Temat: Dlaczego trenerzy nie znają/nie rozumieja podstaw...
Artur K.:
Kamila N.:
Nie ma żadnego znaczenia czy padła, czy nie padła. Zaistnienie samego problemu rzutuje na trzon dotychczasowo "pewnej" wiedzy o świecie. Udowadnia jej konwencjonalność.
"Konwencjonalność" - wg. sjp "niewykraczanie poza schematy, nieoryginalność"
Albo użyłaś tego słowa błędnie, albo Twoje twierdzenie nie ma sensu :)
Gratuluję wyboru słownika do gier na autorytet. Ba, gratuluję sięgania po słownik w tym przypadku. Konwencjonalny - przymiotnik odrzeczownikowy, od słowa konwencja - przyjęte w jakimś środowisku normy postępowania, myślenia.
Przyjęte, umowne, nie będące odzwierciedleniem rzeczywistości obiektywnej.
Wiedza nie ma być oryginalna czy nieoryginalna. Ma być trafna :D
Czym jest "trafna wiedza"? Zabawne.
A jeśli twierdzisz, że obalenie tego twierdzenia nie ma znaczenia, to wybacz, ale po prostu nie rozumiesz o czym piszesz. Złap jakiegoś fizyka, niech Ci wyjaśni :)
Obalenie tego twierdzenia nie ma znaczenia, ponieważ, jak już pisałam, trzon wiedzy, którą uważamy za obiektywną dzisiaj, wraz z wszystkimi swoimi kłączami (w które jesteśmy uwikłani) został skażony błędem. A 'obalenie', o którym piszesz, w rzeczywistości nie jest obaleniem, a udanym stworzeniem warunków umożliwiających ominięcie lub przynajmniej redukcję błędu (upraszczając do meritum).
geometrie nieeuklidesowe, teoria liczb zespolonych,
Dlaczego miałyby podważać fakty i prawdę?
Jak wyżej, przecież to oczywiste.
Coraz bardziej jestem przekonany do tego, że naprawdę nie wiesz o czym piszesz, tylko rzucasz hasłami :)
Teraz, gdy ustaliliśmy znaczenie słowa "konwencjonalny" powinno być łatwiej. ;)
Ciekawe tylko, czemu rzuciłam akurat takimi hasłami? Czemu nie padło słowo hamburger? Albo np. teoria spiskowa Illuminati? Przecież rzucając hasła biorę na siebie ich weryfikowalność. Przecież nie widząc związku tych "haseł" z tematem, nie "rzucałabym" nimi, tracąc energię na klepanie w klawiaturę.
Tylko że Twoja ocena opiera się o modernistyczne kryteria ("sensowność logiczna"), co z założenia jest nieporozumieniem i naczelnym błędem krytykantów.
Innymi słowy "bełkot nie jest bełkotem, bo w świecie bełkotu nie jest bełkotem" :D Bez żartów :D
Mniej więcej tak (choć z akcentem na "mniej"). Tyle, że to "żart" tylko przy powierzchownym odczytaniu. Przy głębszym namyśle rodzi mocne sensy. Zadaje ważne pytania. Ostatnio też proponuje coraz bardziej optymistyczne odpowiedzi.
mnie zatrważa, ale to już mój problem. Jeśli ktoś wysuwa opinię, że postmodernizm to bełkot (a wcześniej nazywa Mickiewicz ćpunem), to w moich oczach jawi się jako ignorant w tych tematach,
"Nie mam argumentów, więc nazwę rozmówcę ignorantem i to mi pozwoli nie argumentować" ;)
Zupełnie możliwa do zaistnienia interpretacja. Do postawienia na półce obok tej o zadaniu domowym. Sięgać należy po wygodniejszą.
Btw. twierdzisz, że Mickiewicz nie korzystał np. z laudanum? ;) Ciekawa teza.
Czy fakt korzystania z laudanum, które było powszechnym w XIX wieku (jak dziś aspiryna) panaceum, czyni z człowieka ćpuna? (wnioskowanie bezbłędne...)
Tak się składa, że pisałam kiedyś o opiumicznej wyobraźni poetów XIX wieku i teraz to już naprawdę ręce mi opadają na taki tok myślenia...
Ale - uwaga - rzucam tylko hasła! Nie odrabiam za nikogo zadań i tym razem. (np. W. Szturc)
A co z legitymizującym zawężeniem osoby Adama Mickiewicza do pojęcia 'ćpuna'?
Powodów do dumy brak.
Postmodernizm generuje refleksję na temat kategorii "faktu naukowego", refleksję, której nie sposób już dziś lekceważyć (choć jeszcze 10 lat temu było to modne i łatwe, bo miało powierzchowny posłuch i naturalne "lobby").
Ależ bardzo łatwo tą refleksję lekceważyć i ta chora ideologia jest w coraz większym stopniu lekceważona. W tym wypadku ludzkość wykazała się zdrowym rozsądkiem :)
Oj, chyba nie jesteśmy na bieżąco.
Najnowsza amerykańska i europejska myśl humanistyczna czerpie GŁÓWNIE z filozofii zrodzonej z namysłu nad postmodernizmem (jako konieczną krytyką modernizmu - "chora ideologia" - litości...).
również nie wynika to, że ona jest. Jedyne co tu zostawiam, to moje przekonanie, które Ty sam możesz zweryfikować (np. wybranymi lekturami) lub zignorować. Cokolwiek wybierzesz - oboje będziemy równie szczęśliwi jak teraz.
W sumie fakt - trener postmodernista normalnie negatywnie wpływałby na moje szczęście (bo bałbym się jakie fantazje przekazuje kursantom), ale że zajmujący się dobrym wychowaniem, to w sumie niegroźny, więc co najwyżej nieco śmiechu zostaje.
Gratuluję umiejętności wnioskowania po raz kolejny.
Trener-postmodernista? Z czego to wynika? Z faktu orientacji w elementarnych zainteresowaniach filozoficznych epoki?
Czy gdybym upomniała się o rzeczowe nadużycia na inny temat, zostałabym utożsamiona z nim jako wyznawca?
Ten post został edytowany przez Autora dnia 03.06.13 o godzinie 01:13