konto usunięte

Temat: Efektywność szkoleń - jest jak Yeti czy można je mierzyć?

Dorota B.:

najczęściej to trenerzy sami przysyłają do nas swoją propozycję współpracy - niektórych zapraszam na rozmowę
i takie właśnie słyszę oczekiwania: umowa o pracę i szkolenie na koszt firmy.

Dorota, jestem trochę zaskoczony tym co napisałaś. Z tego co wiem to trenerzy zazwyczaj nie pracują na umowach o pracę lecz na umowach o dzieło albo wystawiają faktury (działalność gospodarcza). No i jakie szkolenia dla nich? Przecież to oni mają szkolić innych... Dziwne rzeczy piszesz:)
Niektórzy się jeszcze do tego oburzają, że wymagamy podpisania restrykcyjnej umowy o prawach autorskich :)

Możesz coś więcej napisać na czym polega ta restrykcyjność?
Artur Kucharski

Artur Kucharski Zajmuję się rozwojem
ludzi i firm

Temat: Efektywność szkoleń - jest jak Yeti czy można je mierzyć?

No nie wytrzymałem. Aneta z racji tego, że Twoje treści są dla mnie czymś mało zrozumiałym to zadam ci kilka pytań i dam kilka komentarzy.
Aneta B.:
Doroto,

jest niezmiernie miło, że na polskim rynku szkoleniowo - doradczym są takie Osoby jak Ty. Nie tylko myślące, ale z właściwym (prawym) podejściem do biznesu.
Co to oznacza, właściwe, prawe podejście do biznesu? Tylko proszę bez ogólników jak powyżej i poniżej tylko konkretne działania, postawy i światopogląd.
Musiałam to napisać, bo w dobie prostego, bezmyślnego i tandetnego ściągania z Google’a, takich Ludzi ze świecą szukać. Żałuję jednocześnie, że w Polsce takich Trenerów można policzyć na palcach… no powiedzmy: dwóch rąk.
Biedactwo, jak ty mało znasz trenerów. A swoją drogą - jakie Ty masz kompetencje trenerskie, żeby oceniać innych trenerów Aneto? Twoja wypowiedź to ewidentne chamskie uogólnienie. Nie ryzykowałbym na Twoim miejscu na tego typu ocenach bo jak owi bezmyślni trenerzy zaczną oceniać ciebie i twoje kompetencje to może wyjść blado dla Ciebie.

Od jakiś dwóch lat kontaktując się z firmami powtarzam decydentom, żeby weryfikując oferty „trenerów” bazującym na Google’u lub – co gorsza - na kradzionych treściach zadawali proste w wydźwięku, ale zasadnicze w kontekście logiki biznesowej, pytanie: co jest w Pani/-a ofercie, czego nie znajdę w Internecie? I drugie techniczne: Proszę pokazać licencję dot. prezentowanego szkolenia, ew. potwierdzone notarialnie prawa autorskie do niego albo złożyć deklartacje na pismie, że Pan/-i posiada copyright (najlepiej pod rygorem bardzo wysokiej kary).
Bardziej głupiego pytania nie możesz już podsunąć. To jest tak samo jak byś kazała kierowcom rajdowym jeździć na maluchach, żeby nie korzystali z nowinek. Co więcej, Twoja wypowiedź pokazuje brak wiedzy nt., praw autorskich. Nie kompromituj się takimi stwierdzeniami.
Na marginesie proszę Aneto przedstaw mi coś co zrobiłaś tylko ty - bez wpływu z zewnątrz. Wymyślone od początku do końca tylko przez Ciebie.
Aż nogi mi drżą w oczekiwaniu na Twoją odpowiedź.

Liczba Osób, które logicznie odpowie na to pytanie, przyznając się jednocześnie do własności oferowanych treści to ca. 2-3%. Ale z kolei do zadania takiego pytania również trzeba pewnej świadomości i trzeźwości umysłu... pytającego.
Jak pisałem powyżej skoro pytanie jest idiotyczne to i odpowiadających sensownie raptem 2-3%.
Czytając o tych Twoich kontaktach z prezesami, decydentami, firmami z budżetami większymi niż polskie PKB zaczynam podejrzewać, że (ujmę to delikatnie) koloryzujesz.

Tym samym, firma poszukująca ciekawych szkoleń: albo otrzyma treści z najwyższej półki albo… nie powinna przepłacać za coś, co w Internecie jest dostępne... za free.
Nie sztuką znaleźć treści w internecie Aneto, sztuką je zrozumieć a najtrudniejsze zastosować w praktyce. W innym przypadku po przeczytaniu książki o tym jak zarobić pierwszy milion już byś go zarobiła - a zakładam, że jeszcze ci to trochę zajmie.

Doroto, bardzo cieszę się, że są jeszcze takie Osoby jak Ty, w tym kraju.
To już cieszysz się z dwóch osób w tym kraju - dodając pewnie siebie samą to już 3. Sukces.
Miłego
Aneta B.

Aneta B. Marketing Manager,
MAGNUS Consulting
Sp. z o.o.

Temat: Efektywność szkoleń - jest jak Yeti czy można je mierzyć?

Wyjechałam raptem na kilka dni. Wystarczyła chwila nieuwagi, by wątek zszedł na poziom ortodoksyjnej, zapyziałej Azji...
Artur K.:
Aneta B.:
Co to oznacza, właściwe, prawe podejście do biznesu? Tylko proszę bez ogólników jak powyżej i poniżej tylko konkretne działania, postawy i światopogląd.
Napiszę najbardziej precyzyjnie, jak to tylko możliwe. Mam nadzieję, że dasz radę sformatować przekaz. ;-)

Dla mnie: prawe podejście do biznesu w kontekście własności (bo o postawach, ani tym bardziej - światopoglądzie nie wspominałam), zwłaszcza własności intelektualnej to poszanowanie wytworu umysłu ludzkiego: własnego oraz dokonań osób trzecich.

Jeśli tworzysz, kreujesz należy to zabezpieczyć (w biznesie, im bardziej cywilizowany kraj, tym bardziej to co piszę staje się oczywistością), a następnie z tego wytworu „odcinasz kupony”. Jeśli z kolei, ktoś nie jest w stanie tworzyć (w jakiś sposób rozumiem Twój bunt, bo nie jest to proste), wówczas wciąż możesz korzystać z wytworu ludzkiego umysłu, nawet autorstwa osób trzecich, płacą za przywilej takiego korzystania stosowane opłaty, zwane licencją. Btw. Dorota przywołała i opisała dokładnie swój przykład współpracy z firmą CustomerCentric Systems.
Biedactwo, jak ty mało znasz trenerów. A swoją drogą - jakie Ty masz kompetencje trenerskie, żeby oceniać innych trenerów Aneto?
Trenerów, faktycznie, znam niewielu (bo nie marnuje czasu na poznawanie tzw. „unijnych trenerów”; nie zaimponują mi minami, ani znajomościami z lokalnymi urzędnikami od grantów), ale tych, których udało mi się poznać – absolutnie pierwsza liga!!! Zapewniam Cię. Zresztą może kiedyś i Ty ich poznasz… ;-)

Mam pewne kryteria, które prowokują mnie (zachęcają) do Ich poznania. Po pierwsze: logika w tym, co mówią/ piszą, jakie tezy głoszą itd., a dwa: co sami lub firmy, w których pracują zrobili w wymiarze wartości dodanej w biznesie (ergo: jakie rozwiązania stworzyli lub legalnie zaimportowali).

Wiesz, moje kompetencje weryfikuje rynek juz od kilkunastu lat, a nie jak w Twoim przypadku - urzędnik z Unii Europeskiej. ;-).
Niezależnie, od prawdziwych kompetencji (codziennie zachwycam się tym, co słyszę w wymiarze merytorycznym) w firmie są właściwi ludzie, w tym jeden z US. Stąd tzw. „trenerów” identyfikuje bezbłędnie. ;-)
Twoja wypowiedź to ewidentne chamskie uogólnienie.
Chamskie, wręcz prymitywne to jest Twoje stanowisko (powyższa wypowiedź) w tej sprawie.
Nie ryzykowałbym na Twoim miejscu na tego typu ocenach bo jak owi bezmyślni trenerzy zaczną oceniać ciebie i twoje kompetencje to może wyjść blado dla Ciebie.
Moje działania na poziomie researchu i działań marketingowych, proszę bardzo. Anytime! Czuję się wyjątkowo komfortowo. Przy okazji mógłbyś się sporo nauczyć w tych dwóch dyscyplinach. Zapewniam!
Od jakiś dwóch lat kontaktując się z firmami powtarzam decydentom, żeby weryfikując oferty „trenerów” bazującym na Google’u lub – co gorsza - na kradzionych treściach zadawali proste w wydźwięku, ale zasadnicze w kontekście logiki biznesowej, pytanie: co jest w Pani/-a ofercie, czego nie znajdę w Internecie? I drugie techniczne: Proszę pokazać licencję dot. prezentowanego szkolenia, ew. potwierdzone notarialnie prawa autorskie do niego albo złożyć deklartacje na pismie, że Pan/-i posiada copyright (najlepiej pod rygorem bardzo wysokiej kary).
Bardziej głupiego pytania nie możesz już podsunąć. To jest tak samo jak byś kazała kierowcom rajdowym jeździć na maluchach, żeby nie korzystali z nowinek.
Obawiam się, że bardziej nielogicznego, a przez to bezrefleksyjnego przykładu nie mogłeś już podać…
Otóż, kierowca rajdowy może jeździć najnowszym modelem samochodu, ale tak długo… jak tego auta nie ukradł. Kierowca, a częściej jego sponsor jest oficjalnie posiadaczem (właścicielem) tego samochodu, niezależnie jak bardzo nowego.
Ale trafiłeś z tym przykładem… ;-))) A może spróbuj jeszcze raz podać jakiś przykład, tym razem jednak korespondujący z tematem.

Poza tym rozumiem, że dla Ciebie takim mądrym(?), wypełnionym intelektualnie pytaniem, zadawanym przez Twoich klientów są następujące: „Co nowego Pan ściągnął z netu?” albo „Jaką książkę, kupioną w Empiku, ostatnio Pan dla nas skserował”? ;-)

Wiesz, no jest gdzieś granica śmieszności. Jeśli robisz furorę w PPHU pirackimi treściami, to mnie tym nie porwiesz. A może spróbuj pójść do poważnej firmy i powiedzieć, że wśród Twoich nadrzędnych ”kompetencji trenerskich” jest umiejętność… bazowania na treściach osób trzecich. ;-)

Sądzisz, że tylko Ty masz Internet???? Może masz najszybszy, może masz zniżkę kserując książki w lokalnym punkcie ksero, ale to wszystko jest ekstremalnie wsteczne! Naprawdę nie rozumiesz tego??? Nie próbowałeś kiedykolwiek zastanowić się sam, poobserwować i na bazie WŁASNYCH przemyśleń wykreować SWOJE rozwiązania? Nigdy nie miałeś takiej potrzeby? Zawszy tylko: Internet i punkty xero???? ;-)))

I jeszcze jedno: znam co najmniej pięć firm w samej Wa-wie, które również promują model egzekwowania na piśmie deklaracji o posiadaniu praw autorskich i/lub licencji do metodologii (konceptu). Po prostu trzeba eliminować ludzi niemyślących. To nasz imperatyw.
Co więcej, Twoja wypowiedź pokazuje brak wiedzy nt., praw autorskich. Nie kompromituj się takimi stwierdzeniami.
W temacie praw autorskich mogłabym Cię wiele nauczyć. Tak „rewolucyjnych tez”, jakie wypisujesz w tym temacie dawno nie czytałam. A przy okazji wiesz, jak zarejestrować prawa autorskie w Polsce? Proszę, podaj konkretne kroki. Zaimponuj mi. ;-)
Na marginesie proszę Aneto przedstaw mi coś co zrobiłaś tylko ty - bez wpływu z zewnątrz. Wymyślone od początku do końca tylko przez Ciebie.
Aż nogi mi drżą w oczekiwaniu na Twoją odpowiedź.
Po raz kolejny sam publicznie udowadniasz, że nie masz bladego pojęcia o prawach własności intelektualnej.

Nawet nie wiesz, że kiedy tworzysz pewne rozwiązania będąc etatowym pracownikiem firmy, jeśli w umowie nie zapisano inaczej, właścicielem dzieła, rozwiązania, opracowania staje się … firma, a nie jej autor. To taka podstawowa wiedza, ale widzę, że nawet tego nie widziałeś. Zainwestuj może w jakieś szkolenie. Z tego, co wiem nawet tzw. unia oferuje coś w tej kategorii. :- )
A jako firma WSZYSTKIE oferowane przez nas ROZWIĄZANIA są od A do Z w całości nasze!!! (nie znajdziesz ich w net’cie) lub – tak, jak w przypadku Doroty – mamy do niech kupioną licencję (ew. mamy wymianę barterową: koncept za koncept).

A co stworzyłam? Z ponad 30 technik IMP (w researchu), ponad 20 są mojego autorstwa. Gdybyś nie wiedział czym jest impulsing w researchu, skorzystaj z… Google’a. Akurat tym razem będzie to wyjątkowo zasadne. ;-)

A co Ty - wzięty trener stworzyłeś osobiście? Jaka prawda przynależy li tylko i wyłącznie do Ciebie? Czym zrewolucjonizowałeś polski konsulting? Postaraj się udzielić precyzyjnej odpowiedzi. Chociaż, znając Twoje podejście do własności intelektualnej, spróbuj w odpowiedzi chociaż poimprowizować...
Jak pisałem powyżej skoro pytanie jest idiotyczne to i odpowiadających sensownie raptem 2-3%.
Czytając o tych Twoich kontaktach z prezesami, decydentami, firmami z budżetami większymi niż polskie PKB zaczynam podejrzewać, że (ujmę to delikatnie) koloryzujesz.
Wiesz, skoro dla Ciebie „zaskakującym” jest to, że… firma konsultingowa może tworzyć własne rozwiązania i jeszcze na nich zarabiać, to jeśli napiszę Ci, że np. policjant może schwytać złodzieja, to pewnie – przez analogię - zupełnie tego nie kupisz. ;-)))

Natomiast Ty, Arturze, z każdym zdaniem udowadniasz, że jesteś… Królem polskich PPHU. Nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości. I to absolutnie bez nomen omen koloryzowania. ;-)
Nie sztuką znaleźć treści w internecie Aneto,
Rozumiem, że osiągnąłeś mistrzostwo w... przeszukiwaniu Internetu. ;-) A rozwiniesz się jeszcze w tym temacie? Sądzisz, że tylko Ty masz Internet w Polandii? Napisz, czy lepiej ściągą się nocą, czy przepustowość zdecydowanie rośnie nad ranem? Porwij Grupę tą swoją "ekspertyzą". ;-)
sztuką jest zrozumieć a najtrudniejsze zastosować w praktyce.
Arturze, prawdy biznesowe w Internecie są tak „wyjątkowe”, że według mnie lepiej…. trzymać się od nich z daleka (znowu mój ulubiony, „kultowy” już przykład z nazwą Grupy REKRUTACJA I SELKCJA). Pomijam już fakt, że rzeczy z tzw. górnej półki nigdy nie są dostępne w Internecie. W sieci jest mnóstwo wyświechtanych prawd, które są tak odkrywcze, że… aż śmieszne.
Dla mnie wzorcem są opracowania np.: McKinsey, BCG, IESE, HBR lub amerykańskie i brytyjskie Fora.
Ale, idąc Twoim tokiem myślenia, przywołane powyżej firmy to dopiero potrafią "se" ściągnąć z netu. ;-)
Nie sadzisz? ;-))))
W innym przypadku po przeczytaniu książki o tym jak zarobić pierwszy milion już byś go zarobiła - a zakładam, że jeszcze ci to trochę zajmie.
Widzisz, nawet założyć właściwie nie potrafisz… ;-)

A co do książek o biznesie - kiedy ktoś działa w biznesie i… pisze książkę w tym samym czasie, przynajmniej dla mnie jest po prostu niewiarygodny (lub mało pragmatyczny). Bo kto, myślący logicznie, sprzeda swój know-how bazując na tantiemach, zamiast na sprzedaży wiedzy w formie wielomilionowych komercyjnych kontraktów z firmami???
Taką książkę można napisać wspominkowo, po latach, ale wówczas te treści – mówiąc delikatnie – nie do końca będą na czasie.
Doroto, bardzo cieszę się, że są jeszcze takie Osoby jak Ty, w tym kraju.
To już cieszysz się z dwóch osób w tym kraju - dodając pewnie siebie samą to już 3. Sukces.
Tak, wyjątkowo przyznaję Ci rację. Kawa z Dorotą to przyjemność sama w sobie, bo Dorota myśli, zachowuje się fair i ma w życiu zasady.

Podam Ci inny przykład: bardziej cenię sobie prostego człowieka, który (nie lansując się nadmiernie) jeździ autobusem, kasując uczciwie bilet niż „eksperta”, który śmiga Bentleyem… skradzionym z czyjegoś garażu.
No tak już mam, ale nie jestem pewna, czy to rozumiesz...

Niemniej przyznaję takich Osób, jak Dorota jest faktycznie bardzo niewiele.
I na koniec: czytając ten Twój „Manifest Pokrzywdzonego przez Los” nabieram przekonania, że chyba zwyczajnie przeszarżowałam z tymi trzema procentami… ;-)

AnetaTen post został edytowany przez Autora dnia 08.09.13 o godzinie 22:37
Artur Kucharski

Artur Kucharski Zajmuję się rozwojem
ludzi i firm

Temat: Efektywność szkoleń - jest jak Yeti czy można je mierzyć?

Aneta B.:
Wyjechałam raptem na kilka dni. Wystarczyła chwila nieuwagi, by wątek zszedł na poziom ortodoksyjnej, zapyziałej Azji...
Artur K.:
Aneta B.:
Co to oznacza, właściwe, prawe podejście do biznesu? Tylko proszę bez ogólników jak powyżej i poniżej tylko konkretne działania, postawy i światopogląd.
Napiszę najbardziej precyzyjnie, jak to tylko możliwe. Mam nadzieję, że dasz radę sformatować przekaz. ;-)

Dla mnie: prawe podejście do biznesu w kontekście własności (bo o postawach, ani tym bardziej - światopoglądzie nie wspominałam), zwłaszcza własności intelektualnej to poszanowanie wytworu umysłu ludzkiego: własnego oraz dokonań osób trzecich.

Jeśli tworzysz, kreujesz należy to zabezpieczyć (w biznesie, im bardziej cywilizowany kraj, tym bardziej to co piszę staje się oczywistością), a następnie z tego wytworu „odcinasz kupony”. Jeśli z kolei, ktoś nie jest w stanie tworzyć (w jakiś sposób rozumiem Twój bunt, bo nie jest to proste), wówczas wciąż możesz korzystać z wytworu ludzkiego umysłu, nawet autorstwa osób trzecich, płacą za przywilej takiego korzystania stosowane opłaty, zwane licencją. Btw. Dorota przywołała i opisała dokładnie swój przykład współpracy z firmą CustomerCentric Systems.
Opisałaś owe "prawe podejście" nic nie znaczącymi ogólnikami. W dodatku bez odniesienia do prawa. Ja też kocham świat i chciałbym by nie było wojen. Banały Aneta.

Swoją drogą skąd u Ciebie takie dość dziwne interpretacje? Najpierw o wyjątkowej sympatii, teraz o jakimś buncie? To pytanie na marginesie dyskusji ale ciekawski jestem z natury.
Biedactwo, jak ty mało znasz trenerów. A swoją drogą - jakie Ty masz kompetencje trenerskie, żeby oceniać innych trenerów Aneto?
Trenerów, faktycznie, znam niewielu (bo nie marnuje czasu na poznawanie tzw. „unijnych trenerów”; nie zaimponują mi minami, ani znajomościami z lokalnymi urzędnikami od grantów), ale tych, których udało mi się poznać – absolutnie pierwsza liga!!! Zapewniam Cię. Zresztą może kiedyś i Ty ich poznasz… ;-)
Nie sądzę.

Mam pewne kryteria, które prowokują mnie (zachęcają) do Ich poznania. Po pierwsze: logika w tym, co mówią/ piszą, jakie tezy głoszą itd., a dwa: co sami lub firmy, w których pracują zrobili w wymiarze wartości dodanej w biznesie (ergo: jakie rozwiązania stworzyli lub legalnie zaimportowali).
Ja pisałem o ocenie a nie chęci poznawania.

Wiesz, moje kompetencje weryfikuje rynek juz od kilkunastu lat, a nie jak w Twoim przypadku - urzędnik z Unii Europeskiej. ;-).
Niezależnie, od prawdziwych kompetencji (codziennie zachwycam się tym, co słyszę w wymiarze merytorycznym) w firmie są właściwi ludzie, w tym jeden z US. Stąd tzw. „trenerów” identyfikuje bezbłędnie. ;-)
I to niby jest odpowiedź na moje pytanie dotyczące oceny trenerów? Czyli to jakie masz te kompetencje pozwalające ci na ocenianie innych trenerów? Bo jakoś nie "sformatowałem" wypowiedzi.
Ponadto Twoja sugestia jakoby to urzędnik UE weryfikuje trenerów dowodzi, że nie masz bladego pojęcia jak są realizowane projekty szkoleniowe dotowane z UE. Nie zawsze przebywanie na rynku przekłada się na ilość kompetencji - jak widać Aneto.
Twoja wypowiedź to ewidentne chamskie uogólnienie.
Chamskie, wręcz prymitywne to jest Twoje stanowisko (powyższa wypowiedź) w tej sprawie.
A niby to czemu? Bo odnoszę wrażenie, że nie rozumiesz określenia "chamskie uogólnienie". Wyjaśnić?
Nie ryzykowałbym na Twoim miejscu na tego typu ocenach bo jak owi bezmyślni trenerzy zaczną oceniać ciebie i twoje kompetencje to może wyjść blado dla Ciebie.
Moje działania na poziomie researchu i działań marketingowych, proszę bardzo. Anytime! Czuję się wyjątkowo komfortowo. Przy okazji mógłbyś się sporo nauczyć w tych dwóch dyscyplinach. Zapewniam!
Nie wątpię, jednakże przypomnę ci kontekst tematu: "Twoja ocena i jej podstawy innych trenerów". Tragizm twojej sytuacji jest taki, że Ty przedstawiasz siebie jako specjalistę (jak rozumiem od "reserczu i działań marketingowych") a trener musi wiedzieć i potrafić znacznie więcej. Zatem może się okazać, że twoje kompetencje do oceny innych trenerów są znikome (bo jak rozumiem, nie robiłaś kursu trenerskiego nigdzie) a wiedza z reserczu i jakże precyzyjnie określonych "działań marketingowych" to nie wiedza tajemna, wręcz przeciwnie dość prosta.
Od jakiś dwóch lat kontaktując się z firmami powtarzam decydentom, żeby weryfikując oferty „trenerów” bazującym na Google’u lub – co gorsza - na kradzionych treściach zadawali proste w wydźwięku, ale zasadnicze w kontekście logiki biznesowej, pytanie: co jest w Pani/-a ofercie, czego nie znajdę w Internecie? I drugie techniczne: Proszę pokazać licencję dot. prezentowanego szkolenia, ew. potwierdzone notarialnie prawa autorskie do niego albo złożyć deklartacje na pismie, że Pan/-i posiada copyright (najlepiej pod rygorem bardzo wysokiej kary).
Bardziej głupiego pytania nie możesz już podsunąć. To jest tak samo jak byś kazała kierowcom rajdowym jeździć na maluchach, żeby nie korzystali z nowinek.
Obawiam się, że bardziej nielogicznego, a przez to bezrefleksyjnego przykładu nie mogłeś już podać…
Otóż, kierowca rajdowy może jeździć najnowszym modelem samochodu, ale tak długo… jak tego auta nie ukradł. Kierowca, a częściej jego sponsor jest oficjalnie posiadaczem (właścicielem) tego samochodu, niezależnie jak bardzo nowego.
Ale trafiłeś z tym przykładem… ;-))) A może spróbuj jeszcze raz podać jakiś przykład, tym razem jednak korespondujący z tematem.
Szkoda czasu.

Poza tym rozumiem, że dla Ciebie takim mądrym(?), wypełnionym intelektualnie pytaniem, zadawanym przez Twoich klientów są następujące: „Co nowego Pan ściągnął z netu?” albo „Jaką książkę, kupioną w Empiku, ostatnio Pan dla nas skserował”? ;-)
Mam co raz większą pewność, że mało rozumiesz. Zaczynam mieć wątpliwości czy kiedykolwiek rozmawiałaś z klientami na tematy w których się wypowiadasz. Robisz za dużo błędów w myśleniu i co raz częściej pojawiają się przykłady teoretyzowane. Ale co tam.

Wiesz, no jest gdzieś granica śmieszności. Jeśli robisz furorę w PPHU pirackimi treściami, to mnie tym nie porwiesz. A może spróbuj pójść do poważnej firmy i powiedzieć, że wśród Twoich nadrzędnych ”kompetencji trenerskich” jest umiejętność… bazowania na treściach osób trzecich. ;-)
Dziwię się, że masz taką lekkość w lekce sobie ważeniu podstawy gospodarki czyli PPHU oraz sugestii jakoby te firmy korzystały z "pirackich" jak to określiłaś treści.
Aneta czy Ty nadal pamiętasz co chcesz uzyskać poprzez swoje wpisy? Do czego chcesz mnie przekonać lub co udowodnić - bo ja nie rozumiem. Ciskasz na lewo i prawo dziwne insynuacje, niczym nie poparte tezy, wręcz obrażasz min moich klientów (na tym punkcie jestem bardzo czuły).
Co chcesz osiągnąć?

Sądzisz, że tylko Ty masz Internet???? Może masz najszybszy, może masz zniżkę kserując książki w lokalnym punkcie ksero, ale to wszystko jest ekstremalnie wsteczne! Naprawdę nie rozumiesz tego??? Nie próbowałeś kiedykolwiek zastanowić się sam, poobserwować i na bazie WŁASNYCH przemyśleń wykreować SWOJE rozwiązania? Nigdy nie miałeś takiej potrzeby? Zawszy tylko: Internet i punkty xero???? ;-)))
Ja nie rozumiem treści, którą piszesz. Bo nie wiem o czym piszesz. Punkt ksero dość często, szczególnie jak mam kilka szkoleń w jednym terminie - oszczędność czasu.
Aneto nawet początkujący trener nie kseruje książek, częściej wykładowcy i studenci. Obawiam się, że Twoja wiedza nt. szkoleń i trenerstwa jest właśnie na poziomie studenta. Wszak przykłady biorą się z naszego życia.

I jeszcze jedno: znam co najmniej pięć firm w samej Wa-wie, które również promują model egzekwowania na piśmie deklaracji o posiadaniu praw autorskich i/lub licencji do metodologii (konceptu). Po prostu trzeba eliminować ludzi niemyślących. To nasz imperatyw.
Ale jakich firm? I co oznacza promują model? No i na koniec: tekst powyżej jest do tematu?...
Co więcej, Twoja wypowiedź pokazuje brak wiedzy nt., praw autorskich. Nie kompromituj się takimi stwierdzeniami.
W temacie praw autorskich mogłabym Cię wiele nauczyć. Tak „rewolucyjnych tez”, jakie wypisujesz w tym temacie dawno nie czytałam. A przy okazji wiesz, jak zarejestrować prawa autorskie w Polsce? Proszę, podaj konkretne kroki. Zaimponuj mi. ;-)
Nie wiem. Naucz mnie. Żebyś nie miała wątpliwości piszę to bez sarkazmu i złośliwości.
Tylko jak już będziesz pisała to proszę podawaj podstawę prawną. Ja skorzystam a inni pewnie też. Do dzieła!

Na marginesie proszę Aneto przedstaw mi coś co zrobiłaś tylko ty - bez wpływu z zewnątrz. Wymyślone od początku do końca tylko przez Ciebie.
Aż nogi mi drżą w oczekiwaniu na Twoją odpowiedź.
Po raz kolejny sam publicznie udowadniasz, że nie masz bladego pojęcia o prawach własności intelektualnej.

Nawet nie wiesz, że kiedy tworzysz pewne rozwiązania będąc etatowym pracownikiem firmy, jeśli w umowie nie zapisano inaczej, właścicielem dzieła, rozwiązania, opracowania staje się … firma, a nie jej autor. To taka podstawowa wiedza, ale widzę, że nawet tego nie widziałeś. Zainwestuj może w jakieś szkolenie. Z tego, co wiem nawet tzw. unia oferuje coś w tej kategorii. :- )
Banał. W dodatku nie związany z moim pytaniem.
A jako firma WSZYSTKIE oferowane przez nas ROZWIĄZANIA są od A do Z w całości nasze!!! (nie znajdziesz ich w net’cie) lub – tak, jak w przypadku Doroty – mamy do niech kupioną licencję (ew. mamy wymianę barterową: koncept za koncept).
Banał, oczywiście nie związany z moim pytanie.

A co stworzyłam? Z ponad 30 technik IMP (w researchu), ponad 20 są mojego autorstwa. Gdybyś nie wiedział czym jest impulsing w researchu, skorzystaj z… Google’a. Akurat tym razem będzie to wyjątkowo zasadne. ;-)
To są Twoje czy firmy? Bo jak firmy to nie jest to odpowiedź na moje pytanie.

A co Ty - wzięty trener stworzyłeś osobiście? Jaka prawda przynależy li tylko i wyłącznie do Ciebie? Czym zrewolucjonizowałeś polski konsulting? Postaraj się udzielić precyzyjnej odpowiedzi. Chociaż, znając Twoje podejście do własności intelektualnej, spróbuj w odpowiedzi chociaż poimprowizować...
Widzisz Aneto jak to jest śmiesznie na tym świecie. Jesteś Ty, która ciskasz się i silisz abym ja i pewnie też inni zobaczyli w Tobie harpię biznesu i "reserczu" z potężną wiedzą i kompetencjami. A jak schodzimy do konkretów to się robi blado a bo wszystko firmy bo tam pracujesz, a bo PPHU to oszuści, a to trenerzy słabi, a to rekruterzy inni są denni a to rynek farmaceutyczny wyprowadziłaś na prostą w Polsce.
Odpowiem ci na Twoje pytanie w prosty sposób:
Moje jest wszystko co stworzyłem w swojej firmie od 2003 roku. Jest moje bo jest moje. Bez prężenia się i pompowania żył na szyi. Programy, ćwiczenia, scenki, gry strategiczne x 2, materiały, sposób prowadzenia szkoleń. I to wszystko wyobraź sobie jest moje. Nawet program szkoleniowy z "reserczu" :) Cudowne są Twoje makaronizmy.
Jak pisałem powyżej skoro pytanie jest idiotyczne to i odpowiadających sensownie raptem 2-3%.
Czytając o tych Twoich kontaktach z prezesami, decydentami, firmami z budżetami większymi niż polskie PKB zaczynam podejrzewać, że (ujmę to delikatnie) koloryzujesz.
Wiesz, skoro dla Ciebie „zaskakującym” jest to, że… firma konsultingowa może tworzyć własne rozwiązania i jeszcze na nich zarabiać, to jeśli napiszę Ci, że np. policjant może schwytać złodzieja, to pewnie – przez analogię - zupełnie tego nie kupisz. ;-)))
Nie rozumiem wypowiedzi. To o co ci chodzi?

Natomiast Ty, Arturze, z każdym zdaniem udowadniasz, że jesteś… Królem polskich PPHU. Nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości. I to absolutnie bez nomen omen koloryzowania. ;-)
Niestety nie. Ale uwaga, oddałbym dużo aby tak było. Co więcej będę nad tym bardzo ciężko pracował aby stać się królem PPHU. Jestem ciekaw czy wiesz dlaczego w uzasadnieniu rynkowym?
Nie sztuką znaleźć treści w internecie Aneto,
Rozumiem, że osiągnąłeś mistrzostwo w... przeszukiwaniu Internetu. ;-) A rozwiniesz się jeszcze w tym temacie? Sądzisz, że tylko Ty masz Internet w Polandii? Napisz, czy lepiej ściągą się nocą, czy przepustowość zdecydowanie rośnie nad ranem? Porwij Grupę tą swoją "ekspertyzą". ;-)
A to w temacie? Bo pocięłaś moja wypowiedź na kawałeczki i coś piszesz do poszczególnych jej części - ale nie rozumiem w jakim kontekście.
Jeśli chodzi o przeszukiwanie internetu - rzadko, częściej książka. Jeśli chodzi o internet twoje wyobrażenie jest lekko przestarzałe, teraz internet "chodzi" tak samo w nocy jak i w dzień.
Pomogłem?
sztuką jest zrozumieć a najtrudniejsze zastosować w praktyce.
Arturze, prawdy biznesowe w Internecie są tak „wyjątkowe”, że według mnie lepiej…. trzymać się od nich z daleka (znowu mój ulubiony, „kultowy” już przykład z nazwą Grupy REKRUTACJA I SELKCJA). Pomijam już fakt, że rzeczy z tzw. górnej półki nigdy nie są dostępne w Internecie. W sieci jest mnóstwo wyświechtanych prawd, które są tak odkrywcze, że… aż śmieszne.
Dla mnie wzorcem są opracowania np.: McKinsey, BCG, IESE, HBR lub amerykańskie i brytyjskie Fora.
Ale, idąc Twoim tokiem myślenia, przywołane powyżej firmy to dopiero potrafią "se" ściągnąć z netu. ;-)
Nie sadzisz? ;-))))
Nie wiem co sądzić o tym co napisałaś w kontekście mojego tekstu. Bo ja pisałem o zastosowaniu w praktyce a Ty o forach zagranicznych i swoich wzorcach.
W innym przypadku po przeczytaniu książki o tym jak zarobić pierwszy milion już byś go zarobiła - a zakładam, że jeszcze ci to trochę zajmie.
Widzisz, nawet założyć właściwie nie potrafisz… ;-)

A co do książek o biznesie - kiedy ktoś działa w biznesie i… pisze książkę w tym samym czasie, przynajmniej dla mnie jest po prostu niewiarygodny (lub mało pragmatyczny). Bo kto, myślący logicznie, sprzeda swój know-how bazując na tantiemach, zamiast na sprzedaży wiedzy w formie wielomilionowych komercyjnych kontraktów z firmami???
Taką książkę można napisać wspominkowo, po latach, ale wówczas te treści – mówiąc delikatnie – nie do końca będą na czasie.
Wiesz, uważam, że proste jest piękne i skuteczne. Jednakże swoją powyższą wypowiedzią sprawiasz, że muszę zweryfikować swoje podejście.
Aneto, ja pomijam, że chcesz, nie potrafisz, nie umiesz zasad biznesu, że jak coś jest sprzedawane to jest i kupowane (za wyjątkiem książki Jarosława Kaczyńskiego). Ale Twoja teza o sprzedawaniu swojego know-how a nie książek jest wręcz powalająca.
A nie wzięłaś pod uwagę, że dana osoba robi i jedno i drugie lub robiła jedno a teraz drugie, albo chce robić jedno ale zaczyna od drugiego? No przecież podobno znasz się na "działaniach marketingowych". A tu dwója ze strategii, czy tam jedynka bo chyba teraz są jedynki.
Doroto, bardzo cieszę się, że są jeszcze takie Osoby jak Ty, w tym kraju.
To już cieszysz się z dwóch osób w tym kraju - dodając pewnie siebie samą to już 3. Sukces.
Tak, wyjątkowo przyznaję Ci rację. Kawa z Dorotą to przyjemność sama w sobie, bo Dorota myśli, zachowuje się fair i ma w życiu zasady.
Nic tylko chwalić.

Podam Ci inny przykład: bardziej cenię sobie prostego człowieka, który (nie lansując się nadmiernie) jeździ autobusem, kasując uczciwie bilet niż „eksperta”, który śmiga Bentleyem… skradzionym z czyjegoś garażu.
No tak już mam, ale nie jestem pewna, czy to rozumiesz...
Przykład dość karkołomny i nie rozumie. Wyjaśnij mi proszę.

Niemniej przyznaję takich Osób, jak Dorota jest faktycznie bardzo niewiele.
I na koniec: czytając ten Twój „Manifest Pokrzywdzonego przez Los” nabieram przekonania, że chyba zwyczajnie przeszarżowałam z tymi trzema procentami… ;-)
Manifest pokrzywdzonego? a skąd taki wniosek? Wiesz zastanawiam się, jak prowadzisz rekrutacje skoro masz tak potężnie rozwiniętą gotowość do nad interpretacji, wyciągania wniosków i ocen na podstawie swoich własnych nadinterpretacji. Jak prowadzisz rozmowę z kandydatem w sytuacji gdy kluczową dla ciebie jesteś Ty sama.
Zarzuciłem rekrutację dawno temu i tylko słyszałem i czytałem o tym, że rynek rekrutacji jest słaby w Polsce. Nie uważasz, że potwierdzasz owe "wieści" z rynku.
W punktach dla ułatwienia:
1) Pocięłaś moje wypowiedzi na zdania i odpowiedziałaś na nie w znanym tylko sobie kluczu i kontekście. Aż boje się pomyśleć co się dzieje podczas rozmowy rekrutacyjnej. Chyba, że tu to tylko poza.
2) W mojej opinii nie tylko obrażasz rozmówce jako osobę, ale również to co zrobił (nawet nie wiedząc co zrobił) oraz jego klientów czy pracowników.
3) Starasz się na wszystkie sposoby (łącznie z pkt 2) udowodnić swoją wiedzę i kompetencje - a wiedz, że im bardziej próbujesz udowodnić, że wiesz tym bardziej udowadniasz, że nie wiesz. Przykłady powyżej i w innych wypowiedziach.
4) Tracisz kontrolę nad tym co chcesz przekazać a tym co piszesz a tym jaki jest temat dyskusji - czyli niezły bałagan.

Odpowiedz mi Aneta, czy zakładając, że dyskusja ma doprowadzić do jakiego wyniku sądzisz, że taką postawą coś zyskujesz po za zniechęceniem swoich rozmówców? Czy biorąc pod uwagę dyskusje w których brałaś udział i ilość osób, które zwyczajnie sobie odpuściły albo przeszły do sabotażu, nie sugeruje ci, że coś jest nie tak?
Czy zwyczajnie nie widzisz tego jak i co piszesz?

Po mnie próby obrażania, czy insynuacje o braku kompetencji spływają. Szkoda mi czasu na udowadnianie. Mogę z Tobą dyskutować na każdy temat bez względu na to jak bardziej potniesz wypowiedzi i nie trzymasz się głównego wątku - ale nikt ci jeszcze nie powiedział, czy napisał, że zwyczajnie jesteś męcząca a prezentowany styl dyskusji przypomina (jakby to określić delikatnie) błotko przed trzepakiem?
Fascynują mnie takie przypadki jak Twój co tylko oznacza, że czas zacząć myśleć nad doktoratem:) nawet mam temat:) Zainspirowałaś mnie to jest wartością nadrzędną tej dyskusji dla mnie.

Miłego
Jan D.

Jan D. nie wszystko na raz
- mam ochotę na
zmiany

Temat: Efektywność szkoleń - jest jak Yeti czy można je mierzyć?

:-)
To zależy od celu i zakresu szkolenia.
Cele mogą być różne.
jako odbiorca szkolenia mogę je ocenić zadając sobie proste pytanie - i co ja (!) ma z tego ? np. nowe kontakty, nowi ludzie, nowe podejście do konkretnego zagadnienia, dobrze spędzony czas etc.
jako zlecający szkolenie to samo zadam sobie pytanie - i co ja mam z tego ?

Przekornie to pytanie powinien zadać trener co chcesz mieć z tego szkolenia ? Komu uczestnikowi, zlecającemu.
Jak powinien postępować dalej - nie jestem trenerem - moim zdaniem - trener oprócz oczekiwać powinien coś dodać od siebie, tak aby na rynku miał wyróżnik tego naj ....

Odpowiadając na pytanie czy efektywność szkoleń można mierzyć - z pewnością tak tyle tylko, że miarą osbób zainteresowanych szkoleniem tj. uczestnika i zleceniodawcy
Artur Kucharski

Artur Kucharski Zajmuję się rozwojem
ludzi i firm

Temat: Efektywność szkoleń - jest jak Yeti czy można je mierzyć?

Jan D.:
:-)
To zależy od celu i zakresu szkolenia.
Cele mogą być różne.
jako odbiorca szkolenia mogę je ocenić zadając sobie proste pytanie - i co ja (!) ma z tego ? np. nowe kontakty, nowi ludzie, nowe podejście do konkretnego zagadnienia, dobrze spędzony czas etc.
jako zlecający szkolenie to samo zadam sobie pytanie - i co ja mam z tego ?

Przekornie to pytanie powinien zadać trener co chcesz mieć z tego szkolenia ? Komu uczestnikowi, zlecającemu.
Jak powinien postępować dalej - nie jestem trenerem - moim zdaniem - trener oprócz oczekiwać powinien coś dodać od siebie, tak aby na rynku miał wyróżnik tego naj ....

Odpowiadając na pytanie czy efektywność szkoleń można mierzyć - z pewnością tak tyle tylko, że miarą osbób zainteresowanych szkoleniem tj. uczestnika i zleceniodawcy
Słuszna sugestia. Rozmowa o szkoleniu powinna zaczynać się od słów - jaki jest cel szkolenia? Tylko, że zazwyczaj jest za mało czasu, za słaba siła przekonywania lub brak świadomości, że szkolenia można mierzyć pod kątem efektywności.
Barbara Skowrońska

Barbara Skowrońska New Business
Manager, WORKTRUST
SP. Z O.O

Temat: Efektywność szkoleń - jest jak Yeti czy można je mierzyć?

też zawsze zastanawiałam się nad efektywnoscią szkoleń dla pracowników. Jedne przynosiły lepsze efekty, inne gorsze. Póki co, w mojej opinii, najlepszy efekt w naszej firmie przyniosło szkolenie w formie e-learningowej. Zarząd wykupił abonament do aplikacji MEMINDER - my jako pracownicy mamy dostęp do informacji, aplikacja może być ściągnięta na telefon, pytania się powtarzają, dzięki czemu łatwo nam jest zapamiętać odpowiedzi i wykorzystać je później z dobrym efektem w pracy :)

Następna dyskusja:

Wnioski, zmiany, postulaty ...




Wyślij zaproszenie do