Jakub A.

Jakub A. Pracownia Badań
Socjologicznych
HumLard

Temat: Dlaczego trenerzy nie znają/nie rozumieja podstaw...

Przepraszam, ale muszę się wtrącić. Zakładasz wątek z pytaniem do ludzi, ale ich nie słuchasz, tylko próbujesz udowodnić swoje nieracjonalne tezy zlepkiem losowo wybranych i fragmentarycznie przytaczanych hipotez, koncepcji i badań, jednocześnie sam przez te 4 strony udowadniając, że zaliczasz się do tych, którzy błędnie wnioskują, czyli do tych, których na początku starałeś się oskarżać. A więc nie dość, że zadajesz pytanie i sam na nie sobie odpowiadasz, to jeszcze w swoich wywodach doszedłeś do momentu, w którym dyskredytujesz własne opinie. Mało tego, widzą to wszyscy czytający ten wątek za wyjątkiem Ciebie.
Bardzo słaba akcja :)
Artur Król

Artur Król Profil nieaktywny,
proszę o kontakt
mailowy. Psycholog,
t...

Temat: Dlaczego trenerzy nie znają/nie rozumieja podstaw...

Patrzac na plusowanie, jednak chyba nie wszyscy ;) bardziej dwa konkretne obozy się pojawiły.

konto usunięte

Temat: Dlaczego trenerzy nie znają/nie rozumieja podstaw...

Artur, zaplusowałem jedną z Twoich wypowiedzi, bo nie chciałem odpowiadać Ci, kontynuując offtopa, lecz zarazem chciałem dać Ci sygnał, że nie olałem Cię w tej dyskusji. I nie miało to nic wspólnego z moim poparciem lub aprobatą dla Twoich poglądów, stylu czy opinii.

Jak widzisz, popełniłeś w ostatniej swojej wypowiedzi błąd wnioskowania

I nie ma problemu. Błędy postrzegania, wnioskowania etc. mamy wpisane w naszą ludzką naturę. Odnosząc się do tematu wątku - problemu nie ma dopóki człowiek nie zaczyna wnioskować w sposób "nie ma wody, bo nie leci z kranu", co jest ewidentnym odwróceniem ciągu przyczynowo-skutkowego. Wszystkie inne błędy wnioskowania IMO dowodzą przede wszystkim myślenia i poszukiwania rozwiązań a nie braku znajomości lub braku rozumienia wnioskowania.Ten post został edytowany przez Autora dnia 29.05.13 o godzinie 15:57
Artur Król

Artur Król Profil nieaktywny,
proszę o kontakt
mailowy. Psycholog,
t...

Temat: Dlaczego trenerzy nie znają/nie rozumieja podstaw...

Maciek S.:
Artur, zaplusowałem jedną z Twoich wypowiedzi, bo nie chciałem odpowiadać Ci, ciągnąć offtopa, lecz zarazem chciałem dać Ci sygnał, że nie olałem Cię w tej dyskusji.

Maćku, zdaje się, ze w tym wątku nie dyskutowaliśmy ani mi nie plusowaleś? A odnosiłem się konkretnie do tego wątku tutaj (dopowiadam, jeśli nie było to jasne).
Piotr M.

Piotr M. Senior Talent
Management
Consultant

Temat: Dlaczego trenerzy nie znają/nie rozumieja podstaw...

Artur K.:
Tomasz Piotr S.:
Artur, nie pierwszy raz starasz się w rozmowie odwoływać do myślenia logicznego. Jest jeszcze myślenie pozytywne, które logice wymyka się z równań.

A przy okazji jest sprzeczne z rzeczywistością i jest samooszukiwaniem się ;) Ale spox.

Tomku, zachęcam Cię w takim razie do osobistego powtórzenia poniższego case'u:

"Vesna Vulović jest serbską stewardessą, która 26 stycznia 1972 przeżyła upadek z wysokości 10 160 metrów po tym, jak w samolocie którym leciała, eksplodowała bomba.
Wypadek wydarzył się 26 stycznia 1972 nad Srbská Kamenice w Czechosłowacji (obecnie Republika Czeska). Lot nr 364 odbywał sie samolotem linii lotniczych JAT Yugoslav, a Vulović pełniła w jego trakcie obowiązki stewardessy. Przyczyna wybuchu nie została definitywnie wyjaśniona, ale podejrzewa się, że była nią bomba, która została podłożona przez chorwackich terrorystów spod znaku odtworzonej w USA organizacji ustaszy. Eksplozja rozerwała samolot w locie na dwie części, zaś Vulović była jedynym ocalałym w wypadku człowiekiem spośród 28 osób znajdujących się wówczas w samolocie (22 pasażerów i 6 członków załogi). Po katastrofie w wyniku między innymi zmiażdżonego kręgu była jakiś czas sparaliżowana od pasa w dół, po operacji odzyskała zdolność chodzenia i wróciła do pracy (biurowej) w JAT."

Wtedy z pokorą przyznam, że masz rację co do jednostkowych przypadków :)
hej Artur,
poczytałem trochę ten wątek i wyrobiłem sobie opinię co do Twojej umiejętności wnioskowania. jest to opinia słaba.
Dlaczego? Ponieważ dla zobrazowania tez, które postawiłes (dot. umiejętności lub braku umiejętności wnioskowania - czyli czynności jaką każdy z nas WYKONUJE, jest to wynik aktu woli), używasz przykładu w którym Pani przeżyła upadek z 10 km. Ok, jesli jej przezycie udało się, dzieki temu, że kiedy już wszyscy zginęli na wysokości 7km, to ona jeszcze wciąż zdążyła tak obrócić rozpadającą się połówkę samolotu, że zrobiła sobie z niej spadochron lub parasol - to w porządku. Natomiast w innym przypadku jej przeżycie nie było aktem jej woli (niewiele zrobiła, aby go osiągnąć), tylko aktem woli Stwórcy, szczęściem dla niektórych, przypadkiem dla innych.
I teraz - użycie tego jako tzw. "wyjątku", służącego ośmieszeniu bardzo proaktywnego, opartego na aktach woli podejścia TPS jest, moim zdaniem. nieuzasadnione (aby użyć takiego eufemizmu, bo mógłbym przecież powiedzieć, że jest posrane, ale mamy tutaj miejsce do kulturalnej dyskusji. Powstrzymam się więc też od nazywania takiej Twojej logiki debilną, jakoże mogłoby to dotknąć Cię personalnie, a tego nie chcę).

Pozdrawiam serdecznie,

Piotr
Wojtek Maczynski

Wojtek Maczynski Maintenance and
Reliability
Practitioner

Temat: Dlaczego trenerzy nie znają/nie rozumieja podstaw...

Artur K.:
Patrzac na plusowanie, jednak chyba nie wszyscy ;) bardziej dwa konkretne obozy się pojawiły.
Witam wszystkich.
Ciekawa dyskusja no i chcąc podsumować ja idąc tokiem logicznego myślenia to wykorzystam to co Artur wyżej wspomniał, czyli statystykę plusów;-)
Wynika jest następujący - na wszystkie oddane plusy to 9% przypada dla Artura, a 91% pozostali uczestnicy.
Cóż można wyciągnąć z. Takiej dysproporcji?
Czekam na pomysły:-)
Pozdrawiam
WM
Artur Król

Artur Król Profil nieaktywny,
proszę o kontakt
mailowy. Psycholog,
t...

Temat: Dlaczego trenerzy nie znają/nie rozumieja podstaw...

Wojtek M.:
Artur K.:
Patrzac na plusowanie, jednak chyba nie wszyscy ;) bardziej dwa konkretne obozy się pojawiły.
Witam wszystkich.
Ciekawa dyskusja no i chcąc podsumować ja idąc tokiem logicznego myślenia to wykorzystam to co Artur wyżej wspomniał, czyli statystykę plusów;-)
Wynika jest następujący - na wszystkie oddane plusy to 9% przypada dla Artura, a 91% pozostali uczestnicy.
Cóż można wyciągnąć z. Takiej dysproporcji?
Czekam na pomysły:-)
Pozdrawiam
WM

Wojtku, uwielbiam pytania, na której już odpowiedziałem (poprzednia strona, 9.50 tym linkiem https://yourlogicalfallacyis.com/pdf/FallaciesPoster24x... ) jak i które potwierdzają przy okazji główną tezę debaty - bo właśnie pojechałeś bandwagonem ;)
Artur Król

Artur Król Profil nieaktywny,
proszę o kontakt
mailowy. Psycholog,
t...

Temat: Dlaczego trenerzy nie znają/nie rozumieja podstaw...

Piotr M.:
Powstrzymam się więc też od nazywania takiej Twojej logiki debilną, jakoże mogłoby to dotknąć Cię personalnie, a tego nie chcę).

I ponownie odsyłam do https://yourlogicalfallacyis.com/pdf/FallaciesPoster24x... tym razem no true scotsman i special pleading ;)

I ad hominem w sumie też, ale to już dodatek ;)
Jacek Sypniewski

Jacek Sypniewski trener, Piekny Umysł

Temat: Dlaczego trenerzy nie znają/nie rozumieja podstaw...

A ja chciałbym Ci Arturze podziekowac za aktywność i wsadzanie kija w mrowisko. Twoje wpisy dają mi okazje do gimnastyki intelektualnej i stawiaja pewne moje ugruntowane opinie w innym świetle, każąc się dobrze zastanowić czy to co robie to sprzedawanie wiedzy czy też przekonań... Choc nie wypowiadam się na forum to doceniam Twój punkt widzenia. Nie ma znaczenia czy się z Tobą zgadzam czy nie - wartość płynie z tego, że moge popatrzeć na różne rzeczy z innej perspektywy (np dyskusje o talenty vs ukierunkowany trening czy MBTI).
Gwałtowne reakcje na Twoje wpisy maja różne powody (byc może też emocjonalne), ale jeden z nich może tkwić w tym, że nie zawsze podejście naukowe budzi zaufanie w obszarze tzw miękkim.
W większości przypadków podejście naukowe jest utoższamiane z paradygmatem mechanicznym, który może upraszczać zagadnienia, z którymi sie spotykamy (piszę tu za siebie i grono trenerów z mojego podwórka). Nie twierdze, że tak musi byc - piszę, że często naukowość jest sprowadzana do szukania mechanicznego związku: przyczyna-skutek, który ma tłumaczyc wszystko. Oczywiście podejście naukowe to o wiele więcej, ale szczerze mówiąc - niewiele osób ma ochotę wchodzić głęboko w istotę rzeczy. (nie tylko trenerzy ale i klienci).
Jacek Sypniewski

Jacek Sypniewski trener, Piekny Umysł

Temat: Dlaczego trenerzy nie znają/nie rozumieja podstaw...

Chce też napisac o historyjkach. Opowiadanie caseów ma też inne przyczyny - chocby takie pomoc w zapamiętywaniu koncepcji. Lepiej zapamietujemy opowieść niż koncepcje, czy zalecenia i tu historyjki sa moim zdaniem niezastąpione. Odnoszą się też do innych sfer psychiki niz tylko intelekt przez co mają większy wpływ na postawy. Jednym słowem opowieści są jednym z narzedzi przez które można przekazywac wiedzę. Może to być różna wiedza - naukowa, mityczna, religijna czy wręcz fałszująca rzeczywistość, ale nie ma co wylewać dziecka z kąpielą - opowieści to sposób transmisji a nie jego zawartość. Oczywiście wyciąganie wniosków z jednego zdarzenia i budowanie na tej podstawie obrazu świata jest nieuzasadnione, ale trudno mi sobie wyobrazić, że np Ty w swojej pracy nie opowiadasz klientom przypadków, które ilustrują jakąś koncepcję...
Artur Król

Artur Król Profil nieaktywny,
proszę o kontakt
mailowy. Psycholog,
t...

Temat: Dlaczego trenerzy nie znają/nie rozumieja podstaw...

Jacek, jasne, wspominałem już nawet w tej dyskusji o takiej roli case'ów i w takiej roli "wspomagacza zapamiętywania" są jak najbardziej przydatne. Chwaliłem m.in. podejście Chabrisa i Simonsa do caseów w taki sposób: "Jestem skłonny przyjąć, że dałoby się temu przeciwdziałać, np. jasno deklarując przed danym case study to jak wadliwe jest takie wnioskowanie i wskazując, że ma on głównie rolę ilustrującą i ułatwiającą zrozumienie (tak robią np. Simmons i Chabris w swoim "Niewidzialnym gorylu", co mnie po prostu zachwyciło). "

W podobny sposób, gdy uczę o błędach poznawczych, często opowiadam historyjki o tym jak taki błąd miał uzasadnienie z perspektywy psychologii ewolucyjnej, tylko po to by dojść do efektu narracji i powiedzieć, że tak naprawdę nie jesteśmy w stanie powiedzieć, czy dany błąd faktycznie miał taką rolę ewolucyjną i te historyjki są fałszywe - ale pomogą zapamiętać jak te błędy działają, bo nasz umysł "łatwiej łyka" narrację.

Tylko kluczowym jest dla mnie to wskazanie "koniec końców, to tylko historyjka i nie mamy pojęcia czy faktycznie relacja przyczynowo skutkowa jest taka, jak wynika z historyjki" :)
Zbigniew Heryng

Zbigniew Heryng Psycholog, trener,
coach.

Temat: Dlaczego trenerzy nie znają/nie rozumieja podstaw...

Artur K.:
>to tylko historyjka i nie mamy pojęcia czy faktycznie relacja
przyczynowo skutkowa jest taka, jak wynika z historyjki" :)

To cudowna myśl, Panie Arturze!
Bardzo inspirująca do weryfikacji wszystkich stwierdzeń padających w tej dyskusji, nieprawdaż?
Ale bo Pan nie lubi inspiracji, zdaje się?
Śmiem stwierdzić, że niezależnie od kategorii i klasyfikacji historyjki, wszystko to czym się posługujemy, to tylko wierzenia, mniej czy bardziej ugruntowane, mniej czy bardziej przekonujące, mniej czy bardziej potwierdzane przez kolegów, zawsze gdzieś pomiędzy częściową niepewnością i równie częściową pewnością.
A prywatnie - jak dla mnie też jest Pan często wkurzający, ale stosując wciąż ten sam schemat czyli "gotowa teza przykryta pytaniem" jakoś udaje się Panu sprawić, że nie jest nudno. Ba! nawet inspirująco. Choć moim zdaniem w wielu kwestiach także merytorycznie Pan przegina.
Pozdrawiam
Zbigniew Heryng

Zbigniew Heryng Psycholog, trener,
coach.

Temat: Dlaczego trenerzy nie znają/nie rozumieja podstaw...

Jacek S.:
>nie
zawsze podejście naukowe budzi zaufanie w obszarze tzw miękkim.
niewiele osób ma ochotę wchodzić głęboko w istotę rzeczy. (nie tylko trenerzy ale i klienci).

W obszarze tzw. miękkim (jeśli je dobrze identyfikuję) podejście naukowe jest moim zdaniem zaledwie przyczynkarstwem, czyli gromadzeniem pojedynczych, najczęściej oderwanych od siebie spostrzeżen i obserwacji nazywanych nieco na wyrost faktami, a poza tym jeszcze, choć rzadziej, tworzeniem abstrakcyjnych konstrukcji myślowych próbujących wyjaśniać jak to się dzieje, że zachodzi to, co spostrzegane lub zaobserwowane. Spoglądam na to z perspektywy byłego pracownika naukowego, doświadczonego praktyka w swoim zawodzie i aktualnie znowu studenta.
Właśnie to ostatnie doświadczenie uzasadnia moje przekonanie, bo zajęcia i wykłady aktywnie spędzane z pracownikami nauki (w tym profesorami) dostarczyły mi jako praktykowi jedynie kolejnych kolorowych szkiełek do kalejdoskopu (młodszych kolegów odsyłam do historii zabawek).
Ładne to i ciekawe, czasem zadziwiające i zastanawiające, ale co potrząsnę to nowy wzór się wyłania, nowa piękna układanka, a potem kolejna, i jeszcze jedna ... Niemniej jednak wynoszę z tego wiele inspiracji i jeszcze więcej pytań. I wciąż powracające jedno - jak to mogę wykorzystać lub zastosować w praktyce? Moim zdaniem to jest właśnie istota rzeczy. Nie? To co nią jest?
Jacek Sypniewski

Jacek Sypniewski trener, Piekny Umysł

Temat: Dlaczego trenerzy nie znają/nie rozumieja podstaw...

To Zbyszku jest drugie ekstremum podejścia do naukowości w obszarze miekkim.
I musze powiedzieć, że znając realia polskiej nauki (która praktycznie nie istnieje bo nikt nie robi badań nad miekkimi aspektami w biznesie, tylko opiera sie na literaturze obcej. Może poza badaniami psychologów eksperymentalnych...) - nie zgodze się z Toba w tej kwestii. Nie utożsamiam metod naukowych z tym co robi sie na uniwersytetach w Polsce ponieważ gdzie indziej podchodzi sie do badań inaczej... Oczywiście tez nie wszedzie...
W obszarze miękkim jest kilka koncepcji, które mają solidne podstawy a jednoczesnie sa na tyle poręczne, że daja sie wykorzystać w biznesie...
A z drugiej strony różnorodność czynników wpływających na ludzi i organizacje jest tak złożona, że jest miejsce na eksperyment, domysły czy intuicję co wcale nie przekreśla trenera - jesli tylko wyraźnie oddziela wiedze od przekonania.
Zbigniew Heryng

Zbigniew Heryng Psycholog, trener,
coach.

Temat: Dlaczego trenerzy nie znają/nie rozumieja podstaw...

Jacek S.:
To Zbyszku jest drugie ekstremum podejścia do naukowości w obszarze miekkim.
Witaj Jacku!
Jak rozumiem pierwsze to podejście czysto naukowe? Rozjaśnij mi proszę, jeśli błądzę.
I musze powiedzieć, że znając realia polskiej nauki (która praktycznie nie istnieje bo nikt nie robi badań nad miekkimi aspektami w biznesie, tylko opiera sie na literaturze obcej. Może poza badaniami psychologów eksperymentalnych...) - nie zgodze się z Toba w tej kwestii.
Nie do końca jest dla mnie jasne, z czym konkretnie się nie zgadzasz, ponieważ potem osłabiasz swoje stanowisko, ale zapamiętuję, że nie zgadzasz się ze mną. OK., czasem pięknie jest nie zgadzać się, a przy tym szanować swoje przekonania. Jakkolwiek je sobie zresztą nazwiemy moim zdaniem - mniemaniami, przekonaniami, opiniami, poglądami, ja najbardziej ostatnio lubię słowo "wierzenie", bo pozwala mi jeszcze kształtować pojęcie jakie mogę pod nie podczepić sobie. Nie bardzo lubię określenie "miękkie" (co jest w takim razie "twarde"?) na określenie tego, co dotyczy zachowania się czy funkcjonowania człowieka w ogólności. No, ale jakoś częściowo przynajmniej przyjęło się w naszych kręgach trenerskich czy biznesowych. Od lat nie zajmuję się już od lat filozofią nauki ani filozofią poznania, więc być może Ktoś z Was odeśle mnie do jakichś źródłowych tekstów, co nie przeszkadza mi wszakże mieć jakiś pogląd na sprawę. Póki co o ile pamiętam to najbliżej mi do wierzeń Sir Karla Rajmunda Poppera, w jakimś sensie więc jestem popperystą?
Opieram się w swoich wierzeniach na takich między innymi założeniach (przesłankach?), że psychologia nie jest nauką przyrodniczą, ale humanistyczną (chyba podobnie jest z ekonomią?), dopuszczam podejście niektórych badaczy, że społeczną. Dalej, że nie istnieje jakaś absolutna Prawda, ale funkcjonuje ona jako pewna idea, do której prawdopodobnie asymptotycznie możemy się zbliżyć w nieskończoności. Nasza cała tzw. Wiedza jest czymś przejściowym, uwarunkowanym historycznie, społecznie, kulturowo ... i co tam jeszcze znajdziemy jako ograniczenie. No oczywiście moimi zdolnościami pojmowania i rozumienia, ale też wyobrażania sobie. Utrzymywanie, że coś Jest Naprawdę albo Jest Prawdziwe traktuję w najlepszym razie jako nadużycie. Płaszczyzną weryfikacji jest dla mnie praktyka życiowa, moje doświadczenie wewnętrzne i zewnętrzne. Być może pewnym błędem myślenia potocznego i takiegoż doświadczenia jest poszukiwanie tego, co się może udać (cel?), a nie szukanie sytuacji, kiedy to samo coś może się nie udać (wolimy wtedy mówić o krytykanctwie czy negatywnym myśleniu), jednym słowem wolimy weryfikować niż falsyfikować. Nie oznacza to wszak, że jeśli coś mi się nie przydarzyło, to uznaję je za nie istniejące bądź niemożliwe. I daję się przekonać, żeby robić inaczej różne rzeczy, które wykonuję, tzn. uczę się od innych. To istota rzeczy chyba dla mnie - wiedza intersubiektywna. Niektórzy nazywają to sobie pokrewieństwem czy podobieństwem map rzeczywistości, a każdy podobno ma swoją własną. Dogadujemy się, jeśli one choć w części się na siebie nakładają, lub są choćby częściowo przetłumaczalne. Stąd też istotą rzeczy w pracy z drugim człowiekiem jest bardziej ciekawość jego mapy, niż propagowanie własnej, bardziej swego rodzaju ekumenizm (akceptacja wielości wierzeń) niż prozelityzm czy rodzaj przymusowego nawracania. Dalej - metoda naukowa czy podejście naukowe jest dla mnie jednym z instrumentów czy sposobów poznawania, a nie jedynym i wyłącznym, a główną zaletą, że jest (stara się być?) metodą. Do innych zaliczam w swojej praktyce ostrożną analizę artefaktów ( w sensie antropologicznym, a nie psychologiczno - metodologicznym) czyli wytworów Klienta, kultury organizacyjnej, struktury organizacyjnej, ról, wartości, komunikacji, wzorców zachowań i nawyków, zarówno organizacyjnych jak i osobistych, analizy przypadków, analizy analiz, relacje, liczne konteksty i systemy w kontekstach i otoczeniach i tak dalej, i tak dalej. Na ile potrafię to wszystko ogarnąć i na ile starcza świadomości czy lepiej zdolności uświadamiania sobie czegoś.
Poza tym poznajemy poprzez poezję, literaturę (metoda narracyjna?), doświadczenie sztuki no i w ogóle „grę szklanych paciorków”. Jak sądzę równoprawną metodą (nie jestem pewien czy efektem) poznania może być Objawienie czy Wgląd. W każdym przypadku sądzę raczej, że bardziej poznajemy siebie samych niż świat czy nawet innych ludzi. Dlaczego? Bo nigdy nie możemy wyjść poza siebie (i przeżyć), a więc spostrzegamy zawsze poprzez siebie. Tak na marginesie.
Nauki wszelkie, w tym fizyka i nawet boska matematyka, nie są wolne od składnika metafizycznego, czy jak to nazywam gdzie indziej Współczynnika Trójcy Świętej, a więc w zasadzie ich twierdzenia nigdy nie są weryfikowalne do końca, poza doświadczenie własne, skąd bowiem biorą się tzw. liczby stałe w matematyce i fizyce, jak choćby Stała Plancka? No, pasują do równań, a więc sprawdzają się w praktyce, ale nie odpowiadają im żadne odniesienia rzeczywiste.
Przynajmniej jak na razie.
Tzw. wiedza może być ponadto zwodnicza, zwłaszcza w tzw. miękkich jak sądzę, bowiem niesie zagrożenie, że zaczynam widzieć to, co wiem, a przestaję wiedzieć, co widzę. Taki fajny dylemat psychologa, coacha - widzę to, co wiem, czy wiem co widzę? Stąd może czasami lepiej nie wiedzieć (za dużo) i (nie za dużo) czytać.

Nie utożsamiam metod naukowych z tym co robi sie na uniwersytetach w Polsce ponieważ gdzie > indziej podchodzi sie do badań inaczej... Oczywiście tez nie wszedzie...
To właśnie osłabienie stanowiska. Też nie utożsamiam. Podzielam Twoje stanowisko. Formalno - biurokratyczna ścieżka "rozwoju naukowego" na polskich uczelniach często nie ma nic wspólnego z uprawianiem nauki, jest raczej pewnym zjawiskiem społecznym o charakterze klanowym. Pisanie książek i podręczników w oparciu o streszczenia tego, co się samemu przeczytało i w najlepszym razie przyczynkarstwo to trochę za mało, by zasługiwało na miano nauki.
W obszarze miękkim jest kilka koncepcji, które mają solidne podstawy a jednoczesnie sa na tyle poręczne, że daja sie wykorzystać w biznesie...
To tylko w dalszym ciągu konstrukty intelektualne, choć czasami naprawde ciekawe i inspirujące. Spotkałeś kiedyś koncepcję czy model w rzeczywistości? Zdarzenia jednostkowe nie mieszcza się moim zdaniem w żadnej i w żadnym. Przydają się i owszem, jako źródło hipotez. Jako wskazówki. Jako inspiracje. Czasami jako fragmentaryczne wyjaśnienia. Przyznaję, dobre i to. Wciąż pozostaje dużo do zrobienia.
A z drugiej strony różnorodność czynników wpływających na ludzi i organizacje jest tak złożona, że jest miejsce na eksperyment, domysły czy intuicję
Właśnie, zróżnicowanie i różnorodność, i miejsce na wielość metod - liczy się efektywność albo skuteczność działania. Mieć jakieś wyjaśnienie czy uzasadnienie to już obniża niepewność, dlatego tak wielu ludzi (w tym i menedżerów?) chodzi do wróżek? Wciąż możemy zapomnieć o technokracji czy cybernetyce ekonomicznej.
co wcale nie przekreśla trenera - jesli tylko wyraźnie oddziela wiedze od przekonania.
A co jest wiedzą czy przekonaniem?
Kiedy Kopernik lub Darwin sformułowali swoje ostrożne tezy (sugestie? aluzje?) to już była wiedza, czy tylko ich osobiste przekonania? Model Kopernika oczywiście jest bardziej „naukowy” w sensie policzalności i geometryczności wyobrażeń, ale wszak dalej jest modelem, czyli poznawczym uproszczeniem, nie uwzględnia bowiem konsekwencji ruchu wielu ciał w polu grawitacyjnym, a więc między innymi tego, że wraz z całym rozciągającym się podobno na jakieś dwa lata świetlne Układem Słonecznym pędzimy gdzieś w kierunku umownego gwiazdozbioru Herkulesa, obracamy się wokół jądra Galaktyki i jeszcze pędzimy w kierunku innej galaktyki czyli Mgławicy Andromedy, a pewnie jeszcze wraz z lokalną grupą galaktyk krążymy wokół jakiegoś środka gromady galaktyk i kto wie jak daleko to sięga?
Ostatecznie okazuje się, że Ziemia wcale nie krąży wokół Słońca. Oczywiście może być błędnym wniosek, że w takim razie krąży wokół czegoś innego. Błędne jest jak sądzę założenie, że w ogóle krąży (wokół czegoś). Z Darwinem jest jeszcze inaczej.
Oczywiście cieniem na naszej dyskusji kładzie się ukryte założenie, że (wszyscy) trenerzy są felerni i źle główkują. Być może wynika ono z jeszcze szerszego, mianowicie że doświadczenie i wiedza jednostkowe, w jakimś sensie potoczne, są nic nie warte, bo o wiele mniej niż potwierdzana przez kolegów wiedza "naukowa". Drugie założenie dotyczy tzw. błędów poznawczych, ale moim zdaniem z "faktu" istnienia czy zachodzenia czegoś takiego, co nazywamy błędami poznawczymi wcale nie wynika (wnioskowanie!), że wszyscy je wszystkie nagminnie popełniamy, w związku z tym wszelkie swoje doświadczenia indywidualne możemy sobie w buty włożyć.
Tu bardzo by się przydała próba popperowskiej falsyfikacji tezy wyjściowej, zamiast usilnego dążenia do jej weryfikacji.

konto usunięte

Temat: Dlaczego trenerzy nie znają/nie rozumieja podstaw...

Zbigniew H.:

psychologia nie jest nauką przyrodniczą, ale humanistyczną (chyba podobnie jest z ekonomią?), dopuszczam podejście niektórych badaczy, że społeczną.

Ekonomia zaliczana jest do nauk społecznych, zaś psychologia do humanistycznych.
Kamila Niemczura

Kamila Niemczura Front Office
Investment Banking
Talent Hunter at UBS

Temat: Dlaczego trenerzy nie znają/nie rozumieja podstaw...

1) Nauka już dawno straciła pozytywistyczny optymizm, oparty o wymierność i logikę. Teoria nieoznaczoności Heisenberga, geometrie nieeuklidesowe, teoria liczb zespolonych, osiągnięcia postmodernistycznej myśli filozoficznej etc., nie pozwalają dziś bez ironii mówić o "faktach" czy "prawdzie". Logika w komunikacji to rzecz odrębna (choć nie zapominajmy, że konwencjonalna), jednak w przypadku wiary w możliwość obiektywizmu naukowego zalecam ostrożność. A chcąc zachować precyzję wobec konwencji - w logice klasycznej alternatywa jest zawsze jedna, nie powinniśmy mówić o "dwóch alternatywach".

2) Odnoszę wrażenie, że sztuką jest obronić swoją wartość bez konieczności odbierania tej wartości innym.
Artur Król

Artur Król Profil nieaktywny,
proszę o kontakt
mailowy. Psycholog,
t...

Temat: Dlaczego trenerzy nie znają/nie rozumieja podstaw...

Kamila N.:
1) Nauka już dawno straciła pozytywistyczny optymizm, oparty o wymierność i logikę. Teoria nieoznaczoności Heisenberga,

Ostatnio padła ;) tzn. problemem było przemieszczenie wywoływane przez pomiar, ale już jesteśmy w stanie to obejść. Np. http://phys.org/news/2012-09-scientists-renowned-uncer... To powiedziawszy, nawet ignorując na chwilę jej obejście, dlaczego miałaby podważać fakty i prawdę?
geometrie nieeuklidesowe, teoria liczb zespolonych,

Dlaczego miałyby podważać fakty i prawdę?
osiągnięcia postmodernistycznej myśli filozoficznej etc.

Osiągnięcia? ;) Postmodernizm jest jedyną dziedziną filozofii gdzie generator losowych fraz potrafi stworzyć spójny z tym nurtem tekst. Mówiąc wprost - postmodernizm to bełkot. Zdania gramatycznie poprawne, a logicznie bezsensowne.

Twierdzenie, żę postmodernizm podważa fakty w nauce jest zdecydowanie nieuprawnione :)

Kamila, mam wrażenie, jakbyś rzuciła zestawem haseł, które nie do końca rozumiesz i z których bynajmniej nie wynika to, co twierdzisz, że wynika.
Zbigniew Fałek

Zbigniew Fałek Dyrektor Generalny

Temat: Dlaczego trenerzy nie znają/nie rozumieja podstaw...

Tadeusz R.:
Ha, a to dobre. W żadnej nauce, która jest odniesiona do praktyki nie ma miejsca na rachunek zdań (dedukcję). W żadnej.
Biznes i ekonomia to rozumowanie indukcyjne z definicji. Jak się o tym zapomina to mamy wirtualną gospodarkę i kryzys gospodarczy.

Na jakiej podstawie wydaje Pan takie zwroty kategorycznie jednoznaczne?

Fakty są takie, że zgodnie ze szkołą ekonomii głównego nurtu i jej teorią realnego cyklu koniunkturalnego źródłem wahań koniunkturalnych są zjawiska o charakterze losowym. Krótko mówiąc Kydland i Prescott doszli do wniosku, że kryzys trzeba opisywać metodami dedukcyjnymi.
W taki własnie sposób uzasadniona jest analiza makro i mikrootoczenia.

W biznesie miejsca dla dedukcji jest zatem bardzo dużo. Na tyle dużo, że mieszczą się tam swobodnie: matematyka (statystyka, rachunek prawdopodobieństwa, teoria gier i grafów, itd.), zarządzanie ryzykiem, informatyka, prognozowanie, podejmowanie decyzji i wiele wiele innych.
Kamila Niemczura

Kamila Niemczura Front Office
Investment Banking
Talent Hunter at UBS

Temat: Dlaczego trenerzy nie znają/nie rozumieja podstaw...

Artur K.:
Kamila N.:
1) Nauka już dawno straciła pozytywistyczny optymizm, oparty o wymierność i logikę. Teoria nieoznaczoności Heisenberga,

Ostatnio padła ;) tzn. problemem było przemieszczenie wywoływane przez pomiar, ale już jesteśmy w stanie to obejść. Np. http://phys.org/news/2012-09-scientists-renowned-uncer... To powiedziawszy, nawet ignorując na chwilę jej obejście, dlaczego miałaby podważać fakty i prawdę?
Nie ma żadnego znaczenia czy padła, czy nie padła. Zaistnienie samego problemu rzutuje na trzon dotychczasowo "pewnej" wiedzy o świecie. Udowadnia jej konwencjonalność.
geometrie nieeuklidesowe, teoria liczb zespolonych,

Dlaczego miałyby podważać fakty i prawdę?
Jak wyżej, przecież to oczywiste.
osiągnięcia postmodernistycznej myśli filozoficznej etc.

Osiągnięcia? ;) Postmodernizm jest jedyną dziedziną filozofii gdzie generator losowych fraz potrafi stworzyć spójny z tym nurtem tekst. Mówiąc wprost - postmodernizm to bełkot. Zdania gramatycznie poprawne, a logicznie bezsensowne.
Tylko że Twoja ocena opiera się o modernistyczne kryteria ("sensowność logiczna"), co z założenia jest nieporozumieniem i naczelnym błędem krytykantów. Sama powierzchowność oceny mnie zatrważa, ale to już mój problem. Jeśli ktoś wysuwa opinię, że postmodernizm to bełkot (a wcześniej nazywa Mickiewicz ćpunem), to w moich oczach jawi się jako ignorant w tych tematach, w związku z czym dalsza dyskusja wiązałaby się dla mnie z odrobieniem za kogoś pracy domowej. Mogę jedynie ostrzec, zupełnie serdecznie zresztą, by uchronić przed ewentualnymi wygłupami.
Twierdzenie, żę postmodernizm podważa fakty w nauce jest zdecydowanie nieuprawnione :)
Postmodernizm generuje refleksję na temat kategorii "faktu naukowego", refleksję, której nie sposób już dziś lekceważyć (choć jeszcze 10 lat temu było to modne i łatwe, bo miało powierzchowny posłuch i naturalne "lobby").
Kamila, mam wrażenie, jakbyś rzuciła zestawem haseł, które nie do końca rozumiesz i z których bynajmniej nie wynika to, co twierdzisz, że wynika.

Z tego, że ktoś nie widzi zależności nie wynika, że jej nie ma. Z tego, że ktoś zapewnia, jak ja, że zależność jest, również nie wynika to, że ona jest. Jedyne co tu zostawiam, to moje przekonanie, które Ty sam możesz zweryfikować (np. wybranymi lekturami) lub zignorować. Cokolwiek wybierzesz - oboje będziemy równie szczęśliwi jak teraz.



Wyślij zaproszenie do