Temat: nadgodziny to frajerstwo?
Łukasz K.:
Artur nie dokońca zgadzam się z tym, że to pracownik psuje rynek przystając na nieodpłatne robienie nadgodzin.
Nie dokońca - czyli w większości się jednak zgadzasz? :)
A poważniej, to oznacza tylko tyle, że rynek już jest zepsuty - jeśli nie masz nic do powiedzenia. Myślę, jednak, że od 1989 roku masz coś do powiedzenia. I ludzie często to mówią.
Taki prosty przykład.
Załóżmy, że np. zostajesz dłużej w firmie, aby dokończyć pisanie programu na komputerze. Firma udostępnia Ci zasoby - prąd: do kompa, światło, ogrzewanie, czajnik, woda, itd. itp. - za to wszystko ktoś płaci. Czy sądzisz, że gdyby ta Twoja praca za darmo nie opłacała się firmie, to chętnie udostępnili by Ci te zasoby?
Łukasz K.:
Często jest to sytuacja, w której pracownik nie ma nic do powiedzenia 9 znaczy się jedyne co może zrobić to olac obowiazki lub zwolnić się).
Zwolnienie się nie jest "olaniem obowiązków", ani kolegów, ani firmy. Co najwyżej na skutek olania obowiązków można zostać zwolnionym. Wszak gdyby Ci się opłacało (+ gdybyś się spełniał zawodowo, szanowano by Cię, itp.) to byś tego wszystkiego nie "olewał" i byłbyś lojalnym pracownikiem przez lata - czyż nie?
Na szczęście, masz tzw. wolny wybór, a ponieważ jesteś istotą myślącą logicznie wybierasz to, co dla Ciebie lepsze.
Oczywiście, też znam to z (polskiego) doświadczenia, wmawia Ci się wtedy, że olewasz, że to Tobie nie zależy, i inne takie.
Łukasz K.:
Z doświadczenia wiem, że zdarza się iż w umowie masz zadaniowy
tryb pracy (wg prawa 8 godzin dziennie przez 5 dni w tygodniu) a pracodawca czyta to w taki sposób, że wrzuca na ciebie tyle
zadań ile mu się podoba i tłumaczy, że przecież masz zadania do > wykonania więć biedaku siedź w pracy tak długo aż się obrobisz :))
Rozumiem co masz na myśli.
Też się leczyłem przez jakiś czas z takiego myślenia z moim (polskim) podejściem do pracy w Irlandii.
Tam wytłumaczono mi jedną prostą zasadę: zrobisz tyle, ile zdołasz. I tego sie trzymałem - i to jest dobre.
Marcin K.:
Można by tu przywołać określenia biblijne gdzie napisano, że praca to kara za grzech pierworodny, czym zatem są w tym świetle nadgodziny...
A Konfucjusz powiedział: rób to, co lubisz, a nigdy nie będziesz musiał pracować.
Ale tak poważnie. Wg mnie nadgodziny mogą się zdarzyć ale jeżeli są normą to świadczy o złej pracy pracownika albo jego przełożonego.
A wg mnie tak normalne godziny pracy jak i nadgodziny sa bardzo dobre - pod warunkiem, że (filozofując lekko) jest zachowana zasada: win-win, a nie: firme (czyli komuś konkretnie) się opłaca, a pracownikowi nie
Tomasz P.:
Co w przypadku gdy nie ma możliwości zmiany pracy ...
To jest sytuacja beznadziejna, podchodzi pod niewolnictwo i o ile mi wiadomo nie występuje w Europie.
Taka możliwość zawsze istnieje, co nie znaczy, że jest to łatwe.
Sorry, ale znowu króciutki przykład z Irlandii.
Irlandzki Urząd Pracy FAS organizuje ciągle szkolenia dla ludzi, którzy szukają pracy. Czasem są to (niewiele ale zawsze) płatne praktyki, np. gotowanie, kelnerstwo, obsługa AutoCada, instalacja sieci komputerowych, bardzo dużo różnych opcji, w zależności od tego kogo aktualnie potrzeba na rynku pracy. Czasem są to praktyki w firmach, które biorą udział w takich projektach, a biorą - sam szkoliłem kilku łebków, którzy potem dostali pracę w Siemensie, w EMC, VMWare i innych firmach w Cork.
Polskie Urzędy Pracy: co najwyżej dadzą Ci kuroniówkę, ewentualnie skierują na kurs zduna, kołodzieja, czy innego bednarza.
Abstrahuję tu od aktualnej sytuacji na rynkach pracy. Choć i teraz
rząd Irlandzki wspiera tego typu szkolenia dla ludzi, którzy chcą się przekwalifikować, znaleźć pracę.
...a pieniędzy brakuje?
Nie znam nikogo, kto miałby ich za dużo
Tomasz P.:
Znam firmy gdzie nadgodziny są wykorzystywane jako pozafinansowa forma wynagradzania pracowników. Pracownicy walczą o dobrą opinię i starają się bardzo, żeby je dostać.
Czyli, że co w nagrodę możesz zostać dłużej i popracować za darmo? Super!
Marcin Maserak.:
To też można powiedzieć "ładnie brzmi", ale prostych rozwiązań raczej nie ma.
Jest dokładnie na odwrót.
Proste rozwiązania nie tylko istnieją, ale funkcjonują.
Problem w tym, że nie ma ich w Polsce.
To wszystko, co piszecie drodzy koledzy wcale dobrze nie brzmi.
Marcin Maserak.:
Osoby mające wysoko w swoich priorytetowych wartościach materializm, bardzo to cieszyło i korzystały z tego powszechnie, bo dla pracowitych, można było sobie wyrobić drugą pensję, zostając po 2h dziennie i ze dwie soboty w miesiącu.
Dla dorobkiewiczów, takie nadgodziny to świetna opcja.
To jest następny przykład myślenia wyniesionego z głęboko niszczącego socjalizmu.
Wyobraź sobie Marcin, że dzięki temu, czym się tak brzydzisz - czyli temu ohydnemu materialistycznemu zarabianiu np. pracując po godzinach (ale nie za darmo!), będziesz mógł przejść na sensowną emeryturę w wieku lat 50 - i np. podróżować sobie po świecie (tak jak robią to Amerykanie, Niemcy, Australijczycy, UK-czycy), zamiast brać całkiem niepewne nędzne grosze w wieku lat np. 65.
I zastanawiać się czy część Twojej emerytury zeżrą niewydajne kopalnie czy huty.
Kto wie skoro tylko odłożyłbyś pewien kapitał, może założyłbyś własną firmę? Ja też założyłbym swoją i nie musielibyśmy mieć obaj (a pomnóż to przez tysiące) tzw. znajomości czy zagadkowej przeszłości, żeby zaistnieć na rynku, bo ja kupiłbym coś od Ciebie, a Ty ode mnie. Pewnie stworzylibyśmy nowe miejsca pracy, a jak już znudziłoby się nam wygrzewanie na Hawaii, a nasi żydowscy bankierzy pomnożyli nasz kapitał może ufundowałbym szpital, nową operę, uniwersytet itp.
Wykonanie zmian aby to osiągnąć nie jest łatwe, bo nie jest łatwo odstawić socjalistyczną aparaturę podtrzymującą społeczeństwo przy życiu, zamiast wyleczyć "pacjenta" i dać mu oddychać własnym powietrzem ile będzie chciał. Jest to trudniejsze tym bardziej, że żeruje na tym cała ta obsługa tej cholernej apartury - czyli politycy i urzędnicy.
Trzeba mieć jednak nadzieję.
Artur S. edytował(a) ten post dnia 09.04.09 o godzinie 14:34