Temat: Etyka trenera
Andrzej J.:
Towar jak powiedział ktoś mądry kosztuje tyle ile da klient. Inny jest koszt własny trenera, który ma zazwyczaj (bez obrazy) całą firmę w teczce a inny koszt własny jest firmy szkoleniowej zatrudniającej ludzi, mającej na utrzymaniu powierzchnię biurową oraz sprzęt. Jeżeli ty sprzedajesz firmie szkolenowej program np. za 1800 zł to trudno oczekiwać że ona klientowi sprzeta ten produkt za tą samą cenę.
To akurat nie jest do końca prawda. Trener ma całą firmę przede wszystkim w głowie... do tego mam np. parę szaf literatury, parę segregatorów faktur za różnego rodzaju kształcenie, piwnicę gadżetów (papiery, markery, nawet doniczki), sprzęt RTV również.
Co do kosztów: koszt, jaki ponosi trener jest zupełnie inny niż firmy i tylko w pewnej części można go mierzyć miarą finansową. Niefinansowe koszty to np. praca nad sobą, własnymi emocjami, własnym zachowaniem, własnym głosem etc. (tak, wiem, że to coś pozytywnego i przynosi dobre rezultaty, lecz jakby nie patrzeć - jest to jakiś koszt, chociażby w postaci czasu, którego nie można poświęcić rodzinie lub koszty "emocjonalne"). Praca trenera jest znacznie bardziej wypalająca niż praca organizatora szkoleń. Kontakt trenera z klientem jest znacznie bardziej eksploatujący niż kontakt organizatora z klientem. Dojazd na szkolenie z Poznania do Warszawy, z Warszawy do Brennej, z Brennej do Wrocławia, do Nowego Sącza to też koszt trenera, czy firma zwraca pieniądze czy nie - kosztem jest czas i zmęczenie. A przecież rano musi być rześki, bo prowadzi szkolenie.
Tworzenie oferty: Trener często sam tworzy ofertę, bo najlepiej wie co ma się w niej znaleźć. Jakby nie patrzeć - w dużej mierze sprzedaje sam siebie i najlepiej wie, co dane zdanie w ofercie ma oznaczać. Przy tym, napisanie oferty (przelanie myśli na papier to często czubek góry lodowej. I jak to z górą lodową jest: firma szkoleniowa widzi tylko wierzchołek. Znakomita jej część - praca koncepcyjna, owocująca dwiema kartkami programu jest dostępna tylko trenerowi i to trener ją robi.
Analiza potrzeb: dobry trener robi ją sam. Od początku do końca. Choćby z tego powodu, co na szkoleniach zwie się głuchym telefonem. W przypadku badania potrzeb opartego na procesie, budującego zaufanie, uwzględniającego systemową analizę grupy etc. trener koniecznie sam robi analizę potrzeb.
Organizacja: w dobrej firmie szkoleniowej organizacja szkolenia zajmuje max dwa dni, jeśli człowiek się nie spieszy. W Pracowni Psychologicznej, z którą wspólpracuję jest to kwestia dwóch godzin. Polega to na wyjęciu z kilkunastu przegródek szaf odpowiednich przyborów i zapakowaniu ich do samochodu. Plus wydruk materiałów, ale to już robią inni ludzie. Trener sam wyjmuje z szafy i przekłada do pudełek, bo to on będzie pracował z tym, co z szafy wyjmie. Firma wynajmuje salę, którą trener w przeddzień ogląda. W skrajnych przypadkach (np. slup na środku sali, genialnie stymulujący komunikację), zdarzało mi się spędzić kilka godzin w sali, probując różne jej ustawienia.
Błędem jest stwierdzenie, że trener pracuje tylko dwa dni, czy ile trwa szkolenie. Trener bardzo często pracuje dużo dużo dłużej, jeśli szkolenie ma być faktycznie szyte na miarę i ma przynieść rezultaty. A to są koszty.
W tym wypadku nie chodziło mi o żal do trenerów o szkolenie w wielu miejscach, ale o przejmowanie klientów pozyskanych przez firmę szkoleniową po zakonczeniu pewnego etapu współpracy albo nawet w czasie jej trwania.
A to jest akurat smutna prawda. Jedyną, zresztą średnio skuteczną receptą, jest podpisywanie przez trenera lojalek.
Pozdrawiam
Maciek