólnego niedowierzania podchodzi do mnie naczelny szef wszystkich szefów i mówi: „Panie Tomku ja powiedziałem pracownikom, że idą na wycieczkę, bo na szkolenie na pewno by nie przyjechali! –Proszę pracować” i poszedł.

naczelny wymiata :) leżę i kwiaczę

Następna dyskusja:

największe gafy




Wyślij zaproszenie do