Temat: Gender mainstreaming
A że podręcznik głupio napisany?
Nieprzemyślane jest również np. narzucanie wszystkim projektom tych samych kryteriów strategicznych. Za "strategiczne" dostajemy punkty więc się wszyscy wiją jak tu dostosować projekt szkoleniowy do grupy "45+" czy bezrobotnych, niepełnosprawnych kobiet z dzieckiem na ręku. Albo w jaki sposób zaplanować innowacyjną automatyzację procesów produkcji żeby zatrudnienie wzrosło. Najlepiej znacznie. Można oczywiście się postawić i nie dopasowywać, tylko brak kilku punktów wyrzuca nas na koniec kolejki. Chcemy grać w tę grę to gramy... Coś za coś. Nowe zasady promują udowadnianie, że w zakresie "genderów" jest źle, a my to naprawimy... 10 szkoleniami z zakresu spawalnictwa. Ale udowadniamy. Mistrzostwo da się w tym osiągnąć.
cały czas czytam, że Polska wydała zaledwie nikłą część środków z UE...
Janusz, nie powtarzaj takich... informacji. W zależności kto pisze będziesz miał środki wydane, zakontraktowane, kwotę dofinansowania z złożonych projektach... Nie jest źle z tym wydawaniem. Rozejdą się eurosy aż miło. Wiesz, że mogę Ci podać wiadro przykładów działań gdzie już eurocenta nie ma. Ale wydane jeszcze nie są, bo te drogi, kanalizacje, hotele, szkolenia, doradztwo realizowane będą zgodnie z harmonogramem przez kilka lat i przez kilka lat dotacje będą wędrowały na konta firm. Ale tych pieniędzy już nikt inny nie dostanie, czyli zakontraktowane choć fizycznie niewydane.
A jakoś mało czytam o tym, że głupio wydaje, że te środki można by było wydać lepiej - bardziej efektywnie.
Zawsze można efektywniej. Fakt, że na pewnym etapie opanowania metody można napisać ewidentnego gniota szkoleniowego, którego nikt nie uwali na ocenie nie narażając się na proces w sądzie. Są też projekty super, które przepadną bo ktoś tej metody nie opanował. Można się wściekać, ale równie dobrze można się wściekać na to że świetny pracownik nie dostaje pracy, bo nie zna zasad "sprzedawania się" podczas rozmowy o pracę. Bywa na tym głupim świecie.
Co do głupoty wydawania - znowu zależy kto pisze. Byłabym ostrożniejsza w ferowaniu wyroków. Szczególnie przed wyborami :)
Ktoś gdzieś założył, że idealnym kryterium przyznawania środków (to oczywisty skrót) będzie trzymanie się zasady oszczędności nakładów.
Środki publiczne, Janusz. I nie "oszczędności" tylko "racjonalności i efektywności". Część oceniających to czasem myli, ale nie generalizujmy. Można się z tym spierać, ale widziałam średniej wielkości projekty gdzie koordynator miał zabookowane kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie. Wiem, że to sposób wyjęcia pieniędzy z projektu, ale nie na taką "wydrę".
Tak postępuje się wtedy, kiedy chce się wydać jak najmniej.
Nie. Tak się postępuje kiedy chce się obdzielić możliwie dużą liczbę wnioskodawców/uczestników (MSP/JST/NGO/LGD itp). Można się spierać czy to rozsądne. Cały cas wprowadzane są zasady mające utrzymać unijne szaleństwo w ryzach i korygujące błedy. Ograniczenie liczby wniosków składanych w jednym konkursie, przez jedną firmę do konkursów PARP na przykład. Głupie czy nie? :) Zadowolenie lub oburzenie zależy od "miejsca siedzenia".
My jednak mamy przyznaną konkretną kwotę, i trzeba ją wydać najbardziej efektywnie.
Przy projektach szkoleniowych trudno tę efektywność do końca ocenić na podstawie wniosku na 20 tys znaków. Inwestycyjne mają dać efekt ekonomiczny lub społeczny i z tego rozliczają. A tu poza oczywistymi rezultatami twardymi (liczba osobodni lub trenerogodzin :) ) zostają rezultaty miękkie... Mierzenie ich efektywności było dyskutowane w tej grupie. Tak jak pisałam wyżej - opanowanie podstawowych technik nie daje dużego pola manewru oceniającemu i część gotowco-gniotów przechodzi, część ambitnych przepada. Zostaje jeszcze kwestia kto ocenia. To znaczy - jakie ma doświadczenia, co sam robi, na jakich szkoleniach się wynudził, jakie szkolenia sam uważa za najbardziej potrzebne/uzasadnione/subiektywnie fajne itd. I inne możliwe, choć nie wymieniane bez twardych dowodów.
A ktoś się o to troszczy?
Ucho od śledzia....
Przesada. Perłowo nie jest, ale to już czarnowidztwo.
To oczywiście pozornie nie ma związku z pozycją kobiet na rynku pracy - ale uwzględniając paradoks wskazany przez Przemka, jak najbardziej.. ;-))
Odeszliśmy trochę od "tematu wiodącego", ale tak się kończą prowokacje... :) O dotacjach mogę z Tobą pogać szeeeeroko na "mojej" grupie.