Temat: Darek, jaki jest Twój sposón na naprawę Państwa?
Szczepan Maślanka:
Oho budowlaniec sie odezwał.
Mam pan coś osobistego przeciwko budowlańcom?
Jakiś uraz z dzieciństwa? Obluzowana dachówka panu spadła na głowę?
Co to wogóle miało znaczyć w świetle tej dyskusji?
Niech Pan posłucha Panie kolego.
??????????????
Jeśli mamy sytuacje taką, że człowiek po 3 studiach inżynierskich 3 lata szuka Pracy (w dużym mieście), wegetując
a potem zmuszony do pracy w Tesco. i to wg. Pana jest mobilizyujące, to wnioskuję, że To pewnie Pana zabolało, jak sie okazało, ze robotnicy nie chcą u Pana pracować za 400 złotych na czarno.
Nie mam robotników, bo kieruję ich kierownikami, ale wedy gdy miałem, zarabiali powyżej 4 tysięcy miesięcznie i ciągle grymasili że za darmo to pracować nie chcą.
Mit o pracy za 400złoty jest zwykłą bzdurą, własnoręcznie zatwierdzałem listy wypłat i facet który dostał 3 tysiące czuł się ukarany.
Taaak mobilizujący chyba własnie do tego aby a) wyjewchac za granicę b) zacząć pić z bezsilności.
To niech wreszcie wyjadą i przestaną biadolić, albo nauczą się czytać.
Rozumiem, ze reprezentuje Pan pogląd że pracownik ma mieć jak
najgorzej, bo będzie lepiej zapychac.
Właśnie nic pan nie rozumie, nigdy pan nie kierował ludźmi, skończył pan studia, siedzi na zasiłku i pisze pierdoły o rzeczach o których pan nie ma bladego pojęcia.
Gdyby pan był kierownikiem, czy dyrektorem czy chociażby mastrem to wiedział bym pan, o czym piszę, a tak, to jest zwykła próżna gadanina.
Tylko że nie dotycza kraju w którym tylko 20% osób z wyższym wykształceniem ma stałą pracę, a bezrobocie (realne) jest znacznie wyższe niż 10%.
Bo to wykszttałcenie jest lipne.
Na rynek pracy weszli absolwenci różnych egzotycznych kierunków, dla których nie ma i nie będzie pracy, i od początku było wiadomo że jej nie będzie.
Ale ludzie poszli na studia, żeby mieć papierek mgr. i teraz są bardzo oburzeni że nie ma dla nich pracy.
A na studia politechniczne nagle jakoś nie było chętnych, bo tam trzeba zakuwać a nie tylko sobie "studiować".
A co czwarty absolwent wchodzący na rynek Pracy pozostaje bezrobotnym przez okres ponad 2 lat.
Proszę się dowiedzieć, jak to wygląda na zachodzie a potem dopiero żalić się na swój los.
W USA fakt skończenia studiów nie jest równoznaczny z otrzymaniem super pracy, to tylko pewien kapitał początkowy, który może zaprocentować albo i nie.
Każdy mierzy wg. siebie.
To było głupie i tyle.
Alkoholizm wpada sie w momencie kiedy nie ma Pracy.- bo ludzie po prostu po okresie aktywnych poszukiwań najzwyczajniej zostają na dnie.
Ja piszę o tym co widziałem na własne oczy a pan o tym co pna wyczytał i usłyszał.
Nie ważne czy są
młodzi preżni ambitni po studiach, czy durni i niezdolni. zostają na ulicy!
Jasne, jak młodzi to z całą pewnością po studiach i obowiązkowo prężni :)
Uwielbiam takie schematy umysłowe.
No to tutaj już - bez komentarza. Wie Pan tak sie składa, że dotyczy to również mnie. Znam wiele osób po studiach (niejednokrotnie z praktyką) którzy chodzą od drzwi do drzwi,
w poszukiwaniu pracy a jak znajdą zawsze sie okazuje, że jako
tzw. robotnik łopaciarz zarobiłby wiecej, i nie musiaby sie jeszcze płaszczyć i lizać dupy o każde 5 złotych - bo na miejsce jedn ego inżyniera czeka 10 następnych.
Jam mam co tydzień propozycje zmiany pracy, ostatnia dotyczyła zarobków w granicy 30 tysięcy miesięcznie.
Nie słyszałem o robotnikach tyle zarabiających, alo może pan słyszał.
Wie Pan co Bo tak się składa, że wielu ludzi których znałem widząc co ich czeka w tym "pieknym" kraju od razu pojechało za
granicę (głownie zagłębie ruhry) i prawda jest nieco inna niż
Pan to opisuje.
Otóż za sam fakt bycia inżynierem sprawia że stawka na wstepie
jest inna, Nikt normalny nie zagoni gościa po studiach do łopaty, ewentualnie go po prostu nie przyjmie do Pracy.
Ja pisałem o tym co widziałem a pan o tym co usłyszał od kogoś, kto zna kogoś, kto pracuje w zagłębiu ruhry.
Z tym, że tam o pracę łatwiej niż w naszym polskim bagienku.
Jak niemiec zatrudniał 3 polaków w kuźni, to oczywistym było,
że ten po studiach inżynierskich dostaje 3 razy tyle na dzień
dobry co robotnik z polski (to, że obaj dostali mniej od analogicznych pracowników niemieckich to inna sprawa).
Jaką pracę?
Czy ten człowiek po studiach pracował tam jako inżynier? Czy zapylał jak pracownik fizyczny i zarabiał tam więcej, niż tutaj jako inżynier? O czym pan wogóle pisze?
Text o tym, że tam łatwiej o pracę miałby sens, gdyby polski inżynier pojechał do niemiec i pracował jako inżynier, a jeśli pan się chwali tym, że zasuwał fizycznie i zarabiał mniej od niemieckiego fizycznego na tym samym stanowisku, ale polski fizyczny zarabiał jeszcze mniej niż on, to niech się pan zastanowi, o co panu właściwie chodzi.
Dokładnie tak samo może argumentować inżynier z białorusi, który w polsce na czarno kopie rowy ale zarabia mniej, niż Polak analfabeta kopiące rów obok, niemniej więcej, niż zarobił by w Mińsku jako inżynier.
To kwestia różnicy w siłach gospodarek poszczególnych krajów.
Jednym słowem - możemy tylko zachęcać ludzi do wyjeżdżania z tego kraju, im wiecej tym lepiej. Bilet w jedną stronę, aby tutaj nie wracali.
Prawdopodobnie by tak właśnie było.
I może to nie jest zły pomysł? Bo tam musieli by się ostro starać, żeby wyjść na swoje, uruchomili by cały spryt i inteligencję żeby przetrwać a tutaj tylko oczekują aż dostaną wszystko na tacy.
Może jak wyjechało by jeszcze drugie tyle ludzi, to ktoś zaczłby pracownika szanować i w końcu pensje stałyby sie pensjami a nie 1150 brutto.
Ja panu tyle płacą, to niech pan po prostu wyjedzie, nie rozumiem po co to biadolenie? Chce pan coś w zwoim życiu zmienić czy tylko ponarzekać na swój podły los?
Na koniec, dyskusja jest zupełnie nie na temat, pisałem o zjawisku socjologicznym w skali całego społeczeństwa, a nie losie jednego zagubionego inżyniera, który nie może znaleźć pracy.
Dla społeczeńśtwa, jego fukcjonowania, pewien niewielki poziom bezrobocia jest korzystnym zjawiskiem, a nie żadnym problemem.
A co jest problemem?
Wszechobecna głupota, agresja, bezmyślność, wzajemna pogarda i totalny brak poczucia wspólnoty międzyludzkiej.
Ostatnio okazało się, że brakuje inżynierów na rynku, bo wszyscy pryszcze chcieli być menagerami i szli na marketing i zarządzanie.
Więc mędrcy wymyślili, że każdy kto zacznie studia na politechnice, dostanie specjalne, spore stypendium zachęcające i dzięki etem liczba inżynierów się zwiększy.
Więc, to jest prawdziwy problem, bo zamiast po prostu podnieść pensje inżynierom, co spowoduje że hordy pryszczy rzucą się na politechniki, żeby zarabiać potem kupę forsy, produkuje się nowe pokolenie głąbów, przyzwyczajanych do tego, że im się należy i za sam fakt bycia inżynierem powinni pobierać dożywotnią pensję, a jeśli muszą jescze trochę popracować, to extra premia i wczasy na ibizie się należą.
Zamiast tych ludzi aktywizować, mobilizować i pokazywać im cel, o który warto powalczyć, robi się z nich przymułowatych, rosczeniowych półgłówków.