Temat: Japońskie standardy w zarządzaniu
Grzegorz K.:
Przemek, bo audyt w naszych czasach przestaje być narzędziem zarządzania a coraz częściej zaczyna być narzędziem do wystawiania laurek.
Innymi słowy, nieważne, jak jest, ważne, żeby raport był śliczny. Zaraz zacznę do rraportów dodawać kwaitki i inne elementy florystyczne ;-)))
No też właśnie. Tłumaczyłem stażystce jak czytać bilanse, bo pracę z tego będzie jakąś pisać. Jak księgowi sprytnie zamieniają straty w inwestycje zamiast w odpisy i jak rolowane są wymagania. Młoda ma do zbadania ileś tam bilansów firm upadłych i ileś tam działających.
Po przeczytaniu stwierdza, że przecież te wszystkie spółki powinny dawno upaść, jak to więc jest że ciągle są kredytowane, że wierzyciele nie przeprowadzili skutecznego audytu i czy to nie jest jawne łamanie prawa?
No ale skoro wszyscy łamią?
Na koniec się przyznałem że najgorzej oceniona "spółka", która powinna dawno upaść to przesunięte o wiele przecinków rozliczenie budżetu jednego z potężniejszych państw na świecie. Strasznie tam nie grały wydatki "na ochronę", połowa przychodu było pod to zaksięgowana.
Czyli istnieją czynniki pozamerytoryczne na których firmy działają, choć wg wszelkiej wiedzy działać nie powinny.
Odniosę się tutaj do firm japońskich, które jako całościowy organizm nie wyszłyby ze swojego rynku, bo konkurencja by nie pozwoliła ekonomią, a nie jakością przy takiej chłonności rynków na pieniądz.
Ten czynnik pozamerytoryczny to zaufanie. Budują je między sobą przedstawiciele firm, właściciele, powstają grupy interesów. To zaufanie do zrolowanych weksli, odroczeń płatności, nawet odpisów, które zostaną rozliczone pod stołem.
Audyt ma w teorii zapewnić zaufanie poprzez "zewnętrzną, obiektywną kontrolę". Jak bardzo jest wiarygodny i obiektywny to inna sprawa.
Cały ten skomplikowany mechanizm audytu ma w teorii zastąpić "Zdzichu, mordo Ty moja, to jest Rychu, uczciwy człowiek, od lat kręcę z Nim lody, zamawiaj u Niego".
Można dać kwiatka, można laurkę, można nawet "rzetelną firmę" albo "teraz wioskę".
Ale nie ma to jednak jak akredytacja Rycha wydana przez Zdzicha.
Po to też są drogie uczelnie (niby prestiżowe), żeby młode Rysie nabrały zaufania do młodych Zdzisiów, poznali się, poimprezowali, a w życiu z górki będzie :)
Przemyslaw Kowalski edytował(a) ten post dnia 08.05.12 o godzinie 07:57