Zbigniew J
Piskorz
www.PISKORZ.pl
sMs692094788
kreowanie wizerunku
...
Temat: Generacja Esemesowa bo esemesy dały nam więcej dobrego...
NOWA Generacja EsemesowaRay Pelton był przekonany, że jego pierwsza randka z Rachael zakończyła się totalną katastrofą. Zabrał dziewczynę do kina, a potem na przejażdżkę samochodem. Podczas spotkania rozmowa im się nie kleiła i chłopak powoli tracił odwagę.
- Miałem wrażenie, że nawalam – mówi Ray. Rachael bardzo mu się podobała, tyle że nie czuł się komfortowo – oboje byli zdenerwowani, nieśmiali, a przerwy w rozmowach ciągnęły się jak guma. 18-latek nie był w stanie odczytać mowy ciała koleżanki ani zinterpretować tonu jej głosu i nie miał pojęcia, co ona o nim myśli.
Mniej więcej w godzinę po tym, jak powiedzieli sobie „do widzenia”, Ray dostał od Rachael esemesa. Dziewczyna napisała mu, że świetnie się z nim bawiła. Przez kolejne trzy godziny przesyłali sobie wiadomości tekstowe. Zakończyli tę konwersację około trzeciej nad ranem. Następnego dnia rozmawiali przez telefon. - Cieszę się, że wczoraj w nocy sobie pogadaliśmy. Dzięki temu mogłem cię lepiej poznać – mówił. Ta sytuacja miała miejsce pięć lat temu, gdy chłopak miał 18 lat.
Pokolenie Raya coraz częściej komunikuje się za pomocą tej usługi telefonii komórkowej. Doszło do tego, że nazwano je Generacją Esemesową. Coraz częściej wyraża ona swe uczucia i opinie za pomocą... palców, a nie ust. Ściślej mówiąc, przedstawiciele tego pokolenia postawili na ... kciuki.
Od kwietnia do czerwca 2008 roku amerykańscy abonenci telefonii komórkowej od 13. do 17. roku życia wysłali lub otrzymali przeciętnie 1742 wiadomości tekstowych. W tym samym czasie wykonali 239 telefonów (chodzi o połączenia na komórkę). Dla porównania abonenci mający od 25 do 34 lat wysyłali lub otrzymywali średnio po 331 esemesów miesięcznie i wykonywali po 239 telefonów (dane zebrała firma Nielsen Mobile).
Z ankiety przeprowadzonej przez Harris Interactive wynika, że komunikowanie się za pomocą kciuków jest niezwykle ważne dla nastolatków. 47 procent respondentów badania stwierdziło, że utrata możliwości wysyłania wiadomości tekstowych oznaczałaby koniec, a w najlepszym wypadku poważny uszczerbek dla ich życia towarzyskiego.
- Esemesy są dla nich metodą na pozostawanie w stałym kontakcie ze społecznością, potwierdzającym przyjaźnie oraz sojusze. Przy czym najważniejszy jest fakt bycia w stałym zasięgu, wysyłanie wiadomości, a nie ich zawartość – mówi Jim Watt, profesor komunikacji i szef laboratorium zajmującego się badaniami społecznymi oraz behawioralnymi. Laboratorium to jest częścią Instytutu Politechnicznego Rensselaer.
Zdaniem respondentów ankiety przeprowadzonej przez Harris Interactive, najważniejsze zalety esemesowania to: wielofunkcyjność, szybkość, możliwość uniknięcia kontaktu werbalnego, zabawa (do tego dochodzi dostępność: większość sieci daje nieograniczony limit na wysyłanie wiadomości tekstowych za jedyne 20 dolarów miesięcznie, zaś taki sam limit na rozmowy kosztuje 100 dolarów za miesiąc).
23-letni obecnie Pelton jest zastępcą kierownika w sklepie Mr.Smoothie. Gdy nie ma za wiele roboty w pracy, zajmuje się wysyłaniem esemesów. W ten sposób rozmawia z koleżanką, fotografką pracującą w sklepie Picture People. Warto wspomnieć, że oboje są oddaleni od siebie o zaledwie kilka metrów. Gdy Ray chce zaprosić znajomych na pokera nie wydzwania do nich, tylko wysyła im wiadomość przez komórkę. W ten sam sposób zaprasza dziewczyny na randki. - Czasem człowiek nie jest w stanie powiedzieć im czegoś osobiście. Zaś dzięki wiadomościom może być nieco jowialny, łagodny – opowiada. - Taki sposób komunikacji niesie za sobą niski poziom ryzyka. Gdy dzwonimy, bardziej boimy się odrzucenia niż kiedy wysyłamy esemesa – mówi Watt.
Nastolatki wprawiły się w wysyłaniu wiadomości tekstowych. Aż 42 procent respondentów ankiety Harrisa twierdzi, że jest w stanie wstukać je w komórkę z zawiązanymi oczami.
- Można wbijać je nawet pod stołem tak, by nikt tego nie zauważył – twierdzi Pelton. Dodaje, że jest w stanie wytrzymać tydzień bez odsłuchiwania swej automatycznej sekretarki. Ale zawsze sprawdza swoje wiadomości tekstowe. Dla młodych ludzi takich jak on, esemesy są idealne.
William i Karen, rodzice Raya, nie podzielają jego entuzjazmu do nowej technologii. - Gdy kupili sobie telefon, nie wiedzieli nawet jak go włączyć. Mama czasem nawet nie wie, w jaki sposób nastawić telewizor – komentuje ich syn.
- Wielu dorosłych nie potrafi ani nie widzi potrzeby pozostawania w esemesowym kontakcie. Ci ludzie mają już swoje grupy społeczne – twierdzi Watt.
Co więcej, „starsze osoby o wiele dłużej wystukują wiadomości tekstowe. Dla nich to droga przez mękę. Wymaga wielu starań, nauka wysyłania wiadomości zajmuje dużo czasu. Nie mają na to ani czasu ani ochoty” – zauważa Sanjay Goel, profesor biznesu i dyrektor działu badań w Nowojorskim Stanowym Centrum Informacji Medycyny Sądowej i Ubezpieczeń.
Sanjay zaczął esemesować, ponieważ jego syn, 14-letni Famir, wolał wysyłać wiadomości niż dzwonić. Przeciętny nastolatek preferuje, by rodzice komunikowali się z nimi właśnie w taki sposób. Taka metoda jest mniej natrętna i zajmuje mniej czasu.
13-letna Courtney Weiler z Rotterdamu w stanie Nowy Jork jest maniaczką esemesów. Twierdzi, że wytrzymałaby bez nich przez jeden dzień. Gdy zapytano ją czy przetrwałaby trzy dni bez esemesowania odparła: „Byłoby ciężko”.
- Gdy dostajesz wiadomość, musisz od razu włączyć telefon. Zobaczyć, co tam jest. Przynajmniej ja muszę to zrobić – twierdzi Pelton. Zdarza się jednak, że takie ciągłe stukanie w klawiaturę telefonu irytuje ludzi, z którymi spędzamy czas. - To spacer po cienkiej linie. Niektórym to nie przeszkadza. Inni mówią: „Hej, jesteś ze mną, odłóż tę komórkę” – twierdzi Pelton.
Mimo tych wszystkich negatywów Watt sądzi, że esemesy dały nam więcej dobrego niż złego. - Ludzie to niezwykle towarzyskie zwierzęta. Nie sądzę, by można mieć za dużo kontaktów – twierdzi.