Temat: MLM- wasze wrażenia: plusy i minusy.
To może ja się odniosę. Część osób wie, że przez kilka lat próbowałem swoich sił w MLM. Robiłem to obok mojej działalności szkoleniowej. Przećwiczyłem w sumie 3 firmy w 3 różnych branżach - wellness, odszkodowania i finanse. Oprócz tego miałem okazję uczestniczyć w wielu dyskusjach prowadzonych przez przedstawicieli kilkunastu dużych firm z obszaru MLM oraz sprzedaży bezpośredniej. Znam plany marketingowe i programy motywacyjne kilkunasty firm. Lista znajomych, którzy aktywnie budują swoje dochody w MLM jest tak długa, że nie jestem w stanie jej tu policzyć.
Od kilku lat nie działam już w żadnej strukturze. Nie udało mi się zbudować nic trwałego i przynoszącego dochody.
Zostały:
1. Wiedza o modelu biznesowym
2. Praktyczne doświadczenie z prac w tym obszarze
3. Przemyślenia nt. sposobu działania i motywacji w budowaniu struktur
4. Wiedza z obszaru profilaktyki zdrowotnej i żywienia. Zresztą dużo szersza obecnie niż chciałyby to firmy dystrybuujące konkretne produkty.
5. Kilka wybranych produktów, których używam z pełnym przekonaniem o ich wysokim poziomie jakości
To teraz kilka moich głównych wniosków na metapoziomie:
1. Sam model biznesu jest po prostu kolejnym systemem dystrybucji towarów i usług, na co już zwrócił uwagę Artur.. Pieniądze nie biorą się znikąd tylko z odpowiednio policzonej marży. Z jednej strony dość wysokiej, z drugiej przy umiejętnym kupowaniu pozwalającym na cenę końcową na w miarę przyzwoitym poziomie w relacji do jakości. Komentarze z poprzednich wypowiedzi o niskiej jakości tych produktów zostawiam do oceny tych, którzy mają w tym względzie wiedzę a nie tylko zasłyszane opinie albo przemyślenia podparte przekonaniami i bezinteresowną niechęcią do samego modelu biznesu.
2. Zła opinia nt. MLM pochodzi z jednej strony z lat 90-tych, kiedy to struktury dystrybucyjne Amway skopiowały bezmyślnie model amerykański, z drugiej z dość powszechnego, sierżmiężnego marketingu uprawianego przez zwykle początkujących dystrybutorów. Przez krzyk nieudolności nie przebija się świadomość tysięcy dystrybutorów wykonujących systematyczną, rzetelną i mądrą pracę organiczną.
3. Tak - większość nowych ludzi mamionych jest wizjami wycieczek na Malediwy czy jazdy Ininity FX50. Tyle, że moim zdaniem, jeśli mamy z tego powodu odsądzać od czci i wiary MLM to chcąc być uczciwymi musimy też podobną ilość nienawiści przelać na połowę branży FMCG, firmy farmaceutyczne i producentów zabawek, gdzie wyrafinowanie manipulacji klientem jest jeszcze bardziej paskudne. Prawda jest taka, że zwykle wywieranie wpływu na nowego dystrybutora jest podobne - nikt mu nie mówi, że to proste. Człowiek zapamiętuje tyle ile jest gotów zapamiętać. Dlatego zwykle zostaje wrażenie niebotycznych pieniędzy i znikoma wiedza o założeniach programu marketingowego (jak pisze Aga OWU). Choć model jest dobrze i rzetelnie wytłumaczony a potencjalny partner proszony o dokładne zapoznanie się ze szczegółami już samodzielnie.
4. Czy w MLM można zacząć zarabiać duże sumy pieniędzy? Oczywiście. Podobnie, jak jest to możliwe w tzw tradycyjnym biznesie czy poprzez karierę na najwyższe szczeble zarządzania w korporacjach. I tak samo - udaje się to tylko nielicznym. Najzdolniejszym, najsprytniejszym, często też najbardziej bezkompromisowym i idącym po trupach. Życie. Za to jest zupełnie możliwe, przy w miarę uczciwej pracy wygenerować w tym biznesie dochody na poziomie kilku tysięcy złotych. Ten poziom zwykle oznacza też spełnianie licznych warunków planów motywacyjnych, za czym idą faktycznie wycieczki, czy samochody. Nie jest to żaden mit tylko zwykła rzeczywistość. Prywatnej ocenie pozostawiam, co się komu opłaca. Dla mnie to kiepska renta za wysiłek, jaki trzeba włożyć, aby ten poziom osiągnąć. Dla kogoś, kto ma alternatywę pracy jako nauczyciel, urzędnik, czy - przepraszam - na kasie w markecie to życiowe być albo nie być. I tu pewna przewaga MLM. Pomijając chyba tylko jedną znaną mi firmę, której nazwy nie wymienię, inne firmy dają zwykłym prostym ludziom wiedzę, szkolenia, coaching zupełnie za darmo. Robią to praktycy tego biznesu, którzy sami przeszli ścieżkę rozwoju a teraz zależy im na dalszej rozbudowie struktur. To narzędzia rozwoju, których większość z tych ludzi nie dostałaby by do końca życia w tradycyjnej pracy. Różnica jest taka, że w tradycyjnej pracy podwładny mądrzejszy od szefa stanowi dla niego zagrożenie, w MLM osoba niżej w strukturze, która staje się lepsza i mądrzejsza jest dla up-line'a szansą.
5. Chciwość. Tak, ten model, jak mało który żeruje na ludzkiej chciwości. Ale znów paradoks - znane mi linie biznesowe, które koncentrowały swoje działanie na podbijaniu tylko chciwości już nie istnieją. Przetrwały te, które bazowały na relacjach, współpracy, pracy zespołowej. Czymś to się różni od tego, co dzieje się w tradycyjnym biznesie? Ja wielkich różnic nie widzę.
6. Fanatyzm. To chyba najgorszy problem z większością firm MLM. Izolują swoich partnerów od wiedzy o innych firmach tego typu, nie pozwalają na krzyżowanie współpracy, przywiązują do wąskiej listy swoich produktów. Znam co prawda szereg korporacji, które dokładnie to samo robi ze swoimi pracownikami, ale przecież to jest zgodne z polskimi zwyczajami, prawda? ;)
Chciałbym zamknąć tę moją przydługą wypowiedź ważną konkluzją, jako efektem wieloletnich obserwacji dyskusji na temat MLM. Otóż, jak sądzicie, czy istnieje coś równie beznadziejnego, jak fanatyzm wielu w sumie dość kiepskich dystrybutorów związanych z MLM? Tak - jest to fanatyzm przeciwników tego modelu, którym brakuje zwykłego dystansu, holistycznego spojrzenia na biznes wszelakiego rodzaju i po prostu trzeźwej wiedzy na temat, który poddają takiej krytyce. Cóż - taka cecha każdego fanatyzmu. Fanatyczni islamiści nienawidzą chrześcijan, nie znając Biblii. Fanatyczni katolicy nienawidzą ateistów, żydów i masonów, zwykle mając wiedzę tylko od jakiś lokalnych guru. Zaślepieni "miłością" do firmy ludzie z MLM nie widzą świata poza swoimi firmami a przeciwnicy MLM nie trawią nawet najbardziej rzetelnych opartych o obliczenia dyskusji o tym modelu biznesu.
Nobody's perfect. Ktoś pierwszy rzuci kamień? :)