Temat: A może bądźmy sobie sami po trochu trenerami?
Co do kumoterstwa i trenerstwa - akcent optymistyczny
Z doświadczeń w firmie szkoleniowej:
Jest klient, fajny klient, chce zapłacić i jak mu się spodoba można liczyć na więcej. Trenera trzeba tylko dopasować. Na pierwszy ogień ludzie, których się zna, bo widziało się ich na sali, bo robili szkolenia i oceny były dobre lub bardzo dobre, bo są ogarnięci i na czas oraz porządnie dosyłają dokumenty, materiały. Czy to po znajomości? No tak. Dlaczego? Bo strach klienta stracić, strach, że będzie niezadowolony. Strach jest silniejszy od chęci eksperymentowania i dawania szans.
Z dziś, prowadzę Klub Trenerów Biznesu. Dzwonią, piszą firmy aby im trenera polecić. Kogo polecam pierwszego? Tego kogo widziałam na sali i mi się podobał. Tego o którym wiem z innych źródeł, że dobrą robotę wykonał. Nie mam z tego zysku, nikt mi nie płaci za pośrednictwo. Dlaczego więc? Bo znowu, zależy mi na tym aby owy klient-nieklient był zadowolony.
Sama też się nie dziwię, że drzwiami i oknami się do mnie nie pchają, skoro mnie nie znają. Trzeba jakoś dać się poznać, a to już jest możliwe bez względu na wiek, płeć, urodzenie, wyznanie i orientację polityczną :)