Temat: Extended DISC vs Insights Discovery
UWAGA! POST W FORMIE ESEJU I PRZEMYŚLEŃ O CHARAKTERZE OSOBISTYM, aczkolwiek w temacie, choć może trochę na około… w każdym razie może się zainteresujecie może warto poświęcić 10 min. By go przeczytać….
Pomyślałem sobie, może rzeczywiście nie jestem na bieżąco, nie śledzę najnowszych trendów, nie poświęcam uwagi wszelkim badaniom najnowszym… Elementem usprawiedliwienia być tu może, fakt że bardzo wiele uwagi staram się poświęcać moim klientom (dla jasności: pierwszoplanowymi klientami są dla mnie osoby z którymi pracuje – i to im poświęcam uwagę, w nich staram się wsłuchać, a dopiero później i ewentualnie firmy, które za to płacą)… ech - ale żeby nie było, że tylko pracuję to mam jeszcze rodzinę i kilka pasji (kto czytał powyżej ten wie, że biegam, ale także pływam, jeżdżę na rowerze i to raczej tak na sportowo i w sposób zorganizowany i wyznaczony rytmem treningów, celami konkretnych startów, zakładanych rezultatów)… ech. Czasami czasu na to wszystko nie staje! Ucieszyłem się więc niezmiernie, gdy dostrzegłem, nowy wpis na stronie Artura o rewelacyjnym nowym podejściu do zarządzania czasem:
http://blog.krolartur.com/lifemapping-alternatywny-spo.... W zasadzie to dostrzegłem to na moim GL’owym wallu bo z Arturem jesteśmy „friendsami” od dłuższego czasu, więc klik, klik i już jestem bliżej zarówno poznania najnowszych trendów jak i może „zoptymalizowania” własnych sposobów zarządzania sobą w czasie – dwie pieczenie na jednym ruszcie! – to jest to co tygryski lubią najbardziej.
Nim jednak zacząłem pochłaniać tekst przyjąłem kilka założeń (idąc za zapewnieniami Artura). Po pierwsze: proponowane przez niego narzędzia osadzone są w najnowszych trendach; po drugie: trendy te są osadzone w bezsprzecznych badaniach i poddane wielostopniowym próbom falsyfikacji (oczywiście falsyfikacja ta jeszcze nie nastąpiła); po trzecie: to co dostane będzie lepsze od mojej ulubionej metody pracy w oparciu o „typ”. Przyjąłem te założenia niejako w locie, bo w zasadzie to żona już żartowała w rozmowie z teściową przez telefon: „Marcin dzisiaj wyjeżdża do Poznania… w zasadzie to nie wiem jak chce zdążyć wrócić jutro, bo najpierw musi wyjechać, hi hi, pociąg ma za 30 min a on jeszcze nie spakowany, siedzi w gaciach na kanapie i jeszcze coś czyta w komputerze…”…ech! Memory story… poczytam w pociągu, ale chociaż założenia poczyniłem…
No i siedzę sobie w pociągu relacji Olsztyn – Poznań mam ponad 4h więc mogę przeczytać te wszystkie zakładki, które pootwierałem w Operze od wczoraj i nie miałem czasu przeczytać. Wpis Artura także. Połknąłem z ciekawością. Przyznam, z nieskrywaną satysfakcją również. Artur prezentuję metodę LifeMapping (w skrócie LM) – o ile sama metoda dotąd nie była mi znana w swym czystym ujęciu (czyli tak jak opisana) to jednak wydała mi się znajoma. Ideą metody jest by tworzyć nielinearne mapy celów do których będziemy się przybliżać lub oddalać. Samą metodę nazwał bym jako pewnego rodzaju upgrade koncepcji znanej coachom i NLPerom jako linia życia – tu, jak zrozumiałem tych linii jest więcej i mogą biec w różnym kierunku, do tego my możemy się po nich poruszać także tworząc swoistego rodzaju pajęczynę – koncepcja na tyle ciekawa, że aż ją razu któregoś wypróbuje… Ja jednak nie o samej metodzie. Tych, których ona zainteresowała odsyłam na blog Artura.
Bardziej niż sama metoda ujęła mnie koncepcja do której odwołuje się Artur wprowadzając tą koncepcję. Zaczyna się jak u Hitchcocka: Wszystko co wiesz o zarządzaniu czasem to kłamstwo. – pada stwierdzenie! Super – to już zgadzamy się od samego początku! Zazwyczaj dużo energii kosztuje mnie tłumaczenie zamawiającym szkolenia, że nie prowadzę szkoleń z „zarządzania czasem”, takich w standardowym ujęciu, bo mi ono nie leży, uważam, że sam nie jestem dobrym przykładem ich zastosowania (raczej antyprzykładem) i dodatkowo sobie to chwalę, ba nawet bywam skuteczny i na swój sposób zorganizowany… ale jeśli nalegają – cóż wspomniałem chyba, że jestem wyrobnikiem zgadzam się przyjąć zlecenie – pieniądze mi nie śmierdzą (wspomniałem już, że uprawianie sportu za własne to kosztowne hobby? – to worek bez dna!). Zgadzam się poprowadzić taki warztat/coaching tylko pod jednym warunkiem: my way or the highway! – robię to po mojemu, co wiąże się między innymi z tym, że nie będę ludzi namawiał do żadnych metod tylko pozwolę im poszukać w jaki sposób preferują organizować sobie świat (w tym organizować czas) i pewnie będzie on różny dla różnych osób; jakie są ich preferencje do gromadzenia informacji i ich porządkowania (i znów różne dla innych osób) i jak dostosować do tych preferencji sposób choćby robienia notatek; ważne jest także by zoptymalizować sposób podejmowania decyzji (i znów w zgodzie z preferencjami, różnymi dla różnych osób), by na końcu*(choć czasami na początku :D ) zastanowić się jak preferujemy energię do życia zbierać, czyli jak odpoczywać – także w czasie pracy. Zwykłem to robić w oparciu o metodologię poszukiwania preferencji osobowościowych, w tym wątku (acz nie tylko) dla ułatwienia i skrótu zwaną MBTI (choć nie chodzi tu o test, a raczej o to jak panie Kasia i Iza Meyers-Briggs papę Karola Gustawa Junga tłumaczyły). A ha! Ale nie o tym miało być. Miało być o koncepcji prezentowanej przez Artura.
Artur przedstawia dwie koncepcje-metafory czasu:
Czas to pieniądz (CtP) – cytuje Artura, który dość obrazowo opisał tą metaforę „…są systemy zarządzania czasem, które twierdzą, że możesz tylko „zarządzać sobą w czasie” i że masz go ograniczoną ilość. Ale te systemy – a przynajmniej każdy taki system, jaki napotkałem – wciąż opierają się na podstawowej idei CtP. Wciąż budżetujesz swoje wydatki, tylko tym razem masz określoną „rentę” czasu, którą musisz wydawać/inwestować w mądry sposób. Wciąż nadajesz priorytety temu, na co poświęcasz czas. Możesz podzielić to, na co wydajesz czas na „projekty”, a’la GTD, ale czym to się różni od dzielenia budżetu domowego na konta „jedzenie”, „rachunki”, „wakacje”, itp? […]Efekt CtP jest tak silny, że nawet sama idea „zarządzania czasem” jest ideą CtP, sugerującą, że zarządzasz czasem tak, jak zarządzałbyś pieniędzmi czy innymi zasobami.” – pełny, wyczerpujący opis – ZGADZAM SIĘ!
Czas to ruchomy obiekt z którą zgodny jest LifeMapping – ponownie cytat, ponownie dobry i obrazowy: „Można ją podsumować jako „czas jako ruchomy obiekt”, co określają takie sformułowania jak: nadszedł czas…, być w chwili…, czekać na odpowiednią chwilę…, właściwy moment przeminął…, chwytać chwilę…, nadążać z czasem… Tu dokonałbym małego przeskoku i powiedział wręcz, że podstawowa idea „czas to ruchomy obiekt” jest w zasadzie tożsama z „czas to polowanie”, gdzie jednocześnie ścigamy swoje marzenia (ofiarę), jak i staramy się uciec przed i unikać potencjalnych drapieżników – włączając w to ostatecznego drapieżnika, śmierć, która „w końcu nas wszystkich doścignie.” – znów się ZGADZAM!
To co jednak Artur chce nazywać metaforami ja nazywam naturalnymi preferencjami u poszczególnych ludzi czego właśnie z nimi szukam według metod, skrótowo tu nazwanych MBTI, czy koncepcją typu. Dodatkowo są to tylko dwie preferencje (z 8) w wymiarze organizacji życia nas otaczającego – czyli tzw. stylu życia – mamy tu więc dwie preferencje J-Judging (osądzanie) i P – Perceving (Obserwację). Postaram się to udowodnić.
Jeżeli kogoś niezmiernie znudził już ten przydługi wstęp, który dopiero teraz skończył się tezą,
powinien natychmiast zaprzestać czytania w tym miejscu.