Temat: Manager mężczyzna Manager kobieta - różne style?
"Mniej ambitne, ale szczęśliwsze
Skoro, jak ciągle słyszymy, dziewczynki na głowę biją chłopców w nauce, to jakim cudem mężczyźni wciąż rządzą światem?
W książce "Sexual Paradox", psycholog kliniczna Susan Pinker przekonuje, że udawanie, iż dziewczynki i chłopcy lub kobiety i mężczyźni są tacy sami, jest bezmyślne i nie służy żadnej z płci. Wbrew naszemu upartemu twierdzeniu, że mężczyźni i kobiety są identyczni – i naszej wierze, że przy podobnych szansach zawodowych będą zachowywać się tak samo – każdą z płci w istocie powodują odmienne motywacje i bardzo różnie reagują one na rywalizację.
Zauważyłam, że znajomi, którzy mają synów, są zdumieni częstszymi u nich problemami z zachowaniem i zdrowiem. Są oni bardziej narażeni na syndrom nagłej śmierci łóżeczkowej, cztery razy częściej cierpią na autyzm i ADHD. Według analizy opublikowanej przez National Academy of Sciences ryzyko ich śmierci w pierwszym roku życia jest o 24 procent wyższe niż u dziewczynek.
Mimo to zaniepokojone matki chłopców mogą się pocieszać, że ich synowie, którzy pokonają te wczesne przeszkody, w przyszłości będą zarabiać więcej, awansować wyżej w wybranym zawodzie oraz ogólnie dystansować swoje siostry już jako trzydziestoparolatkowie.
To wcale nie oznacza jednak, że będą szczęśliwsi. Badania pokazują, że owi młodzi, zdolni mężczyźni będą znacznie bardziej przygnębieni niż ich bystre, pozornie wypadające poniżej swoich możliwości koleżanki. Ale cóż, rządzenie światem musi mieć swoją cenę.
Dlaczego więc nasze zdolne córki nie wykorzystują swojego potencjału w karierze zawodowej? Czy powinnyśmy rzucić jeszcze paroma cegłami w szklany sufit?
Najwyraźniej nie. Według nowej, kontrowersyjnej książki, szklany sufit nie istnieje. Kobiety same się ograniczają – nie dlatego, że nie są w stanie sprostać wyzwaniom na szczycie, ale dlatego, że po prostu tego nie chcą. Dziękuję, nie.
W książce "Sexual Paradox", psycholog kliniczna Susan Pinker przekonuje, że udawanie, iż dziewczynki i chłopcy lub kobiety i mężczyźni są tacy sami, jest bezmyślne i nie służy żadnej z płci. Wbrew naszemu upartemu twierdzeniu, że mężczyźni i kobiety są identyczni – i naszej wierze, że przy podobnych szansach zawodowych będą zachowywać się tak samo – każdą z płci w istocie powodują odmienne motywacje i bardzo różnie reagują one na rywalizację.
– Kiedy spytamy kobiety, czego oczekują od pracy, duży nacisk położą na jakość relacji w firmie i na współpracę z ludźmi, a nie na rzeczy materialne – twierdzi Pinker. – Zainteresowanie oraz możliwość wykazania się na jakimś polu są na ogół ważniejszymi czynnikami z punktu widzenia kobiet niż wyższe płace, bezpieczeństwo zatrudnienia czy premie. Zdobycie pozycji dającej władzę jest dla nich najniższym priorytetem.
W swojej książce Pinker przytacza fascynujące wyniki izraelskich badań nad współzawodnictwem ośmiolatków startujących w biegach. Kiedy mierzono czas dzieciom, które biegły same na 40-metrowym odcinku, nie było wyraźnych różnic między płciami, a dziewczynki biegały równie szybko, jak chłopcy. Potem każde dziecko ustawiono w parze z innym, osiągającym porównywalne wyniki. Ścigając się z przeciwnikiem, chłopcy biegli szybciej, a dziewczynki wolniej. W ich przypadku liczyła się ponadto płeć przeciwnika. Dziewczynki osiągały gorsze wyniki, gdy rywalizowały z innymi dziewczynkami, a lepsze, gdy współzawodniczyły z chłopcami.
Wnioski wypływające z tych badań mówią nam dużo o naszych postawach jako społeczeństwa. Czy musimy pokonać ten "problem" wzmagając ducha rywalizacji dziewcząt? A może powinniśmy hamować chłopców, by dziewczynki mogły być równie dobre jak oni? Czy po prostu trzeba zaakceptować, że płcie nie są takie same?
Niektóre dziewczęta, rzecz jasna, wykazują równie wielką ambicję, jak ich rówieśnicy, co nie zawsze jest budujące. Ten, kto oglądał niedawno program "Apprentice" na BBC, nie mógł nie zauważyć arogancji uczestników, zarówno tych płci męskiej, jak i żeńskiej. Beztrosko oświadczali, że nie obchodzą ich uczucia innych, a jedna z pań porównała się do psa tresowanego do walk.
Nic dziwnego więc, że kobiety aspirujące do najwyższych szczebli władzy postrzegane są jako twardsze od mężczyzn. Sir Alan Sugar, sam słynący z niereformowalnych poglądów (mówił otwarcie, że niechętnie przyjmuje do pracy kobiety, bo mogą zajść w ciążę), twierdzi jednocześnie, iż kobiety-pracodawczynie są bardziej bezwzględne od mężczyzn.
To może także wyjaśniać zjawisko, o którym usłyszeliśmy niedawno – że mężczyźni "kulą się ze strachu w świecie zdominowanym przez apodyktyczne baby", czują się niedocenieni i zdołowani. Sondaż przeprowadzony przez rozrywkowy kanał telewizyjny DMAX pokazał, że mężczyznom marzyłoby się to, co amerykańscy naukowcy nazywają "menesansem" – powrót do tradycyjnego wzorca męskości, w którym status mężczyzny wynikał z jego roli głównego żywiciela rodziny.
Ten wizerunek zranionej męskiej dumy nie znajduje jednak potwierdzenia w rzeczywistości. Zdolności płci pięknej nie ulegają wątpliwości: 60 procent studentów i prawie dwie trzecie studentów medycyny to kobiety. Mimo to na najwyższych szczeblach w każdej praktycznie profesji kobiety są mocno niedoreprezentowane.
Według Międzynarodowego Centrum Kobiet-Liderek przy Cranfield School of Management w firmach z FTSE 100 kobiety zajmują tylko 11 procent kierowniczych stanowisk. Dane Brytyjskiego Towarzystwa Medycznego z 2006 roku pokazują, że w Anglii stanowią one 36 procent ogółu personelu szpitalnego, ale tylko 25 procent wśród lekarzy specjalistów oraz siedem procent wśród specjalistów-chirurgów.
Niedawny raport "Economic Journal" odkrył, że kobiety wybierają stanowisko na niższym szczeblu, by móc spędzać więcej czasu z rodziną – nawet co trzecia z nich pracująca na stanowisku menedżerskim po urodzeniu dziecka zmienia pracę na wymagającą niższych kwalifikacji.
Pinker uważa jednak, że panie wcale nie są systematycznie dyskryminowane, lecz świadomie wybierają zdrową równowagę między pracą a życiem osobistym. A ponieważ są gotowe do finansowych poświęceń, praca daje im dużo więcej zadowolenia niż mężczyznom.
– Około 20 procent kobiet z pełną determinacją koncentruje się na karierze i będzie szczęśliwa, poświęcając się pracy całkowicie, tak jak zrobiłby to mężczyzna. Swoje zadania wykonują równie dobrze, jeśli nie lepiej, niż koledzy – twierdzi Pinker. – Większość jednak szczęście pojmuje szerzej, a zdobywanie szczytów w swojej profesji nie jest na ogół jego elementem.
Ekonomiści w Wielkiej Brytanii, Ameryce, Kanadzie, Japonii i Szwecji odkryli, że kobiety – choć przynoszą do domu mniej pieniędzy – oceniają swój poziom zadowolenia z pracy wyżej niż mężczyźni. Nazwano to "paradoksem płci". Ale, co ciekawe, kiedy jednak wspinają się po drabinie korporacyjnej i zwiększa się wywierana na nie presja, ich satysfakcja spada do poziomów typowych dla mężczyzn.
– W wyborach kobiet jest pewien element woli, którego nie bierze się pod uwagę – mówi Pinker. – Wciąż pokutuje przeświadczenie, że są one ofiarami, pozbawionymi kontroli nad własnym losem.
Co zatem stanie się z następnym pokoleniem dziewczynek? Czy ich celem będzie fotel dyrektora, czy też raczej, co bardziej prawdopodobne, nadal będą odrzucać napędzaną testosteronem kulturę pracy przez 24 godziny na dobę, jaka nieodłącznie wiąże się z awansem?
Fascynujące będzie także przekonanie się, jak zareagujemy my, matki, gdy nasze zdolne córki będą starały się pogodzić wychowanie dzieci oraz pracę – w niepełnym wymiarze i zdecydowanie poniżej ich kwalifikacji. Być może będziemy czasem załamywać ręce, ale czy którakolwiek z nas – z ręką na sercu – będzie żałować, że nie wytresowała psa do walk?
"The Sexual Paradox" Susan Pinker ukaże się w Wielkiej Brytanii nakładem Atlantic"
A jak wybierze drogę managera to...
Aneta M. edytował(a) ten post dnia 08.04.08 o godzinie 11:04