Temat: Dlaczego trenerzy nie znają/nie rozumieja podstaw...
Anna S.:
No, ale może inni trenerzy tak jak Ty tez niektóre kwestie/case'y tłumaczą w toku szkolenia? Pomyślałeś o tym?
Pomyślałem. Kto tak robi? Ale tak szczerze, z ręką na sercu? Czy może jednak jest to po prostu ładna wymówka?
Mnie tez drażni twój mentorski ton, niekiedy moralizatorski, oskarżający i pouczający jak ma być.
Rozumiem.
tracę taką chęć). Dla mnie stos badań, wyników, linków, podpierania się eksperymentami, badaniami dla mnie jest spora bariera w komunikacji, choć poruszasz ciekawe tematy. Czego się nie powie, to i tak jest be. . bo X i Y dowiedli, że.... i tak dalej, i tak dalej. Dla mnie to nie otwarty temat do rozmowy, a raczej mocno kogoś zamykający.
Mi również jest przykro, że niewiele jest osób gotowych podejmować takie tematy i dyskutować w oparciu o fakty i dane. Tylko niestety jest to dla mnie przede wszystkim laurka dla środowiska. I tak, wiem że to ostre, oceniające i niekomunikatywne. Zapewne również aroganckie. Jednocześnie szczere do bólu.
Skoro nie jedna osoba ma takie odczucia jak ja, to może cos jest na rzeczy?
Niewątpliwie coś jest na rzeczy, konkretnie, dwie rzeczy są na rzeczy :)
Jedną z nich jest mój ton, który niewątpliwie mógłby być delikatniejszy. Powoli się staje, jeśli sięgniesz do moich wypowiedzi sprzed lat, ale jest to niewątpliwie długa droga i mam jeszcze sporo do poprawy.
Drugą z nich miłość własna osób, które w takiej sytuacji nie są w stanie podać argumentów i boli je to, że taki - nie kryjmy się z tym - szczyl jak ja, z doświadczeniem o połowę albo i o 2/3 mniejszym niż oni, potrafi sypać takimi przykładami z rękawa. Bo psuje to ich obraz siebie. Wykazanie komuś, logiką i argumentami, że się myli, jest obniżeniem statusu tej osoby. A niewiele osób na to pójdzie. Zwłaszcza w takim środowisku, jak środowisko trenerskie.
Z jakiegoś powodu nie spotykam się z taką oceną mojego tonu ze strony osób, które również w dyskusji dysponują takimi danymi, choć potrafimy się ścierać niemiłosiernie.