Temat: Czy trener, doradca, menedżer musi wiedzieć więcej?
P.S. dwÓch, bo mam mordercze instynkty :P
Jak widzisz nie wiedza o dwÓch (zarówno moja jak i automatycznego edytora tekstów) nie jest wystarczająca. Niestety posiadam pewną dysfunkcję, która uniemożliwia mi nabycie kompetencji poprawnej implementacji tej wiedzy. Mam nawet na to papier, który solennie potwierdza, że wielokrotnie testowano mnie z wiedzy, wykonano tysiące ćwiczeń korekcyjnych, a ja nadal nie nabywam tej umiejętności. Werdykt jest - że pewnie nie nabędę nigdy. Kilku mundrych więc uradziło, że może lepiej nie skupiać się na tym obszarze, gdyż zbytnie kładzenie nacisku na ten obszar zarówno wiedzy jak i kompetencji (której nie mogę nabyć) uniemożliwi mi rozwój w innych obszarach. Dopiero rozwinięcie innych kluczowych umiejętności umożliwiło mi efekt kompensacji owej ułomności. Zaowocowało to między innymi tym, że miałem szansę ukończyć edukację na poziomie wyższym niż zawodowy. Było to możliwe tylko dla tego, że miałem "glejt" wskazujący by w moim przypadku skupiać się nad zawartością treści a nie nad nią samą (co dało mi szansę pracować w tym obszarze, w którym mogę odnieść sukces).
Cóż zaś ma ten pretensjonalny wywód mój do twojej równie pretensjonalnej uwagi Agnieszko z tematem wątku? Otóż moja droga, osoby, które to dostrzegły kompletnie nie miały wiedzy (zwłaszcza w owym czasie) jak to jest być mną, radzić sobie z tą sytuacją na co dzień, ale na szczęście wykazały się wystarczającą dozą wyobraźni, żeby stwierdzić, że "nie warto kopać się z koniem". Warto zaś postawić na atuty (i je rozwijać) licząc na to, że przyniesie to co najmniej dobry (w tym wypadku rekompensujący) skutek. Wiedzieć tego jednak w owym czasie nie mogły.
Dziś czasy są inne. Wiedza o dysleksji jest powszechna, nie tylko wśród nauczycieli, pedagogów czy psychologów rozwojowych. Wiedza ta jednak ludziom nie przeszkadza w nieustannym uwagowaniu mnie... i nawet gdy ripostuje, że leży to poza moimi możliwościami (czasami nawet poza możliwościami edytora tekstu, którego potrafię jak widać zaskoczyć!) lekceważą tą biologiczną niemożność nabycia owej kompetencji, wykpiwiając mnie, że wyraźnie muszę mieć braki w edukacji (czytaj wiedzy). Dysleksja jest zaś tylko wymówką mającą przykryć mój "ogólny brak inteligencji i oczytania" (cytat którym mnie onegdaj uraczono - WTF?). Frustrujące...
Nie bierz, jednak tego co napisałem powyżej zbytnio do siebie. Cała bowiem ta sytuacja sprowokowała mnie by zabawić się nią w konwencji tematu wątku. Niuansując z pozoru błahą kwestię ortografii, wiedzy na jej temat i możliwości jej stosowania, chciałem poszukać odpowiedzi nad głównym nas tu intrygującym zagadnieniem czyli: "ile wiedzy posiadać", "co z tego wynika", "jaką to daje przewagę" - bo tak odczytuje pytanie "czy trener powinien WIEDZIEĆ więcej?".
* tekst ten dla pewności przeczytałem 3 razy, przeskanowałem edytorem 2, więc jak są jeszcze jakieś błędy to wyraźnie są one zamierzone - tak być musi i ma zostać :D