Tadeusz Reimus

Tadeusz Reimus trener, coach PCC,
konsultant,

Temat: case dla wyjadaczy 2

Niestety nie mój bo i czasy były inne.

Znajomy trener wprowadzał w pięknych latach 90 grupę pracowników szeregowych na halę sieci supermarketu. Obsługa Klienta, reagowanie na trudne sytuacje, takie tam. Ludzie różni i podłużni - delegowani i jeszcze nie sprawdzeni. Po trenerskim "manifeście" komunikacyjnym pod tytułem - zawsze można rozmawiać, pytania o pytania.

Pojawił się, taki jeden.

Łysy, tatuaże, groźny, słowem-duży ssak. No to pyta:

"To koleś mówisz, że zawsze można rozmawiać"
"No można"
"Zawsze?"
"Zawsze"

Więc bez zbędnych słów uczestnik podchodzi do trenera, wyciąga pistolet i przykłada mu do skroni.

"No to rozmawiaj, koleżko..."

Trener poradził sobie znakomicie i instynktownie. Dopiero potem okazało się, że realia słodkich lat 90 umożliwiły wejście do grupy pracowników panom ze środowisk...hmmm, mafijnych.

Jak w casie 1 podam "rozwiązanie" za jakiś czas.

Jak myślicie - co można w takiej sytuacji zrobić i jak"rozmawiać" :)?
Tomasz Piotr Sidewicz

Tomasz Piotr Sidewicz Ponad 20 lat
doświadczeń w handlu
w tym 14 w handlu
zagra...

Temat: case dla wyjadaczy 2

Tadeusz Reimus:
Niestety nie mój bo i czasy były inne.

Znajomy trener wprowadzał w pięknych latach 90 grupę pracowników szeregowych na halę sieci supermarketu. Obsługa Klienta, reagowanie na trudne sytuacje, takie tam. Ludzie różni i podłużni - delegowani i jeszcze nie sprawdzeni. Po trenerskim "manifeście" komunikacyjnym pod tytułem - zawsze można rozmawiać, pytania o pytania.

Pojawił się, taki jeden.

Łysy, tatuaże, groźny, słowem-duży ssak. No to pyta:

"To koleś mówisz, że zawsze można rozmawiać"
"No można"
"Zawsze?"
"Zawsze"

Więc bez zbędnych słów uczestnik podchodzi do trenera, wyciąga pistolet i przykłada mu do skroni.

"No to rozmawiaj, koleżko..."

Trener poradził sobie znakomicie i instynktownie. Dopiero potem okazało się, że realia słodkich lat 90 umożliwiły wejście do grupy pracowników panom ze środowisk...hmmm, mafijnych.

Jak w casie 1 podam "rozwiązanie" za jakiś czas.

Jak myślicie - co można w takiej sytuacji zrobić i jak"rozmawiać" :)?

Scenariusz jak z Hollywood :) i filmu klasy B

Primo - kto straszy bronią rzadko jej uzywa.
Secundo - im dłuzej bron trzyma przy czyjejs skroni tym większe szanse na przezycie posiadacza skroni
Tertio - kto pozbawia ludzi zycia przy swiadkach?

Oczywiscie zawsze jest jakis odsetek szalenców - statystycznie 2%

Psychologia strachu - strach ofiary jest siła napastnika!

Mysle ze ten wątek będzie miał wiele teoretycznych dywagacji :D

Tyle mojego wymóndrzania się

TPS
Marcin Staszewski

Marcin Staszewski konflikty to moja
specjalność....
mediator, trener,
freel...

Temat: case dla wyjadaczy 2

Sytuacja dosyć ekstremalna! Mało mnie bawiąca - byłem kiedyś w sytuacji napadu gdzie przyłożono mi do głowy pistolet - abstrachując od tego czy był prawdziwy, gazowy czy replika - nie wiem bo nie sprawdzałem - było mało rozrywkowo. Napastników było dwóch - jeden duży, wręcz zwalisty mówił: "oddaj czapkę" (chodziło o dosyć drogą, aczkolwiek niewartą walki basebolówkę) drugi, może 1m50cm, chudy trzymał mi przy głowie pistolet mówiąc tylko "to jest pistolet, to jest pistolet". Pierwszą myślą, która mi zaświtała to, było włączenie się opcji "bohater":
1. Mały jest zestrachany i pewnie nie użyje pistoletu nawet jeśli jest prawdziwy, poza tym i tak zdąże go zbić - jestem przecież silny, wysportowany uprawiam Tea Kwon Do (?)
2. Duży stanął do mnie frątem tak jakby się prosił o wpakowanie mu kolana w jądra (w owym czasie - połowa lat 90 - bójka z dwoma przeciwnikami nie była dla mnie pierwszyzną)
3. Szybko biegam - więc mnie nie dogonią, a już napewno nie szybko - więc mam szansę znaleść gdzieś pomoc (np napatoczyć się na kumpli, a wtedy my im kur... pokarzemy)

I wtedy przyszło otrzeźwienie! BZDURA!!! Po co? Dlaczego? w obronie czapki? Zdjąłem więc ją z głowy (wcześniej kurczowo ja trzymałem, bo duży prubował mi ją wyszarpać) podałem mu ją, powiedziałem: "Proszę. Czy mogę już isć" usłyszałem w odpowiedzi "Spier.." co uznałem za przyzwolenie, odwróciłem się na pięcie i spokojnie odszedłem.

Doszedłem do wniosku, że celem napadu nie była wcale moja czapka (podkreślam nówka-blaszka prosto z hameryki) tylko hęć pokazania wyższości, zbudowania "autorytetu", wymuszenia "szacunku" - słowem zadbanie o własne ego. Cieszę się, że nie wpadł mi do głowy głupi pomysł realizacji "kozackiego" planu a la Clint Eastwood - bo zycie to niestety nie film. Danie im tego, czego chcieli praktycznie NIC mnie nie kosztowało, czapka - nieistotny bzdet, który i tak pewnie niedługo przestał by mi się podobać (zbyt wzorzasta). Poddanie się nie zaburzyło mojego poczucia wartości, a wręcz przeciwnie - dało mi siłę. Nie skomlałem, nie ryczałem, "nie zesrałem się w gacie". Wręcz przeciwnie w ekstremalnej sytuacji dokonałem racjonalnego wyboru który nie doprowadził do tragicznych rozstrzygnięć. W konsekwencji to oni "uciekali" z miejsca "zajścia", a ja odszedłem spokojnie... i co z tego że bez czapki

wracając do case'a -

W tym wypadku także nie grał bym hojraka. Użył bym raczej komunikatu FUO ("Fakty, Uczucia, Oczekiwania") coś w stylu "To, że przykładasz mi broń do skroni BARDZO mnie przeraża, chciałbym żebyś nie mierzył do mnie z pistoletu, tylko po to by pokazać, że zawsze to ty dysponujesz ostatecznym argumentem"

ewentualnie dalej po usłyszeniu np. "to nie są żarty - i jak się teraz czujesz!"

Ciagnął bym dalej "wierze, że potrafisz jej urzyć, ale zabicie mnie tu przy świadkach nie będzie dla ciebie korzystne! Możesz przestać do mnie mierzyć bo ja już jestem przerażony i się boje!"

Mam nadzieję, że to by zaskutkowało. Zgadzam się bowiem z Tomkiem, że straszenie bronią nie oznacza odrazu jej użycia i że czas pewnie działa na naszą korzyść jako ofiar, a argumentacja powinna być adekwatna do pozycji jaką posiada sprawca - jego mało interesujemy my - jego interesuje on sam - jego ego, ale także jego własne bezpieczeństwo - powinniśmy więc tak działać by pozwolić z jednej strony wyjść mu "z twarzą" z sytuacji do której doprowadził, a to dla tego, że tak naprawdę agresywnie i nieprzewidywalnie będzie on reagował wtedy gdy będzie przyparty do muru, będzie się bał (także tego, że się ośmieszył, nie zyskał "statusu" itp.). Moim priorytetem było by przede wszystkim:
1. Uratyować własny tyłek
2. Jak najszybciej zakończyć szkolenie - nie zmuszać innych uczestników by będąc pewnie równie przerażonymi jak ja dalej przebywać z "osdobnikiem" w jednym pomieszczeniu. Gdyż moim priorytetem jest poczucie bezpieczeństwa każdego uczestniczącego w szkoleniu.

Nie liczyło by się dla mnie:
Co pomyślą o mnie jako o trenerze/szkoleniowcu
Że "gościu" zyskał chwilową satysfakcję, na której mu tak bardzo zależało
Że w danej sytuacji mógłbym być odebrany jako osoba przegrana

Jednego jestem pewien nie chciał bym tego Pana widzieć na jakim kolwiek innym szkoleniu gdzie byli by też inni ludzie. Z pozostałymi ludźmi mugłbym się, ewentualnie spotkać tylko po to by wytłumaczyć moją motywację w danej chwili.
Agata M.

Agata M. yes, I can! -
copywriter/mediator/
PR - freelancer

Temat: case dla wyjadaczy 2

trener wyjął własny pistolet, przyłożył tamtemu do skroni i mówi, ok, pogadajmy koleś :)
Monika Włodarczyk

Monika Włodarczyk Psycholog /
Psychoonkolog /
Trener

Temat: case dla wyjadaczy 2

Tomasz Piotr Sidewicz:
Scenariusz jak z Hollywood :) i filmu klasy B

Tylko, że bez szans na "przerwy reklamowe";)

Skoro Znajomy opisał sytuację - to optymistyczny sygnał, że istnieje jej pozytywne rozwiązanie, uff. Dywaguję:

Scenariusz I - w sytuacji, gdy opanowuję stres:
Unikałabym wchodzenia w bezpośrednią gadaninę z "panem Kafarem" ale utrzymywałabym z nim kontakt wzrokowy. Starałabym się wykorzystać sytuację, że mały dystans może zadziałać na moją korzyść; pewnie ale bez agresji.
Aktywność starałabym się przenosić na grupę; opisałabym sytuację i angażowałabym uczestników do analizy sytuacji "co powinna zrobić osoba w takiej sytuacji" i starałabym się wciągnąć go w interakcję nie ze mną, a z grupą aż do odpuszczenia. Upewniłabym się, że żyję, podsumowałabym "ćwiczenie" jako wykorzystanie umiejętności komunikacyjnych, nie oceniając i zrobiłabym przerwę "na reklamy".

Scenariusz II - w sytuacji gdy nie opanowuję stresu:
Mam taką głupawą reakcję na duży stres, że zaczynam się śmiać, a pewnie nie takiej reakcji spodziewałby się kafar.

Pozdrawiam i czekam niecierpliwie na rozwiązanie ekstremalnego case'a:)
Tadeusz Reimus

Tadeusz Reimus trener, coach PCC,
konsultant,

Temat: case dla wyjadaczy 2

nieźle, nieźle...
i nawet niektórzy blisko :)

obiecuję rozwiązanie w poniedziałek.
Cyprian Szyszka

Cyprian Szyszka trener freelancer

Temat: case dla wyjadaczy 2

1. założenie podstawowe - koleś nie strzeli. To już Tomek wyjaśnił. Wyjmując guna wobec grupy uczestników szkolenia buduje swój status, robi wrażenie i show dokładnie jak w filmach klasy B (tez o tym była mowa). Może i ja się obracałem dekadę temu w innym otoczeniu niż teraz, ale jak pamiętam broń wcale nie była rzadkością.

2. rozwiązanie dla hardcorowców, Clintów Eastwoodów i innych mistrzów gatunku - potraktować sytuację jako sytuację negocjacji z trudnym klientem, co może się przydarzyć każdemu z grupy:) Czyli wprowadzenie bajki dla uczestników w paru zdaniach zgodnej z realną zaistniałą sytuacją i dalej negocjacje z gościem o odłożenie broni. Myślę że w końcu by się uśmiechnął i pogratulował, że nie wymiękliśmy:) Pewnie TPS dałby radę, ale wątpię, bym sam dał radę, zgodnie z tym co napisał Marcin - nie ma co zgrywać bohatera.

3. rozwiązanie na przetrwanie. Przyjmujemy warunki, które gość podyktował, unikając bezpośredniej konfrontacji, czyli mówimy dalej - do grupy. Oczywiście, żeby to było jakkolwiek sensowne trzeba się trochę pozbierać, opanować i ... wykorzystać sytuację szkoleniowo. Czyli staramy się nie zwracać uwagi na gościa i pistolet (pamiętamy - nie strzeli) zamieniając go w metaforę pistoletu przy głowie, co spotyka czasem każdego - czyli na przykład jakiś deadline w pracy, ultimatum szefa, presja wyników, wizja że ze chwilę połowa pracowników pójdzie do odstrzału...cokolwiek co każdy traktuje jak pistolet przy skroni, każdemu się od czasu do czasu zdarza...I z takim pistoletem musimy czasem pracować (tak jak ja teraz:), więc zapraszam państwa do zagrania scenek z rutynowej rozmowy z klientem:)

podstawą dla mnie w tym casie jest nie wymięknąć i nie wyskoczyć z sytuacji szkoleniowej, bo ona mi tutaj daje - paradoksalnie - bezpieczeństwo i możliwość ruchu.

oczywiście łatwo się pisze...nie mam pojęcia jakbym zareagował w takiej sytuacji w rzeczywistości, pewnie bym przerwał szkolenie i spieprzał aż by się kurzyło...

pozdrawiam,
c.
Tomasz Piotr Sidewicz

Tomasz Piotr Sidewicz Ponad 20 lat
doświadczeń w handlu
w tym 14 w handlu
zagra...

Temat: case dla wyjadaczy 2

Cyprian Szyszka:
Myślę że w końcu by się uśmiechnął i pogratulował, że nie wymiękliśmy:) Pewnie TPS dałby radę, ale wątpię, bym sam dał radę, zgodnie z tym co napisał Marcin - nie ma co zgrywać bohatera.

:) oj długo się z tego Twojego postu śmiałem :) ale nie wiem czy TPS dałby radę.

Kiedyś wracałem z Poznania pociągiem do Łodzi. Pociąg klasy podmiejskiej, czyli długi i zółto zielony. Siedze na siedzieniu a obok siedzi moja wielka torba podrozna 120 litrów - nie bylo na nią miejsca na półce - bo byla za duza. Podchodzi do mnie jegomosc i pyta się czy wykupiłem miejscówke na torbę. Ja na to, że nie bo to pociąg klasy podmiejskiej i nie ma w nim miejscowek. Wiec on sie pyta czy jesli zrobi coś z moją torbą to może usiąśc. Ja odpowiadam, że oczywiscie.

Zeby mogł coś zrobić z moją wielką torbą sam musiałem wstać. Kiedy wstałem on bach i siedzi na moim miejscu!!!!!!!

Byłem tak zaorany po szkoleniach, ze nie miałem siły nic powiedziec. Taki stan nazywam u siebie stanem pod tytułem - Jesli wyskoczy do mnie biedronka z nunchakiem - ulegne bo sie przestraszę.

No i co? - Stałem tak nad gosciem przez półtorej godziny az on wysiadl i moglem zasiąć ponownie na moim miejscu!!!!!!

Pozdrawiam

Tom
Marcin Staszewski

Marcin Staszewski konflikty to moja
specjalność....
mediator, trener,
freel...

Temat: case dla wyjadaczy 2

Tomku! Niewierze pokazałeś swe ludzkie oblicze!

Też mi się zdaża czasami stan "mam wszystko w d...., tylko dajcie mi spokój" ale biedronek wtedy nie widuje... widuje czasami za to "meszki -mroczki" jako niewątpliwy zwiastun "totalnego odpłynięcia"
Paweł Łęczuk

Paweł Łęczuk Media / Sztuka /
Rozrywka / Redakcja
/ Freelance

Temat: case dla wyjadaczy 2

Ja myślę, że powiedział : "Nie chce mi się z Tobą gadać..."
Tomasz Piotr Sidewicz

Tomasz Piotr Sidewicz Ponad 20 lat
doświadczeń w handlu
w tym 14 w handlu
zagra...

Temat: case dla wyjadaczy 2

Marcin Staszewski:
Tomku! Niewierze pokazałeś swe ludzkie oblicze!

Ciesze się ze postrzegasz mnie ludzko! - Tak mam ludzke oblicze! :D

Tom
Marcin Staszewski

Marcin Staszewski konflikty to moja
specjalność....
mediator, trener,
freel...

Temat: case dla wyjadaczy 2

:>
Artur Wawrzynowski

Artur Wawrzynowski Audytor, Trener,
Konsultant, Doradca
biznesowy

Temat: case dla wyjadaczy 2

temat wywołał moje żywe zainteresowanie i opracowałem kilka wersji zachowań:
1. Hardcore: z kamienną twarzą mówimy gościowi: ciebie jełopie chyba położna na główkę upuściła...
2. Filozoficzna: lecimy tekstem z hamleta - być albo nie być... i facet mięknie
3. Analityczna: zaczynamy dogłębną analizę sytuacji z użyciem słów, których znaczenia sami nie rozumiemy (aproksymując egezmplifikację metamorficzną itp. bzdury..) - facet głupieje
4. Na rumuna: płaczemy mu w koszulę, że mamy małe dzieci i kredyt do spłacenia i facet pęka ze śmiechu
5. Z zaskoczenia: patrzymy na gościa ze zdziwieniem i krzyczymy: janeeeek?! aleś się chłopie postarzał.. no kopę lat... ale poczucie humoru ciągle to samo... - jest szansa, że kupi, bo pamięć ma krótką
6. Po chrześcijańsku: spoglądamy dobrotliwie i śpiewnym głosem mówimy: synu nie grzesz.... bo nie dostąpisz królestwa niebieskiego - i on zaczyna płakać...

i jeszcze wiele wiele innych, ale jakoś najbliżej mi do tego rycerza z dowcipu co jako jedyny nie chciał się zastanawiać jak ubić smoka tylko od razu wsiadał na konia. Król pyta: nie chcesz się zastanowić? A rycerz: a nad czym się tu zastanawiać? Tu trzeba sp.....lać
Bartek Skierkowski

Bartek Skierkowski trener, konsultant

Temat: case dla wyjadaczy 2

Ciekawy case, skłaniający do refleksji nad rolą trenera i jej granicami... nie wiem czemu większość komentarzy jest humorystyczna (choć oczywiście miło było się pośmiać).

Myślę że w tej sytuacji priorytety to:
- wyczuć motywację delikwenta (czy motywem jest agresja, bo trener np. uosabia właściciela firmy za którym osobnik, mówiąc delikatnie, nie przepada, czy tylko chęć zabłyśnięcia, udowodnienia swojej racji - prawdopodobnie to drugie, ale nigdy nic nie wiadomo)
- jeśli w grę wchodzi agresja, nie doprowadzić do eskalacji
- pozwolić delikwentowi wyjść z sytuacji z twarzą
- nie dopuścić do zamieszania w grupie

Przykładowo:
Trener: OK - jakie masz żądania?
Osobnik: Nie mam, ale nie p***ol nam że zawsze można rozmawiać.
T: Masz rację, od każdej reguły są wyjątki... (Osobnik chowa broń, Trener daje krótką pogadankę dla grupy o zasadach postępowania personelu w przypadku napadu z bronią w ręku, podziękowania dla Osobnika za poruszenie ważnego tematu, i spokojnie jedziemy dalej).

Moim zdaniem ważne żeby trener zachował się tak, jak w analogicznej sytuacj powinien zachować się pracownik sklepu. Dodatkowe punkty, jeśli uda się wytworzyć w grupie przekonanie, że nic niezwykłego się nie stało, a "rozrabiającego" wtłoczyć w konstruktywną rolę.
Pozdrawiam.Bartosz Skierkowski edytował(a) ten post dnia 06.12.07 o godzinie 10:48
Monika Włodarczyk

Monika Włodarczyk Psycholog /
Psychoonkolog /
Trener

Temat: case dla wyjadaczy 2

Bartosz Skierkowski:Ciekawy case, skłaniający do refleksji nad rolą trenera i jej granicami... nie wiem czemu większość komentarzy jest humorystyczna

Mechanizm obronny na tak stresogennego case'a ;)

Zatem na poważnie: ta sytuacja jest wyjątkowo ekstremalna, choć pracowałam z naprawdę tzw. "trudnymi klientami". Wczuwając się w sytuację, z dużym prawdopodobieństwem mogę przewidzieć, że najbardziej optymalną wersją jest zachować się tak, jak opisałam poprzednio i jak rozwinął Cyprian. To że jest to sytuacja szkoleniowa i "żywy case" - może dać więcej możliwości niż ucieczka i przeszkolenie z ewakuacji. Jedną z najważniejszych zasad udanego szkolenia jest zbudowanie autorytetu a w tym wszystkim pozostanie autentycznym.
To tylko moje gdybania, bo łatwo jest gdybać nie będąc w tamtym miejscu i czasie...

Biorąc pod uwagę tło - czyli lata 90, gdzie szkolenia dla firm nie były jeszcze czymś tak powszechnym - bardzo bardzo optymistycznie założyłabym, że ów uczestnik jest "tylko wtyczką zarządu" sprawdzającą profesjonalizm trenera ;)

Pozdrawiam.
Marcin Staszewski

Marcin Staszewski konflikty to moja
specjalność....
mediator, trener,
freel...

Temat: case dla wyjadaczy 2

Rozwiązanie wyprojektowane przez Bartosza przypadło mi do gustu. I dla mnie było by gdzieś blisko wzorcowego rozwiązania.

Moniko. Zgadzam się z tobą, że prawdziwy autorytet buduje się poprzez bycie audentycznym (a nie bycie kozakiem). To czego warto uczyć ludzi to to, że absolutnym priorytetem w sytuacji zagrożenia zdrowi czy życia to właśnie zdrowie i życie jest najważniejsze. W tym wypadku zdrowie i życie uczestników i trenera. Sytuacja jest na tyle ekstremalna, że nie mozna w jej przypadku doprowadzić do jej zlekceważenia i tylko "potraktowania jej jako naturalnie pojawiajacy się case". Kontynuacje szkolenia wyobrażam sobie tylko i wyłącznie bez tego gościa. Oddanie chwilowej satysfakcji to wszystko co mu się należy, nie zasługuje na to by napawał się nią w dalszym ciągu. Osoba tak nieodpowiedzialnie reagująca pod wpływem impulsów nie powinna bowiem przebywać uzbrojona z innymi ludźmi stwarzając dla nich bezpośrednie zagrożenie.

Zaś co do budowania autorytetu i "konkurowania" o niego to ja nie jestem tu zwolennikiem wyścigów w kozaczeniu. Będąc sporym facetem (186 cm ponad 90 kg wagi, dość szerokie plecy i barki) z pewnym, donośnym glosem często jestem narażony na stawanie ze mną w szranki "kogutów" w ramach kryzysu grupowego. Naumiałem się by umożliwić takim "kogutom" budowanie swojego autorytetu obok mojego a nie na w opzycji do niego. dla mnie idealna jest sytuacja gdy kootrenerem jest kobieta, która odpowiednia "zmiękcza" mój "image" w naturalny sposób zostawiajac przestrzeń dla takich "kogutów" do zaistnienia w sposób "neutralny" (ona może ich zauważyć docenić, bez posądzenia, że to są "podchody" z mojej strony). Jednego jestem pewien nie "stawać w szranki". To nie znaczy dać sobie wejść na głowę, to nie znaczy "zgubić" autorytet (to można także zrobić bezsensownie stając w szranki), to w końcu nie znaczy stracic panowanie nad sytuacją.
Tomasz Piotr Sidewicz

Tomasz Piotr Sidewicz Ponad 20 lat
doświadczeń w handlu
w tym 14 w handlu
zagra...

Temat: case dla wyjadaczy 2

Tadeusz Reimus:
Niestety nie mój bo i czasy były inne.

Znajomy trener wprowadzał w pięknych latach 90 grupę pracowników szeregowych na halę sieci supermarketu. Obsługa Klienta, reagowanie na trudne sytuacje, takie tam. Ludzie różni i podłużni - delegowani i jeszcze nie sprawdzeni. Po trenerskim "manifeście" komunikacyjnym pod tytułem - zawsze można rozmawiać, pytania o pytania.

Pojawił się, taki jeden.

Łysy, tatuaże, groźny, słowem-duży ssak. No to pyta:

"To koleś mówisz, że zawsze można rozmawiać"
"No można"
"Zawsze?"
"Zawsze"

Więc bez zbędnych słów uczestnik podchodzi do trenera, wyciąga pistolet i przykłada mu do skroni.

Mówiłem,że bedzie dużo teoretycznych dywagacji :)
Kiedy wyjmuję swoje dwie wiatrówki i ładuje do nich srut na polowanie (wiem, że w Polsce jest zabronione polowanie ale nie strzelanie z takiego śrutu) to moi znajomi jakoś tak dziwnie się zachowują zanim sie oswoją. Do tego czasu mija jakies 10-15 minut.

Jesli ktoś chce mnie przekonywać, że grupa oraz trener nie sikali by ze strachu w takiej sytuacji to ja powiem, ze to nadal jest teoretyzowanie.

Kto miał prawdziwą broń w ręku i strzelał z niej ten wie jakie emocje towarzyszą samemu trzymaniu broni - zanim sie człowiek otrzaska.

Zdecydowanie za dużo filmów klasy B.

PS- kiedyś spotkałem się ze swoim znajomym, który nie do końca był ze mna fair w interesach. Akurat wracałem ze srzelnicy i miałem w bagazniku swoją wiatrówkę wraz lunetką zapakowaną w futerał do broni. Poniewaz calość była dziebko większa niż futerał mógł pomieścić wiec z futerału wystawała sama lunetka.

Podszedłem do samochodu i otworzyłem bagaznik, żeby wsadzić tam swoją aktówkę. Kiedy mój znajomy zobaczył co mam w bagazniku az się cofnął - w taki naturalny ludzki sposób. Ciekaw jestem dalszych dywagacji dotyczących tego case'a

TPS :D
Marcin Staszewski

Marcin Staszewski konflikty to moja
specjalność....
mediator, trener,
freel...

Temat: case dla wyjadaczy 2

Tomku zgadzam się w pełni. "Giwera przy głowie i zupełnie inaczej kwiczysz" - tak by mógł powiedzieć ten koleś. Bohaterstwem jest dosłowne nie sfajdanie się w spodnie. Jednak jest możliwe, nie stracić panowania nad sobą - i to jest podstawa wyjścia z tej sytuacji bez względu na to jaki wariant wybierzemy.

W kontekście wyjścia ala ClintEastwood to zastanawia mnie fakt, że nawet posiadając określony i dość duży zakres przyswojonych chwytów i ciosów nie oznacza, że zawodnik w ringu myśli "trzeźwo". A tylko myśląc trzeźwo wygrywa się walkę - potrafią to najlepsi i po tym ich można rozpoznać... ale oni żyją z walk. A trenerzy umiejętności miękich (nawet jak ich specjalność to jui jitsu - mięka walka) mistrzami ringu nie są, a jeśli wydaje im się inaczej polecam tak dla spróbowania ring albo matę - to uczy pokory

Potraktowanie gościa z giwerą jak standardowego "trudnego klienta" i zwrócenie się do grupy z prośbą o analizę tego przypadku jako casa brzmi nęcąco, bo żeczywiście ileż by przydało splędoru (głownie w naszych oczach - bo jako się rzekło reszsta uczestników też już jest "sfajdana" albo z tym walczy). Dostrzegam jednak TEORETYCZNIE pewne niebezpieczeństwo: grupa bierze stronę trenera i zaczyna wierzdżać na "kafara" i jechać mu w stylu:
"Bardzo nam się nie podoba twoje zachowanie..."
"Sadze że do nas nie pasujesz..."
"Tylko faceci z małymi fiutkami noiszą giwery, żeby się dowartościować..."
"A ty "kafar" masz jakiś kompleks czy co, że musisz się obnosić z pistoletem..."
"Jest Pan zerem Panie..."

Gościu się załamuje, nie osiągnął tego co chciał, nie zaimponował, do tego dostał zjebkę od grupy... a tak mu zależało, na tej nowej pracy, żeby wszyscy go "szanowali"...

BUM
Tomasz Piotr Sidewicz

Tomasz Piotr Sidewicz Ponad 20 lat
doświadczeń w handlu
w tym 14 w handlu
zagra...

Temat: case dla wyjadaczy 2

Marcin Staszewski:
W kontekście wyjścia ala ClintEastwood to zastanawia mnie fakt, że nawet posiadając określony i dość duży zakres przyswojonych chwytów i ciosów nie oznacza, że zawodnik w ringu myśli "trzeźwo". A tylko myśląc trzeźwo wygrywa się walkę - potrafią to najlepsi i po tym ich można rozpoznać... ale oni żyją z walk. A trenerzy umiejętności miękich (nawet jak ich specjalność to jui jitsu - mięka walka) mistrzami ringu nie są, a jeśli wydaje im się inaczej polecam tak dla spróbowania ring albo matę - to uczy pokory

Swietnie to widać podczas walki Gracie vs Kimo

Gracie wygrał z Kimo ale jakim kosztem!!- W następnej walce oddał walkoverem pojedynek bo był tak zmasakrowany!

Tak to jest jak się koncentrujesz na jedym stylu i tylko w ten styl wierzysz

Mistrz ringu to ktos wszechstronny - doskonały na każdym polu walki.

A co do reakcji grupy - hmm taki zart ale jesli w pistolecie jest mniej kul niz uczestników szkolenia to zawsze są jakieś szanse ze nie zabije wszystkich a podatny na kleske bedzie podczas przeładowywania :)

Tyle mojego

:) Tom
Marcin Staszewski

Marcin Staszewski konflikty to moja
specjalność....
mediator, trener,
freel...

Temat: case dla wyjadaczy 2

Walkę widziałem - zaistę winna być uznana za klasykę.

O ile pamiętam Beretta mieści 15 naboi w magazynku + 1 w lufie - a to jeden z popularniejszych pistoletów - powinno starczyć na standardową grupę.

:)



Wyślij zaproszenie do