Temat: Związki Zawodowe w Spółkach
Piotr Górny:
Jak bardzo wchodzimy w idee z Toyoty... tak niewiele trzeba by posłuchać kilku drobnych, ale dobrych rad i zamiast sypać trociny by podłoga nie była śliska... naprawić wyciek oleju.
pięknie napisane ale te proste rewolucyjne pomysły rzadko kiedy mają coś wspólnego z rzeczywistością
Właśnie z ostatniego powodu, który podaje. Rozmiar przedsiębiorstwa.
Maksymalny efektywny rozmiar przedsiębiorstwa to kilkanaście osób, wszystko powyżej to już formy koncentracji kapitału, gdzie wymagani są na każdym szczeblu wysokiej klasy podoficerowie (kadra średniego szczebla).
W 40mln społeczeństwie ludzi o takich kompetencjach wystarcza na zbudowanie zaledwie kilku takich struktur.
Tyle że o budowaniu firm małych, rodzinnych i odczepieniu się od nich z podatkami można truć i truć... by utrzymać władzę konieczni są sponsorzy, a tych gwarantują tylko nieefektywne koncentracje kapitału, czyli bank musi zatrudniać nie pięć osób (jak na Jersey) tylko kilka tysięcy.
Przykład kopalni, stoczni, poczty, telekomunikacji nie wymaga już nawet komentarza.
Ryba psuta jest od samego początku i do tego celowo. Ponieważ popsute ryby w przeciwieństwie do zdrowych dobrze dają w mętnej wodzie.
Model ZZ też jest różny, zależnie czy mamy koniunkturę, czy rynek nurkuje.
tu się nie zgodzę - akurat koniunktura nie jest podstawowym czynnikiem wpływającym na zachowana związków. jest wiele przypadków, w których ZZ mają kosmiczne żądania w firmach które toną
To oczywiste, zarządy i wierzyciele też dopiero wtedy mają kosmiczne żądania i jest to całkowicie logiczne. Należy zabrać ile się da w takim momencie, ponieważ dla danej firmy nie ma już żadnego "później".
Nie widzę powodu, żeby wierzyciele (pracownicy, którzy mają umowy są wierzycielami, firma ma wobec nich zobowiązania jak oni wobec firmy) mieli zachowywać się w różny sposób tylko dlatego, że jedno nazywani są bankiem, a drudzy związkiem.
Jest to podział łupów z tego co zostało i jest to uzasadnione, ponieważ nie będzie już żadnych późniejszych dochodów a swoje interesy każdy musi zabezpieczyć (do tej pory zabezpieczała to firma swoim istnieniem).
Ja rozumiem że mamy pewną uzurpację prymatu kapitału nad pracą, ale pragnę zwrócić uwagę, że pracownicy od powstania firmy, co miesiąc kredytują firmę wkładem pracy na miesiąc, natomiast co do ubezpieczeń kredytują firmę (otrzymującą pożyczki i kredyty właśnie z inwestycji ubezpieczeniowych i oszczędnościowych) na czas nieokreślony.
Z punktu widzenia ZZ jest więc całkowicie zasadne aby w zamian za świadczenie kredytowania bez zabezpieczeń otrzymać stosowną marżę i prowizję. Ryzyko kosztuje.
--------------------------------------
Ja może trochę głupa palę, ale prowadziłem negocjacje po obu stronach płotu, wreszcie też jako mediator i moderator, a do tego jestem księgowym i prowadzę kilka dużych przedsięwzięć stąd mogę uzasadnić tezy każdej ze stron, ponieważ są one zasadne.
Natomiast siadając do rozmów interesuje mnie najbardziej kto pod co gra, ponieważ dobro "przedsiębiorstwa" niekoniecznie jest dobrem "pracowników" (co umiemy sobie wyobrazić), ale często nie jest też w interesie właściciela, udziałowców, części udziałowców, a najgorzej gdy wśród pracowników rozbieżny z resztą jest interes średniego szczebla (to już gwarancja upadku firmy).
To co widać z zewnątrz niekoniecznie jest tym o co kto walczy.