Temat: Porażki, jako element nauki
Bez gloryfikowania poprzedniej epoki, w całym moim życiu zawodowym nie jestem w stanie wskazać na osobistą porażkę. Uważam, że wielkim ułatwieniem (bo regułą) dla wchodzących w zawodowy żywot i rozwój było to, iż na każdym etapie był nauczyciel i uczeń niezależnie od wieku, gdzie nauczyciel przecierał ścieżki, a uczniowi pozostawało przyswajanie wiedzy oraz jej stosowanie w praktyce.
Wyścig "szczurów" doprowadził do dużych i podejrzewam, że przez długi czas nieodwracalnych zmian gdzie właśnie przepychanie się łokciami (Michał) daje argumenty wcześniej uchodzące za delikatnie mówiąc "nieetyczne zawodowo" i stojący poniżej nawet średnio rozwiniętych szarych komórek mózgowych.
Czy mało mamy przykładów w polityce, pseudo biznesie, karierach medialnych, forach internetowych (offtopic)....?
Mnie na stare lata cieszy brak porażek, a jeżeli szukać coś w pobliżu to można to nazwać co najwyżej chwilowym niepowodzeniem przez od czasu do czasu prostujące się fałdy kory mózgowej lecz z czasem powracające do normy .
Niejedni niestety mają je wyprostowane od urodzenia i z takimi umierają. Dla nich PORAŻKA to kontuzja łokcia a nie element nauki !!!.
Ten post został edytowany przez Autora dnia 08.09.14 o godzinie 19:08