Temat: Czy trener, doradca, menedżer musi wiedzieć więcej?
Artur K.:
Zbigniew H.:
A kim jest trener w takim razie?
No i oczywiście skoro pytanie jest źle postawione to jak powinno brzmieć.
Arturze
Świadomie użyłem określenia "wadliwie" bo nie chciałem nadać znaczenia "źle". Wadliwie, a więc z wadą, z usterką. Usterka Twojego pytania polega na tym na co wskazałem. Poza tym wrzucasz do jednego segregatora trenera, menedżera, doradcę, gdzie indziej jeszcze konsultanta. Rozumiem, że dla szerszego adresu i osiągnięcia dyskusji, bo przecież przynajmniej czujesz różnicę między trenerem i doradcą. Przynajmniej mnie trudno jest łączyć te wszystkie role w jednym wątku. Rozdzielenie ról zaś rozwleka mi tekst. Warto by spróbować porozdzielać wątki, ale takich pewnie na GL już pełno, np. odnośnie trenera, coacha.
Tak postawione pytanie prowokuje mnie do banalnej odpowiedzi „nie, nie potrzebuje więcej wiedzy”. Jak mogłoby brzmieć? To Ty je postawiłeś, pewnie z jakąś intencją, więc pewnie wiesz. Dla mnie ciekawsze byłoby np. ”ile i jakiej wiedzy potrzebują …?”
Arturze i Doroto
Ujmuję to w kategoriach roli zawodowej, choć w praktyce pewnie wyjdą z tego serie ról. "Osoba prowadząca szkolenie" staje się wtedy trenerem, wykładowcą, doradcą, coachem, konsultantem, instruktorem, lektorem, animatorem i tak dalej, i temu podobne. Na ile trener jest "pracownikiem wiedzy"? Moim zdaniem mniej niż doradca czy konsultant, a jednak "rynek" umiłował sobie termin "trener". Przy takim snuciu mojej myśli "szkoleniowiec" byłby pojęciowo i zadaniowo nawet szerszy niż trener. To jednak zakładałoby przekazywanie wiedzy jako główne zadanie. I wtedy byłoby dobrze, gdyby by ją posiadał, a jeszcze lepiej by ją umiał przekazywać w sposób przyswajalny dla uczestników. Trener z założenia nie przekazuje wiedzy, choć może wplatać jakieś jej elementy, a bardziej organizuje uczestnikom okazje do uczenia się, najczęściej poprzez doświadczanie. Dopasowuje zarówno stosowane metody i techniki, jak i sposób prowadzenia adekwatnie do przebiegu procesu uczenia się, osadzonego w procesie grupowym. Trening czy warsztat grupowy moim zdaniem wspomaga rozwijanie umiejętności i postaw, a jeśli wiedzę to głównie w obszarze samowiedzy czy samoświadomości uczestników. Inaczej rzecz ujmując, jeśli formułę nazywamy szkoleniem, to prowadzący są nominalnie szkoleniowcami, jeśli ma to być formuła treningu, wtedy potrzebny jest nominalny trener. W takim też sensie trener jednak "pracuje głębiej" niż szkoleniowiec, nawet ten używający metod treningowych. Potrzebuje też innych kompetencji, bardziej skoncentrowanych na osobie, grupie, relacjach, procesie niż na samym atrakcyjnym przekazie wiedzy. W tym sensie więc to "trener" oznacza coś więcej niż szkoleniowiec. Więcej niż doradca i konsultant i tak dalej.
Pytanie dalej - czy szkolenia są tak kontraktowane? Z doświadczenia wiem, że raczej nieczęsto. Jeśli uczestnicy jadą na szkolenie i mają w sobie zgodę na taki kontrakt, a trener prowadzi dla nich trening, to jak sądzę efekt będzie niepełny. Dobrze, jeśli trener ma tego świadomość.
Z doświadczenia jednak wiem też, także doświadczenia w roli superwizora, że ludzie myślący o sobie, że już są trenerami nie zauważają takich detali i próbują robić trening zamiast szkolenia, dziwiąc się przy tym, że uczestnicy nie chcą symulacji, scenek, ekspozycji, analiz osobistych case studies, a więc chcą dostawać „zewnętrzną wiedzę” zamiast angażować się w wewnętrzne doświadczenie, ocenę umiejętności czy postaw i nastawień czy relacji z innymi.
Przy okazji dziękuję za temat i jego ewentualne podtrzymanie w dyskusji. Temat zajmuje mnie od jakiegoś czasu, a dyskusja pomaga mi rozjaśnić sobie w głowie. Już jestem Wam wdzięczny, że mogę wyartykułować swoje wierzenia.