Temat: Uczestnik, który nie chce...
Artur K.:
Patrząc na to jeszcze z innego punktu widzenia - przyjęto jako aksjomat, że temu pracownikowi potrzebne jest to szkolenie (czytaj potrzebna ta wiedza) -> a przecież to założenie może być błędne.
Może tak być - zatem co robić z takim uczestnikiem podczas szkolenia?
Biorąc pod uwagę moje podejście do tematu (nic na siłę), to propozycja działania podana przez TPS jest chyba najbardziej mi odpowiadająca:
- stawia sprawę jasno na samym początku i , jeśli w trakcie ta osoba będzie przeszkadzała, to bez problemu można odwołać się do wypowiedzi z początku szkolenia.
A możliwych wytłumaczeń, dlaczego tak się dzieje, może być mnóstwo, niektórych zapewne nikt z nas nawet nie wymyśli i w życiu by nie pomyślał, że taki może być powód :D
Osoba "wysłana" na szkolenie może mieć w chwili obecnej milion innych rzeczy na głowie:
- od mniej poważnych (w moim rozumieniu) typu niezrobione zakupy świąteczne i np potencjalny 'foch' teściowej ;-) (zakładam, że piszesz o jakimś świeżym przypadku, więc w okresie świątecznym). Nie wszyscy uświadamiają sobie, jaki większość ludzi ma problem z tym, że wigilia nie była taka jak "należy", że prezenty nie zostały kupione nawet dla znienawidzonej ciotki... ot siłą tradycji/skryptów/wdrukowanych obowiązków ...
- poprzez skupianiu się w chwili obecnej na zupełnie innych zagadnieniach i po-prostu nie mieć energii/siły/ochoty na rozpraszanie się na kilka tematów . Ja np przez ostatnie 2 lata też nie była bym zachwycona szkoleniami, na które by mnie wysłał pracodawca (nie miał kasy na szkolenia, więc nie musiałam stawiać czoła temu wyzwaniu), bo w-g własnych priorytetów, musiałam się skupić na pracy nad sobą (skrypty rodziców, toksyczna rodzina etc ) - ogarnięcie tego wszystkiego wymagało męczącej pracy i skupienia się na jednym celu (zresztą nie wiadomo było na jak długo ). Rozpraszanie się w tamtym czasie było by ze stratą w obu obszarach.
- osoba może być w trakcie podpisywania/negocjowania umowy z innym pracodawcą, np w zupełnie innej branży :)
- to co wspominałam wcześniej, może uznawać ciebie za nieodpowiedniego szkoleniowca bez względu na to, jak jest rzeczywiście (mogła np przeczytać wypowiedzi na GL i tak cię ocenić - wszystko jest subiektywne :) ) . I może uważać, że traci czas na takim szkoleniu
- firmy często albo nie mają kasy na szkolenia, albo mają limitowane, typu np 1 na rok. Może chciał pójść na inne w tym limicie, a pracodawca wysłał go na to. Może być inne tematycznie, albo inne według prowadzącego.
U nas np jest dział zakupów, który negocjuje wszystkie zakupy, w tym szkolenia. I możesz merytorycznie coś wskazać, ale i tak liczy się cena. I 200zł różnicy może spowodować, że wyślą cię na zupełnego gniota.
Dla mnie ostatnio kupowali szkolenie podstawowe z negocjacji (PMP mówi o tym, czym głównie się zajmuję) - o mały włos by mnie wysłali nie na ogólne szkolenie z negocjacji, tylko specjalizowane do negocjacji sprzedażowych, bo kupiec chyba nie pomyślał, a to było najtańszym ze znalezionych przez niego.
- wspomniane wcześniej - może być leniem mentalnym typu "czy się stoi czy się leży ... " (*)
- i milion innych możliwości, sytuacji, przekonań.
(*) Teraz sobie przypomniałam, że ok 3,5 roku temu miałam podobną sytuację do twojej. Miałam zespół analityków biznesowych (nie dobierałam zespołu -dostałam, byłam wtedy liderem , nie kierownikiem), którzy byli członkami zespołów projektowych ,a czasami za jakieś kawałki odpowiadali. W związku z tym bardzo potrzebna i rozwijająca była by wiedza z zarządzania projektami. Wysłanie na otwarte szkolenie nie wchodziło w rachubę finansowo, z prowadzonego projektu wyskrobałam pieniądze na szkolenie zamknięte, ściągnęłam bardzo dobrego szkoleniowca w tym zakresie.
Z 6 osób, tylko jedna tak naprawdę skupiła się na pozyskaniu tej wiedzy, reszt a miała to w d*. Merytorycznie - potrzebowali i nadal potrzebują tej wiedzy (według zakresu obowiązków), a nadal pracują, gdzie pracowali ... Wiem, że popełniłam wtedy podstawowy błąd - nie przeanalizowałam zespołu pod kątem "chęci uczenia się", to szkolenie - to były zmarnowane pieniądze, a kurka mogłam wydać je na szkolenia dla siebie.
Są firmy, z których nie wylecisz, nawet jeśli się nie rozwijasz i przestajesz być kompetentny w stosunku do obszaru twoich obowiązków.
Są firmy, z których nie wylecisz, nawet jak się obijasz w pracy i otwarcie nic nie robisz! (albo prawie nic). Widziałam to na własne oczy.
I nawet czasami szef chce wywalić osobę, która nie wykonuje swoich obowiązków, może zbierać kwity na to, a i tak HRy staną w corpo okoniem, bo nie chcą ciągania się po sądach pracy (widocznie z negocjacji i perswazji są słabe) - istny zakład pracy chronionej.
I może ten szef był w takiej właśnie sytuacji: pracownik niewiele robi, nie dokształca się, już robi się niekompetentny, najchętniej szef by go wywalił i wziął kogo innego, a nie może, więc próbuje ze szkoleniem, że może coś w głowie zostanie.... kasa i tak jest i i tak przepadnie....
Ale to tylko złudzenie, jeśli człowiek nie chce czegoś się uczyć, to nie wtłuczesz mu tego do głowy (jak z tym koniem i wodopojem).
A zawsze możesz spytać (nie)zainteresowanego - dlaczego, co jest powodem? Co prawda pewnie przekaże ci swoją post-racjonalizację decyzji... jak my wszyscy:-)
UFF, ale się rozpisałam :-)