Temat: Rozmowy kwalifikacyjne
Andrzej P.:
No bzdura, a przede wszystkim mało praktyczne. Najlepszy kandydat to taki, którego się już zna nie ten, którego się dopiero w fazie researchu znajduje.
Przywołanie jakże „eksperckiego" BZDURA w relacji do dalszej części Twojego wywodu sprawiło, że ogarnęło mnie takie zwykłe, ludzie współczucie... Wykazałeś się ekstremalnym brakiem zrozumienia roli headhuntera!
Aż pokazałam Twojego posta mojemu koledze Amerykaninowi (ex. K/F – możesz nie znać, bo Ty robisz „w ogłoszeniach”), by do końca już rozwiać Jego optymistyczne założenie, że polski HR ma coś wspólnego z logiką.
Czy naprawdę sądzisz, ze kiedy Ty łaskawie opublikujesz ogłoszenie, spełnieni zawodowo kandydaci rzucą wszystko, i gremialnie pobiegną do swoich maili, by w akcie jakiegoś hedonistycznego uniesienia dostąpić przywileju przesłania do Ciebie swojego CV? Naprawdę żyjesz w takim przekonaniu??? ;-)
Cóż…. Nie chcę Cię rozczarować (lubie, kiedy ludzie, bez doplaczy, funduja sobie takie fantasmagorie), ale otrzymujesz aplikację od rynkowych outsider’ów, którzy - mówiąc eufemistycznie - mają nie zaciekową sytuację zawodową. Ktoś, kto jest biznesowo spełniony nie czyta jakichś ogłoszeń (nawet Twojego autorstwa ;-)), tylko odcina kupony ze swojego umocowania rynkowego i generuje przychody swojemu pracodawcy i sobie, jednocześnie realizując się w pełni.
A Twoje ogłoszenie to taki rodzaj… „rekrutacji i selekcji” (kolejność zapożyczona od Marii) i… nic więcej. ; -)
Sztuką w HH jest namierzyć liderów (metody impulsingowe) i – co jeszcze bardziej istotne – przekonać do oferty Twojego mocodawcy, w międzyczasie weryfikując czy status kandydata wynika z „kolesiostwa” (dość powszechnego w PL), czy jego realnych umiejętności (w niektórych kręgach zwanych górnolotnie: doświadczeniem).
Czyli ogłoszenie służy też poznaniu kolejnych ciekawych kandydatów, także "na przyszłość".
Wiesz, jeśli nie masz masz zleceń, pewnie – chociażby z nudy – robiłabym tak samo. ;-)
Natomiast pozwól, że raz jeszcze zadam Ci to pytanie, żeby upewnić się w moim przekonaniu: czy naprawdę sądzisz, że spełniony lider wyśle do Ciebie CV na ogłoszenie „na przyszłość”???
Proszę Cie o odpowiedź.
Jedni nazywają to krytycznie zapełnianiem bazy danych ale wszystko zależy od tego jak się tych "nowych"
kandydatów potraktuje. Oni z reguły nie szukają na gwałt pracy ani nie są bezrobotni ale chętnie są na bieżąco w
sprawach rynku pracy.
Baza danych – tak! Pełna zgoda!
Bo te aplikacje trzeba gdzieś trzymać, ale ważniejszy jest sam tzw. Input. Innymi słowy: nie ile masz osób, tylko jakiej jakość (i jakiej proweniencji) - przynajmniej takie jest nasze podejście.
Nie jest zadaniem headhuntera kontestowanie jakichś tez kandydata, które wykraczają poza to co jest w samym CV
Jak mi kandydat np. pisze, że jest wielkim liderem zespołu albo wspaniałym specjalistą w jakiejś dziedzinie, a nie
wynika to przynajmniej pośrednio z jego CV to taka jego "teza" jest dla mnie bez żadnej wartości.
Myślę, że wyraziłem się wystarczająco precyzyjnie.
Widzę, że żyjesz w sferze optymistycznych założeń. ;-)
Poza tym, dla uporządkowania muszę zadać Ci pytanie „techniczne”: czy zdarza Ci się czytać własne posty przed ich opublikowaniem na GL? Widzę, że nie jest to regułą...
A jak Ci kandydat napisze w CV, że jest liderem (chociaż logika nakazywałaby to sprawdzić), to co innego robisz, jak nie kontestujesz???
Chyba, że każdy zapis dot. określonego rodzaju doświadczeń (ergo: puste deklaracje) bierzesz za pewnik. ;-)
I jeszcze jedno: gdzie „Ci kandydat pisze” (w jakim dokumencie), bo LM - odrzuciłeś, a tez (deklaracji) kandydata na CV rzekomo nie kontestujesz.
Chyba, że dysponujesz jakąś mutacją kobiecej intuicji. ;-)
Natomiast tego z księgową to w ogóle nie zrozumiałem
Wiesz, nie zawsze jest niedziela. Cóż, zdarza się.
Natomiast na przyszłość, gdybyś miał problem ze sformatowaniem czegoś, pisz śmiało, proszę, na priva.
Chętnie wyjaśnię. ;-)
Aneta
Ten post został edytowany przez Autora dnia 24.08.13 o godzinie 22:05