Temat: Osoba z kontaktami z branży budowlanej
Justyna Ł.:
Panie Sebastianie,
napiszę krótko,
nie muszę sobie dorabiać, prowadzę działalność od 2 lat, a w tej branży jestem ponad 8 lat, więc niech nie Pan znajdzie sobie inna osobę do tak pustej dyskusji.
Przedstawiciel handlowy też pracuje na prowizji i dział w podobny sposób jak osoba, która pozyskuje dla mnie klienta. Do Danii nie muszę jechać, bo takie okna nie sprzedaję się z montażem, jakby Pan był w tej branży to głupie pytania by nie padały.
Pozdrawiam
Justyna Ługowska
Pani Justyno, proszę się nie obrazac, ale wyjasnie Pani o co chodzi. Być może zastanowi się Pani, a jeżeli nie, to być może inni (pisze na tablet, dlatego nie mam jeszcze j. polskiego).
Fakt, że pracuje Pani w tej branży 8 lat, nic nie mówi o tym, czy zna Pani rynki zagraniczne, a także czy zdaje sobie Pani sprawę z tego, jak to się "robi" na rynkach zagranicznych. Nie mówi Pani takze, które z rynków Panią konkretnie interesuja.
Posrednik, który sobie dorabia - tzn. taki, którego Pani poszukuje - nigdy nie będzie brany na poważnie poprzez potencjalnych klientow, chyba tylko poprzez skąpych budujących dom itp. Jeżeli chodzi o rynek niemiecki, to jest tutaj sporo firm - producentów okien, którzy zajmują się także montazem. Nieprawda jest, że producenci tylko produkuja. Firmy, z nimi wspolpracujace muszą mieć odpowiednie certyfikaty, a co najważniejsze gwarancje. Z " dorobkowiczami" sie nie rozmawia. Ten musi mieć właściwie swoją firme, tzn. powinien generować po kilku latach zyski, a to zaczynają się problemy z us. A to oznacza, że właściciel firmy nie może sobie pozwolić na"dorabianie". Oczywiscie, że jest wiele dorabiajacych sobie, przede wszystkim pośród emigrantów, na socjalu itp. Pracując poważnie i zarabiając so ie na zycie, nie zajmowali by siedorabianiem. Nie jest tutaj także rozpowszechnione to, co się spotyka na rynku polskim: pracownicy banków i firm bawią się wposrednikow, przede wszystkim w branzach, które obiecują milionowe zyski jaknp. Pelety, zboza, oleje, cukier itp. Pisze o tym z ironia.
Jeżeli chodzi o rynek rosyjski to i tutaj mija boom z oknami. W Rosji powstaje coraz to więcej producentów okien, nie tylko zagranicznych ale i rosyjskich. To co oni poszukuja, to są części do nich lub maszyny. A ponieważ 90 % towarów wysyłanych do Rosji musi mieć odpowiednie certyfikaty, które niemało kosztuja, to żaden pośrednik nie zgodzi się na to, aby wziąć te koszty na siebie. Wiec odpada.
Przedstawiciele handlowi: w europie zachodniej jest to zawod, bardzo dobrze odplatny, oczywiscie, jeżeli się jest dobrym przedstawicielem. Ustawodawstwo np. Niemieckie chroni go. Ale nie znam ani jednego poważnego przedstawiciela w Niemczech, Austrii, krajach skandynawskich, a nawet w Polsce, powtarzam: powaznego,który na "swoj strach i risk", jak mówią Rosjanie, zgodził by się na przedstawiona poprzez Panią propozycje. Przedstawiciele zgadzają się bez wyjątku na propozycje 100% prowizji tylko wtedy, kiedy mowa jest o ubezpieczeniach i produktach lub usługach dużych i znanych firm, mających renomę na rynku, zajmujących się marketingiem i reklama. W innych przypadkach są to wyżej wspomniani emigranci lub siedzący na socjalu.
Jeżeli pracuje Pani w tej branży od 8 lat, to Powinna Pani wiedziec, o czym mowie. Powtarzam: nie kieruje tego osobiście i tylko do Pani, z doświadczenia i obserwacji rynku polskiego mogę powiedzeic, że 95 % firm polskich myśli tak jak Pani. A szkoda, bo oddalają części rynku zbytu innym firmom - konkurentów z tańszych krajow.
na początku lat 90 tych wiele niemieckich przedstawicieli handlowych było zainteresowanych współpracą z firmami polskimi. Odnosili się do tego powaznie, tak jak na rynkach zachodnich. Ale kończyło się to już fiaskiem na samym poczatku, jak przedstawiciel handlowy zażądał od producenta polskiego zwrotu kosztów podrozy. Ale to już dłuższą historia...Potem weszli na scenę emigranci, przesiedlency z Polski, żyjący w Niemczech. Tutaj się jakoś dogadywali. Emigranci kontaktowali sie, pisali, jeździli, inwestowanie swoje pieniadze, z rezultatem podobnym do zera. Powodem było to, że brali się za dzieło nie mając pojęcia o tym, co się robi, a jedynym kryterium współpracy byl .... wspolny jezyk. Dopiero uczyli sie, że być może potrzebne są specjalne certyfikaty, normy.... dzisiaj ci sami,jak tylko slysza, że firmy polskie chciałyby z nimiwspolpracowac, odsyłają ich dokąd pieprz rosnie.
Podróżując po Polsce widze, ile pieniędzy szefowie firm tracą na swoich współpracowników - tańce i zabawy w hotelach, ubezpieczenia itp. Dlaczego więc odnoszą się tak nie poważnie do oswajanie rynków zagranicznych? Pytanie raczej retoretyczne.
Dlaczego finansuje się (także poprzez paszport do eksportu) niepoważne oferty, pisanie wnioskow, a potem poszukuje się dorabiajacych sobie lub pośredników na 100% prowizji? Pan Sebastian słusznie powiedzial, że firmy polskie to tak jak Chińczycy - kopiuja i po paru latach próbują z tym wyjść na rynek zachodni, z nadzieja, że coś mogę dostać z tortu. Smieszne, bo konkurencja nie śpi na całym swiecie, a na rynki zachodnie chcą wyjść wszyscy.
Popieram p. Sebastiana, bo jeżeli już mam pracować na prowizje, to kontaktuje się z paroma producentami tego samego produktu, bo wtedy mam bardzo dużą szanse, że coś mi się uda.