Temat: Po co ludzie idą na studia, jak się do studiowania nie...
Dariusz G.:
Całkiem możliwe. Dla mnie studia to nauka, w tym praktyczna, często ciężka. Przynajmniej za moich, nie tak znowu dawnych czasów, na ogół tak bywało. Jednakże możliwe, że dla większości obecnie studiowanie to lans, bans i miłe spędzanie czasu bez zbytniego wysilania się.
Dodaj jeszcze - "ojce dali"... I będziesz miał przekrój studentów. Rozumiem, że za twoich czasów, wszyscy wiedzieli doskonale, na które studia pójść, doskonale w wieku 19 lat mieli sprecyzowany pogląd na życie...
Wybacz, ja tam sobie wróciłem, kolejne sobie robię - powiedzmy dla zabawy i własnej satysfakcji. Bo lubię.
Ale nadal w każdej grupie potwierdza się, że jest 10-20% zaangażowanych ludzi i takich, którzy wiedza, że im się przyda, a 80 do 90, takich którzy traktują studia jako formę fajnego spędzenia czasu.
Może to skrzywienie prywatnej...
Oczy tej rudej mnie urzekły :P. Generalnie urzeka mnie to, czego oczekuję na danym stanowisku/obszarze kompetencji i są to najróżniejsze rzeczy. Ot przykład niezwiązany - jak mi ktoś napisze, że w ramach hobby organizuje rajdy konne od paru lat, to będę wiedział, że z większością spraw organizacyjnych z bardzo dużym prawdopodobieństwem sobie poradzi. Ale tego samego o absolwencie "organizacji i zarządzania" niestety na podstawie li tylko i wyłącznie dyplomu powiedzieć nie mogę, bo co z tego że "studiował" organizację?
Widzisz, uwielbiam Schopenhauera i jego erystykę. Jest doskonałym narzędziem alarmowym, przed manipulacją w dyskusji.
Przeczytam twoją powyższą wypowiedź, tak, jak wygląda:
Zestawienie osoby z umiejętnościami i doświadczeniem vs zestawienie osoby tylko z wiedzą teoretyczną.
O co ty mnie pytałeś? I czy naprawdę podałeś warianty w uczciwy dla dyskusji sposób?
Dlaczego nie zestawiłeś w tym przypadku osoby z praktycznymi umiejętnościami w zakresie który cię interesuje, z osobą która ma umiejętności inne, ale szersze. Dla mnie to byłby ciekawszy przypadek i nie miałbym wrażenia albo manipulacji, albo uważania mnie za kretyna. teraz takie mam, ale nie wiem, w którą stronę się bardziej skłaniam.
Przy okazji, jak cię urzekły oczy rudej, to zastanów się, czy nie da się "wizytówki" firmy zmienić. Może urzeką też klientów ;-))
Książkę to każdy może przeczytać. I teraz mamy klasyczny podręcznikowy przykład. Kogo weźmiesz?
a) Jana co od 5 lat organizuje rajdy konne
b) Zuzę co 5 lat studiowała organizację
c) Wiolę co 5 lat studiowała i w trakcie studiów zorganizowała samodzielnie 2 spore eventy?
Oczywiste jest, że wybór będzie między a) i c) (nie uwzgledniając oczywiście całej masy innych czynników i zakładając, że szukasz kogoś, kto sobie poradzi a nie będzie "próbował"), o ile patrzysz tak jak mówisz na kompetencje. Zuza niestety odpada, bo zapewne "studiowała dla studiowania". Co za pech.
Inny przkład pomijający interesujące Cię kompetencje:
a) Jan po 5 latach studiów mówi, że z organizacją praktycznie nie miał doczynienie, ale pokazuje, że ma świetnie opanowany pakiet biurowy, zna jedną czy dwie aplikację do zarządzania czasem, potrafi porozmawiać o workflow, pracy grupowej oraz aplikacjach do ZP, a do tego zna nieźle angielski/rosyjski/nimiecki *) niepotrzebne skreślić
b) Zuza po 5 latach studiów mówi, że z organizacją praktycznie nie miała doczynienie, ale do tego nie potrafi wysłać maila, nie potrafi przetłumaczyć 2 zdań z korespondencji, na hasło "projekt" robie taaaaaakie wielkie oczy.
To kogo weźmiesz? Jana czy Zuzę? I o tym jest ten wątek.
Nie, nie o tym. Schopenhauer, erystyka, kolejne prawidło. Rozwijasz umiejętności i kwalifikacje ludzi w sposób, który nie wynika w żaden sposób z wcześniejszego,
Zmartwię Cię. NIGDY nie patrzę na wykształcenie, tylko na potencjalne i rzeczywiste umiejętności. Wydaje mi się, że jednak nie potrafisz tego zrozumieć, więc wytłumaczę.
Nie mnie martwisz. Bo nie ja wydałem kasę na tą rekrutację.
Mam wrażenie, że w tym przypadku powinieneś sam się zmartwić. Bo to, że odezwała się taka grupa ludzi, którzy nie spełnili kryteriów rekrutacji, w aż tak przeważającym stopniu, to nie jest absolutnie mój problem.
A juz na pewno to, że jesteś w stanie powiedzieć wiele o innych czynnikach, których nie wymagałeś, aż tak dużo.
Osobiście - w wielu podobnych sytuacjach błąd był po stronie rekrutujących, albo na etapie ogłoszenia, albo na etapie wstepnej fazy.
I tyle... A zajmować się tym, to moim zdaniem nie po to, żeby pokazać, jak to się dziś ciężko rekrutuje, bo masa ludzi z wyzszym wszędzie aplikuje....
Tylko szukałbym celu dyskusji w tym, co zrobić, żeby nigdy więcej...
Teraz temat o którym na początku. Po jakich uczelniach są ci ludzie? I ile w ich programie nauczania (tych uczelni) jest:
1. Excela w analizach
2. Angielskiego handlowego
A ile uważasz powinno być na kierunkach typu ekonomia, administracja, zarządzanie, marketing, statystyka, etc.? Zero?
Pisałem o uważaniu, czy o tym co jest? Jeśli w liście motywacyjnym nie mam nic na temat excela, a w CV tym bardziej, sorki, wywalam i nie doktoryzuję się nad tym, czy mogłobyć... czy nie... Bo są dwa wyjścia:
1. Nie było nic i blask miał przyćmić
2. Było, ale gośc nie potrafi napisać o tym, albo nie czuje sie mocny
W obu przypadkach idziemy w kierunku "gotowych" do nauki. A takich zdaje się nie potrzebowałeś.
Czyli wracam na podstawie dyskusji (więc może być obarczone błędem) do stwierdzenia - rekrutacja skopana, a nie ludzie przeginają.
I czy przypadkiem nie jest tak, że na studiach się studiuje? A w szkołach i na kursach uczy?
Przypadkiem nie jest. Chyba, że się idzie do wyższej szkoły tylko w celu uzyskania ładnego papierka. Ale to wracamy do kwestii szukania łatwych wymówek.
Ogólnie to mam bardzo silne wrażenie, że wiele osób stających w tym wątku w obronie owych "absolwentów" i studiów "dla studiowania", próbuje usprawiedliwiać zwykłe ordynarne lenistwo.
Ja usiłuję przekonać, że tak jak student niekoniecznie na studiach z zarządzania ma excel, tak człowiek po studiach w sumie technicznych i z takim przeważającym doświadczeniem, niekoniecznie musi się znać na rekrutacji - sztuczkach i kruczkach.
Mam prośbę, nie odbieraj tego personalnie. Bo nie jest to przytyk do ciebie, a wskazanie gdzie może być źródło błędu.
A dyskusja dalej może sie potoczyć w kierunku:
a) dalszej próby manipulacji parametrami rekrutacji i kandydatów
b) prywatnego pogrywania i dogryzania
c) zastanowienia się nad problemem i podyskutowania o nim.
Ja wybieram C. Przy a i b, odpowiem na personalne. Ale wątku nie będę kontynuował. Szkoda mi czasu. Paradoksalnie siedzę nad modelem kompetencyjnym, na którym składam ścieżki rozwoju ;-))
EDIT: literówka
Grzegorz K. edytował(a) ten post dnia 29.11.11 o godzinie 15:05