Temat: Wizerunek radcy prawnego - nasze chciejstwo, a fakty...
Artur Król:
Ponieważ stanem domyślnym jest bezpłatność w ogóle, a nie na odwrót. Inaczej mógłbym Ci wystawić rachunek, jeśli przytrzymam Ci drzwi albo ustąpię siedzenia - w końcu nie deklarowałem, że robię to za darmo!
Mam wrażenie, że dyskusja zaogniła się dlatego, że nie wszyscy rozumieją jakie tutaj mamy fakty (a o faktach się nie dyskutuje).
Tymczasem faktem jest, że stanem domyślnym jest bezpłatność w ogóle, tak jak pisze Artur. Nie zrozumcie mnie źle, nie próbuję grać na autorytet, ale on jest psychologiem i patrzy na ludzi inaczej niż prawnik. To znaczy patrzy, jak działają a nie jak powinni działać. Tymczasem "domyślność bezpłatności" jest takim samym obiektywnie sprawdzalnym faktem jak posługiwanie się przez ludzi heurystykami w rodzaju "na opakowaniu są kłosy zboża = płatki są zdrowe i ekologiczne".
Innymi słowy ścierają się tutaj dwa poglądy. Jeden, to "jacy ludzie są" (Artur) a drugi, to "jakie są hipotetyczne, choć nieistniejące, działające w oparciu o logikę istoty, które chcielibyśmy obsługiwać jako klientów" (reszta). No i jest jeszcze Błażej, który dostaje się na linię wymiany ognia raz po raz ;)
Zasadniczym problemem prawników jest to, że na naszych studiach nie ma żadnych zagadnień związanych z psychologią. Nie ma np. warsztatów z odczytywania mowy ciała (co jest normą w USA), nie ma zajęć z komunikacji. Jest czasami erystyka, tylko nikt nie wspomina, że ona najlepiej działa na w pełni logicznie i na zimno myślących ludzi. Czyli, jak każda sztuka oparta o założenia idealne, nie zawsze przystaje do życia.
Myślę jednak, że przeszliśmy tutaj do drugiej strony medalu pt. wizerunek radcy prawnego. Na jego rewersie są zdolności komunikacyjne konkretnej osoby. Na awersie powinna być ogólnokrajowa kampania informacyjna (bo są ludzie, którzy w ogóle nie przyjdą do rpr uważając, że tylko adwokat może być pełnomocnikiem w sądzie - autentyk z praktyki).
Żeby nie było, że zakładam fanklub Artura, z jednym się nie zgadzam:
Jak trener idzie na rozmowę sprzedażową do firmy, to często zdarza się, że prowadzi demonstracyjny, darmowy mini warsztat, np. 3-godzinny, zanim zostanie podpisana umowa. Jak umowy nie podpisze, to nikt mu za warsztat nie zwraca. I? Biadoli z tego powodu? Nie, jest świadomy, że taka jest cena zdobycia klienta.
Problem w tym, że porada prawna (a szerzej: usługi prawnicze) są kompletnie innym "towarem", niż szkolenia (akurat mam tutaj porównanie bo robię i jedno i drugie).
O ile da się zorganizować "szkolenie demo" po którym klient Cię zatrudni, o tyle nie zrobisz tego samego z poradą prawną. Porada prawna przypomina bardzo "towar" w postaci trików iluzjonistycznych - jest stuprocentowo jednorazowa. Jeżeli klient wie już co zrobić w sprawie to nie potrzebuje prawnika / iluzjonisty żeby wykonać czynność / sztuczkę samemu.
Oczywiście ze sztuczką jest łatwiej, bo można najpierw godzinami samemu ćwiczyć przed lustrem (czego nie da się zrobić z załatwianiem sprawy). Po udzieleniu "darmowej porady" klient co najwyżej wróci po poradę w kompletnie innej sprawie i żadne techniki upsellingu Ci nie pomogą. Będą bowiem w opozycji do przekonania, że skoro się wie, co zrobić, bo napisanie pisma jest czynnością z którą sobie poradzi każdy. Taki klient wróci do prawnika dopiero wtedy, kiedy sprawa spartoli się tak, że nie będzie już miał pomysłu na to, co dalej. I wtedy objawia Ci się w kancelarii osoba, trzymająca w ręku postanowienie o odrzuceniu skargi kasacyjnej z powodu wniesienia jej przez stronę osobiście i dająca zlecenie: "proszę to skutecznie zaskarżyć a potem podpisać dla mnie kasację" (autentyk oczywiście). I właśnie tu potrzeba kampanii wizerunkowej.
Acha, otwarcie zawodu nic nie da (on już jest otwarty tak btw, przecież egzaminy są państwowe!) - prawnicy co do zasady ciężko przekonują się, że brak im zdolności komunikacyjnych. Aplikacja czy jej brak nic tu nie zmienia.