Temat: Jak zarządzać projektami z sabotażystą na pokładzie?
Marek Widawski:
zgłębiając temat znalazłem ciekawą propozycję zarządzania projektami z sabotażystą. praktyka jest trudna, ale warto skorzystać.
"Cel osiągnięty. Wróg zneutralizowany. Projekt dowieziony."
Wspaniałe rozwiązanie! Prosto z podręcznika korespondencyjnego kursu zarządzania projektami dla gospodyń domowych. A więc żyjemy w świecie prostych remediów na skomplikowane problemy! ;)
Oba sposoby mogą być skuteczne jedynie w przypadku sabotażystów kierowanych własnymi, wewnętrznymi i do tego chorymi powodami. A co jeśli trafiamy na sabotażystę zawodowego, nasłanego przez obcą grupę wpływów?
Jeśli ktoś sabotuje projekt i robi to skutecznie, to najczęściej jest to efekt gier politycznych, które zdarzają się w chyba wszystkich dużych firmach. Po prostu taki zawodowy sabotażysta, nijak nie da się "wciągnąć w projekt", bo jego cele strategiczne leżą w zdecydowanie przeciwnym kierunku niż sukces projektu.
Powierzenie raportowania sabotarzyście?
Hmmmm... O ile uda sam się podstępnie taką osobę wciągnąć w naszą grę, to może okazać się to strzałem we własną stopę. Zależnie od układów politycznych w firmie, może okazać się, iż damy takiemu człowiekowi jeszcze większe możliwości sabotowania.
Każdy projekt miewa problemy. Może się więc okazać, że jeśli człowiek ten ma odpowiednio dobre umocowanie w zarządzie, tak przedstawi problem, iż to kierownik projektu będzie winny. I co mu wtedy zrobimy? Toż stanie się on wtedy w oczach zarządu jedynym gwarantem powodzenia projektu! A jeśli sabotażysta będzie skuteczny i projekt okaże się klęską? Powie po prostu "a nie mówiłem", grupa polityczna go wesprze i to on osiągnie sukces.
Piotr C. edytował(a) ten post dnia 21.05.09 o godzinie 10:26